Panzanella. Szybki i pyszny sposób na nadmiar pomidorów w kuchni.

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Kiedy wyjrzałam wczoraj na balkon, nie mogłam się nadziwić, że to już jesień! Wszystko skąpane w ciepłym słońcu.. Postanowiłam skorzystać z pogody i zrobić sobie przerwę w pisaniu mojej pracy magisterskiej, robiąc użytek z jesiennych pomidorów, które, moim zdaniem smakują lepiej niż te wczesnoletnie.
Wiedziałam, że chcę przygotować coś prostego i szybkiego (ten post dedykuję wszystkim, którzy uważają, że na moim blogu są tylko fikuśne potrawy;))

Kilka dni temu mogłam oprzeć się pomidorom, które kupiłam na targu: tak długo czekałam na różnokolorowe pomidory! Widziałam je wiele razy w książkach kulinarnych oto zagościły na moim stole! Wiem, że być może są łatwe do dostania, jednak jakoś specjalnie ich nie szukałam, jednak kiedy nadarzyła się okazja, żeby je dostać, nie zastanawiałam się długo. Co prawda smakują tak jak inne (kiedy je kupiłam były jeszcze trochę twarde, więc zostawiłam je na kilka dni na balkonie, aby spokojnie dojrzały). ale za to jak wyglądają!

Postanowiłam przygotować włoską sałatkę panzanella. Cóż, nie jestem pewna, czy jest w stu procentach włoska:  z tego, co zdążyłam się zorientować dość niebezpiecznym jest wchodzenie na terytorium kulinarne Włochów i mówienie co jest włoskie a co nie. Kiedyś znajomy Włoch tłumaczył mi, że prawdziwa pizza to tylko w okolicy 20 kilometrów od Neapolu. Kiedy zapytałam dlaczego, zaczął gestykulować, popatrzył na mnie z ubolewaniem i wycedził „due to the water chemistry” (z powodu chemii wody). Od tej pory mam się na baczności!


Można powiedzieć więc, że prawdziwej włoskiej pizzy nie próbowałam, gdyż nie byłam nigdy w Neapolu:) W Rzymie zajadałam się pizzą sprzedawaną na kawałki. Można było pokazać palcem rodzaj i poprosić o odpowiedni kawałek, to było super! Pamiętam również smak pomidorów na Campo di Fiori. Podczas pobytu w Rzymie kupowałyśmy z koleżanką pomidorki koktajlowe, smakowały lepiej niż truskawki, były takie słodkie i soczyste! Dodam, że nie kupowałyśmy pomidorów z jakichś wyższych pobudek, po prostu opakowanie kosztowało jedno euro za sztukę. Dla nas był to wystarczający powód (tanio się najeść). Bardzo żałuję, że będąc w Rzymie musiałam liczyć każdego eurocenta, tak więc nie spróbowałam zbyt wielu pyszności. Mam jednak nadzieję, że kiedyś wrócę do Wiecznego Miasta.

Wracając do sałatki, jest bardzo prosta w przygotowaniu. Wszystko czego potrzebujemy, to składniki najlepszej jakości. Jak możecie zauważyć zebrałam różnokolorowe pomidory. Wciąż mam z tyłu głowy uwagi Jamiego: użyj różnokolorowych jeśli możesz! Teraz mogę!. Od Jamiego nauczyłam się, ze warto mieszać różne rodzaje tego samego owocu czy warzywa: różne rodzaje cebuli, pomidorów czy nawet czosnku, dla dodania potrawie dodatkowej głębi. Polecam ten pomysł.


I jak tu mówić, że Jamie nie miał racji? Prawda, że różnokolorowe fajniej wyglądają?

Oprócz pomidorów potrzebujemy dobrej jakości oliwy oraz octu balsamicznego. Niespostrzeżenie zużyłam wszystkie swoje zapasy i sięgnęłam po buteleczkę hiszpańskiej oliwy, która uchowała się u mnie jeszcze pd czasu targów Euro-Gastro, Oprócz tego przyda się nam bazylia Znalazłam w osiedlowym sklepiku czerwoną bazylię, co prawda nieco zaniedbaną i przerośniętą, ale tak się ucieszyłam, że wzięłam ją od razu!
Kwiat bazylii dodałam raczej do ozdoby niż do smaku.

 

Część składników na panazellę.


Panzanella nie byłaby panzanellą, gdyby nie czerstwy chleb. Nie wiem jak Wy, ale ja często mam problem ze starym pieczywem. Zazwyczaj próbuję kupować bułki, ale kilkakrotnie się przekonałam, że po kilku godzinach, przynajmniej niektóre z nich, nie nadają się do jedzenia i twardnieją na kamień (te domowej roboty wytrzymają nawet do trzech dni). Panzanella jest świetnym pomysłem na pozbycie się większej ilości niechcianego pieczywa.

W poszukiwaniu przepisu tę sałatkę, sięgnęłam do książki Olivera „Włoska podróż Jamiego”, gdzie autor sugerował dodanie do panazelli anchois. Anchois nie lubię,sardeli też nie, tuńczyka nie miałam, więc powstała wegetariańska wersja. Szczerze mówiąc, zrobiłam ją bardzo „po włosku”, czyli spontanicznie i akurat z  tego, co miałam pod ręką.

Gorąco polecam przygotowanie tej sałatki, zwłaszcza teraz, kiedy pomidory kosztują grosze i są takie pyszne!


Panazella
Prosty przepis na prostą sałatkę.

składniki:

pomidory, im więcej kolorów i kształtów, tym lepiej
czerstwy chleb, porwany na kawałki (lepiej go porwać, nie chcecie przecież stępić noża)
liście bazylii, porwane na kawałki
czarne oliwki
cieniutko pokrojona czerwona cebula (jest delikatniejsza w smaku)

Na dressing:

3 części oliwy dobrej jakości plus jedna część octu balsamicznego
ząbek czosnku starty na prasce
sól, pieprz

Pomidorki kroimy na kawałki. Solimy i czekamy aż nieco puszczą sok. W tym czasie mieszamy dokładnie wszystkie składniki dressingu (ja lubię wkładać wszystko do zakręconego słoiczka i mocno nim potrząsać). Do pomidorów dodajemy liście bazylii, oliwki, czerwoną cebulę, czerstwy chleb. Zalewamy dressingiem. Dokładnie mieszamy i odkładamy na około 20 minut aby smaki się przegryzły a chleb zmiękł.

I to już wszystko.
Proste? Proste!
Odkrywcze? Ani trochę!
Ale zapewniam Was, że krojąc składniki na zalanym słońcem balkonie czułam się jakby lato było w pełni!

Pozdrawiam.

 

I jeszcze czerwona bazylia na do widzenia. Może jestem dziwna, ale cieszą mnie takie drobnostki.