Spis treści
- 1 Jak ocenić jakość olejków eterycznych?
- 2 Jakość olejków eterycznych – od czego zależy?
- 3 Naturalne olejki eteryczne – co to znaczy?
- 4 Pochodzenie olejków eterycznych – dlaczego jest ważne?
- 5 Olejki eteryczne z certyfikatem
- 6 Skąd się biorą na rynku olejki eteryczne?
- 7 Czy dobre olejki eteryczne nadają się do spożycia?
- 8 Dlaczego dobre olejki eteryczne są drogie?
Jako aromaterapeutka kliniczna z wieloletnim stażem, przetestowałam w życiu setki olejków eterycznych. Na początku swojej przygody z aromaterapią, gdy interesowałam się nią amatorsko, kupowałam praktycznie wszystkie olejki dostępne na rynku, a nawet ściągałam z zagranicy (w czasach, gdy nie było u nas nawet przedstawicieli handlowych). Używałam takich za kilka złotych i takim od większych, międzynarodowych firm działających w systemie MLM (każdy dostaje swoją prowizję) typu Young Living i doTERRA. Przez moje ręce przeszło tyle buteleczek, że w pewnym momencie stwierdziłam: sama założę własną firmę, skoro i tak tracę fortunę!
Od tego czasu wiele się zmieniło zarówno w zakresie mojej wiedzy, jak i rynku w Polsce. Po pierwsze, olejki eteryczne stały się bardziej popularne, a co za tym idzie, przyszło mnóstwo dezinformacji. Częściowo przez przedstawicieli wielkich firm, częściowo przez ludzi, którzy nie znają się na nowoczesnej aromaterapii. Miałam tego dość i wyłożyłam wszystkie fundusze w szkolenia. Zaczęłam studiować aromaterapię kliniczną w Wielkiej Brytanii, jeździć na międzynarodowe konferencje z ekspertami z dziedziny bezpieczeństwa olejków eterycznych (na przykład seminarium dotyczące bezpieczeństwa używania z Robertem Tisserandem) oraz naukowe (na przykład Międzynarodowa Konferencja Roślin Aromatycznych w Portugalii). Z tych spotkań wywiozłam dużą wiedzę, co do tego, jak to wygląda „od środka”, a także kontakty do różnych destylarni (na przykład namiar na świetną destylarnię destylującą górskie oregano). Miałam mieć u siebie w sklepie olejek kadzidłowy? Bardzo dobrze, pojechałam do Omanu, żeby zobaczyć, jak wygląda prawdziwe kadzidło oraz żeby wiedzieć, czego dokładnie używa destylarnia, która destyluje olejki frankincense na moje specjalne zamówienie.
Jednym słowem postawiłam sobie za cel, żeby się dowiedzieć o olejkach jak najwięcej.
Jak ocenić jakość olejków eterycznych?
Sprawa jakości, bezpieczeństwa i używania olejków eterycznych jest BARDZO skomplikowana. Myślałam, że jest skomplikowana kiedy byłam jeszcze klientką. Odkąd sama kontraktuję i sprzedaję, widzę, że jest jeszcze trudniej. Jedna destylarnia ma na przykład oregano (tę samą roślinkę w teorii) w pięciu przedziałach cenowych. Najtańsze, uprawiane konwencjonalnie, idzie do przemysłu spożywczego i paszowego, często jest standaryzowane. Najdroższe jest zbierane ręcznie ze stoków górskich i trzeba je kontraktować z wyprzedzeniem, bo rząd Turcji pozwala na zbieranie określonej ilości rocznie, żeby nie przetrzebić roślin. Potem ktoś do mnie przychodzi i pyta, dlaczego mój olejek z oregano kosztuje „X” kiedy firmy „Y” kosztuje mniej. Nie wiem, dlaczego firmy „Y” kosztuje, ile kosztuje, bo to sprawa polityki i wyborów innej firmy, ale wiem, ile płacę za swoje rarytasy.
W tym wpisie postaram się przedstawić Ci punkt widzenia aromaterapeuty, praktyka i osoby, która ma troszkę biznesowego ogarnięcia. Od razu powiem, że nie jestem w stanie wyjaśnić wszystkiego. Dlaczego? Często przychodzicie, pytacie o bardzo zaawansowane kwestie (np. „Czy olejki eteryczne można spożywać?”. Prawidłowa odpowiedź: „To zależy od wielu czynników.”) i są to rzeczy, których ja uczyłam się przez kilka lat. Dlatego dobrze jest najpierw nauczyć się chodzić, a potem biegać :).
