Książki na jesień z Ziołowego Zakątka!

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:
ksiazki-zielarskie (3 of 3)

Dzień dobry,

Nadeszła w końcu jesień (ale ja się z tym nie zgadzam i jeszcze liczę na Babie lato!) co oznacza w skrócie, że będę miała nieco więcej czasu dla siebie, zwłaszcza wieczorami.

Prze znaczną część wiosny oraz lata zwyczajowo gromadziłam sobie przeróżne lektury, które jednak jedynie z grubsza przeglądałam: wiecie, warsztaty, promocja książki, potem wyjazd do Estonii i Rumunii: jakoś tak nie było czasu. Tego roku obiecałam sobie, że nie będę już w szale kupować książek.

Będę roztropniejsza, będę wybierać tylko najciekawsze pozycje albo takie, które uznam za kluczowe..

Cóż, szybko okazało się, że jednak kupka książkowa się zebrała dość pokaźna (to tylko część książek, część mam w Krakowie) ale jak to mówią: na wiedzę nie szkoda, prawda?

Zapraszam Was więc do podróży po części moich lektur, sobie zaś mówię, że w końcu do niektórych trzeba mocniej zajrzeć!

 

Jesienne lektury z Ziołowego Zakątka

 

Stosik wygląda roboczo tak. Pójdźmy więc od dołu:

ksiazki-zielarskie (2 of 3)

Proponuję zatem iść od dołu.

Kolejność jest przypadkowa:-).

Do każdej książki dołączam link do Amazonu. Niestety od niedawna przesyłka jest płatna: większość zamawiałam od niezależnych dostawców (często ze strony Amazon.com: jest taki sklep booksanywhereus) i koszt wysyłki to około 4 funty. 20 złotych, więc tyle co standardowa paczka kurierska w Polsce. Nie jest źle!

Native American Ethnobotany. Daniel Moreman.

Klasyka amerykańskiej etnobotaniki. Wielkie, opasłe tomiszcze opisujące zastosowania przeróżnych roślin przez poszczególne plemiona indiańskie. Raczej nie da się czytać jej jako książki do poduszki: najłatwiej jest wyszukać z obszernego indeksu interesującą nas nazwę rośliny (lub po prostu iść alfabetycznie z nazwami łacińskimi) i znajdziemy jej zastosowania zdrowotne, kulinarne czy kultowe. Korzytając z tej książki przygotowywałam min. post o czeremsze, dowiedziałam się, że kasztany noszono w kieszeniach jako remedium na reumatyzm, a wiesiołek – o którym także Wam niedługo opowiem – był czasem stosowany jako lekarstwo na lenistwo.

Zakres tematyczny jest imponujący. Tak samo jak imponująca jest praca Daniela Moremana: poświęcił 25 lat swojego życia (!) kompletowaniu informacji o zastosowaniach kilku tysięcy roślin.

Jednym słowem: potężne dzieło dla zainteresowanych tematem.

To jedyna książka z zestawienia, której sama nie kupiłam: otrzymałam ją w prezencie od Łukasza Łuczaja.

Country Cooking of France, Annie Willan.

Bardzo lubię kuchnię francuską. Zwłaszcza tę domową.

Książkę kupiłam z tą myślą, że zostanie w domu u moich Rodziców i będę mogła z niej korzystać kiedy przyjadę.

Dlaczego?

Składniki takiej kuchni są nieco podobne niż u nas: no dobrze, na małopolskiej wsi brakuje ryb, dobry serów (można przywieźć!) i dobry win (patrz poprzedni!), ale nie brakuje już kur, mięsa, tłuszczu warzyw. Zawsze zadziwia mnie jak za pomocą odpowiedniej techniki można wyczarować esencjonalną potrawę, zupełnie inną od tego co robiła moja Babcia czy Mama. Weźmy taką francuską zupę pomidorową : wzięłam zioła z ogrodu, tłuszcz, pomidory oczywiście i dostałam zupę lekką, ale zupełnie inną w smaku niż taka pomidorowa „na gwoździu” mojej Babci!

W najbliższym czasie jesiennym chcę eksperymentować głównie z kurami: kusi mnie kogut w winie, którego marynuje się przez tydzień!

 

Medical Herbalism: Principles and Practices, David Hoffman.

Jeśli interesujecie się ziołami i czytacie po angielsku w miarę płynnie, to jest książka, którą chcecie mieć.

Pisana dość przystępnym (jak na książkę naukową) językiem książka z 2013 roku: świetne wprowadzenie do wiedzy o ziołach i współczesnym ziołoznawstwie (czyli będzie i zielarstwo anglosaskie i Wielkie Sytemy Medyczne takie jak Tradycyjna Medycyna Chińska czy Ajurweda), poparte wieloma badaniami. Czyli to, co lubię najbardziej:).

