Spis treści
Dzień dobry,
Kochani, rozsiądźcie się wygodnie z ulubionym kubkiem herbaty, ponieważ dzisiaj będziemy mówić o przeciekawym i bardzo mało znanym w Polsce temacie, który jest jednym z moich prywatnych koników (zaraz obok aromaterapii, oleożywic i grzybów medycznych): o adaptogenach czyli roślinach podnoszących odporność i pomagających radzić sobie ze stresem.
Chciałabym, żeby każdy stały czytelnik mojego bloga przeczytał ten wpis (obowiązkowo!:)).
Dlaczego? Po pierwsze, to ogromnie ciekawe.
Po drugie, koncepcja adaptogenu jest w naszym kraju pięknym bardzo słabo znana. Nawet lekarze czy farmaceuci (a darzę te profesje dużym szacunkiem jak wiecie) często rozkładają ręce, jeśli pyta się o rzeczy na wzmocnienie odporności . Czasem oczywiście filozofia działania adaptogenów się gdzieś przewija, ale często jest albo przedstawiona pobieżnie (w stylu: wypiszmy X ziół wspomagających walkę ze stresem i zostawmy człowieka samego z tym co z nimi zrobić, jak je dawkować i ogólnie o co chodzi, napiszmy że żeń-szeń wspomaga odporność i tyle). Zdarza się, że poleca się je w niewłaściwych przypadkach, nie pisze się o dawkowaniu (albo podaje dawkowanie błędne), oczekuje się od nich czegoś, do czego nie są stworzone.. Tymczasem o adaptogenach warto mówić jak najwięcej.
Jaki jest powód?
Na Wschodzie i na Zachodzie to bardzo ważna część ziołolecznictwa i jeśli ktoś chce zrozumieć co dzieje się w światowej fitoterapii, koncepcję adaptogenów czy substancji adaptogenicznych musi po prostu znać. Nie ma żadnego powodu, abyśmy o niej nie mówili i nie pisali:).
Według mnie to jeden z potężnych filarów ziołolecznictwa, ponieważ wspiera zarówno osoby zdrowe jak i osłabione. Mamy tendencję do traktowania ziół tak jak zwykłych tabletek, na zasadzie „dolegliwość – lekarstwo”. Najczęściej sięgamy po nie podczas konkretnego problemu zdrowotnego. Tymczasem adaptogeny mogą być stosowane prewencyjnie, u samej podstawy, często praktycznie bez skutków ubocznych!
Bardzo chciałabym Was trochę zarazić miłością do tego typu ziół!:).
Dziś opowiem Wam co to właściwie jest, skąd wziął się termin, dlaczego działają i inne takie.
Wymarzyłam sobie, że będę opisywać tylko te, które uważam za ciekawe, godne uwagi oraz które równocześnie znam. Takie, które widziałam na oczy, powąchałam, posmakowałam, które wiem jak wyglądają. Nie wyobrażam sobie pisania Wam w tym cyklu o czymś, czego nie miałam chociaż raz w ręku i nie piłam. Dlatego też lista będzie budować się dość powoli. Część ziół można dostać na miejscu, część – jak na przykład reishi, którego jestem wielką fanką – sprowadziłam z różnych stron świata (USA, Chiny, Polska) we wszystkich możliwych formach i preparacjach, jakie tylko istnieją. Dlatego też ten cykl będzie się budować powoli, ale mam nadzieję, że będzie dla Was jeszcze bardziej ciekawy!
Zaczynamy?
Adaptogeny, co to jest?
Adaptogeny – co to jest i skąd się wziął ten pomysł?
Zacznijmy powoli.
Pomyślcie „żeń-szeń”.
No właśnie, żeń – szeń jest klasycznym adaptogenem, czyli rośliną stosowano od tysięcy lat, zanim jeszcze wymyślono takie słowo jak „adaptogen”. Nie jest to termin medyczny (pomimo, że często używa się twierdzenia „adaptogeniczny”), ale określa raczej szerokie spektrum działania różnych roślin i pewną „filozofię” związaną z ich działaniem.
Skąd się wziął?
