Dzień dobry,
Nie wiem czy Wy też macie takie wrażenie, że każdy słoneczny dzień może być już ostatnim tej jesieni i trzeba go chwytać, póki można? Na szczęście mam trochę wolnego czasu i spędzam go włócząc się z moją siostrą po obrzeżach wsi. Wczoraj zbierałyśmy kwiaty, głóg i kasztany! Kiedy świeci słońce, jest bardzo ciepło i mogłoby się wydawać, że to jeszcze lato. Wystarczy jednak, że słońce schowa się za horyzont i dają o sobie znać zimne, jesienne noce. Kiedy piszę te słowa mam wrażenie, że być może jutro albo pojutrze będą już nieaktualne i będę się zastanawiać o jakich ciepłych promieniach słońca mówiłam? Nie chcę jednak być złym prorokiem i dlatego wciąż przywołuję słoneczną jesień, nawet na blogu.
Tym razem chciałam Wam zaproponować coś w sam raz na jesienne „upały” – gruszkowy sorbet z rozmarynem. Na końcu postu pokażę Wam, jak przygotować sorbet bez maszynki do lodów. Przepis na sorbet pochodzi, z nieco już starszej książki Jamiego Olivera, „Włoska wyprawa Jamiego”. Mam prawie wszystkie książki tego autora (włącznie z najnowszą „30 minutes meals”), jednak Włoska wyprawa … to jedna z pozycji, po którą sięgam najczęściej i która sprawia, że po prostu muszę coś z niej przygotować. Znacie to uczucie? Książka tchnie taką, typową dla Jamiego, autentycznością, wyluzowaniem i bezpośredniością.. ma się wrażenie, że nieomal siedzimy obok Jamiego na tym włoskim murku! Ta pozycja, pomimo że już nieco „wiekowa”, z pewnością zasługuje na oddzielną recenzję, ale to przy innej okazji.
Dziś zapraszam Was na sorbet, który zrobiłam nie mając do dyspozycji maszynki do lodów ani nawet gałkownicy (stąd też „gałki” to raczej kawałki deseru, które nakładałam łyżką). Jest jednak łatwy do przyrządzenia i co ważniejsze, je się go z przyjemnością.
Zapraszam!
ps. jeśli macie ochotę na szybszą wersję lodowego deseru, poleca również błyskawiczne lody truskawkowe.
Po przygotowaniu ciasta gruszkowego, postanowiłam zrobić również inny lekki i jesienny deser na bazie gruszek.
Jego główny punkt stanowią dojrzałe gruszki, które postanowiłam uzupełnić intensywnym, orzeźwiającym, rozmarynowym aromatem. Same gruszki są dość delikatne, dlatego pomyślałam, że przyda się im ziołowe urozmaicenie :-)
Sorbet jest świetnym, lekkim deserem. Szczególnie zależało mi na tym, aby był orzeźwiający (wyobraziłam sobie siebie, jedzącą sorbet w południe, na zalanym słońcu balkonie) i niezbyt słodki. Jak zwykle, podstawowy przepis Jamiego mnie nie zawiódł. Nawiasem mówiąc, przepis Jamiego zawiódł mnie tylko raz, kiedy przygotowywałam szwedzką zapiekankę ziemniaczaną i mi nie smakowała . Otrzymałam delikatną, lodową masę z wyczuwalnym ale subtelnym aromatem gruszek. Myślę, że równie dobrze smakowałaby z dodatkiem anyżu gwiaździstego, goździków, tymianku, drobiną chilli..
