Czy aromaterapia działa?

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Jakiś czas temu mieliśmy na blogu kilka postów poświęconych aromaterapii i od tej pory często dostaję pytanie „czy aromaterapia działa, czy to po prostu ściema?”.  Te pytania mnie nie dziwą i sama zadałabym podobne jeszcze dwa lata temu: aromaterapia kojarzy się najczęściej z poradami z kolorowych kobiecych czasopism w stylu „Zapal sobie świeczkę o zapachu lawendy, połóż się do wanny i poczuj się zrelaksowana”. Aromaterapia to jednak trochę więcej niż tylko relaksacyjna kąpiel w lawendopodobnym zapachu i o tym jest dzisiejszy post.

Chciałam Wam trochę przybliżyć tematykę tego jak powstała aromaterapia, rozumiana jako dziedzina nauki. W tej historii ludzie upodobanie do zapachów splata się z przypadkiem, mam nadzieję, że będzie dla Was równie interesująca jak dla mnie!

ps. podrzuciłam Wam kilka zdjęć maków, żeby zapomnieć, że jest szaro i buro jeszcze:)

Czy aromaterapia działa? Film.

Skąd w roślinach zapach? Początki przygody człowieka z zapachem. 

Kiedyś pisałam już obszernie o tym po co roślinom olejki eteryczne. Tutaj przypomnę, że substancje zapachowe mogą znajdować się w różnych częściach danej rośliny: kwiatach, liściach, gałązkach, korze czy żywicy. Upodobanie do zapachów ładnych jest dość naturalne i wiele wskazuje na to, że wszędzie tam, gdzie występowała rozwinięta cywilizacja, występowała też potrzeba otaczania się pięknymi zapachami.

Nasi przodkowie kochali zapachy i była to jedna z rzeczy, która rzeczywiście ich fascynowała. Na wielu stanowiskach archeologicznych (zwłaszcza z Bliskiego Wschodu)  można znaleźć wykopaliska przedstawiające np. pojemniki na perfumy. Pierwsze perfumy tzw. pomady, przygotowywano w bardzo prosty sposób: brano jakąś pachnącą substancję, zanurzano ją w tłuszczu zwierzęcym i macerowano przez długi czas, tak, aby tłuszcz przesiąknął zapachem. Czasami taki garniec podgrzewano kładąc u góry np. jakiś materiał i w ten sposób otrzymywało się pachnącą tkaninę. Zapach miał służyć podkreśleniu statusu lub także celom rytualnym (mirra, kadzidło): wiadomo przecież, że bogom należało się to, co najlepsze!

Dlaczego o tym piszę?

Dlatego, żeby podkreślić, że pierwsze przygody człowieka z zapachem miały charakter raczej perfumeryjny lub kultowy. Nie myślano raczej o olejkach zapachowych jako o substancji leczniczej i głównie wykorzystywano rośliny właśnie w sztuce perfumeryjnej.

Sprawa nieco zmieniła się za sprawą muzułmańskiego medyka Awicenny, który na przełomie X/XI wieku rozsławił zastosowanie wody różanej do celów leczniczych (tutaj piszę więcej na temat pierwszych olejków eterycznych). Jemu przypisywało się przez wieki wynalezienie sztuki destylacji, ale obecnie wiemy, że tak naprawdę, podobnie jak wiele odkryć (np. cyfry „arabskie”) pochodzi ona z Indii. Ponieważ w tych czasach nauka muzułmańska rzeczywiście budziła podziw, można powiedzieć że Awicenna przyczynił się do czegoś takiego jak „podwaliny aromaterapii”.

Jest to jednak olbrzymie uproszczenie. Większość upraw, nawet słynnych francuskich upraw lawendy, nadal miała służyć perfumiarzom. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że granica pomiędzy gabinetem twórcy perfum a ówczesnym aptekarzem była niewielka. Owszem, stosowano aromatyczne surowce roślinne, ale nie do końca wiedziano jak to działa, dlaczego i właściwie brakowało jakiejś systematycznej refleksji nad tematem. Dodam tutaj odnośnie Czarnej Śmierci, że są świadectwa które wskazują, że np. wyginęli wszyscy w okolicy, oprócz perfumiarza. Prawdopodobnie praca z mocno odkażającymi substancjami mogła uratować wtedy życie.

Dominacja perfumiarzy kończy się na przełomie XIX i XX wieku. Z jednej strony wynajduje się nowe możliwości pozyskiwania zapachu, z drugiej jednak zaczyna się rozwijać dziedzina nauki zwana aromaterapią.  Sposób w jaki do tego doszło jest zupełnie niesamowity.

René-Maurice Gattefossé – ojciec nowoczesnej aromaterapii.

Wyobraźcie sobie chemika z początków ubiegłego stulecia.  Stoi w przyciemnionym gabinecie, pochylony nad kolbami zawierającymi przeróżne substancje. Podgrzewa jedną z nich i na chwilę się zamyśla. Wystarczy ta drobna chwila nieuwagi, żeby poparzyć sobie całą dłoń. Naukowiec odskakuje (pewnie przeklinając siarczyście) i robi to, co instynktownie zrobiłby każdy z nas, bez względu na epokę w której żyje: instynktownie zanurza poparzoną dłoń w najbliższym pojemniku z cieczą.