Historia samego terminu jest dość krótka, ale ciekawa. Został ukuty w połowie dwudziestego wieku (dokładnie w 1947 roku) przez Mikołaja Lazareva, sowieckiego naukowca i lekarza, który poszukiwał substancji podnoszących odporność na stres. Niekoniecznie naturalnych. Zainteresował go związek chemiczny dibazol, który w badaniach laboratoryjnych wykazywał właśnie takie działanie. Lazarev nazwał go „adaptogenem” od łacińskiego „adaptare” czyli „dostosowywać się, dopasowywać”, ponieważ zauważył, że pomaga organizmowi dostosowywać się do stresowych warunków. Tego typu badania były bardzo cenne w ówczesnych czasach: rozumiecie, budowanie nowego świata, trudne warunki środowiskowe, później konkurencja z Zachodem. Wszystko co mogło wzmocnić obywateli Związku było dobrze widziane..
Pracami Lazareva zafascynował się jego współpracownik Israel Brekham który zwrócił swoją uwagę ku ziołom i naturze. Razem z Igorem Dardymovem stworzyli klasyczną definicję adaptogenu, która – pomimo upływu czasu – jest używana do tej pory. Doszli do niej w bardzo ciekawy sposób. Otóż poszukiwali oni adaptogenu idealnego dla Związku Radzieckiego.
Już w latach 50tych wiedziano, że korzeń chińskiego żeń-szenia (Panax gingseng) jest potencjalnym adaptogenem. Żeń szeń jednak nie rośnie na terenie Rosji, zaś import był a) drogi b) głupio sprowadzać coś z sąsiedniego mocarstwa. Na szczęście, w roku 1959 ci dwaj uczeni odkryli w odstępach Syberii ciekawą roślinę, nazwaną potem żeń-szeniem syberyskim (Eleutherococcus brachypus syn. Acanthopanax obovatus). Okazało się, że nie dość że jest łatwiej dostępna, tańsza i ogólnie bardziej sowiecka, to posiada podobne właściwości do słynnego żeń-szenia chińskiego.
To wystarczyło, żeby rozpocząć badania na dużą skalę. Breckham i Dardymov pracowali potem wraz ze swoim zespołem badawczym we Władywostoku i dalej prowadzili badania. Dodam tutaj, że były to badania nie byle jakie: grupą badawczą było min. 1000 pracowników syberyjskich kopalni czy zespoły olimpijskie. Żadne tam same myszki i szczury, badania in vitro z których nic nie wynika często. To robi wrażenie. Badacze rozsławili Eleuthero na tyle skutecznie, że o ile w latach 50tych mało kto używał żeń szenia syberyjskiego, o tyle 10 lat później szacowano, że ponad trzy miliony obywateli zażywało go regularnie. To się nazywa rozmach. Sprzed ery Internetu.
Potem poszło szybko.
Każda tradycji ma własny żeń-szeń. To tzw. żeń-szeń amerykański. Panax quinquefolius
W roku 1962 trzy adaptogeny: żeń-szeń syberyjski, rhaponticum (Rhaponticum acaule) i rhodiola (różeniec, bodajżę górski – Rhodiola rosea) zostały wpisane do rosyjskiej farmakopei. W roku 69 ukazuje się na Zachodzie pierwszy w pełni naukowy artykuł poświęcony tematowi, w 79 eleuthero, lukrecja i żeń-szeń pojawiają się w oficjalnych dokumentach europejskich jako dozwolone (dopuszczone do użytkowania). Rozwijają się badania nad tradycyjnymi adaptogenami w Chinach i Indiach. Pod koniec XX wieku terminu USDA (taki trochę odpowiednik amerykańskiego Sanepidu tylko ważniejszy) pozwala używać terminu „adaptogen” na oficjalnych opakowaniach niektórych produktów. Obecnie wszedł on praktycznie do żargonu i można się nim bez obaw posługiwać: powstaje mnóstwo prac nad konkretnymi roślinami uznanymi za adaptogeniczne. Wiecie, od wieków wiadomo było że coś pomaga, teraz skupiamy się na tym, aby zrozumieć dokładnie dlaczego, w jakich sytuacjach i dokładnie w jaki sposób.