Jakość olejków eterycznych – od czego zależy?
Kupując olejek eteryczny chcielibyśmy prawdopodobnie, aby:
- zachował jak najwięcej swoich właściwości;
- miał jak najwięcej substancji czynnych;
- był dobrze pozyskiwany, paczkowany i przechowywany.
Możemy chcieć, żeby był pozbawiony pewnych substancji uczulających (ale to raczej jest potrzebne firmom do konkretnych zastosowań) albo miał określony profil biochemiczny (to jest dla zwykłego użytkownika zazwyczaj mało znaczące, ale możemy mieć takie pragnienie). Brzmi dość logicznie, prawda?
Problem polega przede wszystkim na tym, że zioła i olejki eteryczne to dary natury (pomijając problem z tym, że ludzie bywają nieuczciwi). Za nic nie chcą się wcisnąć w ramy wyznaczane przez współczesną farmację i naprawdę bardzo trudno jest (ale to nie jest niemożliwe) je standaryzować. Są kapryśne i ich jakość (rozumiem jakość jako naturalność + możliwie największe właściwości terapeutyczne) oraz skład może zależeć od miliona czynników.
Co wpływa na jakość i skład olejków eterycznych?
- Odmiana i gatunek rośliny
- Sposób uprawy
- Pogoda w danym roku (w roku mokrym roślina może mieć mniej olejków eterycznych niż w suchym)
- Rodzaj gleby (to bardzo ważna zmienna)
- Naturalne wariacje (np. tymianek ma bardzo zmienny chemotyp z natury)
- Pora zbioru
- Sposób suszenia i przechowywania ziół
- Sposób destylacji (np. mogę mieć fajną lawendę i wydestylować sobie z niej olejek w szopie w jakimś małym destylatorze, ale żeby olejek był bardzo dobry, komora destylacyjna powinna być dobra, z możliwością kontroli ciśnienia i temperatury oraz odpowiednim dobraniem ich do danego surowca – inaczej będziemy ekstrahować różę, inaczej taki cyprys)
Mamy więc dużo przeróżnych czynników, które wpływają na naturalne olejki eteryczne.
Naturalne olejki eteryczne – co to znaczy?
Zacznijmy od tego, że teraz będziemy mówić o naturalnych olejkach eterycznych, nie o sztucznych olejkach zapachowych. Co jakiś czas dostaję maile, że komuś wannę zaplamił olejek różany w kolorze róży, „naturalny” olejek czekoladowy albo olejek pszczeli (o zapachu mleka i miodu). Obstawiam z niemal 100% prawdopodobieństwem, że były to po prostu sztuczne mieszanki zapachowe. Przynajmniej ja nigdy nie spotkałam różowego olejku różanego (i trzeba być naprawdę zamożnym człowiekiem, żeby używać go w dużych ilościach do kąpieli: jakieś 600 zł wzwyż za 5 ml). Sama olejku różanego nie mam w sklepie (używam geranium różanego), bo mnie najzwyczajniej na świecie nie stać, żeby zakontraktować litr. Więc jak widzę firmę, która sprzedaje nierozcieńczoną różę poniżej 100 złotych, to jestem bardzo podejrzliwa. Tak więc tutaj zupełnie pomijamy sztuczne mieszanki zapachowe.
Do celów aromaterapeutycznych używamy zazwyczaj olejków albo destylowanych parą wodną, albo tłoczonych. Trzy lata temu wyczytałam w starych książkach, że absoluty i konkrety (np. absolut różany i jaśminowy) nie są używane w aromaterapii. Teraz rewiduję tę wiedzę. To nieprawda, też są używane. Na kursie aromaterapii dla kobiet w ciąży w Wielkiej Brytanii nauczyłam się robić mieszankę wywołującą poród z absolutem jaśminowym. Więc też się ich czasem używa, ale co do zasady nie są to olejki eteryczne.
