Dzień dobry,
Dzisiaj przygotowałam króciutki post: pomysł na niedzielny spacer.
Chciałam Was zachęcić do nazbierania ziela dziurawca zwyczajnego (Hypericum perforatum) i przygotowania z niego maceratu.
Gorąco zachęcam, bo to roślina łatwo dostępna, bardzo sezonowa, zaś z maceratu (przepis poniżej) można robić potem bardzo ciekawe rzeczy kosmetyczne.
Dlaczego warto wybrać się w taki upał?

- Można zostać lokalnym zbieraczem ziół :-).
- Dziurawiec jest teraz (od połowy lipca do początku sierpnia) u szczytu swoich możliwości, potem będzie go coraz mniej…
- Macerat z dziurawca ma piękny, czerwony kolor dzięki barwnikowi hiperycynie o właściwościach m.in. kojących, łagodzących, obkurczających naczyńka czy przydatnych w nerwobólach. Można z niego zrobić świetne kosmetyki…
- Obserwowanie, jak macerat zmienia kolor, jest bardzo przyjemne i pouczające.
- Macerat do zmiany koloru potrzebuje ciepła i słonecznego światła: mamy teraz idealną ku temu pogodę!
- Barwnika tego zdecydowanie najwięcej jest w świeżym zielu: pąkach, kwiatach i liściach. W sklepach zielarskich sprzedawany jest susz z całej rośliny (sproszkowane kwiaty, liście, twarde łodygi) i nie otrzymacie z niego pięknego, czerwonego olejku.
- Dziurawiec jest piękny i ładnie wygląda w wazonie.
- Resztę ziela można zachować sobie na herbatkę (której nie pijemy w lecie, bo jest fotouczulająca, tutaj więcej informacji).
Jak rozpoznać dziurawiec?
Dziurawiec to jedna z pierwszych roślin, którą nauczyłam się rozpoznawać i chyba jeden z najłatwiejszych – już jako małe dziecko zbierałam razem z Dziadziusiem.
Po pierwsze ma charakterystyczny wygląd. Jeśli nie jesteście pewni, czy to, co macie to dziurawiec, zerwijcie listeczek i popatrzcie pod słońce. Ma małe „dziurki” (są one wypełnione właśnie małą ilością barwnika) – stąd nazwa dziurawiec.
Dziurki wyglądają tak (zdjęcie za Wiki):
Jeśli nadal nie jesteście pewni, zgniećcie w palcach świeży pączek. Zabarwi Wam palce na intensywną purpurę (taką krwisto-fioletową). Właśnie ten barwnik chcemy wyciągnąć w naszym maceracie.
Zbliżenie na kwiat (wiki)
Jak przygotować macerat z dziurawca?
Tak jak ten, ze stokrotek, tylko uwaga: ważne jest, żeby kwiaty były świeże, nieususzone! Tutaj też dużo napisałam o oleju dziurawcowym.
Właśnie dlatego zachęcam Was do spaceru (najlepiej w słoneczny dzień), bo po prostu świeże kwiaty dziurawca to jest taka rzecz, której nie kupicie i trzeba samemu sobie nazbierać.
Możesz zamówić także mój macerat – Alchemiczny Macerat z dziurawca. Robimy go tradycyjną metodą, a w środku ma też m.in. żywicę kadzidłową, oleożywicę copaiba i olejek lawendowy!

Macerat z dziurawca:
- świeże kwiaty, pączki i liście dziurawca (najwięcej barwnika mają kwiaty i liście)
- olej do zalania: najlepiej migdałowy lub słonecznikowy, może być oliwa. Jeśli nie macie (ja nie miałam na wsi), zalejcie czymkolwiek (u mnie rzepakowy, bo tylko taki jest w sklepie): lepiej mieć na oleju rzepakowym, niż nie mieć wcale:)
- czysty słoiczek
- odrobina spirytusu (bez niego macerat nie stanie się czerwony!)
Do słoiczka wkładamy kwiaty, pączki, liście – im więcej, tym lepiej. Spryskujemy delikatnie spirytusem i czekamy chwilkę.
Zalewamy olejem – tak, żeby całe kwiaty były zalane – zakręcamy. Stawiamy w ciepłym, słonecznym miejscu (pisząc słonecznym, mam na myśli pełne słońce). Co jakiś czas, potrząsamy słoiczkiem (raz na 2 dni będzie ok, można częściej). Sprawdzamy, czy rośliny są przykryte, jeśli trzeba, dolewamy oleju.
Po 2 – 3 tygodniach, a w tych upałach myślę, że szybciej, macerat nabierze intensywnej, czerwonej barwy.
Przecedzamy go wtedy, przelewamy do czystego słoiczka, podpisujemy i przechowujemy w chłodnym, ciemnym miejscu.
Prawidłowo przechowywany ma trwałość około 12 miesięcy.
Mój macerat na zwykłym oleju rzepakowym – po 2 godzinach na słońcu. Już zaczyna wytrącać kolor.
Macerat ma szereg zastosowań, można robić na jego bazie balsamy łagodzące, podaje się go także przy np. nerwobólach, nadciągniętych mięśniach i takich różnych rzeczach.
Zachęcam do spaceru i uzbierania chociaż jednego bukietu dziurawcowego!
Pięknego dnia!
