Dzień dobry,
Wczoraj obiecałam, że pokażę Wam część herbatek, które piliśmy sobie w laboratorium Uniwersytetu Rolniczego, w ramach studiów zielarskich*.
Było to zajęcie raczej relaksujące i integrujące, niż stricte naukowe – robiliśmy napary, rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Nigdy jeszcze nie piłam herbatki w laboratorium! ;-)
Będziemy mieć całe zajęcia poświęcone herbacie, więc czekam na nie z niecierpliwością!
Jestem zupełnie uzależniona od herbaty (głównie czarnej), mogę popijać jej hektolitry. Ponieważ mój żołądek ma na to zdanie inny temat, staram się przygotowywać różnego rodzaju ziołowe zamienniki i samodzielne mieszanki. Jeśli znajdę jakąś fajną formułę, nie omieszkam się podzielić!
Tymczasem – zapraszam do przejrzenia kilku zdjęć. Dziękuję dziewczynom za trzymanie produktów! Przez większość czasu kręciłam się po laboratorium z aparatem, nie mogąc się zdecydować: co jest bardziej fotogeniczne – menzurki/stary zlew czy może pojemniki na odczynniki?
Cierpię na zdecydowaną (nad) podzielność uwagi..
Zapraszam!
* chociaż naprawdę nazywają się „Uprawa i zastosowanie roślin zielarskich i alternatywnych”, ale to strasznie długa nazwa..
ps. jeśli też lubicie herbatę, tutaj przeczytacie o najdroższej herbacie świata, zaś tutaj o właściwościach chemicznych wody.
Nastawiliśmy więc imbryczki..
Piliśmy więc między innymi: herbatkę z drzewa szafranowego. Smakuje… No jest żółtawa i bardzo delikatna..
Herbatka lotosowa. Wygląda pięknie, nazywa się pięknie, pachnie całkiem, całkiem, smakuje już gorzej: jest gorzkawa. Goryczki są całkiem dobre na trawienie..
A co to jest?
To herbatka z tzw. krzewu mojżeszowego – dyptamu. Dyptam wydziela mnóstwo olejków eterycznych i w wysokiej temperaturze może ulec samozapłonowi. W Polsce w stanie naturalnym – pod ochroną, na Krecie (skąd pochodzi herbatka) – całkiem popularny. Olejki w gorący dzień mogą spowodować podrażnienie lub poparzenie skóry, więc warto uważać. Pachnie bardzo mocno majerankowo. Ma ładny, srebrzysty kolor, bardzo aromatyczny i niec0 słodkawy.
Jednak prawda jest taka, że i tak najbardziej smakowała mi rodzima herbatka Białowieży :-)
Polewamy!
Ponieważ jestem całkiem dziwną osobą, poszwędałam się po laboratorium z aparatem.. i oto co znalazłam :-)
Słomę gotową do badań..
Menzurki.. Prawda, że fotogeniczne?
Kamienny zlew.. w każdym razie: podobny do kamiennego:-)
Czystość musi być!
I precyzja!
Kwiaty też pięknie rosną…
A oto widok z okna…
I taka tam sweet fotka:
Chociaż dzień wcześniej wyglądałam tak (wiem,że fartuch jest na drugą stronę,ale tak mi się bardziej podobało;))
Więc może na końcu wrócimy do ładniejszych ujęć ;-)
Tea party ;-)
I to tyle zdjęć z imprezy;-)
Przypomniało mi się,że kiedy byłam w gimnazjum, każdy był podekscytowany chemią: „będziemy odwiedzać laboratorium i robić niesamowite rzeczy”. Laboratorium odwiedzaliśmy może raz na semestr i większość czasu nauczycielce zajmowało pilnowanie klasy, żeby młodzi ludzie pooblewali się żrącymi kwasami (bo pomysły kolegów były całkiem szalone..)
Tak, fizyka i chemia dawała tyle nadziei.. a kończyła się na wzorach w książkach i zeszytach..
Może dlatego teraz korzystałam z okazji,żeby nieskrępowanie robić zdjęcia różnych dziwnych przedmiotów?
Albo po prostu jestem dziwna:-)
Miłego dnia!