Dobry olejek eteryczny jest w 100% pochodzenia naturalnego. Nierozcieńczony (częsta praktyka), bez dodatków innych olejków nieoznaczonych na opakowaniu (często fałszuje się np. olejek różany), bez wprowadzania w błąd kupującego (czyli jeśli piszę, że sprzedaję Ci olejek z drzewa różanego, to nie rysuję na etykietce wielkiej róży damasceńskiej). To jest taka podstawa podstaw, żebyśmy byli zadowoleni z naszego olejku. Ja na przykład nie sprzedaję olejków eterycznych, które są rozcieńczone, ale jeśli używam ich w mieszance kosmetycznej, to zawsze o tym piszę.
Chemotyp olejków eterycznych – warto go znać
Chemotyp olejku eterycznego można porównać do „odcisku palca” danego olejku, który dokładnie określa jego skład chemiczny. W olejkach eterycznych możemy znaleźć różne związki chemiczne, takie jak fenole, aldehydy, ketony czy terpeny. To właśnie proporcje i dominujące związki chemiczne określają chemotyp danego olejku. Dlatego ten sam gatunek rośliny może dać olejki o różnych właściwościach terapeutycznych, w zależności od dominującego składnika chemicznego.
Na przykładzie olejku tymiankowego wygląda to tak, że ta sama roślina – tymianek – może produkować olejki eteryczne o różnym składzie chemicznym, czyli różnych chemotypach. Jest to spowodowane kilkoma czynnikami, m.in.:
- warunkami uprawy,
- częścią rośliny, z której pozyskano olejek
- okresem zbioru
Znajomość chemotypu jest ważna, ponieważ różne chemotypy tego samego olejku mogą mieć odmienne właściwości i zastosowania. Ja jestem olbrzymią fanką olejku tymiankowego. Bardzo pomaga mi przy problemach z drogami oddechowymi i polecam go, komu mogę. Natomiast, w kontekście właściwości antybakteryjnych i przeciwzapalnych zwykle mówi się o olejku tymiankowym o chemotypie tymolowym lub karwakrolowym (a więc takiego, gdzie tymol lub karwakrol ma wysokie stężenie). Tego typu olejek jest on zbyt mocny dla małych dzieci – w takim przypadku, idealny byłby olejek tymiankowy o tzw. chemotypie linalolowym, który jest dużo łagodniejszy i odpowiedni do stosowania dla najmłodszych.
Pochodzenie olejków eterycznych – dlaczego jest ważne?
Dobrze, jeśli olejek eteryczny pochodzi z dobrego źródła (rolnictwa ekologicznego, zrównoważonego zbioru etc.). W końcu wolelibyśmy nie mieć pozostałości pestycydów czy fungicydów w naszym olejku. Nie zawsze jest to jednak do zrobienia i nie zawsze jest to konieczne. Wiele ziół nie potrzebuje dużego nawożenia i opryskiwania, ale część jest podatna na infekcje grzybowe (tak jest np. w naszym klimacie z lawendą).
Olejki eteryczne z certyfikatem
Terminy takie jak „klasa farmaceutyczna”, „terapeutyczna” czy „spożywcza” nie mają znaczenia w odniesieniu do jakości olejków. Nie istnieje żadna instytucja kontrolująca światową jakość klas czy stopni olejków. Jakość olejków eterycznych jest regulowana przez normy Międzynarodowej Organizacji Standaryzacji (ISO). Czym jest olejek eteryczny precyzyjnie definiuje norma ISO-PN 86497. Do tego dochodzą różne wymogi formalne, np. olejki stosowane na skórę muszą spełniać wymagania „Ustawy o kosmetykach” zgodnej z dyrektywami UE i zawierać skład według systemu INCI określony Dyrektywą EU. Natomiast firmy same tworzą własne certyfikaty i nazewnictwa w celach marketingowych. Same firmy certyfikujące to też jest biznes. Dwie największe – EcoCert i Soil Association – za darmo nie certyfikują i wiele małych destylarni nie może sobie na to pozwolić.
Większość „certyfikatów” to znaki towarowe – „TM” czyli „Trade Marks” – i to zarejestrowane poza Europą. W dużym skrócie wygląda to tak, że duża firma wymyśla jakąś nazwę na przykład „Certyfikat Bioterapeutycznej Jakości” i rejestruje ją jako znak towarowy. To oznacza, że tylko ta firma może go używać! W ten sposób każda firma (którą na to stać ) może napisać sobie, że ma olejek „Super Therapeutic Effect Forever Live Great” czy coś w tym stylu. Jednocześnie kryteria takiej „certyfikacji” często trzymane są w tajemnicy (albo wręcz są one tajemnicą firmową). To trochę tak jakbym ja stworzyła sobie „Certyfikat Jakości Klaudyny” i mówiła, że żadna firma na świecie go nie ma. No nie ma. CJK mogłyby być naprawdę dobre jakościowo, ale nie będą to kryteria, które można przenieść na innych producentów.
