Śliwki z tymiankiem, chilli i miodem na cieście francuskim.

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry

Nadchodzi jesień a wraz z nią sezon na śliwki. Dziś przygotowałam dla Was (no dobrze, bardziej dla siebie;)) ciasto francuskie ze śliwkami. Bardzo prosty przepis, który postanowiłam nieco urozmaicić. Śliwki nasączyłam w mieszaninie aromatycznego alkoholu (użyłam pigwówki, jednak równie dobrze sprawdzi się amaretto), świeżego tymianku oraz płatków chilli. Zapiekłam wszystko z dodatkiem odrobiny masła i miodu. Całość podałam z jogurtem naturalnym wymieszanym z miodem.

Oprócz przepisu chciałabym się z Wami podzielić tym w jaki sposób przygotowuję gotowe ciasto francuskie, aby było bardziej chrupiące oraz krótką refleksją na temat tego, dlaczego nigdy, przenigdy nie powinno zostawiać się kuchni bez opieki. Wiem, że to może banalne, ale wczoraj i dziś przekonałam się o tym na własnej skórze. Na szczęście, dość bezboleśnie. Zdjęcia robiłam w sporym pośpiechu głównie ze względu na to, co stało się w mojej kuchni.

Niemniej, odbyło się bez ofiar, więc zapraszam!

Zacznę od rzeczy przyjemnych, czyli od śliwek na cieście francuskim. Przygotowanie tego deseru jest bardzo łatwe, jednak chciałabym napisać szczególnie o przygotowaniu ciasta francuskiego. Zapewne tak jak większość z Was, kupuję gotowe ciasto francuskie (z ciekawości, ktoś robił je samodzielnie?).  Używałam go tak, że wykrawałam kształt jaki mi odpowiadał i wkładałam do piekarnika. Tak było do czasu, kiedy zobaczyłam serię programów Bożeny Sikoń. Bożena Sikoń pokazała w nich, w  jaki sposób należy obchodzić się z zakupionym ciastem francuskim tak, aby miało odpowiednią chrupkość i wygląd.

Przygotowanie gotowego ciasta francuskiego

Ciastem francuskim dobrze jest zająć się dwuetapowo:

1. Składamy ciasto w „kopertę” (na dole zdjęcie podglądowe). Ciasto rozwałkowujemy tak, aby części „koperty” się połączyły. Możemy całość złożyć jeszcze raz w pół i ponownie rozwałkować.

 

Zazwyczaj kupuję ciasto francuskie w całości, tym razem jednak w sklepie mieli tylko takie w kawałkach..

 

2. Tak rozwałkowane kawałki (z tyłu możecie zobaczyć już przygotowane wcześniej) wkładamy na około pół godziny do lodówki. To bardzo ważne, dzięki temu ciasto zyska odpowiednią chrupkość

3. Wykrawamy takie kształty jakie się nam tylko podobają i wkładamy wszytko do porządnie rozgrzanego do 200-220 stopni piekarnika.

Od jakiegoś czasu przygotowuję ciasto tą metodą, co prawda jest mniej „ekspresowa”, ale zauważyłam znaczną poprawę w jakości wypieków. Wcześniej zdarzało mi się, że wypieki były takie „ciężkie” i „nasączone” (przychodzi mi na myśl angielskie słowo „sloggy”), teraz są bardzo chrupkie. Polecam spróbować!

Ciasteczka zaraz po wyciągnięciu z piekarnika. Przygotowując akurat te egzemplarze, nacinałam jedynie brzegi ciasta ostrym nożem, można jednak „dokleić” brzegi.

A wracając do rzeczy mniej przyjemnych..

Dlaczego nie można zostawiać kuchni bez opieki?

O tym, żeby nigdy nie zostawiać garnków „na gazie” kiedy nie ma mnie w domu mówiła i Mama i Babcia (chociaż obydwie zostawiają obiad i idą do ogrodu!). Dziś i wczoraj przekonałam się jednak, że jest w tych ostrzeżeniach więcej, niż ziarnko prawdy.

Wczoraj wyszłam do sklepu. Już nie wróciłam do mieszkania. Drzwi się zatrzasnęły i spędziłam półtorej godziny na klatce schodowej, czekając aż mój Pan wróci z pracy i pomoże mi je otworzyć. Przed wyjściem do sklepu chciałam nastawić tagine, żeby był ciepły, kiedy Pan wróci do domu. Na szczęście tego nie zrobiłam.

Dzisiaj przygotowywałam ciasto francuskie. Zadowolona, włączyłam kuchenkę. Przez przypadek, naprawdę nie wiem jak to się stało! położyłam wałek na kuchence. Poszłam do łazienki i poczułam charakterystyczny zapach węgla drzewnego. Okazało się, że zamiast piekarnika, włączyłam elektryczną płytę kuchenki. Oto mój wałek (tak, to ten sam wałek, którym chwilę wcześniej rozwałkowywałam ciasto francuskie!)

Chyba nie muszę pisać, że w całym mieszkaniu było pełno dymu, wszystko pachniało węglem drzewnym a ja, zamiast skupić się na przygotowywaniu dla Was zdjęć, próbowałam wywietrzyć mieszkanie..

Na szczęście wczoraj nie zostawiłam niczego, co by się gotowało. Dziś byłam w domu. Teraz jednak wiem, że nigdy, przenigdy nie można zostawiać kuchni włączonej. Nawet na chwilę. Dosyć już tego marudzenia..

 

Zapraszam na:

Śliwki z chilli, tymiankiem i oregano na cieście francuskim

Składniki

Opakowanie ciasta francuskiego
około 1/2 kg śliwek, przepołowionych, bez pestek
kilka łyżek alkoholu (pigwówki, amaretto)
cukier biały lub brązowy
tymianek
łyżka miodu
kawałeczki masła
szczypta chilli

do podania (opcjonalnie)

cukier puder
gęsty jogurt naturalny (np. jogurt Bałkański) z dodatkiem miodu.

 

Przygotowanie:

Wyjmujemy ciasto francuskie (można je przygotować tak, jak pisałam w poprzedniej części postu)
Wykrawamy z ciasta kwadraty. Ja nacinam delikatnie nożem „obramowanie” kwadratów tak, aby się uwypukliło. Można także dokleić ścianki z ciasta.

W miseczce mieszamy śliwki, przyprawy i cukier. Zalewamy alkoholem: tylko tyle, aby delikatnie pokrył śliwki. Zostawiamy na  chwilę, aby smaki się przegryzły.

Śliwki nakładamy na kwadraty z ciasta francuskiego. Do każdego kwadratu dodajemy kawałeczek masła i odrobinę miodu. Pieczemy przez około 15 minut w temperaturze 200-220 stopni.

Smacznego!

Na koniec: dziękuję Tacie, że przywiózł mi do Krakowa świetne deski!