Mamy tutaj krótki przegląd substancji czynnych, bardzo ciekawe dyskusje na temat tego dokąd zmierza współczesne ziołolecznictwo oraz krótki przegląd często stosowanych ziół. W polskiej literaturze bardzo trudno znaleźć odpowiednik tej pozycji: czyli coś, co jest poparte praktycznie świeżutkimi badaniami i syntetyczne, ale równocześnie dość zrozumiałe dla przeciętnego czytelnika. Obok Principles and Practice of Phytotherapy: Modern Herbal Medicine moja podstawowa książka referencyjna.

Rok temu jakoś o tej porze, wydałam dosłownie swoje ostanie pieniądze na Principles and Practice. Niech mi ktoś powie jeszcze raz, że jestem kobietą bez potrzeb;)

Jeśli zrobię obiecane sto lat temu zestawienie książek zielarskich (a zrobię, tylko pewnie późniejszą jesienią, bo teraz jest tyle sezonowych rzeczy, że szkoda mi czasu;)) to obydwie znajdą się wysoko w zestawieniu.

Jeśli możecie kupić jedną, kupcie Medical Herbalism, bo jest łatwiejsza w odbiorze dla początkującego/średniozaawansowanego amatora tematu.

Nourishing Traditions, Sally Fallon

Książka, którą bardzo długo miałam w wersji elektronicznej na swoim czytniku Kindle.  W końcu jednak zirytowało mnie ciągle wertowanie elektroniczne (czytnik nadaje się do powieści, ale nie do książek referencyjnych) i kupiłam sobie oryginał.

To kultowa książka, wydana ponad dekadę temu (2002). Sally Fallon jako jedna z pierwszych powiedziała głośno, że nie trzeba jeść fit, żeby jeść zdrowo. Że wystarczy prawdziwe, nieprzetworzone jedzenie, zgodne z tradycyjnymi metodami, ażeby utrzymać nasze ciało w zdrowiu. Że jajka z ekologicznego chowu są dobre (wraz z uzasadnieniem), smalec jest w porządku i masło też, a margaryna powinna być stosowana zgodnie z jej pierwotnym przeznaczeniem: jako racje żywieniowe dla żołnierzy, którzy są w trudnych warunkach i potrzebują stabilnego tłuszczu.

Bardzo lubię ogólną tezę tej książki i będzie się nam przydawać od dawno zapowiadanego cyklu o prawdziwym jedzeniu. Niekoniecznie fit. Zresztą, nie tutaj miejsce na takie rozważania: innym razem powiem Wam dlaczego bez wyrzutów smażę na maśle, smalcu i łoju (bo czasem dostaję od Was maile z uwagami, że trochę złe postawy żywieniowe promuję;).

Obecnie teza Sally Fallon nie jest już tak kontrowersyjna. Mamy duża rzeszę zwolenników paleodiety, coraz głośniej mówi się o tłuszczach nasyconych: chociażby Garry Taubes (ten od „Dlaczego tyjemy i jak sobie z tym poradzić”) został zaproszony do specjalnego numeru Scientific American, więc coś się w tym temacie powoli dzieje.

 

The Nourished Kitchen, Jennifer McGrunther

McGr_Nourished-Kitchen-comp-1

Książka z tego samego nurtu z tą różnicą, że zupełnie nowiutka.  Znałam autorkę blogu The Nourished Kitchen (zajrzyjcie koniecznie!) i kiedy tylko Amazon podpowiedział mi sprytnie, że wydaje książkę (skąd wiedział, że będę chciała kupić?) wiedziałam, że muszę ją mieć. Zamówiłam ciemno, w przedsprzedaży, ze Stanów. Szła do mnie chyba z miesiąc, ale już jest i warto.

Mamy tu rzeczy fermentowane, piklowane, rosoły, domowe przetwory..

Dużo, dużo inspiracji do cyklu o prawdziwym jedzeniu,o!

True Brews, Emma Kristeinsen.

Czyli jeden z poradników szalonego fermentatora!

Kocham Santora Katza wielką miłością za jego olbrzymią wiedzę dotyczącą fermentacji (The Art of Fermentation to absolutny majstersztyk!), ale domowy fermentator potrzebuje bardziej konkretnych receptur.  Tutaj mamy receptury na napoje przeróżne, łącznie z piwem imbirowym czy dobrociami z kombuczy.

Książka dołączyła oficjalnie do dwóch innych, których nie omawiam w filmie, ponieważ mam je w Krakowie (też bardzo je lubię!): Mastering Fermentation: Recipes for Making and Cooking with Fermented Foods niezastąpionej Mary Carlin (którą kocham prawie tak samo jak Sandora Katza, odwala fantastyczną pracę!) oraz też świeżutkiego: Asian Pickles: Sweet, Sour, Salty, Cured, and Fermented Preserves from Korea, Japan, China, India, and Beyond

Cóż, ktoś jesienią nie będzie się nudził.

 

Women’s Bodies, Women’s Wisdom, Christiane Northup

To jedna z tych książek o których słyszy się z różnych stron: czytałam o niej tyle, że w końcu musiałam zakupić.

