Spis treści
Dzień dobry!
Jak pewnie wiecie, w ubiegłą sobotę brałam udział w konferencji blogerów kulinarnych Food Bloger Fest, organizowanej przez Agorę. Była owocna nie tylko ze względu na ziołowe zakupy, ale także merytorycznie.
W sieci pojawiło się już sporo informacji na temat konferencji , mogę Was odesłać np. do kotlet.tv lub Cakes andtheCity, gdzie dziewczyny przygotowały obszerne relacje. Dzisiaj chciałam Wam przybliżyć jeden z tematów ,który był poruszany w prezentacjach: prowadzenie własnego bloga jako forma „wizytówki„, kreowanie własnej marki, czy zarządzanie wizerunkiem {która nazwa jest Wam bliższa}.
Do posta dołączam galerię slajdów z prelekcji (które niestety nie ukazały się w formie materiałów pokonferencyjnych i musicie zadowolić się zdjęciami) oraz film, w którym mówię ogólnie o moich odczuciach pokonferencyjnych.
ps. Jeśli interesują Was tego typu posty, może się Wam także spodobać wpis: marketing na blogach kulinarnych czy polityka prywatności na blogach kulinarnych.
ps2. zdjęcie nagłówkowe pochodzi ze strony konferencji.
Konferencja Food Bloger Fest: kilka moich uwag:
Czy gotowanie jest trendy?
Jedną z myśli przewodnich konferencji było założenie (słuszne!), że blogi kulinarne stały się, z różnych powodów, trendy.
Jeszcze kilka lat temu mało kto słyszał o blogach kulinarnych, kiedy ja zaczynałam bloga trzy lata temu (a przecież to wcale nie tak dawno jak na blogosferę!) gdy mówiłam „piszę bloga o jedzeniu”, ludzie otwierali szerzej oczy. Teraz o blogerkach kulinarnych pisze się w gazetach, można je spotkać w telewizji śniadaniowej, organizuje się warsztaty kulinarne i konferencje takie jak ta. Jednym słowem: jesteśmy fajne (i fajni;)) pisząc o jedzeniu! ;-)
Wiąże się to jednak z kilkoma szczegółami: teoretycznie blogosfera staje się łakomym kąskiem dla reklamodawców i agencji PRowych. Nie piszę tutaj o agencjach, które komercyjnie prowadzą blogi znanych osób (na konferencji dowiedziałam się min., że blog Adama Chrząstowskiego jest prowadzony przez firmę PR – kłóci mi się to z ideą bloga, ale niech już będzie).
Piszę o blogach mniejszych (takich jak mój), czy większych, do których firmy coraz częściej pukają z różnymi propozycjami. Nie będę rozwodzić się nad tymi bardziej żenującymi – ustalmy, że po prostu z propozycjami. Jedne blogi są otwarte na różne współprace inne nie – i moim zdaniem to jest O.K.
Blog jako marka.
Panie z agencji PR zwracały uwagę na to, że prowadzony przez nas blog jest naszą wizytówką. Zwłaszcza, jeśli prowadzicie go pod imieniem i nazwiskiem (od siebie dorzucę, że jeśli ktoś ciekawski wpisze w google moje imię i nazwisko, zostanie przekierowany na bloga – nie mam do tej pory pojęcia, po co ludzie mnie wyszukują;-)). Blogerzy, przynajmniej teoretycznie, są postrzegani jako autorytety w danej dziedzinie, osoby którym się ufa. Dlatego właśnie (teoretycznie) firmom zależy na ich opinii. Zależy też dlatego, że reklama w blogosferze czasem jest tania jak barszcz i to dosłownie;-).
Zapewne agencje PR mają całe podręczniki do tego tematu. Ja o bloga dbam, ponieważ jest mój. Po prostu.
Zdjęcie zrobione przez Paulinkę, z kotlet.tv. Mam mało zdjęć z konferencji, bo z reguły rozmawiałam z ludźmi..
Na czym polega zarządzanie wizerunkiem i co to jest?
