Spis treści
Dzień dobry,
– Czy warto iść na studia zielarskie w Krakowie?
– Czy możesz o powiedzieć trochę o studiach zielarskich w Krakowie?
Dostaję od Was sporo e-maili z takimi pytaniami. Z góry przepraszam, jeśli nie odpisałam na część z nich: zostawiłam je do obszerniejszej odpowiedzi „na później”, a potem nie mogłam ich już odnaleźć.
Mam nadzieję, że będziecie usatysfakcjonowani dzisiejszym postem: przygotowałam film oraz kilka słów na temat studiów o ziołach, o którym pisałam Wam już dawno temu.
Zapraszam!
Studia zielarskie czyli co?
Studia na które chodziłam nazywają się dokładnie: Uprawa i wykorzystanie roślin zielarskich i alternatywnych i prowadzone są w Zakładzie Szczegółowej Uprawy Roślin na Uniwersytecie Rolniczym. Studia są studiami podyplomowymi, co oznacza, że są prowadzone w trybie weekendowym (raz na miesiąc), więc było to dość wygodne.
Podkreślam słowo rolniczym, ponieważ głównym trzonem studiów była uprawa i to uprawa wielkohektarowa. Stąd też przedmioty dotyczące płodozmianu (całkiem sporo), technologii uprawy czy struktury gleby. Dodam tutaj, że niewielu kursantów miało swój kawałek pola, niewielu też było rolnikami czy osobami po studiach biologicznych/chemicznych: ot, mieszanka pasjonatów.
Niewiele miejsca – właściwie zero – poświęcono uprawie doniczkowej (powiedzmy sobie w doniczkach p9), hydroponice czy najnowszym trendom uprawy z poza Polski. Uprawa doniczkowa ziół nie musi być z założenia na małą skalę (vide firma Swedeponic, główny dostawca bazylii dla supermarketów) i wydaje mi się, że jest ważnym trendem w sprzedaży świeżych zioł. Piszę o sprzedaży, ponieważ program/wykładowcy zakładali, że większość osób będzie chciała skomercjalizować swoje zainteresowanie ziołami: nic w tym złego i podejście ekonomiczne jest ważne, ale moim zdaniem dobrze byłoby poznać inne możliwości uprawy, niż uprawa gruntowa.
Wykładowcy są specjalistami od uprawy kilkuhektarowej w warunkach polskich, prowadzą doświadczenia na ten temat etc., jednak mi zdecydowanie brakło czegoś związanego z technologią uprawy doniczkowej – oczywiście, można na podstawie wiedzy o nawożeniu czy preferowanej glebie danej rośliny można dojść do tego, w jaki sposób sadzić ją w doniczkach, ale jednak brakowało tutaj technologii.
Piszę o tym, ponieważ studia o ziołach mogą mieć różne aspekty: biochemiczny, zastosowanie, historię zielarstwa, czy właśnie uprawę. Wybierając się na Uniwersytet Rolniczy bądźcie świadomi,że będzie dużo o uprawie i to o uprawie w gruncie, na większą skalę.
Zastosowanie roślin zielarskich.
Drugą częścią studiów są zastosowania roślin zielarskich. Większość profili ziół, używek (kawa czy herbata) oraz roślin przyprawowych, była bardzo ciekawie i rzetelnie przygotowana: oprócz właściwości danej rośliny i jej składu biochemicznego, zawsze podawane były możliwości uprawowe, z zastosowaniem na warunki polskie.
Bardzo podobały mi się wykłady z wędliniarstwa, ciekawe również były zajęcia z projektowania ogrodów (aczkolwiek wyglądały raczej tak, że każdy mógł zaprojektować swój własny ogród: brakowało mi ogólnej struktury informacji o tym jakie zioła można sadzić obok siebie ze względu na strukturę, wysokość, kolorystykę. Niemniej, wykłady były bardzo kompententnie prowadzone).
Zajęcia dodatkowe – jak było?
Poziom zajęć był bardzo nierówny.
Niektórzy wykładowcy bardzo się starali, chętnie odpowiadali na pytania o moderowali rodzące się dyskusje (nie mogę niczego zarzucić części uprawowej czy informacyjnej, prowadzonej min. przez prof. Pisulewską). Na studiach wykładają osoby o bardzo dużej wiedzy z zakresu tego tematu, czasem ze sobą się nie zgadzali, ale właśnie na tym polega porządna, akademicka dyskusja :-)
Zdarzały się jednak przedmioty, na które wykładowcy przychodzili nieprzygotowani, czasami nie potrafili odnieść swojej ogólnej wiedzy do specyficznie ziół (powiedzmy sobie że stwierdzenie wykładowcy na ćwiczeniach: „przepraszam Państwa, ale nie wiedziałam, czy ten kierunek ruszy i nie przygotowałam się jeśli chodzi o temat specyficznie ziół” mnie nie satysfakcjonuje).
