10 typów czytelników których nie chcę mieć. Sprawdź, czy jesteś na liście.

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

 

Dzień dobry,

Kochani, niedawno zmieniłam nazwę oraz szablon. Wkładam w mojego bloga mnóstwo serca, wysiłku i funduszy. Chcę, żeby się Wam przeglądało jak najwygodniej na wszystkich urządzeniach (także mobilnych, stąd nowy, zupełnie inaczej zakodowany szablon), żebyście mieli tutaj ładnie, przyjemnie, miło i relaksująco. Staram się brać pod uwagę Wasze uwagi co do wyglądu, funkcjonalności, tematów. Na tyle na ile mogę.

Coby można było sobie wejść po pracy czy wtedy kiedy ma się gorszy dzień i troszkę sobie odlecieć w inną rzeczywistość.

Wiecie. Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj.

Wraz ze zmianami nazwy i szablonu nieuchronnie nadchodzą inne, drobne zmiany.

Niektóre rzeczy od dawna leżały mi na sercu, ale jeszcze nie zostały powiedziane, a są ważne.

Dzisiaj zdradzę Wam jeden z sekretów mojego serca, którego jeszcze nigdy oficjalnie nie ujawniłam.

Statystyki nie są najważniejsze.

Są czytelnicy, których nie chcę mieć.

Sprawdź, czy jesteś na liście.

10 typów czytelników, których nie chcę mieć.

[dropcap letter=”1″] Nie chcę mieć czytelników, którzy bezkrytycznie wierzą we wszystko co jest gdzieś napisane albo powiedziane. Którzy kochają populizm.  Nawet takich, którzy bezkrytycznie wierzą mi. Jesteśmy ludźmi, mamy prawo do błędów i pomyłek. Dajmy sobie takie prawo. Nie chcę mieć statusu nieomylnego guru.

[dropcap letter=”2″]  Nie chcę mieć czytelników, którzy widzą, że ewidentnie gdzieś się pomyliłam i nie zwrócą mi na to uwagi. To jest w porządku o ile jest miłe, uprzejme i napisane z dobrymi emocjami!  Nie chcę mieć czytelników, którzy mają własne i ciekawe doświadczenia, ale nie chcą się nimi dzielić. Ja też chcę się dalej uczyć!

Poza tym czujecie różnicę pomiędzy: „Tutaj jest literówka/źle przetłumaczyłaś” a „Kto Ci dał klawiaturę do pisania? Idź po słownik! To się nie tak pisze, jak zdałaś maturę, OMG!”. Jeśli nie to musimy się rozstać. Takie to życie jest okrutne :(

[dropcap letter=”3″] Nie chcę mieć czytelników, którzy nie szanują książek i nauki. Internet i Wikipedia jest w porządku i ja to rozumiem, że nie każdy ma czas czytać książki, ale mój wymarzony czytelnik to taki, który ma świadomość, że nie wszystko jest w Internecie:) Nie chcę mieć czytelników, którzy nie są ciekawi świata. Chociaż troszeczkę.

[dropcap letter=”4″] Nie chcę czytelników, którzy są źle nastawieni do życia. Każdy ma gorsze dni i wspierajmy się w tym, że znowu jest zimno i czasem jest nam smutno i źle. To jest w porządku. Ale nie w porządku jest ściąganie innych w dół.

Boli Cię głowa i masz zły dzień? W porządku, możesz nawet przyjść i się pożalić. Ale jeśli automatycznie uważasz, że wszyscy wokół powinni wpaść w ten sam nastrój i  też powinny ich zacząć gwoli sprawiedliwości wyższej boleć głowy, to się nie dogadamy.

[dropcap letter=”5″] Nie chcę czytelników, którzy są pasive-aggresive i pod płaszczykiem kulturalnej wypowiedzi imputują mnie albo Was coś niemiłego. Tutaj ma być kółko wzajemnej adoracji w tym sensie, że nawet jeśli się ze sobą nie zgadzamy, jesteśmy dla siebie uprzedzająco mili i sympatyczni. Nie mamy czasu na niepotrzebne negatywne emocje i czepialstwo: możemy je przenieść na forum Onetu. Na moim blogu będziemy sobie spijać miód z ust i zapijać dobrym winem. Chociaż nie jestem pewna, czy to odpowiednie połączenie;). Chcesz porozmawiać o wyższości czosnku nad imbirem albo imbiru nad czosnkiem? Nie ma sprawy, ale ma się lać miód a znad dyskusji unosić zapach miłości i polnych kwiatów.

Piszą czasami osoby, które są miłe, ale wbijają takie małe szpileczki. Niby przecież tylko komentują i niby kulturalnie jest wszystko, ale gdzieś tam mała insynuacja, żeś jest głupim i naiwnym dziewczęciem, „życzliwie” wytkną Ci twoje błędy (najczęściej domniemane),  które powinno być grzeczne za tak mertoryczną krytykę.  Paulina nazywa ten typ „głaszczący obrażajacy„, jeśli jeszcze nie czujecie tej subtelności. Poważnie, to czuć na odległość, zwłaszcza że bloga nie prowadzę od wczoraj. Tutaj nie wbijamy sobie szpileczek. Co najwyżej możemy tutaj leczyć rany po szpileczkach:) Możemy też rozmawiać o ziołach, ale obraźliwe argumenty ad-personam nie są dobrze widziane na tym blogu. Tak, nawet jeśli ubierzesz je w piękne słowa i zabłyśniesz elokwencją niczym fajerwerki rozświetlające Sydney w Sylwestra.

