Spis treści
Dzień dobry!
Witam Was w kolejnej, majowej części cyklu, fotografia kulinarna z Ziołowym Zakątkiem.
Mówiliśmy już o przysłonie, odbijaniu światła, zasadzie trójpodziału – tym razem postanowiłam napisać o czymś, co jest mniej związane z technicznymi aspektami (taki lekki temat – do rzeczy technicznych wrócimy w czerwcu, obiecuję!), a wiąże się raczej ze stylizacją i z trendami w fotografii kulinarnej – dzisiaj przygotowałam dla Was post (z krótkim video-wstępem), dotyczący fotografii kulinarnej w plenerze.
Z tego postu dowiecie się:
- dlaczego warto wyjść z fotografią jedzenia w plener?
- jakie są korzyści z fotografii w plenerze?
- na co należy zwracać uwagę fotografując w plenerze? Co ze sobą zabrać?
- przykładowe fotografie
Zaczynamy!
Fotografia kulinarna w plenerze: co, gdzie i dlaczego? Film:
Jeśli śledzicie mojego bloga od pewnego czasu, być może zauważyliście, że uwielbiam fotografię plenerową. Kiedy tylko mogę, staram się wychodzić z jedzeniem „na zewnątrz” – i to nie tylko do ogrodu, jak w przypadku babeczek piaskowych (pochwalę się, że jedno ze zdjęć babeczek wygrało w konkursie Digital Camera – zajęłam II miejsce!).
Zdjęcie w ogrodzie – babeczki piaskowe:
Wychodzę też „na miasto” – dla przykładu, seksowne bułeczki z borówkami Jamiego sfotografowałam na ławeczce przed moim blokiem. Nie jest to może naładniejsze zdjęcie, ale chciałam Wam pokazać ideę.
Szwedzkie bułeczki kardamonowe. Fotografowane na ławeczce.
Wydaje mi się, że fotografia jedzenia przechodzi pewną ewolucję: od fotografii studyjnej, pozowanej, po fotografię przy świetle naturalnym {często taką „rozgardiaszową” – duża tu zasługa fotografujących blogerów}, po taką, która włącza elementy krajobrazu.
Mam wrażenie, że fotografia w jedzenia w plenerze, jest coraz bardziej popularna: dwa ostatnie Międzynarodowe Konkursy Fotografii Kulinarnej propagowały tę ideę – rok temu tematem przewodnim była fotografia jedzenia w mieście, dwa lata temu – jedzenie w ogrodzie. Po fotografię w plenerze sięgają również znani fotografowie – David Loftus, nadworny fotograf Jamiego Olivera wykonał mnóstwo zdjęć jedzenia w plenerze, do przepisów z książki Jamie’s Great Britain
(nawiasem mówiąc, świetna książka!).
Przykład zdjęć Davida Loftusa z książki Jamie’s Great Britain
Jak widzicie, za tło służy zwykły, szary chodnik – przyznam, że w książce są też bardziej zapierające dech w piersiach kompozycje :-)
Po fotografie w plenerze sięgają też blogerzy – uwielbiam wręcz kadry ogrodowe z bloga White on a Rice Couple.
Kto może fotografować jedzenie poza domem?
„A, bo Ty masz ładny ogródek, kwiatki kwitną, ptaszki kwilą, możesz sobie mówić, że łatwo jest robić zdjęcia poza mieszkaniem!”.
Rozumiem ten zarzut, jednak jest on bezpodstawny. Do tego typu fotografii nie trzeba mieć pięknego ogrodu, mieszkać nad strumykiem i mieć domu z widokiem na góry. Wystarczy kawałek ławeczki, ceglanego murku, ciekawa tekstura ściany, huśtawka na placu zabaw, deskorolka.. możliwości jest mnóstwo! Trzeba natomiast mieć chęci i wyobraźnię {choć moim zdaniem, ważniejsze są chęci;-)).
Fotografia jedzenia w plenerze – dlaczego warto?
Fotografowanie jedzenia w plenerze niesie ze sobą wiele korzyści – ciągle się tego uczę, ale myślę, że będę próbować więcej i więcej. Poniżej kilka korzyści, które niesie ze sobą fotografowanie w plenerze:
- daje zupełnie nowe możliwości aranżacyjne i pobudza wyobraźnię: fotografując w domu przyzwyczajamy się często do jednego miejsca, ulubionych przedmiotów… fotografowanie w plenerze wymaga elastyczności, jest pewnym wyzwaniem, ale też pomaga w przezwyciężaniu „fotograficznych schematów”,
- pozwala na tworzenie szerszych kadrów: nie jest to regułą, ale fotografując w plenerze, często możemy sobie pozwolić na szerszy kadr niż ten w naszym mieszkaniu, gdzie w kadr wchodzi szafka z książką lub lodówka. Zieleń trawy za ławeczką, zamazane sylwetki bawiących się w tle dzieci, czy ciekawe, kamienie zamiast desek czy ściereczek – do mnie to przemawia :-)
- i na ciekawsze kadry węższe – odrywamy się od schematu i wyszukujemy np. tekstur, które są niedostępne w naszym „domowym studio”,
- nie wymaga dużych nakładów stylizacyjnych – oczywiście, jeśli się uprzecie, możecie zabrać ze sobą cały plecak „niezbędnika food stylisty” – często jednak dostępne na miejscu możliwości, rekompensują brak oh-tak-bardzo-retro talerzyków czy kubeczków,
- możliwość uchwycenia ruchu, ciekawy klimat – „Piknik pod wiszącą skałą” czy „szybki lunch na mieście?”. Wybór tematu należy do Was!
