Spis treści
Stali czytelnicy bloga wiedzą, że zazwyczaj w okolicach czerwca czekam niecierpliwie na 10 dni w roku, kiedy można zebrać owies w fazie mlecznej, krótko dostępnej formie owsa, zbieranej w momencie, kiedy ziarniaki jeszcze się nie uformowały i wydziela się z nich bardzo odżywcze mleczko.
Taki owies w formie nalewki lub też suszu jest fantastycznym tonikiem nerwowym, co oznacza, że wzmacnia układ nerwowy. Nie działa uspokajająco czy nasennie, ale odżywczo. Jednym słowem, jest nieodzowny w stanach przemęczenia i wyczerpania. Co ciekawe, nie ma żadnych znanych przeciwskazań (oprócz ewentualnej nietolerancji owsa) w jego stosowaniu.
Do napisania tego postu skłoniła mnie noworoczna tradycja. W naszych regionach święci się owies w „Dzień Świętego Szczepana” (czyli w drugi dzień Świąt). Moi Dziadkowie zawsze przynosili do kościoła ziarna owsa i poświęconym ziarnem karmili krowę i kury. Resztę Babcia skrzętnie zachowywała w kredensie i podawała zwierzętom na wypadek choroby. Tego roku ksiądz wspomniał, że owsa prawie już nikt nie święci i coraz mniej ludzi ma.
Tak się jednak składa, że my jesteśmy zaopatrzeni w bardzo duże ilości pięknie wysuszonego, zielonego owsa, który pijemy przez całą zimę!
Owies w fazie mlecznej: tak wygląda latem
Co to jest właściwie suszony owies w fazie mlecznej?
Owies w fazie mlecznej to owies zielony, zbierany w przeciągu 7 – 10 dni, podczas których wypływa z niego odżywcze, białe mleczko. Najlepsze co można z niego robić to gliceryty i nalewki ze świeżej rośliny, jednak suszony jest równie przydatny.
Owies w fazie mlecznej. Trochę ciemny film, ale dużo informacji:)
Faza mleczna to taki specjalny etap w rozwoju owsa, który trwa od 7 do 10 dni. Tylko tyle. Przegapisz – nie masz. Najbardziej odżywcze są ziarniaki, najlepiej suszone w niskiej temperaturze (o czym za chwilę).
Większość owsa w sklepach zielarskich to po prostu zielona sieczka (czyli całe łodygi + ziarniaki, z przewagą łodyg), zaś brak w nich najwartościowszej części, właśnie ziarniaków.
Tutaj uwaga: możesz zakupić także tzw. „słomę owsianą”. Ma ona zupełnie inne właściwości: używa się jej zazwyczaj do kąpieli, zwłaszcza dla skóry podrażnionej, atopowej etc. Tamtego roku planowałam zrobić interes życia i sprzedać słomę owsianą z naszej ekologicznej uprawy (mój Tato jest rolnikiem), ale nie miałam już siły tego suszyć, zbierać i pakować, więc zostało przeorane:). Dlatego, jeśli pójdziecie do sklepu zielarskiego, to pamiętajcie, że słoma owsiana to nie jest to samo co owies na herbatkę. Obydwie formy są wartościowe, ale w inny sposób.
Ziarniaki suszonego owsa: najbardziej odżywcza część. Tutaj owies na nasz użytek:). Nawet po ususzeniu jest ładnie zielony.
Suszony owies zielony, jak go spożywać?
Zielony owies można przygotować w formie:
- nalewki
- herbatki
Najsmaczniejszą i najlepszą formą przyrządzenia owsa zielonego jest nalewka (zazwyczaj na alkoholu 20 – 30 %) lub jakaś forma glicerytu (etanol + gliceryna). Ja tego roku zaszalałam i przygotowałam „gliceryt enzymatyczny” (etanol + gliceryna + płyn ringera). Wiem, że może brzmieć troszkę fachowo, wyjaśnimy to sobie innym razem. Nie musisz sobie tym na razie zaprzątać głowy: nalewkę można przygotować z owsa świeżego, więc najbliżej za pół roku:).
Taka nalewka czasami może lekko sfermentować, ale to w niczym nie przeszkadza. Nawet jeśli będzie kwaskowata, jest to jak najbardziej w porządku. Chyba nie muszę mówić, że u nas w domu poszła pierwsza;)
Herbatka z suszonego owsa
Herbata z suszonego owsa jest bardzo prosta do przygotowania.
