Spis treści
Tutaj znajdziesz przedwojenny przepis na konfiturę z płatków róży, zaś w tym poście znajdziesz przepis na ucierane płatki róży.
Dzień dobry,
Niedawno, rzutem na taśmę, udało mi się zebrać trochę płatków róży pachnącej (zobaczycie ją dalej) – mieszkanie na końcu Krakowa ma swoje zalety! Rok temu, miałam więcej szczęścia i wręcz opływałam w płatki róży: zrobiłam między innymi lody różane. Tego roku róża u Cioci nie bardzo kwitnie, kuzynce również nie „obrodziła”, stąd też napotkanie pachnących, różanych kwiatów było miłą niespodzianką!
Postanowiłam przygotować z nich między innymi konfitury z płatków róż – następnym razem pokażę Wam kosmetyczne zastosowanie płatków róż. Jak zwykle w przypadkach tradycyjnych przepisów, sięgam po niezastąpioną Marję Disslową, która nigdy mnie nie zawodzi.
Zapraszam Was zatem na różę aromatyczną!
Jaka róża do konfitury różanej?
Ustalmy sobie tutaj jedną, bardzo ważną rzecz: teoretycznie WSZYSTKIE róże są jadalne.
Moja różyczka:)
Teoretycznie, ponieważ:
1. Róże sprzedawane jako cięte, bywają opryskiwane i nie nadają się do spożycia
2. Są róże, których nie chcemy jeść, bo tylko ładnie wyglądają – czytaj, nie mają zapachu, czyli kluczowego komponentu, który sprawa, że chcemy coś z tą różą robić. Same konfitury różane raczej nie smakują (dla mnie są mocno pachnące i nieco cierpkie przy większej ilości płatków), więc szczególnym wyznacznikiem są walory aromatyczne.
Czytałam dawno, dawno temu w Scientific American (niestety, notorycznie gubię numery), że w toku tworzenia nowych odmian hodowlanych udało się utworzyć kwiaty, które kwitną długo, mają piękny nasycony kolor, są trwałe (spróbujcie sobie zrobić bukiet z dzikiej róży, zobaczycie, że ledwo przetrwa dzień i płatki oblecą), jednak gdzieś w procesie ogrodniczej selekcji zagubił się zapach. Oczywiście na łamach tego szacownego pisma, wyjaśniano jakie procesy są za to odpowiedzialne, jednak bardzo mi przykro – nie mam tego numeru, aby Wam dokładnie opisać sprawę. Zresztą, chyba nie ma takiej potrzeby.
Powyższa historyjka świadczy o tym, że najlepsze do konfitur i zastosowań perfumeryjnych są stare odmiany róż lub róże pachnące (bo można przecież wyprodukować róże pachnące i współcześnie. Kolor ma drugorzędne znaczenie, jeśli chodzi o zapach – równie pięknie może pachnieć róża biała co czerwona tyle, że preferujemy czerwone, bo są bardziej atrakcyjne.
Generalnie do konfitur poleca się takie oto odmiany róż (gdyby ktoś chciał sobie zakupić):
- róża galicyjska (wywodzi się z Francji ponoć, nie z naszej polskiej Galicji),
- róża stulistna,
- róża damasceńska (zwłaszcza zastosowania kosmetyczne, kiedyś mówiłam Wam o słynnej wodzie różanej Awicenny, jest jasnoróżowa),
- Niemcy mają różę, którą nazywają „różą konfiturową” albo „różą cukierniczą”, jednak nie mogłam dojść do tego, jaka to odmiana.
Generalnie każda róża, która ładnie pachnie – a tego zapachu nie da się pomylić z niczym! – będzie odpowiednia.
Róża aromatyczna.
Przepis, który wybrałam dla mojej róży, to „Róża aromatyczna” Marji Disslowej. Nie jest to klasyczna marmolada (często pod marmoladą różaną rozumie się płatki ucierane z cukrem i tak też można), ale płatki różane zatopione w syropie i szklone do tej pory, aż będą przeźroczyste. Kupiłam kiedyś słoiczek róży bułgarskiej (W Bułgarii również są słynne plantacje róż), przygotowany właśnie w taki sposób*. Jak zapewnia Disslowa „róża taka zachowuje doskonale zapach, nadaje się zwłaszcza do pączków i ciast” – brzmi dobrze?
* inne opcje to „róża tarta”, „róża bez zachodu”, „konfitura i sok z róży”. Wydaje mi się, że ta była najlepsza, zwłaszcza że płatki były białe, nie pięknie różowe.
Konfitura z róży – róża aromatyczna
uwaga: zważcie sobie płatki PRZED zasypaniem kwaskiem cytrynowym, poważnie je zważcie – zdziwicie się, jak mało ważą:)
Składniki na 2.5 słoiczka
- 25 dag róży jadalnej
- 100 dag cukru
- 10 g (1 dag) kwasku cytrynowego
- 1/2 litra wody
Przygotowanie:
Świeżo zerwaną różę oczyszczamy z żółtych koniuszków, listków i ewentualnie nadmiaru pyłku. Ważymy różę: zasada jest taka, że cukru dajemy 4 razy więcej niż waga róży.
Posypujemy różę kwaskiem cytrynowym, mniemy palcami (pięknie wtedy pachnie!) aż puści sok, przekładamy do szklanki (tak, do szklanki całe nasze zbieractwo w trudzie i znoju się zmieści!) i zostawiamy pod przykryciem na noc.
Następnego dnia, zagotowujemy cukier z wodą, tworząc rzadki syrop. Dodajemy naszą różę i gotujemy, aż syrop zgęstnieje, róża stanie się przeźroczysta.
Przekładamy do słoiczków.
Jak zapewnia nas Disslowa, taka róża idealnie nadaje się do słodkich wypieków i pięknie zachowuje zapach.
Smacznego!
Co dalej?
Może skusisz się na klasyczny przepis na ucierane płatki róży? Albo na różany eliksir?