Olejek lawendowy – olejek na rany i poparzenia, który powinien być w Twojej apteczce

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Olejek lawendowy jest jednym z najsłynniejszych olejków eterycznych świata. Jest to olejek na rany i poparzenia, który zdecydowanie każda Mama oraz Tata/Babcia etc. powinna mieć w swojej apteczce.

Buteleczka olejku eterycznego na jasnym tle wśród kwiatów lawendy

O przydatności olejku lawendowego przekonałam się podczas podróży do Gruzji. Wtedy nie miałam jeszcze firmy z olejkami eterycznymi, ale byłam na etapie wybierania najlepszego olejku lawendowego do mojego sklepu, więc miałam sporo próbek laboratoryjnych. Tego dnia samolot wylatywał dość późno, więc przygotowałam gulasz w garnku żeliwnym, abyśmy nie byli głodni.

Niezbyt często piekę w piekarniku mojej Mamy i łatwo zapominam, że górna grzałka jest lekko wysunięta. Wystarczyła chwila nieuwagi, aby przypalić sobie skórę. Na początku niczego nie czułam, jednak szybko się okazało, że dłoń jest mocno poparzona. Jedyną rzeczą, jaką byłam w stanie zabrać szybko ze sobą była właśnie buteleczka olejku lawendowego.

Przez dalszą część podróży obserwowałam proces gojenia i mogę zaświadczyć, że olejek lawendowy rzeczywiście działa na poparzenia i jest to działanie szeroko udokumentowane.

 

3 udowodnione przypadki działania olejku lawendowego na rany i poparzenia

Terapeutyczne właściwości lawendy od pokoleń fascynują środowisko naukowe, nie tylko praktyków medycyny naturalnej. Dotyczy to również zdolności olejku lawendowego do wspierania procesu gojenia ran i łagodzenia skutków poparzeń. W literaturze znajdziecie przykłady wielu badań klinicznych potwierdzających jego właściwości.

Badania René-Maurice Gattefossé – początki współczesnej aromaterapii

Bez olejku lawendowego nie byłoby nowoczesnej aromaterapii. Na początku XX wieku, jak niesie wieść, René-Maurice Gattefossé, chemik i perfumiarz, poparzył sobie rękę w swoim laboratorium. Odruchowo włożył ją do pojemnika z olejkiem lawendowym. Poparzenia zaczęły się bardzo ładnie goić i zafascynowany René w metodyczny, naukowy sposób rozpoczął badania nad właściwościami olejków eterycznych.

To, czy ręka chemika wylądowała w otwartym pojemniku z olejkiem lawendowym, jest kwestią sporną (kto w laboratorium trzyma kilka litrów otwartej lawendy!), wiadomo jednak na pewno, że Gattefossé smarował oparzenie olejkiem lawendowym i był zafascynowany postępami. Do tego stopnia, że zaczął badać olejki eteryczne i ich wykorzystanie praktyczne na froncie I wojny światowej. To nie było laboratorium, to nie były szalki Petriego z koloniami bakterii, ale front wojenny, czyli bardzo ciężkie przypadki oraz warunki wybitnie polowe.

Skuteczność olejków eterycznych w leczeniu żołnierzy, w tym lawendy (ale wtedy pracował już nad wieloma innymi) zachęciły go do dalszej pracy naukowej (wcześniej raczej znano anegdotyczne przypadki, że olejki pomagają, ale nikt nie badał dokładnie jak i dlaczego) i dzięki temu, mamy obecnie nowoczesną aromaterapię. Oraz wiemy, że lawendowy olejek na rany i oparzenia działa!

René-Maurice Gattefossé podczas I wojny światowej
René-Maurice Gattefossé podczas I wojny światowej (fot. Wikimedia Commons)

Przypadek Ciarana Kelly

To znany przypadek dwuletniego chłopczyka, który doznał poważnych poparzeń. Nie było to „tylko” skaleczenie, ale poparzenie, które spowodowało hospitalizację dziecka. Przypadek został po raz pierwszy opisany w International Journal of Aromatherapy i do tej pory jest to klasyczny „case”, który przywołuje się w podręcznikach dla pielęgniarek uczących się jak używać olejków eterycznych.