[dropcap letter=”6″] Nie chcę czytelników, którzy obsesyjnie muszą imputować innym swoją JEDYNĄ RACJĘ.  Jesz mięso tak jak ja? W porządku! Ale nie obrażaj wegetarian i wegan. Jesteś wegetarianinem? Nie ma problemu, chętnie Ci powiem czym zastąpić żelatynę, ale odpuść sobie wyzywanie mnie i innych mięsożerców od morderców.

[dropcap letter=”7″]  Nie chcę czytelników, którzy nie szanują mnie jako gospodyni tego miejsca. Nieszanowanie jest wtedy, kiedy czuję się nieszanowana. To moje subiektywne odczucie. Jeśli czuję się z Twoim komentarzem w jakiś sposób źle to oznacza, że wcale nie powinien się tutaj pojawić.

[dropcap letter=”8″]  Nie chcę mieć czytelników, którzy mówią mi co powinnam i czego nie powinnam robić. To jest zarezerwowane dla najbliższych mi osób. Możemy sobie co najwyżej miło sugerować:). Nie podoba Ci się to co robię i jak robię? Nie podoba Ci się co kupuję, jak mówię, jak wyglądam, jak czeszę włosy, w co się ubieram a w co nie? Nie podobają Ci się moje zasady?A może mój charakter jest dla Ciebie nie do zniesienia? Wkurza Cię, że czasem wtrącę angielskie słówko do tego stopnia, że aż musisz zawołać IPJ (skrót od Internetowa Policja Językowa?). Myślałeś albo myślałaś, że jestem inna, lepsza,piękniejsza, mądrzejsza, milsza a tutaj takie rozczarowanie drążące myśli nieznośnie?

Internet to step szeroki którego okiem sokoła nawet nie zmierzysz i na pewno znajdziesz swoje miejsce! Podpowiem:  nie jest ono tutaj.

Tutaj specjalna podpowiedź specjalnie dla tych, którzy co jakiś czas piszą mi prywatne wiadomości o tym, że mam krzywe zęby, wadę wymowy  i powinnam pójść do ortodonty zanim zacznę nagrywać filmy. Nie uwierzycie, ale też mam w domu lusterko i czasami go używam!:)

[dropcap letter=”9”]  Nie chcę mieć czytelników, którzy krytykują moje prywatne życie (tak, mam prywatne życie, co za niespodzianka;)). Jak sama nazwa wskazuje, jest ono prywatne tj. nie jest własnością publiczną, jest realne i nie-blogowe. Jeśli będę się chciała nim podzielić, to się podzielę. Nie obawiajcie się:). Trudno mnie obrazić normalnym pytaniem i rozumiem ciekawość (dlatego na przykład powstał jeden z najczęściej czytanych postów pt. Dlaczego mówię Mój Pan?) ale złośliwość czy wścibstwo wyczuwam na kilometr. Sto kilometrów. Taka super moc.

[dropcap letter=”10″]  Nie chcę mieć czytelników, którzy zarzucają mi kłamstwo, insynuacje i inne tego typu rzeczy. Reklama u mnie zawsze jest oznaczona (byłam jedną z pierwszych blogerek, które oznaczały wpisy reklamowe), współpracę z firmami dobieram bardzo starannie (i dlatego jest tutaj tak mało wpisów sponsorowanych). Zarzucanie mi kłamstwa jest pewnym krokiem ku temu, żebyśmy się pożegnali. Wkładanie mi w usta tego, czego nie powiedziałam, również.

Jeśli znalazłeś lub znalazłaś siebie na liście i co gorsza, doszedłeś lub doszłaś do wniosku, że nie jesteś w stanie zrobić nic, aby to zmienić, to chyba czas, żebyśmy sobie miło i uprzejmie pomachali na pożegnanie. Wiecie, buziak w policzek i bezboleśnie się rozstaniemy. Bez łez, krzyków, płaczu, szat rozdzierania i wzajemnych wyrzutów. Takie rozstanie za porozumieniem stron. No hard feelings, dobrze było ale się skończyło. „Musisz się liczyć z krytyką, kiedy występujesz publicznie. Mam do tego prawo, to Internet i vox populi vox Dei” – może powiesz. Liczę się i dlatego się rozstajemy.  Nie, nie musisz zostawiać wiersza pożegnalnego w komentarzu, dam sobie radę jakoś bez tego.

Jeśli nie ma Cię na liście…

Cóż, zapraszam w moje progi i dużo ziołowej zabawy!

Podobał Ci się ten wpis? Podaj dalej!