Holistycznie o zdrowiu intymnym

Oceń ten post
Podziel się z innymi:

Spis treści

 

Im więcej czytam na temat zdrowia intymnego kobiet, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że narracja na temat profilaktyki sromu i pochwy opiera się przede wszystkim na naszej kolektywnej nieświadomości i utajonych lękach.

Czy zdrowie intymne to to samo co sprawy intymne? O czym wstydzę się rozmawiać nawet z lekarzem? Ile wiem o domowych sposobach na infekcje intymne i czy potrafię bezpiecznie pomóc sobie w razie dyskomfortu? Co robię, gdy moje ciało woła na alarm – zapaleniem pochwy, nieregularnymi miesiączkami, kolejnym niepokojącym symptomem? Czy potrafię spojrzeć na nie z punktu widzenia medycyny holistycznej, całościowo, czy wręcz przeciwnie – trudno mi powiązać fakty w dopełniające się sploty zdarzeń?

Czy – w końcu – postrzegam siebie jako główną bohaterkę i autorkę własnej, intymnej opowieści? Czy mam świadomość, że tworząc ją od początku swojego życia – świadomie lub nieświadomie – każdego dnia buduję dla siebie i swojego zdrowia mniej lub bardziej wspierającą rzeczywistość?

 

 

Medycyna holistyczna a ginekologia

 

Chcę, abyśmy podkreśliły to już na samym początku – dojrzała, holistyczna perspektywa profilaktyki zdrowia intymnego nie wyklucza współpracy z autorytetami medycyny konwencjonalnej. Wręcz przeciwnie – dopiero spotkanie wiedzy i doświadczeń płynących z obu (tylko pozornie przeciwstawnych) nurtów, wyposaża nas w odpowiednie narzędzia do intymnej samoopieki. Potrzebujemy wiedzieć, jak korzystać z zasobów ginekologii, kiedy zwrócić się o pomoc do lekarza specjalisty, a kiedy wystarczy skierować się na kluczowe badania.

Czy Polki boją się ginekologa?

Prawdę mówiąc, stan świadomości społecznej na temat prewencji zdrowia intymnego kobiet wciąż jest bardzo niski. Jak się okazuje, możliwość bezpłatnego wykonania najważniejszych, corocznych ginekologicznych badań – a mówimy przecież o dostępie do opieki zdrowotnej w XXI wieku! – nadal jest przywilejem (w Polsce badania są nierefundowane bądź refundowane częściowo).

Kolejnym problemem jest (kulturowo uzasadniony) lęk kobiet przed konsultowaniem się ze specjalistą w kwestii dolegliwości intymnych. Jak donosi raport „Profilaktyka zdrowia kobiet” sporządzony dla Gedeon Richter Polska z maja 2022 roku, aż 13 procent Polek nigdy nie poszło do ginekologa. Jak się okazuje, przede wszystkim boimy się bólu podczas badania wziernikiem. Obawa ta może mieć różne podłoże (podświadome lęki generacyjne, trauma, przekonania przekazywane z pokolenia na pokolenie, fizyczne dolegliwości – np. pochwica lub wulwodynia). Prawda jest taka, że żadne badanie ginekologiczne u kobiety, szczególnie jeśli rozpoczęła życie seksualne lub korzysta z kubeczków menstruacyjnych albo tamponów, nie powinno boleć. Jeśli jest inaczej, należy omówić ten problem z ginekologiem i urofizjoterapeutą. Najważniejsze, aby nie bagatelizować swoich odczuć, komunikować wszystkie symptomy lekarzowi, a w razie dyskomfortu – przerwać badanie.

Kiedy pójść do ginekologa?

Aby zdobyć cenną i miarodajną wiedzę na temat zasadnej i – niejednokrotnie – ratującej życie i zdrowie profilaktyki zdrowia intymnego, potrzebujemy odkodować pewne mity.

Po pierwsze, mylnie zakładamy, że głównym miernikiem konsultacji ginekologicznej powinny być jedynie kryteria czasowe. Wiele kobiet uważa że coroczne badanie w gabinecie ginekologa jest obowiązkowe (tzw. profilaktyczne wykonywanie USG przezpochwowego narządów rodnych), choć zalecenia Ministerstwa Zdrowia nie przynoszą nam w tym temacie uniwersalnych zaleceń. Mimo to, warto zastanowić się nad dobroczynnym aspektem corocznej wizyty u ginekologa i muszę/powinnam zastąpić słowem chcę! 

