Spis treści
Dzień dobry,
Dziś dopiero wróciłam z Warszawskiego maratonu związanego z przedpremierą mojej książki.
Czas wykorzystałam do ostatniej kropli, ponieważ zahaczyłam również o przeciekawe warsztaty fotografii kulinarnej oraz telewizję śniadaniową: trochę się ostatnimi dniami działo i na bieżąco będę Wam przygotowywać relacje. Wiecie, w Stolicy bywam dość rzadko, więc staram się korzystać z czasu w Warszawie jak to tylko możliwe. Filozoficznie stwierdzę, że jest czas na siedzenie na końcu Krakowa i jest czas na wyjście do cywilizacji;-).
Jednym z wielu miłych wydarzeń w ten weekend było spotkanie z Łukaszem Łuczajem, który przyjechał do Stolicy poprowadzić warsztaty etnobotaniczne. Mieszkamy niedaleko od siebie, ale wiecie jak to jest: czasem najtrudniej jest się spotkać w najbliższym otoczeniu.
Pośród wielu rozmów, przewinął się również temat nowych studiów zielarskich, których Łukasz jest kierownikiem (przepraszam za pomyłkę, szarą eminencją, jak to określił;))
Pomyślałam, że będziecie chcieli co nieco o nich wiedzieć (ciągle dostaje pytania o tego typu studia) i kto wie, może spotkamy się razem na uczelni:)
Po co Ci kolejne studia?
To pytanie zadał mi mój Pan, kiedy powiedziałam, że rozważam podjęcie podyplomowych studiów ziołoznawczych pod Rzeszowem.
– Kiedy przestaniesz się kształcić? Trzy dyplomy i jedne studia podyplomowe mogłyby Ci wystarczyć.
Filozoficznie odpowiedziałam, że wiedzy nigdy za wiele.
A tak naprawdę, kusi mnie ta podyplomówka.
Studia o których Wam piszę, mają mieć właśnie charakter podyplomowy i odbywać się pod Rzeszowem. Łukasz zapewniał mnie, że większość wykładowców do fascynaci i praktycy oraz po prostu ciekawe osoby. Mają być wykłady z botaniki, destylacja własnych olejków eterycznych oraz oczywiście etnobotanika z Łukaszem, ma też być coś o ekhm używkach (ale nie wiem czy warsztaty praktyczne;)). Kusi mnie bardzo kurs „ziołoznawstwo na świecie” (tego brakowało mi bardzo na rolniczym i na własną rękę zdobywałam informacje o Tradycyjnych Systemach Medycznych) oraz zajęcia terenowe.
Poprzednio studiowałam na Uniwersytecie Rolniczym i jednak większość rzeczy szło w stronę właściwości roślin oraz uprawy, zwłaszcza wielkohektarowej. Tutaj szykuje się coś, co będzie mówić nie tyle o tym „jakie zioła są”, ale nakarmi moją duszę kulturoznawcy:)
To co, iść te studia?
Powiem Wam, że jestem prawie zdecydowana. No dobrze, właściwie to zarezerwowałam już miejsce, natomiast jeszcze nie złożyłam dokumentów:)
Na minus przemawia głównie dojazd: wiem, że musiałabym poświęcić dwa weekendy w miesiącu (to pozostawia dwa weekendy dla mojej drugiej połowy) i dojazd może być trochę męczący, mimo, że na miejscu jest akademik.
Musiałabym też dozbierać sobie odpowiednią kwotę (1500 za semestr ale trzeba jeszcze doliczyć paliwo, akademik i jakieś jedzenie, co da pewnie drugie tyle): na szczęście pieniążków nie płaci się teraz, więc jeszcze mam szansę sobie odłożyć na ten cel (mam nadzieję:))
Myślę sobie jednak cały czas, że z drugiej strony to jest to czym się zajmuję i co mnie pasjonuje. Racjonalnie nie jestem w stanie wyjaśnić, czy to przedłoży się na jakiekolwiek korzyści inne niż wiedza i szersze rozumienie świata roślin, ale irracjonalnie czuję się podekscytowana, że można zbadać nowe terytoria w doborowym towarzystwie!
No dobrze, po prostu lubię się uczyć, taka jest wstydliwa prawda:)
Skąd wziąć więcej informacji o studiach?
Więcej informacji znajdziecie na stronie studium, nie zrażajcie się jej wątpliwą urodą. Warto zajrzeć także na stronę kadra, gdzie jest kilka bardzo ciekawych osób:)
Z tego co wiem zajęcia będą odbywać się raz na dwa tygodnie przez weekend. Z Krakowa do Kolbuszowej (to między Dębicą a Rzeszowem, podobno część wykładów będzie w sali balowej starego pałacu, ale jazda, co?) jeżdżą busy, ale mam ambitny plan nauczyć się dobrze prowadzić samochód i móc sobie samej dojeżdżać autostradą:). Rekrutacja trwa jakoś do końca miesiąca i z tego co wiem połowa miejsc jest już zajęta (ktoś ma nawet latać ze Szkocji i z Gdańska do Rzeszowa!), więc trzeba się pospieszyć, jeśli jesteście zainteresowani.
A tu jest jeszcze plakacik. Tak jak w przypadku zielarskich na U.rolniczym mam osobisty interes w tym, żeby się otwarły, bo będę mogła na nich być;)
Na moim miejscu: poszlibyście?
A może kogoś spotkam:)