Wyobraźcie sobie, że wchodzicie na bloga Ani „Gotowanietomojezadanie.com.pl” (wszelka zbieżność przypadkowa;)). Wszystkie przepisy są z wykorzystaniem mieszanki przypraw danego producenta. Możecie założyć dwie rzeczy:
- autorka bloga nie jest wiarygodna, jej post to tylko reklama
- mieszanka jest naprawdę super, ufacie Ani. Przymkniecie oko na reklamę albo nawet sami kupicie sobie słoiczek.
Zastanówmy się, która opcja jest bardziej wiarygodna, w zależności od kontekstu:
- Ania co miesiąc reklamuje przyprawy innej firmy. Czasem też żelazka albo pożywkę do kwiatków. Ma wiele reklam na blogu
- Ania zawsze pisze, że coś dostała od sponsora
- Ania nigdy nie pisze, że coś dostała od sponsora. Wpisy promocyjne nigdy nie są oznaczone – możecie się tylko domyślać co jest reklamą a co nie
- Ania czasem na na blogu reklamy. Generalnie lubicie dziewczynę i ani Was to ziębi ni grzeje.
Myślę, że każdy kto miał kiedyś bloga, może wczuć się w sytuację Ani chociaż trochę – albo w sytuację czytelników Ani. Dużo od tego, w jaki sposób będziemy reagować na daną treść zależy właśnie od zarządzania marką.
Zarządzanie wizerunkiem to w skrócie świadome podawanie informacji o tym kim jesteśmy i co robimy. Bardzo dobrze robi to Jamie Oliver, trochę gorzej – Magda Gessler, która promuje produkty na problemy trawienne;-)
Internet nie jest anonimowy.
Blog wiele mówi o tym kim jesteśmy, co nas interesuje, jaki mamy charakter: jednorazowy czytelnik tego pewnie nie zauważy, ale jeśli czytamy bloga, nawet o gotowaniu, od dłuższego czasu, wiele możemy powiedzieć o prowadzącym. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale czytelnikom wyłania się określony wizerunek osoby piszącej – i czasem, pisząc bloga, warto pomyśleć, jaki ten wizerunek jest. Nie siedzimy w głowie innych i to oczywiste, że jedna osoba będzie lubić nasz blog i pomyśli, że jesteśmy fajni, a inna stwierdzi „o rany, co za wkurzająca laska” – ale zastanawiając się nad tym co piszemy, co mówimy, z kim współpracujemy, możemy trochę nakierować czytelników.
Kreowanie wizerunku w praktyce – fragmenty z konferencji.
Drobna uwaga: poniższa część powstała w oparciu o prezentacje przygotowane przez agencje PR.
[nazwiska poszczególnych prelegentek i nazwy agencji, możecie znaleźć w programie konferencji – pozwolę sobie nie wymieniać listy wszystkich prelegentów: kto chce, ten sobie sprawdzi. Niestety nie pamiętam co kto powiedział, więc wybaczcie, że nie dopełnię kronikarskiego obowiązku. Poniższe zestawienie są to moje przemyślenia oparte na prezentacjach ww. agencji – to taka uwaga, odnośnie komentarzy pod postem – mam nadzieję, że już nie ma więcej wątpliwości w tym temacie:)]
Prezentacje zakładają, że każdy bloger chce współpracować z reklamodawcami – jak mówiłam w filmiku, nie każdy chce. Dla mnie osobiście najważniejsze są dwie rzeczy: moje zainteresowania – relacja z czytelnikami. Nie piszę bloga po to, żeby na nim zarabiać (hehe,prędzej się dorobię dziury budżetowej;)), ale nie odrzucam też ofert współpracy. W każdym razie myślę, że poniższe hasła mogą być dla Was ciekawe bez względu na to, czy planujecie zarabianie na blogu czy nie.
Nie będę się tutaj wiele rozwodzić – podrzucę Wam hasła, które pojawiały się na konferencji – poniżej znajdziecie slajdy konferencyjne z rozwinięciem. Zgadzacie się z nimi?
- Blogerzy, ceńcie swoją pracę – godzinami piszecie posty, gotujecie, edytujecie zdjęcia? Przed podjęciem współpracy z firmą warto ocenić, czy daje nam satysfakcję, czy jest warta kubka do herbaty (moje własne doświadczenie z początków blogowania;)) czy może więcej? Wynagrodzeniem za współpracę może być np. konkurs dla czytelników (jak np. u mnie z księgarnią Gandalf) i też jest O.K. Ważne, żeby oferta była przemyślana pod kątem tego, czy pasuje do naszego bloga.