Mama Ciarana, podczas kiedy chłopczyk leżał na intensywnej terapii, smarowała jego oparzenia głównie olejkiem lawendowym. Miała szczęście, ponieważ trafiła na bardzo otwartego chirurga, który zezwolił jej na użycie ziół w sali szpitalnej. Wszystko działo się ponad 20 lat temu w Szkocji, ale mam dziwne wrażenie, że dziś niejedna Mama zostałaby wyproszona z sali!

O dziwo rany chłopca zaczęły się goić zaskakująco szybko. Tak szybko, że nawet lekarze byli zdziwieni. Dziś jest nastolatkiem, a na jego buzi prawie wcale nie widać poparzeń. Tutaj oddajmy mamie sprawiedliwość, ze względu na powagę poparzeń, lawenda była używana przez kilka lat. Skutkiem ubocznym „terapii” jest to, że Ciaran do tej pory nie znosi tego zapachu, bo automatycznie kojarzy się mu z poparzeniem. Mama chłopca po całym wydarzeniu była tak wstrząśnięta, że została pielęgniarką.

Przypadek Ciarana Kelly należy już do klasyki. Jeśli ma z niego płynąć jakiś dobry wniosek, to naprawdę byłoby fantastycznie, gdyby w Polsce do oficjalnej opieki medycznej mogła być włączona także aromaterapia! Jest to bardzo dobry przykład połączenia szpitalnej opieki konwencjonalnej oraz użycia ziół. Które, przypomnijmy, dawniej były używane w szpitalach!

Artykuł na temat przypadku Ciarana Kelly w The International Journal of Aromatherapy
Artykuł na temat przypadku Ciarana Kelly w The International Journal of Aromatherapy (1993)

Moje doświadczenie z olejkiem lawendowym

Pamiętasz historię z początku postu, kiedy powiedziałam Ci o poparzeniu, które „zrobiłam sobie” dosłownie kilka godzin przed wylotem do Gruzji? Jak się okazało, rana, która na początku wydawała się być całkiem niegroźna, po kilku dniach zaczęła się robić głębsza i głębsza. Sprawę skomplikował fakt, że ciągnęłam ze sobą dość pokaźną walizkę. Ze względu na pracę „ręką”, rana co jakiś czas się otwierała.

Używałam olejku lawendowego kilka razy dziennie, w formie nierozcieńczonej (tak samo zresztą jak robiono to w przypadkach klinicznych) i muszę powiedzieć, że pomimo dość trudnych warunków, także sanitarnych (częste przemieszczanie się, podróże, brak opatrunku itp.) wszystko zagoiło się bardzo ładnie.

Poniżej możesz zobaczyć jak wyglądał proces gojenia się oparzenia z zastosowaniem olejku lawendowego.

Dłoń bezpośrednio po oparzeniu piekarnikiem
Tak wyglądało to na początku. Przyznam, że zrobiłam coś w stylu: „Pfff, to nic takiego…”

 

Zaogniona rana po oparzeniu na dłoni
Dwa dni później przestałam zgrywać odważną. Rana okazała się głębsza, niż sądziłam, jednak goiła się całkiem ładnie.

 

Proces gojenia się rany po oparzeniu na dłoni
Do momentu, w którym znów się nie otworzyła (ciągnęłam ciężką walizkę po nierównym bruku). Co ciekawe, pod spodem nie było ani śladu ropy, co jest bardzo dobrym znakiem.

 

Gojenie się rany po oparzeniu na dłoni
Po ośmiu dniach i po powrocie z Gruzji już prawie całkiem zagojona.

 

Zagojona rana po oparzeniu na dłoni po zastosowaniu olejku lawendowego
Rana po 3 tygodniach.

 

Blizna po oparzeniu na dłoni
Po bliźnie możesz ocenić, jak głębokie było poparzenie (jest praktycznie wklęsła).