[pullquote]Przygotowanie sorbetu jest bardzo proste o ile dysponujemy wolnym czasem.[/pullquote]
Nigdy wcześniej nie przygotowywałam sorbetu. Zawsze przerażała mnie notka w przepisie: „włożyć do zamrażarki i mieszać co piętnaście minut przez kilka godzin”. Do tej pory nie mam maszynki do lodów, więc moje obiekcje są chyba zrozumiałe. Na marginesie: co roku obiecuję sobie zakup, ale maszynka do lodów jest jakoś zawsze gdzieś na końcu mojej zakupowej listy życzeń. Zakupowa lista życzeń jest dość długa i czasem wydaje mi się, że nigdy nie będzie miała końca! (A Wy? Macie swoje „kulinarne listy życzeń?”. Co na nich jest?). Na szczęście dla mnie okazało się, że przygotowanie sorbetu nie jest tak absorbujące, jak mi się wcześniej wydawało: do zamrażarki zaglądałam raz na jakiś czas i wtedy mieszałam trzepaczką masę. Wykorzystałam dzień, w którym nanosiłam ostatnie poprawki do mojej pracy magisterskiej, więc większość czasu spędzałam wtedy w mieszkaniu.
No dobrze, czego potrzebujemy do przygotowania sorbetu?
– składników (dojrzałe gruszki, woda, cukier puder..)
– blendera (blender jest nam potrzebny do zmiksowania masy. Jeśli nie posiadacie blendera można spróbować przetrzeć wszystko przez gęste sito)
– gęstego sita
– zamrażarki
– i przede wszystkim: dyspozycyjności (ładne słowo, często znajdujące się w ogłoszeniach o pracę). Samo przygotowania sorbetu wymaga bardzo mało czasu, jednak trzeba co jakiś czas (co około pół godziny) porządnie przemieszać masę trzepaczką, aby nie zbiła się w twardą grudę. Czy jest to uciążliwe? I tak i nie. Jeśli planujecie zaraz wyjść na miasto, nie ma sensu robienie sorbetu bez maszynki do lodów. Jeśli jednak robicie np. sobotnie porządki, to dlaczego przy okazji, nie przygotować sobie deseru?
Kilka uwag dotyczących gotowania jako hobby…
Czy warto było przyrządzić sorbet? Warto! Ucieszyła mnie konsystencja, gruszkowy smak i stosunkowo niewielka ilość cukru. Ale przyznam Wam, że to co naprawdę sprawiło mi przyjemność to co innego: była to przyjemność przygotowania czegoś po raz pierwszy. Czasem samo ugotowanie potrawy daje mi dużo satysfakcji. Fakt zrobienia czegoś „po raz pierwszy” – to nic, że świat kulinarny od dawna zna taką a taką recepturę, ważne, że ja do tej pory jej nie przygotowywałam. To jest właśnie fantastyczne w hobby (pasji? wydaje mi się, że słowo „pasja bywa nadużywane, aczkolwiek jak inaczej to nazwać, kiedy cały czas przeznaczony na rozrywkę poświęca się na sprawy związane mniej lub bardziej luźno z jedzeniem?), jakim są kulinaria. Możesz gotować codziennie, czytać codziennie czasopisma kulinarne etc., a i tak znajdzie się coś, co Cię zaskoczy. Coś, czego nie potrafisz. Coś z czym musisz się zmierzyć. Możliwe są miriady połączeń, kombinacji, technik.. dlatego też wydaje mi się (i taką mam nadzieję!), że kulinaria są świetnym sposobem na spędzanie czasu dla dociekliwych osób.
[pullquote]Kulinaria to świetne i rozwijające hobby dla dociekliwych osób.[/pullquote]
Czasem ktoś mnie pyta czym się interesuję. Odpowiadam wtedy „gotowaniem”. Często widzę tylko pobłażliwe uśmiechy, bo mój rozmówca fascynuje się akurat filozofią egzystencjalną albo alternatywnym kinem. Zdarzyło mi się też, że na jednej z rozmów kwalifikacyjnych zostałam zapytana o swoje hobby oraz o powiedzenie na jego temat kilku zdań po angielsku (swoją drogą, skąd to przekonanie, że każdy musi mieć jakieś hobby? Nie musi!). Gdy odpowiedziałam „kuchnia” rekruter lekko się uśmiechnął. Przestał się uśmiechać, kiedy po angielsku zaczęłam tłumaczyć różnicę pomiędzy wzrastaniem chleba na zakwasie a chleba na drożdżach. Wtedy chyba zaczął słuchać.