Czasem piszą do mnie dziewczyny i pytają, czy „masz certyfikat terapeutyczny jak firma X”. Nie mam i nie będę mieć, bo ta firma za to pozwie mnie do sądu. Firmy same zakładają własne certyfikacje i znaki towarowe. Nie mówię, że takie olejki nie będą jakościowe, bo to nie ma nic do rzeczy. Mogą być, ale nie muszą. Mówię, że to znak towarowy i jakbym chciała, to mogę sobie wszystkie moje olejki oznaczyć „Jakość Terapeutyczna TM”. A przepraszam, nie mogę, bo w Unii Europejskiej nie możemy sugerować, że coś jest „lecznicze”, jeśli nie jest formalnie lekiem. Stąd większość tych certyfikatów jest zarejestrowana w Stanach Zjednoczonych.
Niektóre olejki nie będą miały certyfikatów. Dla przykładu byłam w Omanie. Kadzidło rośnie tam na pustyni i jest ekologiczne z zasady. Sułtanat Omanu nie ma certyfikacji „ekologicznej” swojego kadzidła. Jak zamawiam partię olejku kadzidłowego, na przykład boswelli sacra, to wiem, z której dokładnie żywicy destylarnia dla mnie destyluje. Sama żywica nie ma certyfikatu ekologicznego, bo tam rośnie. Sułtanat Omanu traktuje swoje kadzidło jako dobro narodowe i pilnuje, żeby było pozyskiwane dobrze.
Ale już taka Somalia? Drzewa kadzidłowe są często „overtapped” (zbierają owszem, ze stanu naturalnego, ale za dużo) i zaczynają ginąć. Masz potem ten sam olejek (w teorii), ale jeden kosztuje kilka razy mniej od drugiego. Niby obydwa są ekologiczne (serio, nie potrzeba na to certyfikatu – w wiosce w górach mają czyściutkie powietrze i ludzie żyją tam praktyczne jak przed wiekami), w zasadzie z tego samego drzewa, ale z innych krajów.
Skąd się biorą na rynku olejki eteryczne?
Temat dystrybucji jest mi dość dobrze znany, więc może i dla Was będzie ciekawy. Może się wydawać, że wygląda to tak:
Gospodarstwo lub firma mają swoje własne plantacje i destylują sobie olejek. Najłatwiejsza opcja i najbardziej logiczna. Natomiast dość rzadka. Dlaczego? Ponieważ dość trudno jest mieć gospodarstwo, które posiada zróżnicowane rodzaje olejków, a przecież wymagania rynkowe są dość duże. Gdybym ja chciała destylować własne olejki, to samego tymianku powinnam mieć ze dwa hektary. Nie robiłabym nic, tylko uprawiała ten tymianek, a i tak olejek nie byłby taki dobry, bo warunki pogodowe są nieprzewidywalne. Jeśli w danym roku w maju spadnie śnieg i temperatury będą niskie, to tymianek nie będzie tak wysokiej jakości. W plantacji na południu Francji, z której biorę tymianek, roślinka ma już pełno olejków eterycznych, bo jest tam SŁOŃCE. Wyjątkiem wydaje się być lawenda i róża, na które popyt na światowym rynku jest ogromny. Dobry producent lawendy nie będzie miał najmniejszych problemów z jej upłynnieniem. Tak na marginesie: czy wiecie, że najtańszy olejek lawendowy można sprowadzić z Chin?
Firma kontraktuje olejki. Tak robi prawie każdy i ja też. Opcja najczęstsza: firma kupuje olejki albo bezpośrednio od gospodarstw albo od większej firmy, która już je wcześniej skupiła (bo przecież nie każdy może sobie pozwolić na zamówienie ileś tam set kilogramów jednego olejku, to normalne). Potem rozlewa się je pod własną marką, czyli konfekcjonuje.
