Dzień dobry,
Mam wrażenie, że ostatnimi czasy Ziołowy Zakątek powinien na chwilę przemianować się na „Lawendowy Zakątek”. :-)
Przygotowałam już lawendowe ciasteczka, lawendową kawę, lawendową galaretkę, a dziś czas na lawendowe lody. Właściwie nie do końca lody – oficjalnie jest to semifreddo – czyli lody „na pół mrożone”. Osobiście wolę jednak nazwę „lody”, zwłaszcza, że podane w formie gałek, zmylą niejednego.
W moim wydaniu są to delikatne lody śmietankowe z nutką lawendy oraz odrobiną oliwy – tak, tak, oliwy. Nie pamiętam już, gdzie dokładnie przeczytałam o tym, że kilka kropli oliwy można dodać do lodów. Może był to Jamie Oliver, może Gordon Ramsay, może Nigell Slater… Czy to ważne?
Ważne, że kombinacja jest przednia – oliwa delikatnie łączy się z lodami i tworzy smakowity syrop. Mój Pan był przekonany, że posłodziłam lody syropem klonowym :-)
W każdym razie, jeśli lubicie eksperymentować, zapraszam!
Nie tak dawno przygotowałam inne lody – lody różane. Przyznam, że były nieco bardziej czasochłonne – szczerze, komu chce się pilnować masy w zamrażarce i ubijać ją ręcznie co pół godziny? [pomijam tutaj szczęśliwych posiadaczy maszynek do lodów, których takie prozaiczne problemy nie dotyczą]. No dobrze, ja jestem w stanie zrobić to i wiele innych, dziwnych rzeczy, jednak nie zawsze mam czas i ochotę:-)
Decydując się na semiffreddo, nie musimy się martwić o strukturę lodów: czy regularnie ubijaliśmy? czy nie będą za zbite? a może wyjdzie nam zamrożona śmietana? W tym wypadku wszystko jest proste, ponieważ przepis składa się zasadniczo z trzech składników: ubitej śmietany, ubitych białek i ubitych żółtek.
Teraz zła wiadomość dla tych, którzy nie jedzą surowych jajek – lojalnie ostrzegam, że ten konkretny przepis bazuje właśnie na niegotowanych jajkach. O ile w przypadku lodów różanych masę podgrzewa się do temperatury powyżej 75 stopni, o tyle tutaj jajka są surowe. Dlatego też, bez względu na to, czy jedzenie surowych jajek jest dla Was problemem czy nie, radzę sparzyć skorupkę wrzątkiem (dla niewtajemniczonych: to zabija potencjalne bakterie salmonelli). Najlepiej też użyć jak najświeższych i jak najlepszej jakości jajek – będą nie tylko dobrze się ubijać, ale też dodadzą smaku naszemu deserowi. Wybaczcie, że tak formalnie, ale uczciwie piszę co i jak. Osobiście nigdy nie miałam problemu z jedzeniem surowych jajek (ah, kogiel-mogiel, mmm!), jednak przezorny zawsze ubezpieczony, prawda?:-)
Po krótkim instruktażu BHP, wracamy do lodów: w tym przepisie świetne jest to, że wystarczy przygotować składniki, wymieszać je, włożyć do zamrażarki i .. zapomnieć. Żadnego mieszania, trzepania etc. Lody są puszyste, delikatne, śmietankowe, rozpływające się w ustach..W połączeniu z oliwą tworzą bardzo ciekawą kombinację (polecam jednak oliwy delikatne w smaku). Deser jest praktycznie bezobsługowy – przed wyjęciem z zamrażarki wystarczy tylko zostawić go samemu sobie na kilka minut, żeby nieco zmiękł i następnie podać.
Mała dygresja numer dwa: czy te lody są zdrowe i dietetyczne? Nie. Z definicji lody nie mają być zdrowe i dietetyczne – mają być przed wszystkim pyszne.. Zapewniam Was jednak, że jeśli porównacie skład przepisu na jakiekolwiek domowe lody ze składem lodów komercyjnych, dostrzeżecie różnicę. Nie tylko w kaloriach… Warto wyciągnąć mikser i przygotować je samemu!