Dlaczego? USG dopochwowe pozwala odkryć choroby, które w początkowej fazie nie dają żadnych objawów, np. raka jajnika lub PCOS. Wszystko zależy od naszego podejścia i świadomości. Właśnie dlatego, z punktu widzenia profilaktyki zdrowia intymnego, decyzję o pójściu do lekarza ginekologa powinnyśmy podejmować w oparciu o nasze indywidualne obserwacje i potrzeby. Upławy, zapalenie pochwy, świąd, pieczenie, ból narządów rodnych czy infekcja intymna powinny być dla nas jasnym sygnałem do poszerzenia diagnozy i/lub uzyskania skierowania do dalszych badań. Jednak, nawet w przypadku dobrego funkcjonowania narządów rodnych, warto (szczególnie po rozpoczęciu aktywnego życia seksualnego) monitorować swoje zdrowie, nie rzadziej niż raz w roku.

 

Zmiana mentalna, która zachodzi na poziomie relacji kobieta-ginekolog jest ogromna i uwidacznia kierunek, w którym zmierzamy: Jest nim głęboka świadomość kobiet na temat ich osobistych potrzeb oraz coraz wyższe oczekiwania wobec jakości usług ginekologicznych. Chcemy być sprawcze, spokojne i zaopiekowane. Mimo, że system ochrony zdrowia wciąż stawia przed nami wyzwania, my same już odrabiamy zaległości przysporzone nam przez kulturę: uczymy się słuchać naszych ciał i brać odpowiedzialność za własne zdrowie.

Cytologia – kiedy wykonywać?

Najważniejszymi, corocznymi badaniami profilaktycznymi dolnych narządów rodnych, czyli takimi, które przeprowadza się, kiedy nie czujemy żadnych objawów choroby jest cytologia (materiał może pobrać położna lub lekarz ginekolog) oraz badanie w kierunku chlamydiozy.

Cytologię najlepiej wykonać nie wcześniej niż 4 dni od zakończenia miesiączki. Badanie polega na pobraniu komórek z szyjki macicy. Dodatkowo, daje wiedzę czy jest się w grupie ryzyka zachorowania na raka szyjki macicy. Istnieje ministerialny program profilaktyki raka szyjki macicy (wówczas badanie może być refundowane, wystarczy skierowanie od lekarza prowadzącego). Link do aktualnych informacji: tutaj.

 

 

Intymność holistyczna, czyli jaka?

 

Główne założenie medycyny holistycznej opiera się na wglądzie, że świadomość stwarza ciałoOznacza to, że samo dostrzeganie problemu – np. zapalenia pochwy, upławów, infekcji intymnej – nie wystarcza. Potrzebujemy wejść głębiej i dowiedzieć się, co kryje się pod danym symptomem.

Jak mówi Klaudyna Hebda, aromaterapeutka kliniczna i zielarka, m.in. opracowująca receptury dla kobiet doświadczających dyskomfortu okolic intymnych:

 

„Infekcje intymne wpływają na nasz umysł, na naszą samoocenę, na nasze związki, na nasze relacje oraz pracę z innymi ludźmi”.

 

Brzmi zagadkowo? Niekoniecznie. Dzięki odkryciom z dziedziny neurologii i biochemii wiemy, że każda emocja wywołuje określoną zmianę w ciele. Przewlekły stres zwiększa poziom kortyzolu we krwi oraz obniża odporność. Również zaburzenia równowagi hormonalnej (np. przy chorobach tarczycy) i toksyczne relacje mają znaczący wpływ na reakcje zachodzące w naszym organizmie. Nauka o połączeniu umysłu i ciała (psychoneuroimmunologia) dostarcza nam coraz więcej danych na temat powiązań ran emocjonalnych (kulturowych) i fizycznych (ginekologicznych). Okazuje się, że wyparte przekonania na temat naszej cielesności, np. Jestem nie dość wartościowa, Jestem nieatrakcyjna, Moje ciało jest dziwne, „wyrażają się” poprzez konkretne schorzenia.