Czasami są to olejki z jednego gospodarstwa, ale bardzo często mieszane. Znamy na przykład kraj pochodzenia (który podał nam importer), powinniśmy znać dokładną nazwę botaniczną rośliny. Jest to praktyka powszechna i zupełnie zrozumiała, chociażby dlatego, że wiele olejków eterycznych (np. sandałowy) u nas nie występuje i trzeba je sprowadzić. Dla przykładu, olejek goździkowy sprowadzam z Indonezji, a olejek ylang ylang z Afryki Wschodniej (Komory) i dlatego, jak nie ma ich na stanie, to zajmuje około 4 -5 tygodni ściągnięcie nowej partii.
Na tym etapie może zdarzyć się wiele: rozcieńczania (często nieświadome, wydaje mi się, że jednak firmy przywiązują coraz większą wagę do tego, żeby sprzedawać dobry produkt), mieszania tańszego z droższym i inna przeróżna magia. Nie ma możliwości, żeby sprawdzić w pełni jakość olejku „na oko”. No, chyba że ma wybitnie słaby zapach albo jakiś podejrzany kolor, to można się domyślać. Jedynym sposobem, żeby być pewnym, że nam dystrybutor sprzedaje dobrą rzecz, jest test laboratoryjny.
Kiedy dostaję olejek, mam do nich komplet badań. Mimo to, raz na jakiś czas zdarza się jakaś „aberracja”. Na przykład, kiedyś dostałam lawendę od mojej destylarni, która była niepodobna do niczego innego, co widziałam wcześniej. W papierach wyszło, że ma inny wzorzec, niż powinna. Potem okazało się, że mieli bardzo dziwną pogodę podczas destylacji tej partii i dlatego miała inny zapach niż zazwyczaj. Co ciekawe, moje Klientki bardzo go polubiły, ale nigdy więcej nie udało się go odtworzyć, bo akurat taki był rok. Widziałam to zjawisko też na maśle shea. Raz, dosłownie raz, miałam partię super miękkiego masła shea, które miało zupełnie inny rozkład kwasów tłuszczowych. Chciałam je sprowadzać, bo było super, ale okazało się, że to taka „naturalna aberracja” i już nie udało się jej powtórzyć.
Czy dobre olejki eteryczne nadają się do spożycia?
Mogłoby się wydawać, że skoro olejki firmy X mają certyfikat terapeutyczny, to nadają się do spożycia. To też jest ściema. Owszem, olejki eteryczne mogą, ale nie muszą nadawać się do spożycia. Rozcieńczysz oregano i zrobisz z niego suplement? Będzie jadalne. Zjesz sobie stężony olejek eukaliptusowy, choćby czystości złota? Wylądujesz w szpitalu. Doprawisz sobie coś kropelką goździka? Będzie jadalne. Zaczniesz brać goździk, nawet z milionem certyfikatów, ale bez wiedzy aromaterapeuty, i pójdziesz potem na wyrwanie zęba? Zaczniesz krwawić, bo ten olejek rozrzedza krew.
Poza tym żyjemy w Unii Europejskiej i według prawa jedynym „certyfikatem”, który dopuszcza coś do spożycia jest… zgoda SANEPIDU. Jeśli mi nie wierzysz, to zobacz na etykietki tych firm, których przedstawiciele mówią „śmiało, to czyste, możesz jeść!”. Jeśli są dopuszczone do obrotu w UE, to małymi literkami zawsze będzie „not for internal use” (nie do stosowania wewnętrznego). Możesz też zadzwonić do Sanepidu, zapytać, czy „olejek firmy Y” jest jadalny, bo mają certyfikat brzmiący „XYZ”.
Mogłabym powiedzieć: „A, to tylko takie głupie europejskie prawo, ale moje olejki są czyste, więc możesz kupić i pić!”. Nie pozwala mi na to jednak etyka zawodowa i moja wiedza. Nie chcę mieć potem na sumieniu tego, że ktoś sobie poparzył przełyk np. pijąc oregano prosto z buteleczki. Dlatego ja na swoich olejkach zawsze piszę „nie do spożycia”. Z resztą, międzynarodowe stowarzyszenia aromaterapeutów, takie jak IFPA, generalnie nie pozwala na nieodpowiedzialne promowanie olejków jako „do spożycia leczniczego”. Można za to wylecieć z gildii. Aromaterapia naprawdę świetnie działała przez inhalacje (przez nos od razu wchodzi do krwioobiegu). Na blogu znajdziecie mnóstwo innych skutecznych i bezpiecznych sposobów użycia olejków.
