O jedynym słusznym sposobie stosowania ziół.

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Witam Was serdecznie w piękną końcówką lata!

Obserwując mnie na Facebooku (zawsze zachęcam!), wiecie, że aktualnie przebywam w Krośnie na kursie Zielarz-Fitoterapeuta.

Miałam nadzieję, że wolnymi wieczorami – których nie ma tak znowu dużo, bo zajęcia trwają od 8 czasami do 19tej – będę mogła dla Was pisać więcej. Okazało się jednak, że pochłonęły mnie wieczorne rozmowy przy wodzie, winie czy nalewkach w różnych konfiguracjach.

Z osobami, które patrzą na zioła z zupełnie różnych perspektyw: ja jestem wielką fascynatką olejków eterycznych i aromaterapii. zajmuję się domową kosmetyką, kocham grzyby i fermentację, ale jak mogę nie skorzystać z okazji, żeby nie porozmawiać z kimś, kogo interesują kwasy organiczne albo kto zawodowo zajmuje się Tradycyjną Medycyną Chińską, dermatologią czy ma stado baranów (mam obiecany łój barani, będzie do kremów, jej!).  Jednych fascynują dzikie rośliny jadalne, innych grzyby, jeszcze innych terapia za pomocą ogrodów.

Nigdy nie twierdziłam, że wszystko wiem i znam się na wszystkim: im więcej się uczę tym bardziej zauważam, ile jeszcze zostało do nauczenia się i powiem szczerze, że człowiekowi życia nie starczy na naukę, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.

Kochajmy się na różne sposoby

Bardzo podoba mi się, że  ziołami można się interesować na różne sposoby. Jesteśmy różni, mamy różne potrzeby, preferencje, gusta estetyczne, poglądy, charaktery i zainteresowania. Nasze organizmy reagują na różne sposoby (i tak u jednego odstawienie glutenu da niespodziewane efekty zdrowotne, u innej osoby niekoniecznie), lubimy różne zapachy i po prostu widzimy świat inaczej, po swojemu.

Czasami spotykam na swojej drodze ludzi, którzy zawsze wiedzą lepiej. Najwięcej oczywiście wszystkowiedzących fachowców znajdziemy w Internecie:). Może powiedzą, że absolutnie każda dolegliwość wynika z zarobaczenia organizmu i na pewno pomoże nam na nią czystek (żeby było jasne, kocham czystek i zawsze bronię jego dobrego imienia!) albo olejek z oregano. Albo dożylny wlew z witaminy C (co pomoże każdemu i zawsze).  Rośliny zaś i ekstrakty są warte tylko tyle, ile ich praktyczne zastosowanie (o tym jeszcze kiedyś zresztą sobie powiemy). I ogólnie, nie macie prawa wypowiadać się o ziołach, bo najlepsza jest tylko metoda X. Albo Y.  Tylko. Zawsze. Dla każdego. Czy mówiłam już, że dla każdego i zawsze?

Nie dajcie sobie tego wmówić. 

Rośliny mogą się Wam podobać tylko ze względu na walory estetyczne (po prostu są ładne, poprawiają samopoczucie) i macie do tego pełne prawo. Macie prawo preferować np. aromaterapię nad innymi formami ziołoznawstwa, bo taką macie ochotę/intuicję/zainteresowanie. Możecie zgłębiać Tradycyjną Medycynę Chińską lub Ajurwedę. Albo wczytywać się w klasyczne, „zachodnie” badania naukowe. Lub wręcz interesować się małą grupą roślin czy konkretnymi związkami.

Moje studia kulturoznawcze nauczyły mnie, że dobrze jest szanować (w granicach rozsądku, bezpieczeństwa oraz prawa) różnorodność poglądów i podejść. Dlatego, mimo, że np. nie interesuje mnie szczególnie, z różnych względów,  temat oczyszczania jelit czy usuwania pasożytów, chętnie słucham co mają do powiedzenia osoby, którym jest on bliski. Są osoby, które całkowicie odrzucają homeoterapię, ale można spotkać też takie, które twierdzą, że za pomocą leków homeopatycznych osiągają pozytywne efekty.

Zupełnie innym tematem jest trzymanie się konkretnej metody terapeutycznej: jeśli zdecydowaliśmy na wybór jednej metody leczenia, to dajmy jej szansę, zamiast zmieniać ją co trzy dni. Zupełnie innym tematem jest też to, że są metody mniej i bardziej skuteczne (albo wcale nieskuteczne) w przypadku konkretnych sytuacji.Są przecież rzeczy nie podlegające dyskusji: jeśli zjesz gałązkę cisu, to umrzesz w męczarniach i nie ma tutaj miejsca na poglądy (chociaż już z wyciągu z cisa, naukowcy potrafią przygotowywać preparaty do chemioterapii).  Jeśli spróbujesz rozpuścić surowy propolis w wodzie, nie ma znaczenia czy będziesz rzucać przy tym magiczne zaklęcia czy nucić pod nosem piosenki Maryli Rodowicz, bo całość wyjdzie słabo. Oleożywice bardzo kiepsko rozpuszczają się w wodzie i praw chemii nie przeskoczysz.

Jeśli jednak kochasz rośliny dlatego, bo ładnie wyglądają i lubisz je mieć na rabatach to jest jak najbardziej w porządku. W porządku jest, jeśli wolisz receptury rosyjskie od amerykańskich, albo na odwrót.  W porządku, jeśli preferujesz samodzielne próby ekstrakcji substancji czynnych, ale równie w porządku, jeśli wolisz bazować na dobrych wyciągach i półproduktach. W porządku, jeśli masz ustaloną super-hiper-naturalną dietę, ale równie w porządku, jeśli zdecydujesz się na (sensowną) suplementację.
Za bezsensowną suplementację prawdopodobnie nie idzie się do ziołowego piekła, ale można trochę pocierpieć w życiu doczesnym.

 

Tak jak nie ma jednej drogi do szczęścia, nie ma też jedynej słusznej drogi do zdrowia, dobrego samopoczucia czy jednej jedynej słusznej drogi kochania ziół i uczenia się o ziołach.  Możemy się kochać na różne sposoby.

Dlatego tak bardzo cenię sobie ciepłe, letnie wieczory jak dziś, które mogę spędzić z ludźmi których lubię,  którzy potrafią rozmawiać, dzielić się swoimi spostrzeżeniami czy doświadczeniami.

Życzę Wam takich wieczorów jak najwięcej.

Nie tylko ziołowych.

Podobał Ci się ten wpis? Podaj dalej!