Zrób sobie curry! Curry Butter Chicken

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

 

Dzień dobry,

Stali czytelnicy Ziołowego wiedzą, że jestem wielką miłośniczką curry. Curry robię zdecydowanie częściej niż rosół (ale to się wkrótce zmieni, bo planuję przywrócić rosołowi należne mu miejsce!). Na urodziny wybieramy się na urodzinowe curry, kiedy jest ciemno i szaro gotujemy curry (właściwie to jedyna rzecz, którą w miarę często robimy razem), kiedy się czasem pokłócimy daję Wam słowo, że nic tak nie rozprasza ciężkiego nastroju niż miska parującego jeszcze curry. Mówi to Wam osoba, która przez 7 lat miała w związku może z 5 „cichych dni”. Łącznie. Podobno ze mną się nie da więcej, bo po prostu te ciche dni zagaduję:-).

Nie pamiętam kiedy zapałaliśmy wielką miłością do curry (bo obydwoje pochodzimy z domów, gdzie jest „tradycyjne”, polskie jedzenie), ale jest to po prostu „nasze jedzenie”. Mamy swoje ulubione przepisy, sposoby przygotowania,  zestawienia przypraw i oczywiście miejsca, gdzie jemy. W Krakowie na naszym prywatnym szczycie plasuje się krakowski oddział restauracji Ganesh, gdzie nie zliczę ile razy zajadałam się curry tak, że mi się uszy trzęsły. Zwłaszcza murgh mankhanawalą, czyli butter chicken – curry z dodatkiem śmietany oraz masła. Próbowałam ją kilkakrotnie przygotowywać według różnych przepisów, ale nigdy nie wychodziło „dokładnie takie jak w Ganeshu” (chociaż też pyszne!). Dobrze wiem, że nie jestem jedyną osobą, która wzdycha do tego curry.

Dzisiaj jednak mam dla Was niespodziankę. Udało mi się zdobyć oryginalny przepis restauracji Ganesh. Co więcej, niczego nie musiałam nawet wykradać, ponieważ udało mi się spotkać z właścicielem, Panem Tapim, który pokazał mi krok po kroku, jak to curry przygotować. Co więcej, mam to na filmie!:). Jakiś czas temu zostałam zaproszona na warsztaty kulinarne i cóż, postanowiłam wydusić z tej okazji co się da;).

Dlatego, jeśli jesteście fanami curry albo jeszcze lepiej – jeśli nigdy nie próbowaliście curry zrobić, gorąco zachęcam do przygotowania właśnie tego przepisu.  Jak na curry jest bardzo prosty, szybki i obłędnie smaczny. Wiem, bo oczywiście próbowałam go w domu, coby się dowiedzieć, czy przypadkiem nie dostałam złej receptury;-)

Twoje pierwsze curry, czyli kilka słów o indyjskich przyprawach. 

To, co może przerażać w kuchni indyjskiej to przyprawy. Mnie też przerażało na końcu to, że mam kupić tyyle rzeczy. Teraz większość z tych przypraw mam po prostu w szafce i używam ich na co dzień. Jednak wiem, że nie jest łatwo, dlatego przedstawię Wam kilka „podstawowych” według mnie przypraw.  O ulubionych przyprawach pana Tapiego posłuchacie w filmie!

Przyprawy w kuchni indyjskiej

 

A oto moje zestawienie przypraw, czyli czego potrzebujesz do curry, a co możesz, ale nie musisz mieć w szafce:

A) Wersja budżetowa: jeśli naprawdę nie chcesz/nie możesz wydać wiele na przyprawy polecam zestaw podstawowy: garam masalę czyli gotową mieszankę przypraw do indyjskich sosów (jest tam zazwyczaj kolendra, kumin, czarnuszka, etc.) oraz chilli w płatkach. To powinno dać radę.

B) Wersja rozszerzona. Jeśli lubisz eksperymentować lub po prostu kochasz te smaku, do wersji A dorzuć:

  • kmin rzymski/kumin (super do doprawiania mięs, do kuchni marokańskiej, generalnie ma dużo zastosowań)
  • nasiona kolendry: są stosowane jako wypełniacz/nośnik smaku
  • suszone ziele kozieradki: dodawane jako „magiczny składnik” curry
  • jakąś dodatkową mieszankę masala, polecam tandoori masala, nadaje mięsu piękny, czerwony kolor. Moja tandoori masala wygląda tak i jest fantastyczna do marynat:

 

Z tym zestawem jesteście w stanie przygotować większość sosów curry (bo curry, właściwie „kari” oznacza „sos”, kiedyś Wam napiszę notkę historyczną:)). Wszystkie przyprawy można zamówić przez internet albo w sklepach typu „kuchnie świata”. Nasiona kupuję zazwyczaj w całości i sobie sama mielę, ale jeśli nie masz młynka, możesz zakupić od razu przyprawy mielone. Trzeba tylko pamiętać, żeby trzymać je w szczelnie zamkniętych pojemnikach, bo inaczej zwietrzeją.  Oczywiście, w ramach ułańskiej fantazji można dodawać kolejne składniki: może osłonkę gałki muszkatołowej, może odrobinę cynamonu, może wody różanej?