Minusem było także to,że informacje czasem się powtarzały: np. na 4 niezależnych wykładach informacje o olejkach aromaterapeutcznch (nawiasem mówiąc, zapraszam do cyklu w Zakątku o aromaterapii, przygotowałam moje autorskie opracowanie, na podstawie którego powstałby całkiem fajny wykład:)) – raz na uprawie, potem na kosmetyce, potem na farmakognozji i gdzieś jeszcze. Zupełnie niepotrzebnie powtarzało się to samo: szkoda czasu:-)
Niektóre ćwiczenia byłby prowadzone na nie-fajnym poziomie, szczególnie rozczarowały mnie warsztaty z zakresu kosmetyki. Powiem tyle, że z Ziołowego Zakątka lepiej dowiecie się jak robić krem (na warsztatach wkręcaliśmy w gotową, śmierdząca naftą bazę napar z rumianku, drugą część pani narzekała, że ma robić warsztaty). Tego roku, zajęcia ma prowadzić inna osoba, więc może być fajniej.
Z drugiej strony zdarzyło się, że mieliśmy zbyt ambitne wykłady z zakresu farmakognozji: na pierwszy wykładach poszły w ruch wzory chemiczne. Na szczęście profesor na nasze prośby dostosował się do poziomu grupy i potrafił bardzo ciekawie opowiadać o właściwościach biochemicznych ziół. Właśnie po tym moim zdaniem poznaje się dobrego wykładowcy: potrafi powiedzieć coś ciekawego i dla kolegi profesora jak i do zwykłej osoby :-)
Atmosfera.
Atmosfera to jednak bardzo ważna część studiów. W naszej grupie była bardzo fajna, byliśmy aktywni i cóż, czasami wykładowcy nie mogli poskromić toku dyskusji :-)
Kierownictwo studiów jest super, bardzo otwarte na nasze sugestie i tam gdzie mogło naprawdę szło nam na rękę. Złego słowa nie mogę powiedzieć.
Podsumowanie: czy warto iść na studia?
Pytacie mnie, czy warto iść.
Ja zawsze uważam,że warto się uczyć i dowiadywać nowych rzeczy. Studia pozwoliły mi uporządkować wiedzę którą miałam i dowiedzieć się nowych rzeczy. Myślę, że trochę zapłaciłam za „pierwszy rok” – kierownictwo tak naprawdę nie wiedziało, który wykładowca się sprawdzi, a który nie. Dopiero po naszych uwagach, mogą skorygować kadrę czy wykłady.
Musicie zapytać siebie, jakie są Wasze oczekiwania. Czy chcecie dowiedzieć się jak ekstrahować substancje z konkretnych ziół, to polecam bardziej studia z towaroznawstwa. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o uprawie, macie pole, które chcecie uprawiać teraz lub w przyszłości, albo chcielibyście zagospodarować je pod agroturystykę: wybierzcie Uniwersytet Rolniczy.
Na studiach było sporo odniesień kulinarnych, informacje o wartości odżywczej ziół i roślin alternatywnych czy
Plusy:
- – wygodne zjazdy raz na miesiąc
- – kompententna kadra z zakresu uprawy roślin, zwłaszcza uprawy w gruncie
- – rzetelna wiedza dotycząca uprawy ziemi, która przyda się nie tylko do uprawy ziół
- – dużo o zastosowaniu ziół, zarówno kulinarnych jak i do celów zdrowotnych
- – szczegółowa technologia uprawy wybranych roślin z danej grupy (np. lawendy)
- – duży wybór zajęć
- – przyjazne kierownictwo studium
- – zawsze warto się uczyć:)
Minusy:
- – nierówny poziom zajęć
- – nie wszystkie przedmioty były kompetentnie prowadzone (i do tego głównie sprowadza się minus: wykładowca nie ma prawa przyjść na zajęcia nieprzygotowany i już. Zdarzało się też, że wykładowcy mówili „o niczym” przez 20 minut)
- – pominięta uprawa doniczkowa, hydroponika czy coś innego
- – dla mnie za mało informacji o ekstrahowaniu konkretnych składników z konkretnego surowca
Największe zastrzeżenia mam do tego, że zajęcia, które wydawały się super na papierze nie zawsze takimi były. Z drugiej strony – były też takie, na które się wcale nie cieszyłam, ale wyszło bardzo fajnie (vide: wędliniarstwo).
Czy warto?
Cóż, musicie na to pytanie odpowiedzieć sobie sami. Więcej informacji znjadziecie na stronie Studium i polecam kontaktować się z panią Barbarą Czekaj, która jest bardzo sympatyczna i z chęcią odpowie na Wasze pytana.