Spis treści
Dzień dobry,
Wkrótce wiosna rozpocznie się w pełni, a w raz z nią pyłki, kwiatki i jednym słowem wszelkiej maści alergie. Początkowo planowałam dla Was jeden dłuższy wpis dotyczący naturalnych substancji przeciwalergicznych (bardziej mądrze: sposobów na zredukowanie odpowiedzi alergicznej lub obniżenie poziomu histaminy), ale zmieniłam zdanie.
Postanowiłam alergii przyjrzeć się nieco bliżej, zwłaszcza, że jest to rzecz, która dotyczy mnie osobiście. Stąd też pomysł, żeby jednak zgłębić się w temat trochę głębiej: dziś natomiast chciałam przybliżyć Wam moją alergiczną historię (ale to brzmi!) i generalnie powiedzieć Wam jak widziałabym ten cykl.
Zapraszam serdecznie, nie tylko alergików!
Z pamiętnika alergika.
O tym, że jestem alergiczką dowiedziałam się dość wcześnie: miałam wtedy 11-12 lat może.
– Co z tego? Mnóstwo dzieci ma alergię – Możecie powiedzieć, wzruszając ramionami.
To prawda, ale kiedy byłam dzieckiem alergie nie były jeszcze tak powszechnym zjawiskiem. Właściwie mało kto o tym wiedział, rzadko diagnozowano też astmę u dzieci. Byłam jedynym dzieckiem ze zdiagnozowaną alergią w całej szkole i nauczyciele nie bardzo wiedzieli co ze mną robić.
Miałam bardzo silną alergię zwłaszcza na pyłki i roztocza, łzawiły mi oczy, miałam mocne duszności i takie tam inne przyjemności. Pamiętam, że będąc w czwartej klasie miałam zwolnienie z WF-u.
I pamiętam, że w szczycie pylenia brzozy bodajże, w ramach mojego zwolenia siedziałam na krawężniku boiska. Nie musiałam ćwiczyć, ale za to siedziałam na betonowym chodniku obok boiska, wdychając pył, który unosił się spod stóp grających koleżanek i kolegów (to było takie boisko wysypane piaskiem), a wiatr nanosił mi na twarz wszystko co było w powietrzu. Siedziałam na tym krawężniku, wdychałam inhalator i generalnie się przyduszałam, kaszlałam i lało mi się z nosa. Odliczałam minuty, kiedy będę mogła z tej beznadziejnej lekcji pójść do domu (bo to była ostatnia lekcja). To tak odnośnie świadomości w kwestii alergików. Naprawdę mało pamiętam z podstawówki, ale to jedna z rzeczy, które jakoś mi utkwiły.
Wiosną nie było za wesoło, ale i tak gorsza była jesień i zima. Zapadałam na ciągłe infekcje, często na zapalenie oskrzeli: pamiętam, że leżałam na łóżku u Dziadków, przykryta pierzynami, z herbatką obok i wydawałam z siebie „piejące” dźwięki. Wolę nie myśleć, jak musieli się wtedy czuć moi Rodzice i Dziadkowie, zwłaszcza Mama, która z całych sił chciała mi oczywiście pomóc, woziła mnie po lekarzach etc.
Był rok, kiedy więcej czasu spędziłam w łóżku niż w szkole. Wtedy lekarze nie do końca to chyba diagnozowali (nie pamiętam tego dokładnie niestety), nie było nowoczesnych lekarstw, brałam mocne leki sterydowe i takie tam. Jednym słowem – nic przyjemnego, zwłaszcza dla organizmu dziewczyny, która wkracza w wiek dojrzewania. Jedyny plus był taki, że czytałam dużo książek (wtedy nie było Internetu, w telewizji 3 kanały..). Do tego stopnia, że w okolicach 5 czy 6 klasy przeczytałam wszystkie książki w szkolnej biblioteczce i musiałam zacząć od nowa.
Jakoś jednak wyrosłam, ale ciągle musiałam się leczyć. Dopiero kiedy poszłam na studia, poczułam się trochę lepiej – na drugim roku zdecydowałam się na odczulanie, które jednak chyba tak sobie pomogło. Okazało się, że mam mega uczulenie na roztocza i pleśnie, zaś to na pyłki minęło. Zdiagnozowano u mnie astmę (wcześniej było to domniemanie), w między czasie zaliczyłam kilka zapaleń oskrzeli, napadów astmatycznych (ale tylko wtedy, kiedy albo miałam infekcję górnych dróg oddechowych, albo jakiś mocny alergen napotkałam) i inne takie rzeczy. Nic fascynującego.