Jedyna rzecz, której żałuję (odnośnie lawendy oczywiście, bo jest kilka innych rzeczy, których żałuję w życiu :-)), to taka, że po 10 dniach, kiedy rana się zagoiła, przestałam smarować olejkiem lawendowym i została mi mała blizna. Teraz wiem, że to był błąd i na etapie bliznowacenia powinnam była smarować lawendą ewentualnie na przemian z rumiankiem rzymskim. Już nawet niekoniecznie stężoną, wystarczyłaby oliwa z lawendą. Ranę powinnam smarować także w okresie tworzenia się bliznowacenia. Miałam inne sprawy na głowie (między innymi opiekę nad moją Babcią). Używałam olejku głównie przeciw odleżynom/otarciom i po prostu nie dopilnowałam siebie samej i dlatego mam nadal małą bliznę.

 

Jak używać lawendowego olejku na rany i poparzenia?

Olejek lawendowy zawsze mam w pobliżu, ponieważ jest bardzo wygodny w stosowaniu.

Klasyczny sposób użycia tego olejku to użycie nierozcieńczonego na skórę. To jeden z niewielu olejków (obok olejku różanego i rumianku rzymskiego, który można stosować w ten sposób. Na dalszych etapach bliznowacenia można używać już rozcieńczonego, np. w oleju ze słodkich migdałów, żelu aloesowym lub nawilżającym kremie (stężenie 1-2%).

Ważne!
Olejek lawendowy to nie to samo co kwiaty lawendy zanurzone w oliwie z oliwek. Ma dużo, dużo większą moc: do wykonania 5 ml olejku potrzeba kilku kilogramów lawendy.

Pamiętaj, że ogólna zasada w przypadku stosowania olejków eterycznych na skórę jest taka, że należy je rozcieńczyć, aby uniknąć podrażnień. Jednak w określonych przypadkach, takich jak oparzenia, można zrobić wyjątek od tej reguły.

Dowiedz się więcej o bezpiecznym stosowaniu olejków eterycznych na skórę >>

 

Jaki olejek lawendowy wybrać?

Najlepszym i najbardziej uznanym olejkiem do celów aromaterapeutycznych jest olejek z lawendy lekarskiej (Lavandula angustifolia) z dużą ilością linalolu, zaś małą zawartością kamfory. Na rynku są dostępne też inne olejki (najczęściej lawandynowy) bądź też z innych lawend, które też mają swoje zastosowania. Jednak jeśli chcesz mieć „klasykę”, celuj w lawendę lekarską – taki olejek dostępny jest w moim sklepie.

Olejek lawendowy bardzo rzadko uczula, jednak oczywiście, może się to zdarzyć (według mojej najlepszej wiedzy, w literaturze jest około 5 potwierdzonych przypadków uczulenia na olejek z lawendy lekarskiej w skali globalnej). Źle przechowywany olejek lawendowy może natomiast podrażnić skórę przy długotrwałym stosowaniu, dlatego ja zawsze polecam porządnie zakręcać buteleczkę i na wszelki wypadek przechowywać ją w lodówce.

Olejek lawendowy, w zależności od „szkoły” aromaterapii, poleca się dzieciom powyżej 1-2 roku życia, ale niektórzy dopuszczają go także powyżej 6 miesiąca.

Chłopiec siedzący na kuchennym blacie z opatrunkiem na kolanie

Łagodniejszym olejkiem od lawendy jest niezwykle cenny i rzadko spotykany olejek z rumianku rzymskiego (nie myl z olejkiem z rumianku pospolitego!), który nie powoduje uczuleń.

Lawenda przydaje się też do wielu innych rzeczy, takich jak „zarządzanie” stresem, ukąszenia komarów, zaczerwienienia, ułatwianie zasypiania

Poznaj 5 zastosowań olejku lawendowego >>

Z uwagi na jego wszechstronne właściwości często dodaję go do swoich receptur – znajdziesz go m.in. w składzie:

PS. Pamiętaj, proszę, że zgodnie z ziołowym BHP, ten post ma charakter informacyjny i hobbystyczny, nie jest poradą lekarską.

***

Źródła:

Maddocks-Jennings, W., Wilkinson, J. M. (2004). Aromatherapy practice in nursing: literature review. Journal of Advanced Nursing, 48(1), 93–103. 

Smith, R. H. (1993). Lavender helps burned boy. International Journal of Aromatherapy, 5 (4), 6-9.