Dlaczego infekcje intymne wracają?

Kiedy traktujemy nasze dolegliwości (powracające infekcje intymne, zapalenia bakteryjne pochwy, upławy, napięciowe bóle okolic intymnych) krótkowzrocznie, nie leczymy ich, a jedynie zaleczamy. Koszty takiej „strategii na zdrowie” są ogromne. Problemy intymne eskalują, a my, nie rozumiejąc ich przyczyn, zatrzymujemy się jedynie na przynoszeniu ciału chwilowej ulgi (najczęściej konieczną już antybiotykoterapią).

To wszystko prowadzi nas – jak celnie nazwała to Kaludyna Hebda – do błędnego koła bezislności. Nie czujemy się skontaktowane z naszym ciałem i emocjami, trudno nam o uważność na nie, a w konsekwencji nie wiemy jak skutecznie sobie pomóc. Jeśli cały czas doświadczamy alarmu ze strony naszej pochwy czy sromu, to, co intymne wydaje się nam dziwne, wstydliwe i przykre. W konsekwencji – ciało staje się naszym wrogiem, czymś co komplikuje nam życie, męczy i porzuca.

Tymczasem, ono zawsze jest po naszej stronie.

Jak dbać o zdrowie intymne?

Kiedy bierzemy pod lupę więcej czynników: nasze emocje, okoliczności życiowe, przekazy kulturowe i rodzinne, przebyte urazy, dietę, etc. zyskujemy pełniejszy obraz. Oczywiście, taka droga wracania do zdrowia jest dłuższa i bardziej złożona, niemniej przynosi więcej profitów niż comiesięczne, szybkie ratowanie się dopochwowym lub doustnym antybiotykiem. Tak więc, holistyczne uzdrawianie infekcji intymnych i innych schorzeń kobiecych narządów rodnych rozpoczyna się od przemieniania swojej świadomości i akceptacji faktu, że nie jesteśmy istotami wyłącznie cielesnymi, ale cielesno-emocjonalno-kulturowymi, zanurzonymi we własne, bardzo indywidualne doświadczenia.

Kobiety od setek lat doświadczają różnorakich schorzeń – policystycznych jajników, nowotworów, mięśniaków macicy, endometriozy, schorzeń wulwy (czyli zewnętrznej części kobiecych narządów płciowych) takich jak wulwodynia, pochwica, opryszczki i innych chorób przenoszonych drogą płciową, grzybicy, waginozy bakteryjnej, napięć mięśni dna miednicy, nieregularnych krwiawień, pms-ów – najczęściej niewiadomego pochodzenia. Dodatkowo, cały czas torujemy sobie dostęp do adekwatnej i otwartej edukacji seksualnej. Wiele kobiet nie potrafi nazwać części swoich zewnętrznych i wewnętrznych narządów rodnych. Nie potrafimy odróżnić warg sromowych od sromu, nie wiemy jak kompleksowo zadbać o higienę intymną, a w czasie miesiączki zamiast bawełnianych podpasek czy tamponów, korzystamy z ich sztucznych odpowiedników.

Właśnie dlatego potrzebujemy odpuścić drogę na skróty i odważnie wyruszyć głęboką, diagnostyczną ścieżką każdego „problemu” intymnego, widząc w nim potencjał do przepracowania szerszej, wewnętrznej historii.

 

 

Prawidłowa higiena intymna

Kwestia higieny intymnej kobiet – tak jak wszystko, co dotyczy kobiecego ciała – stała się nie tylko tematem związanym z profilaktyką zdrowia, ale przede wszystkim wątkiem kulturowym. „Właściwych” sposobów pielęgnacji pochwy i wulwy (jak i autorytetów w tej dziedzinie) jest mnóstwo. Wystarczy wejść do jakiejkolwiek drogerii, aby utonąć w morzu płynów do higieny intymnej, leków bez recepty na infekcje intymne oraz wszelkiego rodzaju środków higienicznych.

Zanim przejdziemy do omówienia prawidłowej i bezpiecznej higieny intymnej sromu, warto uświadomić sobie czym jest narracja tzw. „kobiecej świeżości”.

