Przepis na mleczko ptasie – all rights reserved + filmik:)

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Ten post powstał spontanicznie. Chciałam Wam pokazać przepis na mleczko ptasie – miało być „ptasie mleczko”, jednak jak się dziś dowiedziałam, jest to znak towarowy firmy Wedel i jako blogerka nie mam prawa go używać, bez odpowiedniej adnotacji.  To nic, że moja Mama robiła „ptasie mleczko” z galaretką, odkąd pamiętam. Nie mam prawa i już. Mniej szczęśliwi dostali pismo od kancelarii prawnej. Nie wiesz o co chodzi? Zajrzyj tutaj – list dostała nawet liska z White Plate, za porównanie (!) konsystencji ciasta do ptasiego mleczka.

Po kilku godzinach burzliwej debaty, firma Wedel przeprosiła na FB.  Zrobiła to późno, ale zrobiła. Czy to zamyka sprawę? Moim zdaniem – nie! Chciałam Wam napisać, co sądzę o takich przypadkach – dodam, że jestem wielką fanką wedlowskiego ptasiego mleczka i jest mi przykro, że taka sytuacja miała miejsce. Czy firmie jest przykro? Nie wiem – byliby głupcami, gdyby chociaż nie udawali, że jest – w końcu czarny PR pozostawia ślady.

Tym, którzy nie mają ochoty na czytanie tego typu wynurzeń, proponuję dziś przepis na mleczko ptasie (waniliowa chmurka? puszek w czekoladzie? inne?)  wykonane z prawdziwej wanilii, serka mascarpone, śmietanki i czekolady. Pyszne! To jest zdecydowanie pozytyw tej sprawy – zrobiłam sobie sama „ptasie mleczko”! Gorąco polecam!

ps. nazwa „ptasie mleczko” jest to znak towarowy, zastrzeżony przez OHIM na rzecz Lotte Wedel sp.zo.o.o.  Wszędzie, gdzie w tym poście pojawia się „ptasie mleczko” należy mieć na uwadze, że jest to znak towarowy PTASIE MLECZKO®.  

Jeśli pytacie,  co z przepisem na „ptasie mleczko” Waszej Mamy, albo „ptasie mleczko” w kontekście ornitologicznym (to, czym gołąb karmi młode) – nie jestem kompetentna,aby dokonywać interpretacji.

Uaktualnienie postu, maj 2012

Ten post jest jednym z najczęściej czytanych postów w Ziołowym Zakątku, postanowiłam napisać, jak dalej potoczyła się sprawa z Wedlem.

Wedel przyznał, że żądanie, aby przy domowych przepisach pojawił się znak „prawo zastrzeżone”, było nadużyciem i zapewnił, że taka sytuacja nie powtórzy się w przyszłości. Uruchomił stronę Wedel-dlaczego?, gdzie tłumaczy swoje stanowisko. Udostępnił także historyczne dokumenty rejestracyjne „ptasiego mleczka” – warto zerknąć, także dlatego, żeby zobaczyć, co przed wojną obejmował termin „Ptasie mleczko” – były to szeroko ujęte słodycze etc. Tutaj możecie zobaczyć Dokumenty rejestracyjne ptasiego mleczka . Cała akcja pokazała, że jednak duże firmy czasem powinny się liczyć z opnią pojedynczych konsumentów. Myślę, że wszystkim wyszło in plus.

Myślę, że ten przypadek pokazuje kilka rzeczy i mnie bulwersuje z kilku powodów:

  • bulwersuje mnie, że firmy mają prawo zastrzegać słowa, które są w powszechnym użytku. Ptasie mleczko? Przecież to nie tylko wyrób firmy Wedel. Ptasie mleczko to szereg ciast i deserów, nie wspominając już o Bogu ducha winnych gołębiach, które karmią młode. To jednak nie wina Wedla, ale po prostu kwestie prawne. Ale mówię Wam, nie chcę się obudzić w świecie, w którym wszystko będzie opatentowane.
  • bulwersuje mnie rozmawianie (?)  z blogerami z pozycji siły. Jesteście blogerami i blogerkami, prywatnymi osobami, poświęcającymi czas swojej pasji  i potem dostajecie pismo z kancelarii prawnej (!) reprezentującej dużą firmę (!). Co robicie? Wedel pisze, że nic złego nie miał na myśli. Co zatem miał na myśli? Gdyby padło na mniejszy blog, taki jak mój, a nie na blog Liski? gdyby nikt tej sprawy nie podniósł? Co by się stało? Co osiągnęłaby firma, gdyby nie pokrzyżowano jej planów?
  • Irytujące jest to, jak długo firma szła w zaparte. Twierdzenie, że nie wysyłano wiadomości do blogerów (którzy w magiczny sposób jednak je dostali), jest co najmniej nie poważne. Nie ważne, czy wiadomości wysyłał Wedel, wynajęta agencja marketingowa czy podwykonawca albo student na praktyce. Nie ważne, czy wysyłano je blogerom czy portalom. Ważne, że otrzymały je prywatne osoby na końcu łańcucha.  Jestem blogerką kulinarną, piszę „tylko” o jedzeniu, ale to nie oznacza, że można mną w łatwy sposób manipulować.
  • Jeszcze jedno. Co z tego, co z tego, że ktoś nazywa swój wypiek ptasim mleczkiem? Nie tak dawno pisałam o ciasteczkach Oreo: w Stanach Zjednoczonych, Mekce wszelkiego pozywania się o byle co, mnóstwo ludzi robi „serniki oreo”, „lody oreo” i firmie nie przyjdzie nawet do głowy, żeby straszyć użytkowników. Przecież dla nich to darmowa reklama!
Jakieś wnioski? (oprócz tego, że świat zmierza ku upadkowi?). Mleko się rozlało i jestem ciekawa, jak Wedel z tej sprawy wybrnie. Być może, czego jednak tej firmie życzę, to tylko drobne potknięcie i więcej TAKIE pomysły nie przyjdą nikomu do głowy. Nie tylko Wedlowi.
Dość mojego marudzenia. Na tę szczególną okazję przygotowałam dla Was szczególny przepis z filmikiem. Proszę, potraktujcie filmik z przymrużeniem oka!