Rene Gattefosse w stroju wojskowym (rok 1915, zdjęcie za wiki)

Dobrze, może trochę poniosła mnie fantazja, ale coś bardzo podobnego rzeczywiście przydarzyło się francuskiemu chemikowi Rene Gattefosse. Nie wiemy jak wyglądał wtedy jego gabinet i czy przeklinał, ale wiemy, że los chciał, aby w najbliższym pojemniku z cieczą znalazł się olejek lawendowy. Po około tygodniu Rene ze zdumieniem dostrzegł, że jego dłoń pięknie się goi i nie ma na niej ani śladu zakażenia. Ten niefortunny przypadek (nikomu nie życzymy przecież poparzenia dłoni!) sprawił, że naukowiec zajął się studiowaniem właściwości olejku lawendowego.

Wkrótce znalazła się sposobność (z której pewnie się nie ucieszył), aby przetestować je na żywym organizmie: wybuchła I Wojna Światowa. Gattefosse zgłosił się do pracy w szpitalu wojskowym i tam opatrywał żołnierzy używając min. różnych olejków eterycznych. Zauważył, że rany traktowane olejkiem lawendowym goją się szybciej, lepiej i ładniej niż te traktowane za pomocą innych znanych ówcześnie substancji.

 

Naukowiec przeżył Wielką Wojnę i zaczął segregować i zbierać swoje spostrzeżenia. Efektem jego wieloletniej pracy było wydane pod koniec lat 30tych dzieło Aromathérapie – Les Huiles essentielles – hormones végétales (czyli o ile dobrze tłumaczę z francuskiego: Aromaterapia – Olejki eteryczne/esencjonalne – hormony roślinne). Ta książka położyła podwaliny pod nowoczesną aromaterapię i sprawiła, że coraz więcej osób zajęło się tematem w naukowy i systematyczny sposób.

Nowoczesna aromaterapia.

Współczesna aromaterapia jest mocno rozwiniętą dziedziną nauki z pograniczna biochemii oraz ziołolecznictwa.  Obecnie jesteśmy w stanie zidentyfikować większość substancji, które znajdują się w olejkach eterycznych. Mówię tutaj o naturalnych olejkach eterycznych, najlepiej klasy terapeutycznej („therapeutic grade”), których używa się do celów leczniczych. To nie tylko kwestia dbania o urodę, zapachu,  SPA i relaksu: są to substancje stosowane w sytuacjach leczniczych.

Jak można się domyślać w olejkach znajdują się substancje takie jak w roślinach, z których zostały wydestylowane. Wystarczy wziąć pierwszą lepszą książkę o aromaterapii z brzegu, aby dowiedzieć się, że olejek z drzewa kamforowego zawiera sabinien, alfa-pinen czy humulen (nie martwcie się, też nie znam wzoru wszystkich z tych składników), zaś eukaliptusowy min. limonen i kamfen.

Sprawa jest jednak dużo bardziej skomplikowana, niż tylko wyznaczenie składu. Olejki eteryczne nie poddają się łatwej standaryzacji i w zależności od metody pozyskiwania, odmiany, nasłonecznienia etc. mogą znacząco różnić się pod względem chemicznym. Co więcej, współczesna nauka medyczna jest bardzo mocno redukcjonistyczna, to znaczy próbuje dotrzeć do „podstaw” i pojedynczych elementów danych substancji i o ile jesteśmy w stanie mniej więcej powiedzieć, co dana substancja „robi” nie do końca jesteśmy w stanie przewidzieć, jak zachowywać się będą mieszaniny złożone z kilku czy kilkudziesięciu składników. To właśnie dlatego laboratorium człowieka nie jest w stanie podrobić laboratorium natury. Natura celuje w złożoności, my dopiero zaczynamy rozkładać ją na klocki.

Stąd też aromaterapia ma przed sobą jeszcze wiele: w nowoczesnej aromaterapii (z naciskiem na terapię) łączy się wiedzę chemiczną, biologiczną i zielarską.

Oczywiście, nie trzeba wiedzieć tego wszystkiego, żeby z powodzeniem stosować olejki aromaterapeutyczne w domu: piszę jednak o tym po to, aby uświadomić, że olejki eteryczne to coś więcej niż po prostu pachnące lawendą czy etylowaniliną świeczki, ale rzeczywiście substancje o potężnym działaniu, które rzeczywiście mogą pomóc w wielu dolegliwościach.

Mam nadzieję, że odpowiedziałam nieco na pytanie: czy aromaterapia rzeczywiście działa? Jeśli macie w otoczeniu osobę, która powątpiewa, możecie przekazać jej ten tekst:).

Planuję jeszcze kilka postów o aromaterapii (akurat na tym punkcie jestem dość mocno zafiksowana, zresztą, chyba widać;)) i chciałabym Wam mniej więcej powiedzieć jakie olejki stosuje się w aromaterapii i dlaczego takie a nie inne, jakie są podstawowe zasady stosowania i bezpieczeństwa oraz dotkniemy sobie kilku kontrowersji czyli np. tego, czy olejki można spożywać albo jak to jest z aromaterapią dziecięcą.

Mam nadzieję, że post się Wam podobał – jeśli macie jakieś pytania czy tematy, które chcielibyście poruszyć a ja będę mogła Wam pomóc, dajcie znać!