Przez całe stulecia uznawano kobiece narządy płciowe i to, co wydostawało się z nich na zewnątrz – krew oraz naturalne wydzieliny – za „nieczyste”. Jak pisze wspomniana już wcześniej ginekolożka, dr Jen Gunter: „[chodzi o to], żeby kobiety czuły się, że są z natury brudne, zaś poczucie kobiecej świeżości [ogłaszane jest] jako komfort i czystość”. Wszelkie slogany reklamowe opierają się o komunikat, który głosi, że musimy pozbywać się zapachu, dbać o świeżość i czystość, choć z medycznego punktu widzenia, srom nie wymaga bardziej dokładnego mycia niż kolana czy brzuch. Tak jak we wszystkim, także w kwestii mycia zewnętrznych narządów intymnych powinnyśmy bazować na naszych indywidualnych potrzebach i uwarunkowaniach ciała – tego, gdzie mieszkamy, czy często się pocimy, etc.

 

Bezpieczna higiena sromu

Warto uzmysłowić sobie, że większość tkanek intymnych nie wymaga mycia. Mowa o wyjściu i przedsionku pochwy, a więc obszarze wewnątrz warg sromowych mniejszych. Błona śluzowa, która wyściela te miejsca jest wyjątkowo podatna na podrażnienia. Nie zaleca się nakładać na nią preparatów do higieny intymnej. Co zatem możemy myć środkami myjącymi? Krocze, wargi sromowe większe, wzgórek łonowy oraz okolice odbytu.

Nie potrzebujemy także używać preparatów do higieny intymnej codziennie. Wystarczy robić to kilka razy w tygodniu, z uważnością na to jak reaguje skóra i stosować się do poniższych wskazówek:

☼ Jeśli coś Cię podrażnia, nie kontynuuj aplikacji.

☼ Używaj produktów nieperfumowanych.

☼ Uważaj na chwyty marketingowe – to, że ktoś napisał, że produkt jest testowany dermatologicznie nie ma pokrycia medycznego, a większość producentów w ogóle nie podaje odczynu pH (pH przyjaźne okolicom intymnym to 5,3-5,6).

☼ Unikaj środków zawierających metyloizotiazolinon metylochloroizotiazolinon, czyli substancji konserwujących.

☼ Jeśli coś działa, nie zmieniaj tego.

 

Domowe sposoby na infekcje intymne i inne dolegliwości

Oczywiście, istnieją naturalne sposoby na zadbanie o komfort okolic intymnych, niemniej nie należy stosować ich bezrefleksyjnie i w oderwaniu od sygnałów, które wysyła nam ciało.

Często bywa tak, że zaraz po zauważeniu infekcji wpadamy w tzw. popłoch i próbujemy pomóc sobie różnymi sposobami, o których dowiedziałyśmy się z forum lub z rodzinnych przekazów, a które nie zawsze dają nam prawdziwe wsparcie. Wyciągamy jogurt, globulki, robimy nasiadówkę z kory dębu, a w ostateczności (cierpiąc, nie widząc poprawy i nie poznawszy przyczyny swojej dolegliwości) wiedzione poczuciem porażki kierujemy się do lekarza na kolejną antybiotykoterapię.

Zanim zdecydujemy się rozpocząć jakąkolwiek terapię naturalną sromu i pochwy warto uświadomić sobie dlaczego chcemy spróbować właśnie tej metody i czy na pewno wiemy, jak bezpiecznie jej użyć.

Jak mówi Klaudyna Hebda, infekcje intymne mają charakter oportunistyczny. Oznacza to, że pojawiają się wtedy, kiedy mają okazję – zarówno na poziomie fizycznym, choć częściej w kontekście holistycznym (całe ciało jest osłabione). W doświadczaniu ich na co dzień najważniejsza jest cierpliwość szukania rozwiązań. Potrzebujemy dać sobie czas i uwierzyć, że dzięki naszej uważności i mądremu wsparciu, powrót do zdrowia jest możliwy.

 

Irygacje

Pochwa jest narządem samoczyszczącym się, dlatego od razu warto wykluczyć stosowanie płukania pochwy (irygacji).