Czy to nie jest piękno nauki?
Klasyczna definicja adaptogenu
Dobrze więc, co to ten adaptogen jest?
Ogólnie można powiedzieć: „zioło wzmacniające system odpornościowy, którego spożywać można przez dłuższy czas”.
Zobaczmy sobie jednak na klasyczną definicję adaptogenu, tę, którą stworzył duet Brekham-Dardymov w 1968 roku (a nawet wcześniej, wtedy opublikował pracę).
[dropcap letter=”1″] Adaptogen musi być nietoksyczny dla odbiorcy.
To jest generalna zasada działania adaptogenów: w znakomitej większości są niezwykle łagodne, praktycznie bez skutków ubocznych, rzadko wchodzą w interakcję z lekarstwami – często zresztą jest to interakcja czysto hipotetyczna (wiemy, że mogą wchodzić teoretycznie, ale nie zanotowano przypadków klinicznych). Adaptogeny można, wręcz trzeba stosować przez dłuższy czas. Są zioła, które pomagają radzić sobie ze stresem, ale stosowane długotrwale mają skutki uboczne (np. kozłek lekarski ma działanie uspokajające, ale nie powinno się go stosować przewlekle). Powiemy wtedy, że to rośliny o potencjale adaptogenicznym, trochę adaptogeniczne czy cokolwiek:)
[dropcap letter=”2″] Adaptogeny wyzwalają niespecyficzną odpowiedź na czynniki stresowe.
Zacznijmy może od końca. Co to są czynniki stresowe?
Chodzi głównie o stres przewlekły, w tym stres środowiskowy. Żyjemy w zanieczyszczonym świecie, często ciężko pracujemy, jesteśmy narażeni na duże obciążenie psychiczne: to wszytko są czynniki stresowe. Nie chodzi o zwykły stres egzaminowy czy sesyjny, ale o ogół presji, jaką wywiera na nas życie.
Co znaczy niespecyficzne?
To znaczy, że adaptogen będzie działał na cały organizm. Całościowo, nie na wybraną część. Często trudno to zmierzyć. Adaptogeny nie wytłumiają stresu ale wspierają cały układ: głównie wątrobę, układ krążenia, układ odpornościowy i tym samym pomagają nam znosić przewlekły stres dużo lepiej. Czasami mówi się wręcz o budowaniu „zapasów energii adaptogenicznej”. Coś w tym jest. Kiedy organizm jest silny lepiej sobie radzi.
[dropcap letter=”3″] Adaptogeny mają normalizujący efekt na organizm.
Właściwie już to sobie powiedzieliśmy wcześniej: działają wielokierunkowo i w ten sposób pomagają sobie radzić z czynnikiem stresowym. Normalizują funkcje życiowe i pozwalają gromadzić energię na walkę już ze specyficznymi problemami.
Jak działają adaptogeny?
Adaptogenami są często grzyby medyczne (z tych to tylko shiitake, na samym dole ten przerośnięty kapelusz, prawie niewidoczny), korzenie, jagody..
Wiemy, że adaptogeny działają. Jeśli w niektórych wypadkach jeszcze nie wiemy, to pewnie szybko się dowiemy: badań jest coraz więcej.
Adaptogeny mają zazwyczaj dwa główne kierunki działania:
- antyoksydacyjne i przeciwzapalne: tutaj głównie działają polifenole i saponiny triterpenowe
- podnoszące odporność (immunostymulujące): głównie polisacharydy
- wspierające więcej niż jeden organ czy jeden system
Nie są to lekarstwa na jedną chorobę!
To właśnie taki specyficzny skład zapewnia szerokie spektrum działania. Adaptogeny działają zazwyczaj hepatoochronnie (czyli dobrze dla wątroby), wzmacniają układ krążenia i układ nerwowy, chronią przed promieniowaniem, wzmagają układ odpornościowy, często są stosowane wspomagająco w chemioterapii i radioterapii.
Mają naprawdę wiele zastosowań.
Adaptogen czy nie?
Rokitnik ma mocne właściwości adaptogeniczne.