[pullquote]Zdarza się, że gotowanie jako hobby nie jest traktowane poważnie.[/pullquote]
Są ludzie, którzy traktują mnie z wyższością tylko dlatego, że przyznaję, iż lubię gotować. Tak, jakby to sprawiało, że staję się mniej inteligentną, mniej ciekawą partnerką do rozmowy. Dostaję jednak dodatkowe punkty jako potencjalna żona (czytaj: darmowa pomoc domowa) lub etykietkę „jak dobrze, że są kobiety które nie są feministkami”. Nie wiem czy feministki to jakiś podgatunek homo sapiens (mam wrażenie, że niektórzy sądzą, że tak!). Popieram prawa kobiet do równej płacy za równą pracę, dzielenie się obowiązkami domowymi (chociaż u mnie w domu średni to wychodzi;)) etc. Nie rozumiem, dlaczego to, że lubię piec mojemu Panu (i wszystkim wokół) bułeczki i ciasteczka sprawia, że staję się „mniej feministyczna”. Na szczęście coraz więcej osób zauważa, że „kuchnia” to nie tylko „stanie przy garach” (chociaż czasem trzeba swoje odstać a jak!), ale także cała sfera z nią powiązana. Oczywiście można tylko gotować, ale można także znaleźć dla siebie wiele dodatkowych okołokulinarnych tematów które, jak najbardziej, rozwijają intelektualnie.
Przepraszam za tak długie wynurzenia, ale słowa same cisnęły mi się na klawiaturę.
Dlatego w nieco bojowym nastroju, zostawiam Was sam na sam z gruszkowym sorbetem!
Jak zrobić sorbet bez maszynki do lodów?
Sorbet gruszkowy z rozmarynem.
lekko zmodyfikowany przepis z książki „Włoska wyprawa Jamiego”.
Uwagi techniczne:
Do sorbetu możemy dodać alkohol. Ja użyłam mojej ulubionej pigwówki, jednak możecie dodać to, co wyda się Wam odpowiednie. Ważne jest, aby alkoholu nie było za dużo, ponieważ inaczej sorbet nie zamarznie. Dodajcie tylko tyle, ile jest konieczne, żeby wzbogacić smak, ale nie zdominować aromatu.
Uwaga co do podania: przed podaniem warto wyciągnąć naczynie w którym znajdują się lody na kilkanaście minut na stół, aby masa mogła lekko odmarznąć.
Składniki:
(około 6 sporych porcji)
Do przygotowania deseru potrzebujemy bardzo dojrzałych (nawet przejrzałych gruszek)
200 g cukru pudru
200 ml wody
1 kg miękkich gruszek, bez gniazd nasiennych, pokrojonych na kawałki
sok i skórka z cytryny (użyłam soku i skórki z dwóch limonek)
igiełki z gałązki rozmarynu, posiekane
dwie łyżki alkoholu (w oryginale była grappa, ja użyłam pigwówki)
Do rondla wlewamy wodę z cukrem, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez około trzy minuty na małym ogniu. Dodajemy gruszki oraz rozmaryn i gotujemy jeszcze jakieś 5 minut aż zmiękną i zaczną lekko się rozpadać. Odstawiamy na bok na około pięć minut, aby mieszanina lekko przestygła i dodajemy sok z cytryny lub z limonki. Miksujemy wszystko blenderem na gładką masę. Dodajemy alkohol i mieszamy. Masę przecedzamy przez gęste sitko, aby pozbyć się ewentualnych pestek, kawałeczków skórki etc. Dzięki przecedzeniu sorbet będzie miał również delikatniejszą konsystencję.
Przelewamy wszystko do chłodnego naczynia. Kiedy całość nieco ostygnie, wkładamy sorbet do zamrażalnika. Co około pół godziny mieszamy go dokładnie trzepaczką. Sorbet jest gotowy po kilku cyklach mieszania, kiedy jest zwarty i gładki. Według Jamiego można przechowywać go w zamrażarce około dwóch dni. Jeśli zdecydujecie się zachować trochę „na później”, przed zaserwowaniem deseru, zostawcie go na kilkanaście minut w temperaturze pokojowej, aby lekko się rozmroził i był łatwy w konsumpcji :-)
Smacznego!