Robimy curry!

Butter chicken to rodzaj łagodnego, kremowego curry. Na ulicach Indii mówi się właśnie „Butter chicken”, zaś ta sama/podobna potrawa podawana w restauracji będzie nazywać się Murgh Mankhanawala.

Jak zrobić butter chicken?

Zaraz zobaczycie jak to curry przygotowuje pan Tapi i poniżej znajdziecie mój przepis dostosowany do warunków domowych i mojego smaku. Zapraszam i naprawdę polecam spróbować!

Curry butter chicken. Uwagi techniczne.

Jeśli obejrzeliście film zauważycie, że p. Tapi dodaje do sosu mleko z orzechów nerkowca. Zrobił to dlatego, aby zagęścić sos ze względu na gotowanie na kuchni konwencyjnej (w restauracyjnej kuchni mają już normalny płomień), więc tego składnika nie trzeba dodawać.

W przepisie jaki dostałam w restauracji do marynowania mięsa wykorzystano mieszankę chat masala, zaś do samego curry – garam masala. Można użyć tylko tej ostatniej (garam masali) do obydwu zastosowań. W moim przepisie znajdziecie również proponowane przeze mnie zamienniki.

Receptura, którą znajdziecie dalej jest jedynie nieznacznie zmodyfikowana (na przykład dodałam odrobinę chilli) i jest bardzo zbliżona do tej restauracyjnej.

Polecam Wam zakupić zamiast pomidorów w puszce passatę z pomidorów czyli takie surowe, przetarte pomidory (nie nasz przecier). Sprzedają je w 400 g butelkach zazwyczaj, są niewiele droższe od pomidorów puszkowanych, natomiast curry jest wtedy super kremowe, nic nie trzeba przecierać ani blendować. Robiłam tak na próbę pierwszy raz i jest super!

Butter chicken – przepis na najłatwiejszy i najlepszy butterchicken:)

Składniki:

/dla 2 bardzo głodnych osób, albo dla 4 głodnych nieco mniej

Na mięso i marynatę:

  • 500 g kurczaka pokrojonego w kostkę (ja lubię najbardziej podudzia bez kości, ale mogą być też piersi kurczaka
  • 200 ml jogurtu naturalnego
  • w przepisie oryginalnym: 1 łyżeczka mieszanki chat masala, ja użyłam 3 łyżki czerwonej tandoori masala

Co najmniej 20 minut przed podaniem łączymy wszystkie składniki, wkładamy do lodówki i marynujemy. Można marynować przez całą noc.

Na sos curry:

  • 2 puszki pomidorów bez skórek, zmiksowanych (lub około 800g passaty pomidorowej)
  • kurczak z marynaty powyżej
  • 5-7 łyżek śmietany 30%
  • około 80g masła (tak z 5-6łyżek), w restauracji używają „zwykłego”, ja dałam klarowane
  • łyżeczka kminku rzymskiego (zmielonego)
  • łyżeczka liści kozieradki (pokruszonych)
  • łyżeczka garam masala, jeśli nie masz przypraw powyżej, sama garam da radę
  • chilli (dodałam około 1/4  łyżeczki, nie było w oryginalnym przepisie)
  • sól do smaku (tak 1/2 łyżeczki)

Przygotowanie:

Rozgrzewamy piekarnik do około 200 C. Mięso wyciągamy z marynaty (nie trzeba jej jakoś specjalne spłukiwać, może mieć na sobie trochę marynaty, byle nie „pływało” w jogrucie), wkładamy do żaroodpornego naczynia i pieczemy przez około 25 minut lub do czasu, aż będzie rumiane z wierzchu. Można to zrobić od biedy kilka godzin wcześniej. Możecie kurczaka również ugrillować (oryginalnie jest pieczony w specjalnym glinianym piecu tandoor). Jak Wam wygodniej.

Rozgrzewamy porządnie patelnię i wrzucamy pomidory. Jeśli używacie passaty możecie chcieć podgrzać ją przez około 10 minut, żeby nieco zgęstniała (nie jest to konieczne). Jeśli tego nie robimy to dodajemy do pomidorów od razu sól, 3 łyżki śmietany, mieszamy. Dodajemy przyprawy: kumin, kozieradkę, garam masalę, chilli i ciągle mieszamy. Smażymy przez około 5 minut na małym ogniu.

Wrzucamy upieczone kawałki kurczaka, dodajemy masło, gotujemy jeszcze przez 6-8 minut. Po tym czasie dodajemy chilli, resztę śmietany ciągle mieszając.

Curry jest praktycznie gotowe! Oczywiście warto sprawdzić smak, czy na pewno ma tyle ostrości czy słonności ile Wam pasuje!

Podajemy z ryżem albo chlebkiem naan.

Smacznego!

ps. to jest naprawdę proste i szybkie curry, które daje wyśmienity efekt. Jeśli szukacie czegoś bardziej skomplikowanego, możecie zajrzeć do kilku moich innych przepisów na curry, które robione są różnymi technikami (np. brązowienia cebuli i kondensowania sosu). Generalnie robię curry „na oko”, ale znajdziecie poniżej też trochę przeróżnych przepisów:)

I <3 curry!:)