Podsumowując, polecam – mało pracy, fajny efekt!
Oczywiście, zachęcam również osoby, które mają już dość moich lawendowych przepisów – lawendę można pominąć albo zastąpić innym, apetycznym dla Was smakiem. Muszę powiedzieć, że próbowałam tych lodów z kwaskowatymi malinami i też było super!
Mały produkt placement, z którego zaraz się wytłumaczę:)
ps. Ten wpis podłączam do konkursu Monini – do wygrania jest wycieczka do słonecznej Italii (ah, Italio, jak dawno Cię nie widziałam!)
Mam nadzieję, że nie będziecie mi mieć za złe, iż żeby spełnić wymagania konkursu dopiszę: użyłam oliwy Moini. Oczywiście to nie tylko kwestia konkursu – tak się składa,że mam parę litrów tej oliwy w domu (kto czytał post o placuszkach z bobu, ten wie;)). Sami wiecie, jaka oliwa najlepiej Wam smakuje i taką dodajcie sobie do lodów, o!
Lody lawendowe skropione oliwą z oliwek.
Składniki:
(szczodra porcja dla dwóch osób)
- 2 jajka, najlepsze jakie możecie dostać (polecam: „Babcia-quality”;)), sparzone wrzątkiem skorupki, jajka w temperaturze pokojowej
- 200 ml śmietany 30 %, słodkiej
- 50 g cukru pudru (lub nieco mniej, w zależności od tego, jakie smaki lubicie – można zastąpić zwykłym białym lub brązowym)
- kilka gałązeczek ekologicznej lawendy (to ważne, nie chcemy jeść środków ochrony roślin)
- sok z cytryny do smaku
- laska wanilii, nasionka wyskrobane (opcjonalnie)
- kilka kropel ulubionego alkoholu (opcjonalnie, u mnie niezawodna pigwówka)
Do podania:
- oliwa z oliwek (użyłam klasycznej Monini, dodajcie taką, którą lubicie najbardziej, możliwe delikatną).
Przygotowanie:
Śmietanę przelewamy do miseczki, zanurzamy w niej kilka gałązeczek lawendy. Przykrywamy folią aluminiową i wkładamy do lodówki na co najmniej godzinę. Jeśli się Wam spieszy i nie przeszkadzają Wam kawałeczki kwiatów w lodach – można pominąć ten krok i po prostu dodać obrane pęczki lawendy do już ubitej śmietany.
Po godzinie ubijamy śmietanę .
Oddzielamy białko od żółtka. W czystej misce ubijamy białko na sztywno (odważni mogą zaryzykować i odwrócić miskę do góry nogami – jeśli białko nie spadnie na głowę/podłogę, to znaczy, że jest w porządku:-)).
Żółtko ubijamy z cukrem, aż będzie puszyste i jasne.
Bierzemy duży pojemnik w którym będziemy zamrażać nasze lody (polecam pojemniki próżniowe: ostatnio nabyłam kilka i spisują się świetnie! Weźcie pod uwagę, że mam w lodówce 4 kilogramy czosnku niedźwiedziego – te pojemniki rzeczywiście działają: lody pachną lawendą, nie czosnkiem). Do pojemnika dodajemy ubitą śmietanę, białka, żółtka z cukrem. Mieszamy delikatnie, doprawiamy do smaku odrobiną soku z cytryny (aby nie było zbyt mdłe), ewentualnie alkoholem.
Kiedy wszystko się połączy, wkładacie masę do zamrażarki. Po kilku godzinach jest gotowa.
Odważni mogą podać skropione oliwą z oliwek..:-)
To wszytko, smacznego!
ps. jakiej przyprawy dodalibyście do takich lodów na miejsce lawendy?