Co ciekawe, w zasyfionym Krakowie czułam się dobrze, natomiast na wsi często dostawałam zaostrzenia alergii, które czasem kończyły się dość nieciekawie (np. wieczorami z nebulalizatorem: dla niewtajemniczonych to taki warczący inhalator z maseczką). Ostatnio chyba pokazywałam go nawet na Facebooku w zimie. Teraz z perspektywy czasu myślę, że po prostu jest tam jakaś mikroflora (może jakieś specyficzne grzyby?), która mocno mnie przez tyle lat uczulało.
Jednym słowem, nie było za ciekawie. Właściwie do tego rok chodziłam do alergologa (na razie nie mam takiej potrzeby i poza tym termin i tak jest na sierpień więc zjawię się, jak mi się inhalatory zaczną kończyć, coby mieć na wszelki wypadek). W sumie do teraz, każda infekcja górnych dróg oddechowych musi zostać zgaszona w zarodku, albo kończy się niestety infekcją oskrzeli i szeregiem innych nieprzyjemnych rzeczy, których opisu Wam oszczędzę.
Dlaczego o tym piszę?
Naturalne sposoby walki z alergią – wstęp
Naturalne sposoby wspomagania walki z alergią. Dlaczego nikt mi nigdy nie powiedział?
Dlatego, że przez te wszystkie lata, kiedy odwiedzałam lekarzy, ani jeden nie zasugerował, że mogę w jakiś naturalny sposób wesprzeć swoją walkę z alergią, astmą i ciągłymi nawrotami zapaleń oskrzeli. Ani jeden. Nikt mi nie powiedział, że osoby, które mają często infekcje górnych dróg oddechowych i astmę, mają dużo większe zapotrzebowanie na witaminę C, że olej z czarnuszki ma udowodnione naukowo działanie anty alergiczne, mogłabym wymieniać tak dalej i dalej.
Nie odnoszę się do lekarzy z czasów, kiedy byłam dzieckiem (bo też wiele nie pamiętam i wiem też, że wtedy alergie nie były tak często diagnozowane, wiedzy na ten temat było mniej, nie było nowoczesnych leków etc), ale weźmy czas, gdy byłam na studiach. Właściwie wizyty często ograniczały się do odstania na korytarzu tych dwóch godzin, 5 minutowej wizyty w gabinecie i wydania mi leków, których dawkowanie mogłam sobie przepisać sama, bo doskonale wiedziałam, co powinnam brać (to samo, co mój 70letni Dziadziuś, mieliśmy takie same praktycznie „zabawki”).
Nie zrozumcie mnie źle: jestem wdzięczna lekarzom, że mi pomagali, przepisywali lekarstwa i kiedy szłam do nich w dość nieciekawym stanie te lekarstwa mnie stawiały na nogi. Ale bardzo żałuję, że nikt nie powiedział mi, jak mogę wzmocnić swoje drogi oddechowe, co zrobić – chociaż czego spróbować! – żeby złagodzić objawy etc. Wiecie, zawsze to daje chociażby efekt psychologiczny dla pacjenta, że coś od niego zależy, że czegoś może się złapać obok terapii konwencjonalnej, która skutki przynosi różne.
Są przecież naukowe bazy danych, są mądre książki i taki lekarz, który specjalizuje się w jednej dziedzinie naprawdę może sobie poczytać o uznanych metodach naturalnych i zrozumie z tego więcej niż ja (bo jest lekarzem, bo zna się na biochemii, bo ma kolegów lekarzy z którymi może porozmawiać). Możliwe, że są gdzieś lekarze, którzy mają dużą wiedzę na ten temat, możliwe, że moi byli zmęczeni i przepracowani, że naprawdę chcieli mi pomóc, ale może naturalne metody wydawały się im niegodne uwagi. Nie wiem.
Moja koleżanka opowiadała mi kiedyś, że lekarz prowadzący nieomal ochrzanił ją, kiedy przyznała, że łykanie spiruliny jej pomaga (to taka mikroalga). A przecież miało prawo jej pomagać, ze względu na to, że w leczeniu alergii dużą rolę odgrywają antyoksydanty.
Stąd też mój pomysł na rozszerzenie tematyki alergicznej: to rzecz, która interesuje mnie osobiście, interesuje moją siostrę (chociaż jeszcze o tym nie wie:)) i w sumie wszystkie rzeczy musiałam sobie wyszukiwać sama. Skoro więc siłą rzeczy jestem zaangażowana, mogę na ten temat powiedzieć nieco więcej.