Zobacz między innymi ABC Aromaterapii: Jak stosować olejki eteryczne na skórę?
Dlaczego dobre olejki eteryczne są drogie?
Jak widzicie, na jakość olejku wpływa bardzo bardzo wiele rzeczy. Trudno jest dostać najlepszy olejek aromaterapeutyczny, który miałby spełnione na raz kilka kryteriów: ze sprawdzonego gospodarstwa, z dobrym składem i jeszcze wiemy, że jest nierozcieńczony. Dodatkowo każda partia może być inna. Dlatego kiedy zadajecie mi pytania: „Co sądzisz o olejkach sprzedawanych przez sklep z półproduktami X albo Y?”, nie mogę Wam odpowiedzieć. Przecież olejek lawendowy może być zupełnie inny od mirtowego czy pomarańczowego, w końcu są od innych dostawców.
Doktor Różański badał kiedyś olejki kilku polskich firm i część z nich uznał za dobre. Szkopuł w tym, jeśli firma miała olejki dobre kilka lat temu, nie oznacza to, że jakość jest zachowana. Mógł się zmienić jeden z dostawców, mogła się zmienić polityka firmy, mogło się zmienić zupełnie wszystko. Sama rozmawiałam z firmami, które pokazywały mi badania chromatograficzne swoich olejków z 2006 roku (sic!), które firmy uznawały za aktualne.
Regularnie dostaję pytania w stylu: „Doktor Różański polecał tę firmę, dlaczego ich nie sprzedajesz?”. Byłam na studiach u dr Różańskiego, nawet badaliśmy razem dostawcę oregano na chromatografii płytkowej, i wprost powiedział, że sam sprowadza sobie olejki z zagranicy.
Ważnym pytaniem, jakie należy sobie zadać wybierając olejek jest: „Do czego jest mi on potrzebny?”. Jeśli potrzebujecie olejku do sprzątania, to najlepiej kupić jakieś tanie. Do mydeł tak samo – w procesie zmydlania i tak się zniszczy.
Każdy olejek ma „jakieś” właściwości terapeutyczne, bo jest w nim chemia i jakoś na nas działa. Tyle że jedne będą działać lepiej, inne mniej. Dlatego mówię, że jeśli Cię nie stać na najlepsze olejki aromaterapeutyczne, które są starannie wyselekcjonowane, to kup sobie to, na co Cię stać i po prostu zacznij stosować. Powiedzmy sobie jasno: naturalny olejek eteryczny, dobrze wydestylowany i przechowywany zawsze będzie wartościowy. Lepiej użyć dobrego, niż nie używać najlepszego.
Najlepsze olejki aromaterapeutyczne nie są tanie. Nie ma takiej możliwości, po prostu nie ma, żeby dostać sandałowiec poniżej 10 zł. Nawet poniżej 100 zł jest podejrzany. Nie ma takiej możliwości, żeby kupić w detalu olejek różany poniżej 100 zł (chyba, że macie ciocię z plantacją róży). Nie ma cudów po prostu. Śmiem twierdzić, że olejek z drzewa herbacianego poniżej 20-30 zł powinien budzić wątpliwości, bo tak się składa, że na świecie w obrocie jest więcej olejku z drzewa herbacianego niż posadzonego drzewa i gdzieś następuje cudowne rozmnożenie. Rozcieńczony olejek z drzewa herbacianego nadal jest skuteczny, ale chciałabym wiedzieć, że kupuję rozcieńczenie.
Dodam jeszcze, że w aptekach czasem sprzedają takie badziewia, że głowa mała i czasem nigdy nie słyszeli o jakości farmaceutycznej. Dość tanio można kupić olejki cytrusowe i to jest OK, bo cytrusy są dość olejkodajne. Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że problem z nimi jest taki, że jak mam małą rotację (czytaj, nie sprzedadzą się wszystkie) to dla mnie problem, bo mają krótką datę ważności. Staram się mieć zawsze na świeżo i zamykam sprzedaż, jak brakuje, ale np. muszę uwzględnić w cenie to, że nie wszystko mi „zejdzie”.
Zobacz również wskazówki jak wybrać olejek eteryczny dla siebie.