Przepis na ptasie mleczko   mleczko ptasie vel. delikatną piankę przesiąkniętą wanilią, obtoczoną w czekoladzie. Link do wersji HD

Uwaga! Ważna notka o prawach autorskich!

Na mocy obowiązującego prawa zaświadczam, że ten przepis nie jest objęty prawami autorskimi. Mój prawnik potwierdza, że nie ma ochoty Was ścigać. Możecie go ulepszać, kopiować, kserokopiować, wieszać nad łóżkiem i drukować na ulotkach (ale będzie mi miło, jak podacie odnośnik do Ziołowego Zakątka!).

Składniki na mleczko ptasie:

<myślę, że przepis można by ulepszyć, dodając białka jajek, jak w przepisie na mus z borówek) – wtedy byłoby puchate.

Składniki:

  • opakowanie serka mascarpone (ok 250 g)
  • opakowanie śmietanki 30 % (około 200 ml)
  • 1,5 łyżeczki żelatyny, rozpuszczonej w 1/3 szklanki zimnej wody (dla wegetarian: można użyć agar-agar)
  • 3 łyżki cukru pudru
  • laska wanilii (ewentualnie cukier waniliowy wanilinowy :-))
  • czekolada (ja użyłam tabliczki czekolady gorzkiej, 72 %)

Edycja: Uwaga co do żelatyny: żelatynę rozpuszczamy w zimnej wodzie i dodajemy całość napęczniałej żelatyny do masy. :-)

W garnuszku podgrzewamy mleko mascarpone  i śmietankę, delikatnie mieszamy.  Dodajemy wanilię i cukier.

W zimnej wodzie rozpuszczamy żelatynę, kiedy napęcznieje dodajemy do ciepłej masy – gotujemy na małym ogniu przez minutkę, ciągle mieszając.  Masę przelewamy do pojemniczka z płaskim dnem i odstawiamy na około 2 godziny do stężenia.

Kiedy wszystko stężeje, podważamy masę nożem i kroimy ostrym nożem na kawałki- to nic, jak wyjdą Wam nierówne: można je potem uformować. Można wcinać!

Możemy też rozpuścić czekoladę:

Czekoladę rozpuszczamy w miseczce nad gotującą się wodą (woda nie może dotykać miseczki!) albo w mikrofalówce (po 7 sekund, mieszamy i znów na kilka sekund). Możemy ją dodatkowo utemperować – jeśli chcemy, żeby była błyszcząca i chrupka. Bez termometru to jest dość trudne, ale chałupnicza metoda jest taka: miseczkę z czekoladą wkładamy do lodowatej wody i ciągle mieszamy, aż czekolada będzie błyszcząca i się schłodzi (do około 32 stopni – nie mam termometru więc i tak robię na oko;)).

Uwaga: jeśli nie stemperujecie czekolady, nie będzie ładnie błyszczeć (tak jak na zdjęciu), ale nadal będzie bardzo dobra!

Obtaczamy pianki w czekoladzie. Czekamy aż stężeje.

Przechowujemy w lodówce!

Jemy, nie martwiąc się o prawa autorskie.

ps. porównajcie skład tych mleczek ptasich a skład PM (all rights reserved) na pudełeczkach. Prawda, że bardziej przyjazny?

Smacznego!

Uaktualnienie postu, maj 2012

Ten post jest jednym z najczęściej czytanych postów w Ziołowym Zakątku, postanowiłam napisać, jak dalej potoczyła się sprawa z Wedlem.

Wedel przyznał, że żądanie, aby przy domowych przepisach pojawił się znak „prawo zastrzeżone”, było nadużyciem i zapewnił, że taka sytuacja nie powtórzy się w przyszłości. Uruchomił stronę Wedel-dlaczego?, gdzie tłumaczy swoje stanowisko. Udostępnił także historyczne dokumenty rejestracyjne „ptasiego mleczka” – warto zerknąć, także dlatego, żeby zobaczyć, co przed wojną obejmował termin „Ptasie mleczko” – były to szeroko ujęte słodycze etc. Z pewnością nie było to ptasie mleczko, jakie znamy.  Tutaj możecie zobaczyć Dokumenty rejestracyjne ptasiego mleczka .

Niektórzy wskazują, że firma nie ma prawa do używania terminu „ptasiego mleczka” – nie jestem prawnikiem i nie wiem. Blog dziewczyny, od której zaczęło się zamieszanie, nadal jest zawieszony – nie wiem z jakiego względu. Nie słyszałam, żeby firma wysyłała nadal żądania do blogerów – mam nadzieję, że nadgorliwa kancelaria wysnuła odpowiednie wnioski. Nie jestem w stanie sprawdzić, czy zapowiadany bojkot konsumencki ptasiego mleczka się udał – chyba słupki sprzedaży nie spadły ;-) Myślę jednak, że z marketingowego punktu widzenia dla firmy jest to na pewno swojego rodzaju nauka na przyszłość.

ps. przepis polecam, jak mi uprzejmie donoszą dziewczyny, pyszny jest:)