Werbena L’occitane – moje pierwsze perfumy.

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Pamiętam, kiedy na jednym z pierwszych lat studiów (nie było to wydarzenie aż tak znaczące, abym pamiętała czy na pierwszym czy na drugim) weszłam z przyjaciółką po raz pierwszy do salonu L’Occitane. Jak to bywa ze studentkami, spróbowałyśmy z kilku próbników i wyszłyśmy. Wtedy pierwszy raz spryskałam się werbenową wodą toaletową: była zupełnie poza moim zasięgiem, ponieważ kosztowała tyle, ile nasz budżet na jedzenie na cztery tygodnie. Miałyśmy na ten cel przeznaczone okrągłe, tłuściutkie 50 złotych tygodniowo plus oczywiście sowita wałówka od Rodziców.

Kiedy tylko miałam okazję zajrzeć do salonu, nie odmawiałam sobie przyjemności „przetestowania” (i tak wiadomo było, że nie będę mogła zakupić pełnego produktu) perfum na bazie werbeny. Powiem Wam szczerze, że nawet nie wiedziałam co to do końca jest ta werbena.

Po kilku latach okazało się, że nadal kocham werbenę. W te wakacje posadziłam ją nawet na moim miejskim balkonie: w ciepłe wieczory siadałam sobie po turecku  z herbatą albo cydrem, przysuwałam doniczkę z werbeną w swoją stronę i przesuwałam dłonią po jej łodyżkach, żeby poczuć słodki, cytrusowy zapach.

Możecie się domyślać, jak się ucieszyłam kiedy znalazłam wodę toaletową z werbeną pod choinką!

 

Werbena L’Occitane

Mój Pan twierdzi:

– Podoba mi się ten zapach, pasuje do Ciebie. Jest taki słodki, energetyczny i z nutą szleństwa.

Ma rację, bo od razu z werbeną poczułam więź.

Zapach jest prosty, może nie w takim sensie że prostacki, ale prostolinijny. Radosny, uroczy i bardzo naturalny. W sumie nic dziwnego, bo L’occitaine słynie z użycia surowców botanicznych i naturalnych ekstraktów. Właściwie nic wyszukanego  tej wodzie nie da się powiedzieć oprócz tego, że naprawdę pachnie werbeną.

Teoretycznie nuta głowy (czyli to co czujemy na początku) to pomarańcza i cytryna, nuta serca to werbena i liście cytrusów a baza to róża i geranium. Zapach jest więc teoretycznie złożony ale praktycznie są to raczej perfumy linearne, oparte na jednej nucie. Przez cały czas czuje się wokół siebie cytrusy oraz słodką werbenę (werbena pachnie sama z siebie mocno cytrusowo): jeśli nie jesteście wielkimi fankami, możecie się tym zapachem po jakimś czasie znudzić.

Zapach jest tak naturalny, że kiedy ostatnio byłam na studiach podyplomowych, koleżanki zapytały mnie nawet, czy piję właśnie herbatę werbenową:-).

Dużym minusem jest to, że nawet jak na wodę toaletową utrzymuje się krótko. Na mojej skórze około godziny z okładką. Radzę sobie tak, że smaruję się najpierw za uszami cienką warstwą olejku jojoba (pomaga przedłużyć trwałość perfum) i dopiero potem pryskam wodą toaletową.

 

 Podsumowując, dostałam pod choinkę przyjemny zapach dla maniaczki werbeny. Nie ma co po nim oczekiwać głębi czy wyrafinowania. Jest radosny, cytrusowo-słodki (przez co przyjemnie wyważony). Delikatny (i dość krótko trzymający się na skórze): moim zdaniem idealny na co dzień, zarówno na zimowe wieczory jak i letnie, rześkie poranki.

Przygotowałam dla Was także krótkie podsumowanie punktowe, gdzie 10 to najwyższa punktacja, 5 – przeciętnie, poniżej 5: mniej niż przeciętnie. Jak widać, przyjemność noszenia jest dla mnie, jako dla werbenowej fanki dość spora!

Skład jest bardzo krótki, oparty na naturalnych ekstraktach (10 dałabym perfumom, które zrobię sobie sama, tylko dlatego nie ma 10;)), co też ma swoje plusy:).

To moja pierwsza woda toaletowa (nie liczę takich, które dostałam na prezent, ale zapachowo nie trafiły w moje gusta) i póki co nie potrzebuję innej!:-)

 

Bonusowo: z pamiętnika alergika

Wiecie, te perfumy wybierałam sobie samodzielnie i długo się zastanawiałam pomiędzy tą wersją, wersją bodajże z pomarańczą (która jest jeszcze bardziej rozcieńczona, nie wiem więc jak długo utrzymywałaby się na mojej skórze) a jeszcze jednymi perfumami opartymi na nutach korzennych. Wygrało jednak wieloletnie przywiązanie do tego zapachu.

Jak to bywa, popryskałam się wszystkim (kto by tam brał papierki próbnikowe).

Trzy godziny później,

– Dlaczego masz takie czerwone ręce?

– Mam?

– I szyję?

– Mam czerwoną szyję?

– Czy ja chciałem Ci sprawić przyjemność i kupiłem Ci coś co Cię zabija?

Na szczęście była to jednorazowa reakcja alergiczna, która wynikała z radosnego mieszania perfum, ale trochę mi mina zrzedła, kiedy wyobraziłam sobie, że w końcu mam to co chciałam i nie będę mogła używać tego zapachu!

Okazało się jednak, że to doświadczenie zdarzyło się tylko raz i nawet mnie werbena nie uczula. Fajnie, prawda?

Obawiam się, że flakonik dość szybko się opróżni, ale póki co, mam z niego sporo radości.

Jeśli macie jakieś swoje ulubione wody toaletowe (najlepiej z botanicznymi akcentami) dajcie znać!

Do zczytania!

Podobał Ci się ten post? Podaj dalej!