Zrobimy sobie małe ćwiczenie intelektualne:)
Borówka. Zwiera dużo antyoksydantów, ale nie posiada związków wyraźnie wpływających na system odpornościowy czy hepatoochronnych, dlatego nie jest adaptogenem. Rokitnik dla odmiany ma w sobie potężną dawkę antyoksydantów, wiemy też że stymuluje układ odpornościowy, możemy więc rozważyć go jako adaptogen.
Głóg: owoc i kwiat głogu jest nietoksyczny, zawiera flawonoidy i antyoksydanty i świetnie wspiera układ krążenia. Nie jest to wieolokierunkowe działanie, więc głóg nie będzie adaptogenem. Nazwiemy go raczej tonikiem dla układu krążenia.
Czasem za adaptogen uznawana jest jeżówka, ale moim zdaniem niesłusznie (i zupełnie bez sensu jest wykorzystywana w Europie), ale to na inną pogadankę historia.
Czujecie różnicę?:)
Adaptogeny, toniki, stymulanty..
Adaptogeny bardzo często kojarzy się ze stymulantami oraz tak zwanymi ziołami tonizującymi, czyli takimi, które wzmacniają zazwyczaj poszczególny układ. Przykładem stymulantu może być kofeina, a przykładem zioła tonizującego na przykład owies w fazie mlecznej, który jest potężnym tonikiem nerwowym lub dzięgiel chiński (Angelica sinensis), świetnie tonizujący kobiecy układ rozrodczy. Wiele z nich ma równocześnie właściwości adaptogeniczne. O tym powiemy sobie innym razem, ale chciałabym, żebyście wiedzieli, że połączenia jak najbardziej są możliwe:). Ale to już zupełnie inna historia..
W jakiej formie występują adaptogeny?
Najczęściej adaptogenami są suszone jagody, korzenie – zwłaszcza roślin rosnących przez kilka lat, takich jak żeń-szenie przeróżne czy grzyby. Tradycyjnie bardzo często robi się z nich wielogodzinne wywary (tak jak z żeń-szenia) ale obecnie można zakupić je także w formie suplementów: proszków, skoncentrowanych ekstraktów etc. To, że występują w formie suchej to dobra wiadomość i ich wielki plus: adaptogeny można łatwo transportować, przechowywać i odpowiednio przygotowane nie tracą szybko swoich właściwości. Taki dobrze przechowywany traganek będzie dobry i przez dwa – trzy lata. Wygodna sprawa.
Tutaj macie grzyby i suszone korzenie. Wymienię Wam obrazek na ładniejszy jutro, jest druga w nocy, czwartą godzinę piszę ten tekst, padam już:)
Może jakaś lista adaptogenów?
Zacznijmy od tego, że nie ma jednej jedynej słusznej listy. Ze względu na tradycję ziołoleczniczą, najwięcej adaptogenów pochodzi z medycyny chińskiej i ajurwedyjskiej. Naszym klasycznym adaptogenem jest np. ostropest plamisty.
Zdecydowanie bliżej mi jest do Tradycyjnej Medycyny Chińskiej niż do Ajurwedy: po prostu to moja osobista preferencja i materia medica TCM jest mi lepiej znana oraz łatwiej dostępna w Polsce. Dlatego kiedy będziemy rozszyfrowywać różne magiczne nazwy, skupię się raczej na adaptogenach Państwa Środka. Takich, których sama używam, które uważam za wartościowe bądź niezwykle ciekawe.
Dlatego nie przejmujcie się zbytnio nazwami teraz, będziemy robić różne rzeczy krok po kroku! Dla porządku jednak przygotowałam dla Was taką teoretyczną tabelkę z popularnymi nazwami i podziałem na tradycję medyczną. Rany, mam nadzieję, że nie przynudzam jak na jakimś nudnym wykładzie! Kto w ogóle robi na blogach tabelki?
Nie jest to lista pełna, ale dla dociekliwych to zawsze jakiś punkt poszukiwań:). Podaję Wam nazwy angielskie lub takie pod którymi występują w handlu.
Dodajmy tutaj, że adaptogeny często stosuje się w mieszankach: zwłaszcza z antyoksydantami i ziołami tonizującymi, z którymi wchodzą w synergię.