O czym więc będzie ta seria?
Chciałabym po prostu przybliżyć Wam parę sposobów na wspomaganie leczenia alergii. Wiecie, że jestem osobą, która porusza się jednak w granicach nauki, więc nie będę opowiadać Wam o metodach, które są naukowo wątpliwe i które po prostu są poza zakresem moich osobistych zainteresowań (np. o biorezonansie magnetycznym). Niemniej, w serii mogą znaleźć się też rzeczy, które naukowo są słabo zbadane, ale uznane tradycyjnie (np. kuracja pyłkiem pszczelim) albo będące wynikami moich prywatnych eksperymentów (np. gemmoterapia, czyli terapia pączkami roślin). Wtedy Wam o tym po prostu powiem:)
Jak widzicie z historii wcześniejszej, jestem w stanie napisać Wam więcej o alergii powiązanej z infekcjami górnych dróg oddechowych (alergii na pyłki, roztocza, grzyby), ale mniej o alergiach pokarmowych, które są tematem dużo bardziej złożonym (tak mi się przynajmniej wydaje). Jednak jak się na to nie patrzy, mechanizm reakcji alergicznej jest w sumie podobny, więc może ciekawe informacje znajdziecie także, jeśli dotyczy Was alergia pokarmowa lub krzyżowa.
Wstępnie planowałabym jeden wpis tygodniowo (mniej więcej), zobaczymy jak się rozłoży. Chciałabym między innymi napisać o:
- ziołach które osłabiają reakcję alergiczną,
- oleju z czarnuszki siewnej (czy działa, jeśli tak to jakie dawki i takie tam),
- gemmoterapii w leczeniu alergii,
- pyłku pszczelim w leczeniu alergii,
- suplementach diety (zwłaszcza o witaminie C, polifenolach etc),
- może coś jeszcze się wyłoni.
Od razu mówię uczciwie (do czego wrócimy akapit niżej), że nie wszystkie rzeczy spróbowałam na sobie. Jeśli jesteście ciekawi z jakich książek korzystałam, zapraszam do obejrzenia filmu, tam je pokazuję :-)
Zanim jednak zaczniemy serię, bardzo ważne ogłoszenia.
Poważnie ważne.
Pierwsza sprawa.
To będą posty informacyjne i hobbystyczne, po poradę zawsze zwróćcie się do lekarza lub do farmaceuty. Ja nie doradzam i nie diagnozuję, jeśli próbujecie to na własną odpowiedzialność. Mogę Wam napisać czego ja próbowałam, co mówią mądrzy ludzie o próbowaniu różnych rzeczy, ale nie mogę i nie chcę Was diagnozować: więcej w ziołowym BHP. Wiem, że to są oczywiste rzeczy dla stałych czytelników, ale ktoś może wejść pierwszy raz i możemy się nie zrozumieć:)
Druga sprawa.
Rzeczy o których będę pisać są uznawane za rzeczy wspomagające. Żeby Wam do głowy nie przyszło rezygnować z terapii, którą zalecił lekarz czy coś. Nie dam Wam też gwarancji, że u Was zadziała. Leczyć się trzeba, jak mawia moja przyjaciółka pielęgniarka :-).
Trzecia sprawa.
Wybrałam takie rzeczy, które są dostępne, są normalnymi, legalnie sprzedawanymi suplementami diety czy ziołami (o bardzo małej ilości skutków ubocznych w stylu pokrzywy). Nie znajdziecie tutaj leków, ale to, co jest normalnie dostępne, dopuszczone do użytku i moim zdaniem, wartościowe.
Wiem, że w Internecie jest mnóstwo informacji w stylu: „10 sposobów na alergię”, ale zazwyczaj pisze je anonimowy redaktor. Ja się w pewien irracjonalny sposób czuję odpowiedzialna za to co piszę (ale zupełnie irracjonalnie, bo każdy ma własny rozum i własną wolną wolę i nie mogę brać odpowiedzialności za to co myślą, czują i robią inni ludzie), dlatego chcę, żeby to było między nami jasne.
To chyba tyle.
Dajcie koniecznie znać czy taki cykl się Wam przyda, jak się na niego zapatrujecie i czy może jest coś, co mogłabym dla Was poruszyć, jeśli oczywiście będę w stanie!