Praktyka ta niszczy dobre baketrie i ochronną warstwę śluzu i paradoksalnie – zwiększa przykry zapach. Co gorsza, irygacja zwiększa ryzyko zapadnięcia na takie choroby jak: bakteryjne zapalenie pochwy oraz choroby przenoszone drogą płciową.

 

Nasiadówki (kobieca sauna)

Istnieje kilka przeciwskazań do stosowania nasiadówek: ciąża, miesiączka lub czas tuż po niejostra infekcja intymna, owulacja (jeżeli chcemy zajść w ciążę), piercing w okolicach intymnych oraz wkładka domaciczna.

Sama idea nasiadówki (ang. steaming) wywodzi się z kultur starożytnych, gdzie stosowano ją jako rytuał uhonorowania kobiecości. Z medycznego punktu widzenia, odpowiednio skomponowany zestaw ziół oraz zdroworozsądkowe podejście do steamingu (należy zachować ostrożność z temperaturą, aby nie poparzyć okolic intymnych) może wesprzeć nas przy gojeniu macicy po porodzie, po poronieniu, łagodzenie objawów PMS, skurczy, wzdęć, endometriozy czy nawet PCOS (zespół policystycznych Jajników).

Ważne, aby – zwłaszcza za pierwszym razem – nie komponować jej samodzielnie, a częstotliwość terapii oraz dobór mieszanki ziołowej skonsultować ze specjalistą od Yoni Steamingu.

 

Bielizna, która nie podrażnia sromu

Majtki nie potrafią zmieniać pH pochwy, a srom i pochwa – jakkolwiek to brzmi – nie mają „płuc”, którym potrzeba dostarczać tlenu. Oznacza to, że śmiało możemy odpuścić mit „zdrowotnej białej, bawełnianej bielizny”. To, co naprawdę może wpłynąć na zdrowie naszych okolic intymnych to rodzaj bielizny, jaką zakładamy – istnieje możliwość podrażnienia sromu poprzez noszenie niewygodnych, zbyt małych, wpijających się majtek.

Prewencyjnie, zaleca się również pranie bielizny w nieperfumowanym proszku, z uwagi na możliwość wystąpienia uczulenia.

 

Olejki eteryczne

Składniki aktywne zawarte w olejkach eterycznych są skutecznym wsparciem w terapii infekcji intymnych, jednak stosowane bez doświadczenia i wiedzy mogą wywołać podrażnienia. Właśnie dlatego, przed użyciem olejku, musimy sprawdzić jego jakość oraz sposób rozcieńczenia.

Najbardziej popularnym olejkiem dedykowanym na wszelkie problemy z infekcjami intymnymi jest olejek z drzewa herbacianego, ze względu na swoje silne właściwości przeciwgrzybiczne i przeciwzapalne oraz łagodzące świąd.

Jeśli nigdy wcześniej nie stosowałaś olejków eterycznych, a wiedza zielarska i aromaterapeutyczna nie należy do Twoich specjalizacji, zastosuj gotową mieszankę (olejki eteryczne zmieszane z olejem bazowym), której działanie zostało potwierdzone na grupach konsumenckich. W ten sposób unikniesz rozczarowania, które może być wynikiem nieprawidłowego korzystania z mocy ekstraktów roślinnych.

 

 

Uwolnij potencjał kobiecego ciała

 

Wiedza o procesach związanych z właściwą pielęgnacją narządów intymnych, w sposób bezpośredni wpływa na naszą satysfakcją zdrowotną i seksualną. Być może zabrzmi to jak reklamowe hasło, ale naprawdę możemy przyjaźnić się z naszym ciałem na każdym etapie życia. Mądra higiena intymna oraz świadomość względem tego, czego aktualnie doświadczamy, pozwala nam zaakceptować przemiany wpisane w kobiecość – hormonalne, fizyczne i emocjonalne.

Cykliczność

Czasem trudno jest się nam oswoić z faktem, że zdrowie intymne kobiety wymaga uwagi. Nasza przysadka mózgowa, tarczyca, szyszynka, nadnercza, trzustka i jajniki miesiąc w miesiąc odbywają swój złożony, hormonalny taniec, z estrogenem, testosteronem i progesteronem w roli głównej. Proces jest powtarzalny – dojrzewa w nas jajeczko, które następnie zagnieżdża się na ściance macicy lub uwalnia się wraz miesiączką.