Bierzesz sobie łyżkę takiego zielonego owsa. Zalewasz wodą w temperaturze około 80 stopni Celsjusza (niby można wrzątkiem, ale ja traktuję ją bardziej jako zieloną herbatę) i odstawiasz na 20 minut. Potem pijesz.
Smakuje jak… właściwie nie smakuje. Troszkę jak gęsta woda. Fajne jest to, że taką herbatę owsianą można zaparzać wielokrotnie.
Można pić podobnie do herbatki z pokrzywy 2 – 3 razy dziennie (nawet małe dzieci).
Inną techniką, którą stosuję jest zalanie ziela wodą 80C i zostawienie na całą noc.
Ogólnie owies jest super odżywczy i jeśli tak jak ja macie nawyk np. picia czarnej herbaty (piję duużo więcej niż powinnam), możecie się przerzucić na owies. Tutaj nie ma problemów z barwieniem zębów, uzależnieniem od teiny;), oczyszczaniem organizmu (jak np. po dużych dawkach pokrzywy).
Tutaj herbatka na nasz użytek, jest ciągle w ruchu.
Drobna uwaga: nie słódź tej herbatki. Bez sensu pić herbatę wzmacniającą układ nerwowy i przy okazji nafaszerować się dodatkowym cukrem.
Suszenie ma znaczenie
Babcia opowiadała nam taką historię: ktoś tam w sąsiedniej wsi zebrał owies, włożył do stodoły i stodoła stanęła w ogniu.
Jak szalenie to brzmi? Jak na moje standardy, dosyć. Więc wrzuciłam to w kategorię „opowieści dziwnej treści”. Gdzieś pomiędzy „dawniej to były czasy” a „w domu pięć wsi dalej straszy i nikt tam nie mieszka z tego powodu”.
DOPÓKI nie zaczęliśmy suszyć sami owsa, na nieco większą skalę.
Powiedziałam sobie, że skoro już posialiśmy owies bez herbicydów i pestycydów (na wsi trochę osób jeszcze sieje owies, ale jest on nawożony. Jest to zrozumiałe, jeśli ktoś chce mieć dużo ziarna na paszę, natomiast w przypadku owsa z myślą o herbatce prozdrowotnej, bez sensu), ja poświęciłam pół miesiąca, żeby go zbierać w fazie mlecznej i codziennie sprawdzałam „, czy to już”, no to trzeba jakoś sensownie ten owies ususzyć.
Postawiliśmy na starodawne suszenie naturalne,i w temperaturze pokojowej. Zero suszarni, sztucznego podsuszania etc. Z wiązkami nie było problemu, wystarczyło je powiesić sobie na sznurku w temp. pokojowej, po ususzeniu zdjąć i przechowywać w ciemnym pojemniku i w porządku, koniec pieśni.
Problem zaczął się przy suszeniu ziarniaków.
Okazało się, że pierwsze kilka kilogramów, które „oskubaliśmy” i włożyliśmy do pudła, jeszcze przed finalnym suszeniem, zaczęło w szybkim tempie (w ciągu kilku godzin) nabierać temperatury (poprawcie mnie, jeśli się mylę, miałam chemię dawno temu) i nastąpiła naturalna reakcja egzotermiczna. Skończyło się tak, że w biegu z mamą rozkładałyśmy ten owies na pergaminie, żeby nie wydzielał więcej ciepła. Im większa masa, tym szybsza reakcja.
Podczas suszenia w temperaturze pokojowej, codziennie przez kilka tygodni ten owies trzeba było mieszać ręcznie 2 – 3 razy. W lecie wtedy temperatura dochodziła do 40 C, co z dodatkowym naturalnym ciepłem mogło sprawić, że owies się zepsuje, zaparzy czy coś w tym stylu (a przecież szkoda, skąd ja wezmę potem owies w fazie mlecznej? za rok następny!).
Dlatego suszenie było bardzo czasochłonne i wymagało sporej uwagi.
Niemniej zdecydowanie warto! Ususzony owies ma ładny, zielony kolor i zamknięty w słoiku bardzo ładnie pachnie.
Po tej historii jestem skłonna uwierzyć w samozapłon stodoły.
Nie znam osobiście tego typu przypadku, ale powiedzmy, że moje małe doświadczenie sprawiło, że zweryfikowałam swój sceptycyzm:)
A jeśli interesują Was zioła i inne naturalne herbaty, zerknijcie na artykuł Zioła lecznicze – czyli wszystko co musisz wiedzieć o ziołowych herbatkach To prawdziwe ziołowe kompendium!