- Szanujmy czytelników – czytelnicy nie są głupi. Naprawdę. Do tej pory spotykam w sieci blogi kulinarne, które prowadzą tzw. „lokowanie produktu” i nie wspominają słowem, że to o czym piszą, jest reklamą. Dla mnie osobiście jest to brak szacunku do czytelnika – a przecież wystarczy stworzyć chociażby małą zakładkę wpis promocyjny. Nie piszę tu o sytuacji, kiedy polecacie produkt X bo jest fajny i dobry – piszę o sytuacji, kiedy świadomie zgadzacie się na współpracę z firmą i coś za to otrzymujecie.
- To co znajduje się na blogu, świadczy o nas – podsumowanie na jednym ze sladjów „kiepskie produkty reklamowe=kiepski blog”
- Blog prowadzimy dla siebie nie dla firmy (chyba, że jest to blog firmowy, wtedy wszystko jasne;)) – moim zdaniem zadowoleni mają być głównie czytelnicy, a nie reklamodawca.
- Reklamodawcy przemijają czytelnicy zostają – urocze hasło, proste i prawdziwe.
/Jeszcze jedna uwaga – podpowiedź od Pani z Agencji PR: jeśli pobieracie wynagrodzenie za swoją pracę, podawajcie wszystkim takie same stawki – świat jest mały i wieści szybko się rozchodzą. /
I jeszcze jedna, bonusowa uwaga ode mnie: Walutą obowiązującą w naszym kraju jest złoty polski (PLN), a nie kilogram mięsa (autopsja;))- często piszą do nas duże firmy, które wydają mnóstwo pieniędzy na reklamę w TV i gazetach, zaś reklamę na blogach uzyskują za śmiesznie niskie kwoty (czytaj: blogerkę kosmetyczną za 5 złotych kupię) – nie bójcie się pytać o możliwość współpracy opartej na zasadzie umowy o dzieło, w której dostajecie wynagrodzenie w obowiązującej walucie. Nawet jeśli dostaniecie odpowiedź negatywną, warto pytać. Zastanówcie się, czy gra na pewno jest warta świeczki (tj. Waszej wiarygodności).
A Wy? Czy staracie się zarządzać blogowym wizerunkiem?
Ja przyznam, że tak sobie – może dlatego, że blogowy wizerunek z grubsza przystaje do rzeczywistości i nie muszę się jakoś specjalnie ukrywać/grać kogoś, kim nie jestem.
Od dłuższego czasu występuję pod imieniem i nazwiskiem, możecie mnie zobaczyć w filmikach: wiem, że każdy ma określone gdzie indziej granice prywatności, ale nawet jeśli występujecie pod stałym pseudonimem i macie zamiast zdjęcia profilowego kawałek łyżeczki, również tworzycie swój wizerunek.
Występowanie pod imieniem i nazwiskiem ma swoje plusy i minusy. Jeśli jeszcze kręcicie filmy, to też zupełnie inaczej to wygląda: ja na początku bloga, chciałam, żeby czytelnicy postrzegali mnie jako eteryczną, delikatną i elegancką dziewczynę (tak sobie siebie wyobrażałam za swoim nickiem), ale rzeczywistość trochę ten spokój i elegancję zweryfikowała;-). Staram się jednak pisać na blogu o tym, co lubię i wybierać takie propozycje współpracy, które mi odpowiadają.
Skoro jesteśmy w temacie, fragment filmu przygotowanego przez kotlet.tv, gdzie z szałem w oczach powiadam Paulinie o ziołach:
Wysyłam Wam jedno ze slajdowisk, które dostałam od agencji PR. Dziękuję!
ps. kocham WordPressa za to, że ma tyle wtyczek – nawet taką, która umożliwia umieszczenie slajdów w poście!:)
[[gview file="https://klaudynahebda.pl/wp-content/uploads/2012/05/Patrycja_Matul_Kulinaria.ppt"]