Jesteśmy cykliczne. Oznacza to, że co ok. 28 dni przechodzimy cztery fazy cyklu: menstruację (rozpoczyna się pierwszego dnia okresu i trwa około 5-8 dni). Następnie, wchodzimy w fazę folikularną (tzw. przedowulacyjną), która trwa ok. 10 dni. Kolejnym etapem jest faza okołoowulacyjna (1 dzień owulacji i +/- od 1-2 dni przed i po niej). Ostatnią fazą cyklu jest faza lutealna, która trwa do pojawienia się krwi menstruacyjnej, czyli ok. 10-12 dni.

W holistycznym ujęciu cyklu miesięcznego, każdy z etapów uwypukla znany od tysięcy lat cykl natury, nakierowując nas jednocześnie na intuicyjny sposób przeżywania:

Menstruacja – zima, archetyp starej kobiety – powrót do intuicji, regeneracja, odpoczynek | tracimy ok. 200 ml krwi, mamy mniejszą tolerancję na stres, szybciej się wychładzamy i łatwiej nam o przeziębienie, mamy obniżoną koncentrację.

Faza folikularna – wiosna, archetyp dziewczyny – odnowa, wzrastanie energii | mamy większą ochotę przebywać z ludźmi, potrzebujemy wzmocnienia po menstruacji, czujemy się skontaktowane z naszymi potrzebami, dobry czas na cytologię (najlepiej 2-5 dni po miesiączce)

Owulacja – lato, archetyp matki – kreatywność, dojrzałość, miłość | najbardziej energetyczny czas w cyklu, czas płodny (w każdym aspekcie życia), towarzyszy nam poczucie mocy, dobry czas na usg piersi.

Faza lutealna – jesień, archetyp dzikiej kobiety – odpuszczanie, dzikość, porządkowanie spraw | pojawiają się zastoje, napięcie w piersiach, rozdrażnienie, obniżenie nastroju, wątpienie w swoje możliwości, lęki, obawy. Ze względu na to, że jesteśmy bardziej wrażliwe jest to korzystny czas na rozwój osobisty i duchowy.

Globalny, coraz odważniejszy powrót do połączenia kobiecości z naturą sprawia, że wiele z nas zwraca większą uwagę na synchronizację kolejnych faz cyklu z rytmem księżycowym. Perspektywa ta ma ciekawy, głęboko holistyczny kontekst, ponieważ zarówno kobiecy cykl, jak i cykl Księżyca trwa praktycznie tyle samo – ok. 28 dni. W kulturach przedchrześcijańskich Księżyc identyfikowany był z kobiecą energią i płodnością ziemi. Kobiety menstruowały w kierunkach: od nowiu do pełni (pierwszy dzień miesiączki w nów – energia siania i odradzania się) lub od pełni do nowiu (energia zbierania plonów, celebracji i wdzięczności), a moment rozpoczęcia cyklu intuicyjnie łączył się z etapem życiowym kobiety (rozróżnienie na cykl biały, różowy, czerwony i purpurowy). Jak się okazuje, obserwacja Księżyca i kobiecego cyklu, ma charakter symboliczny – tak samo jak on, także i kobiece ciało przebywa w ruchu. Jak pisze dr Christiane Northrup (ginekolożka):

 

„Biologiczny i psychologiczny cykl twórczy kobiety przypomina fazy Księżyca; najnowsze badania wykazują, że odporność układu rozrodczego także podlega cyklom, osiągając punkt szczytowy podczas owulacji, a następnie słabnąc. (…) Dowody naukowe sugerują, że cykle biologiczne, a także sny i emocje, są zestrojone z Księżycem (…)”.

 

Odczarować menopauzę

Transformowanie się kobiety nie dotyczy jedynie cyklu miesięcznego, ale całego jej życia. Każda z nas doświadcza czegoś w rodzaju indywidualnej przemiany, w którą oprócz miesiączki może (choć nie musi) wpisywać się ciąża/ciąże i poród/porody. Finałem i jednocześnie przejściem do jeszcze głębszego i bardziej świadomego przeżywania swojej kobiecości jest doświadczenie menopauzy.