[tabgroup layout=”horizontal”]
[tab title=”Ajurweda”]
Amla
Ashwagandha („indyjski żeń-szeń”)
Guduci
Holy Basil („Święta bazylia”)
Licorice (lukrecja)
Shatavatri (to taki tonik bardziej)
Shilajit (nie wiem dlaczego się w literaturze pojawia, to nie jest zioło ale substancja mineralna)
[/tab]
[tab title=”Tradycyjna Medycyna Chińska”]
Żeń szeń (Panax gingseng)
Astragalus
Dan Shen
Cordyceps (pasożytniczy grzyb, bardzo ciekawa historia)
Eleuthero
Jaogulan („ziele nieśmiertelności”, dużo było dymu o nie w tamtym roku;))
Licorice
Lycium (goji, które połowa osób źle stosuje;))
Shiitake (i ogólnie część grzybów medycznych)
Reishi
Schisandra (cytryniec, którego w tym roku połowa osób będzie dla odmiany do goji źle stosować pewnie i znów się zaczną artykuły, że zioła to ściema;))
[/tab]
[tab title=”Ziołolecznictwo Zachodnie (Europa + USA)”]
Żeń szeń amerykański (Panax quinquefolius, z ciekawości chcę spróbować uprawy:))
Eleuthero (żeń szeń syberysjki)
Ostropest plamisty (chociaż niektórzy twierdzą, że to tonik na wątrobę)
Lukrecja
Różeniec
Rokitnik*(z gwiazdką, raczej właściwości adaptogeniczne, ale da się obronić:))
Czystek* (też z dużą gwiazdką, na pewno właściwości adaptogeniczne ma)
Spirulina (jak wyżej, jak się człowiek uprze, ale raczej potencjał adaptogeniczny niż adaptogen tu widzę)
[/tab]
[/tabgroup]
Dodajmy jeszcze, że adaptogeny generalnie zmacniają układ odpornościowy. Dlatego osoby z chorobami autoimmunologicznymi powinny same rozważyć, czy chcą je stosować. Zdania są tutaj podzielone. Część zielarzy uważa, że łagodniejsze adaptogeny (np. astragalus, który praktycznie nie ma skutków ubocznych) są tutaj świetnym rozwiązaniem, ale inni twierdzą, że w tym przypadku należy zrezygnować z czegokolwiek co może teoretycznie pobudzić układ odpornościowy, ze względów wiadomych (pobudzamy wroga).
Jak widzicie, temat jest bardzo rozległy i ciekawy. Ten wpis rzeźbiłam dla Was ze cztery godziny, a to dopiero początek!
Ważne, żeby zapamiętać, że adaptogeny to bardzo specyficzne substancje, które działają wielokierunkowo, w sposób niespecyficzny i są nietoksyczne. W poście jak i w filmie bardzo chciałam Wam przedstawić ogólną filozofię działania, będziemy się powoli przyglądać adaptogenom poszczególnym oraz roślinom z potencjałem adaptogenicznym. Myślę, że jeden miesięcznie to jest dobra ilość:).
Da tych, którzy chcą wiedzieć więcej, oczywiście polecam literaturę:
Adaptogens: Herbs for Strength, Stamina, and Stress Relief – przystępna publikacja o adaptogenach.
Herbal Antibiotics, 2nd Edition: Natural Alternatives for Treating Drug-resistant Bacteria – jakaś 1/3 książki poświęcona jest wybranym adaptogenom, wraz z dawkowaniem. Dostępna również w wersji elektronicznej, za parę dolców.
Principles and Practice of Phytotherapy: Modern Herbal Medicine, 2e – cegła tylko dla totalnych zapaleńców, nie kupujcie jej jeśli jesteście normalnymi ludźmi. Świetne, pogłębione monografie kilku adaptogenów, fascynujące medyczne przypadki i medyczny punkt widzenia. Bardzo droga pozycja tylko z 20toma kilkoma potężnymi monografiami. Informacje, które zwykłemu człowiekowi nie są do szczęścia potrzebne, ale niektórych rajcują:). Polecam Wam raczej pierwsze dwie lektury:)