Słynna książka pisana przez kobietę dla kobiet: Christiane jest praktykującym lekarzem ginekologiem (lekarką ginekolożką?) i pisze prosto i przystępnie o tym, co interesuje nas bez względu na etap życia w którym się znajdujemy. Od cyklu miesięcznego, dojrzewania, macierzyństwa, kobiecego orgazmu, przez poważne schorzenia takie jak rak piersi czy szyjki macicy, bo tematy codziennego życia takie jak stres, problemy w związku i poszukiwanie wewnętrznego spokoju. Nie ma tematów tabu. W książce znajdują się też przeróżnego rodzaju szkice i ryciny więc można sobie spokojnie przypomnieć etapy dojrzewania, budową anatomiczną kobiety etc.  Tam gdzie to możliwe, doktor Christiane podaje przeróżne domowe remedia (czasem są oczywiste: „odpocznij|/”porozmawiaj”), czasem są to porady dotyczące medycyny alternatywnej, a czasem konwencjonalnej (i kiedy trzeba iść do lekarza, doktor Christiane pisze: „idź do lekarza”).

To jedna z pierwszych pozycji, z którą bliżej zaprzyjaźnię się jesiennymi wieczorami. Już teraz wiem, że nieco przeszkadza mi filozoficzna narracja, która czasem (moim zdaniem) psuje lekturę, ale to kwestia preferencji i chyba po prostu specyfiki tego, jak Amerykanie często piszą w książkach poradnikowych:). Bardzo lubię książki pisane przez kobiety dla kobiet (także te zielarskie), gdzie nie ma tematów tabu.

Wiem,

Co ciekawe, książka jest już wydana po polsku (o czym nie wiedziałam), więc może Was zainteresować.

Aromatherapy for the Healthy Child Valerie Ann Worwood

9073-2

Nie macie pojęcia (a może macie?) jak trudno jest znaleźć dobre, porządne i wiarygodne źródła dotyczące leczenia małych dzieci. Tego tematu nikt za bardzo nie chce tykać (albo jest tykany nieodpowiedzialnie) i w większości przypadków przy naturalnych remediach ręce umywa się formułą „Nie stosować u kobiet w ciąży, karmiących i dzieci” (tak, też czasem umywam tak ręce, bo cóż innego mogę zrobić?).

Tak samo jest w przypadku aromaterapii: Polskie Towarzystwo Aromaterapeutyczne pisze zachowawczo (w przypadku dzieci i aromaterapii skonsultuj się z aromaterapeutą). Ekem, powodzenia w znalezieniu dobrego aromaterapeuty w Polsce.

Dlatego kiedy tylko w oczy wpadła mi książka Valerie Worwood dotycząca aromaterapii dla dzieci od razu ją zakupiłam.Valerie zjadła na aromaterapii zęby i ufam jej w tych sprawach. O leczeniu dzieci mam jeszcze jedną książkę, ale o nie innym razem. Tutaj wszystko jest kawa na ławę.

Nie mam dzieci, ale nie zawadzi wiedzieć:)

Apropos: jeśli jesteście nowymi czytelnikami i nie wiecie, że był cykl poświęcony podstawom aromaterapii.

Herbal Antibiotics (2edycja), Stephen Buhner

herbalantibiotics

Bardzo ciekawa pozycja która, jak nazwa wskazuje, traktuje o ziołowych odpowiednikach antybiotyków. Mamy tutaj nie tylko teorię, ale też praktyczne zastosowanie. Z czego używa się też ziół mocniejszych, które na co dzień nie są stosowane. Książka napisana jest z perspektywy amerykańskiej, są więc też zioła, które są używane w USA, zaś w Europie niekoniecznie dopuszczone do oficjalnego obrotu (np. berberys). Wydaje się, że pozycja bardzo przydatna na nadchodzącą zimę.

Planuję dokupić sobie z tej serii również Herbal Antivirals (bo jak pamiętamy, antybiotyki działają tylko na bakterie) oraz książkę o adaptogenach, czyli ziołach ogólnie wspomagających system odpornościowy.

Walka o ogień. Jak gotowanie stworzyło człowieka. Wrangharm Richard.

Na koniec wisienka na torcie, czyli lektura antropologiczna, którą od dawna chciałam przeczytać.

Richard Wrangharm (nienawidzony przez surojadów/witarian) wysnuwa tezę, że to dopiero gotowanie uczyniło nas ludźmi w sensie biologicznym i społecznym. Ciekawa pozycja (poczytuję w pociągu) która próbuje rekonstruować jak wyglądało życie naszych przodków od kuchni i na ile gotowanie było zdobyczą cywilizacyjną.

Uff, to tyle, myślałam,że już nigdy nie napisze tego posta! (zajęło mi to 3 godziny lekką ręką).

Jak się Wam podoba lista?

Wybralibyście coś dla siebie?