- rozwija wyobraźnię i pozwala tworzyć ciekawsze zdjęcia – tak po prostu. Przynajmniej mi, czasem przydaje się odmiana.
- pomaga przełamać wstyd – jeśli jesteście chociaż trochę podobni do mnie, wstydzicie się pytać ludzi o pozwolenie na fotografowanie (opisując Stary Kleparz w Krakowie pisałam już o tym dylemacie). Fotografując w plenerze, staram się walczyć ze spojrzeniami ludzi, którzy zerkają na mój statyw i bułeczki na ławeczce. Powtarzam sobie w myślach: „ale będzie ładne zdjęcie!”
Stary Kleparz w Krakowie. Tutaj staram się przełamywać i pytać o zgodę na fotografię. Reakcje są.. różne. :-)
- inne – wychodzimy na słońce, łapiemy witaminę D3.. dorzucicie jakieś?:-)
Wyzwania w fotografii jedzenia w plenerze:
Wszystko pięknie ładnie, ale fotografia w plenerze wiąże się też z pewnymi wyzwaniami dla fotografa. Nie będę się rozpisywać i postaram się streścić wszystko w punktach:
- brak kontroli nad światłem i cieniami – o ile w mieszkaniu możemy w pewnym stopniu manipulować światłem, o tyle na zewnątrz często nie mamy na nie wpływu – nie mówię tylko o warunkach pogodowych. Dlatego dobrze jest ostrożnie wybrać miejsce do fotografii – o wiele lepsze będzie miejsce zacienione, niż takie w pełnym słońcu. Dobrze jest zwracać uwagę na tworzące się cienie. [pullquote]Fotografia w plenerze, wiąże się z różnymi wyzwaniami. [/pullquote]
- konieczność dokładnej obserwacji tła: tło w swoim domu zazwyczaj znamy. W plenerze różnie to bywa – raz zdarzyło mi się całkiem ładne ujęcie, ale zarys psa z tyłu za nic nie pasował do mojej koncepcji..
- nierówny grunt – nie zawsze da się ustawić nasz obiekt tak, jakbyśmy sobie tego życzyli – ale nie demonizujmy – nie damy rady?
- obecność innych ludzi – jednym nie przeszkadza, innych peszy. Zależy od kontekstu.
Dżem z malin z cukrem palmowym (bardzo pyszny!) – tutaj nie miałam pełnej kontroli nad światłem. Zobaczcie: słońce świeci dość ostro i jeszcze te głębokie cienie!
Kilka porad dotyczących fotografii jedzenia w plenerze.
- Dobrze jest mieć wcześniej w głowie wizję naszej sesji. Ma być sielska? Nowoczesna? Retro? W kwiatach? A może po prostu surowe zdjęcie talerza na ciekawym tle? Jeśli mniej-więcej zaplanujemy sobie, czego oczekujemy po zdjęciu, łatwiej będzie nam skomponować ujęcie.
- Staram się ciągle szukać nowych miejsc do fotografii w plenerze: czasem coś ciekawego jest tuż pod naszym nosem! Ostatnio odkryłam na osiedlu betonową płytę, porośniętą mchem o bardzo fajnej teksturze.. oczywiście, można działać spontanicznie, ale można też wiedzieć, w którym kierunku się udajemy.
- Staram się dokładnie obserwować miejsce, które będę fotografować – czy współgra z jedzeniem? {murek jest O.K, ale walające się w tle deski nie zawsze są apetyczne..}, jakie jest światło? Czy tworzą się cienie?
Co zabrać ze sobą fotografując w plenerze?
Zależy od tego, ile macie czasu i jak daleko jest ten plener :-) Poniżej lista rzeczy, które mogą się przydać:
- nasz główny obiekt – czyli jedzonko. Jeśli są to np. bułeczki, dobrze jest wziąć kilka więcej niż myślimy, że potrzebujemy. Zawsze coś może upaść etc. Najwyżej zjemy nadwyżkę :-)
- podstawowe elementy stylizacji: kubeczek, łyżeczkę, koszyczek, czy co tam chcecie
- ściereczkę – jestem zwolenniczką minimalistycznej fotografii plenerowej i staram się, żeby główną rolę grało otoczenie, ale ściereczka – inny materiał (gazeta etc.), może być przydatna w kreowaniu nastroju
- białą kartkę – biała kartka zadziała jak mini blenda i przydaje się przy opanowywaniu światła
- chusteczki higieniczne: po prostu, czasem coś się ubrudzi etc. Kiedy jesteśmy z dala od domu brak zwyczajnej chusteczki daje się we znaki (ie miałam ich niestety fotografując skandynawskie bułeczki z borówkami
- wodę w butelce: jak wyżej. Nie dość, że można się napić, to jest przydatna do umycia rąk
- statyw (opcjonalnie) – czasem biorę go ze sobą, czasem nie. Teoretycznie powinnam, ale wiele zdjęć, które naprawdę mi się podobają, zrobiłam ” z ręki”.
- blendę z dyfuzorem (opcjonalnie). Nie wiesz co to jest? Zajrzyj do filmu, gdzie mówię o sposobach manipulacji światłem w fotografii kulinarnej!
To tyle na dzisiaj: mam nadzieję, że post się Wam podobał!
Zamiast zakończenia, podsyłam galerię zdjęć, wykonanych w plenerze: jest to miks zdjęć moich oraz tych, opublikowanych w ramach konkursu Festival Photo Culinarie.
A Wy? Fotografowaliście coś w plenerze ? Jeśli tak, jakie wrażenia?
ps. jeśli macie jakieś linki do swojej fotografii plenerowej, będę wdzięczna, jeśli zostawicie je w komentarzach lub na forum!