Grüezi,
Wczoraj zapraszałam Cię do towarzyszenia mi podczas podróży po Szwajcarii.
Dzisiaj chciałabym się z Tobą podzielić małą obserwacją: niezwykle ciekawym systemem sprzedaży „przydrożnej”, który opiera się na.. uczciwości społecznej. Sprzedaż przy drogach funkcjonuje praktycznie wszędzie, na pewno w lecie i jesienią spotkasz się z możliwością zakupu jagód czy grzybów.
W Szwajcarii wszystko jest jednak zautomatyzowane oraz.. niesamowicie proste.
Weźmy taką firmę „Flower power”.
Sadzą przy drodze kwiaty: słoneczniki, lilie..
Po co im te kwiaty? Ano po to, żeby można było je sprzedawać z przeznaczeniem na bukiety. W końcu jeśli samodzielnie zbierzesz kwiaty prosto z pola to wiesz, że są świeże, prawda?
Co więc robisz, żeby zakupić swój bukiet?
Zatrzymujesz się przy drodze na przystanku czy parkingu. Sprawdzasz cennik kwiatów (możesz go zobaczyć na własne oczy w filmie), bierzesz nożyk i idziesz na grządkę.
Zbierasz ile chcesz, odliczasz dokładnie franki, wrzucasz je uczciwie do skarbonki i odjeżdżasz ze swoim bukietem w siną dal.
Nie ma absolutnie nikogo, kto sprawdzałby, czy i ile zapłacisz.
Co jeśli skończyły Ci się pieniążki?
Nie ma problemu!
Na niektórych stoiskach, jak powiedziała mi moja gospodyni Kasia, znajdziesz karteczkę z napisem w stylu: „Jeśli nie masz przy sobie pieniążków wróć i zapłać później” albo „proszę wyślij nam wiadomość e-mail, podamy Ci numer konta i zapłacisz przelewem”.
Niesamowite, prawda?
Tutaj inny tego typu sklepik, tym razem z dyniami (możesz też trafić na przykład na jajka prosto od farmera).
Na każdej naklejona jest cena (mniejsze to koszt minimum 4 franków, 1 frank = ok. 4zł), wszystko wrzucacie do skarboneczki.
Skarboneczka, dynie oraz wóz wyglądają na całe i zdrowe. Dodam od razu, że te „standy” czy „pola z kwiatami” często są totalnie przy drodze, dość daleko od domów. Tego typu rozwiązania nie funkcjonują w miastach, ale raczej w mniejszych miejscowościach, gdzie może łatwiej o uczciwość społeczną..
Nie mogłam się oprzeć, ale zastanawiałam się co u nas zniknęłoby najpierw? Dynie, skarbonka czy cały wóz?
To może troszkę gorzki żart, ponieważ z jednej strony wierzę, że mamy w Polsce masę uczciwych ludzi. Z drugiej jednak strony tyle nasłuchałam się o skradzionych rowerach w Krakowie, że trudno mi uwierzyć, żeby takie pole kwiatowe przetrwało dłużej..
Może jednak się mylę, ktoś się skusi i zobaczymy jaki byłby wynik skarbonkowego eksperymentu?:-)
Jak Ci się wydaje?