W kulturze patriarchalnej menopauza nie cieszy się zbyt dobrą sławą, a dla większości kobiet jest ona czasem ogromnie konfrontującym i naznaczonym wieloma nieprzyjemnymi dolegliwościami. Kobiety mówią o niej jak o wielkiej próbie, w której tracą dawną siebie i budują się od nowa. Rozważając ten temat, z punktu widzenia medycyny holistycznej potrzebujemy (po raz kolejny) zauważyć, że mówienie o samym symptomach nie może dać nam pełnego obrazu tego, z czym przychodzi lub przyjdzie się nam zmierzyć w momencie tzw. przekwitania (choć prawdę mówiąc, bardziej pasowałoby tu słowo: dojrzałości).

Początek okresu menopauzy wiąże się z wyraźnym spadkiem hormonów płciowych – estrogenu i progesteronu. Srom traci swoją elastyczność, a wargi sromowe mogą się skurczyć lub zmienić kształt. Ze względu na zmniejszoną produkcję melatoniny, siwieją włoski łonowe (oprócz tego mogą się przerzedzać). Spadek hormonów wpływa także na pochwę i ilość glikogenu w błonie śluzowej. Zdarza się, że kobiety czują zmianę zapachu a także zmniejszenie się ilości śluzu szyjkowego. Zmiany te dają odczucie suchości i bezpośrednio przyczyniają się do spadku libido (problem ze współżyciem w okresie menopauzalnym zgłasza 25% kobiet).

Wszystkie te czynniki mogą sprawić, że czas menopauzy odczuwany jest, tylko i wyłącznie, jako przerażający. Musimy jednak pamiętać, że również ta narracja została wzmocniona przez system, w którym sprawy kobiece uważane były za dziwne i przykre. Prawda jest taka, że kobiety przechodzące menopauzę nie potrzebują współczucia tylko dostępu do fachowej wiedzy i holistycznego wsparcia.

W dalszych artykułach będziemy chciały głębiej poruszyć ten temat, oddawać mu głos i budować głębszą świadomość o tym, jak przeżywać ten niezwykle istotny czas.

 

 

Odbudowanie połączenia między sobą a swoją intymnością

 

Każda z nas jest zarówno autorką, jak i główną bohaterką swojej własnej, intymnej opowieści. Niezależnie od przekonań, którymi karmiono nas na przestrzeni życia, w każdej chwili możemy wyruszyć w drogę do odbudowania łączności z tym, co intymne w naszych ciałach.

Ważne, abyśmy dały sobie szansę na odkodowanie przekazów, które ranią nas i sabotują nasze zdrowie. To, że doświadczamy infekcji intymnych, upławów, cierpimy na wulwodynię lub choroby układu rozrodczego czy niepłodności wcale nie oznacza, że „coś jest z nami nie tak”. W kobiecym ciele nie ma nic dziwnego, nic wstydliwego i nic wrogiego. Nasze ciała są godne miłości i szacunku, w jakimkolwiek zdrowotnym miejscu by nie były.

A więc, czego potrzebuję, aby wejść na drogę holistycznego zdrowia intymnego?

Oto kilka punktów pochodzących z obserwacji Klaudyny Hebdy:

 

Potrzebuję słuchać tego, co mówi moje Ciało.

Potrzebuję uwierzyć w to, że Ono zawsze chce mnie wspierać.

Potrzebuję zadbać o moje zdrowie, emocje i potrzeby, i zrozumieć, że nikt nie zrobi tego za mnie.

Potrzebuję najpierw zadbać o relację z sobą, a potem z innymi. W tej kolejności.

 

A oprócz tego, potrzebuję zobaczyć, że każda z nas posiada jakiś intymny temat, z którym się mierzy. Tak naprawdę, nigdy nie wiemy, czego aktualnie doświadcza Kobieta obok. Właśnie dlatego, bądźmy dla siebie życzliwe. O ile to możliwe, bądźmy wsparciem dla naszych córek, mam, babć, przyjaciółek, sióstr. Moc kobiecego ciała jest przeogromna, a tylko my posiadamy klucze, które mogą ją uwolnić.