Szybki makaron sitr-fry + recenzja "Ramsay best menus"

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Szybko, szybko!*

Zauważyłam podczas sesji, chęć na gotowanie jest największa. Najlepiej na gotowanie pracochłonnych dań. Może być klasyczna kuchnia francuska! (Tudzież inne czasochłonne potrawy, wymagające długiego gotowania, mieszania, pasteryzacji i długiej obróbki – ciasto francuskie, z wałkowaniem co pół godziny wydaje się także niezłym kandydatem).

Tym czasem jednak rzeczywistość upomina się o swoje prawa, dlatego przygotowałam wersję express orientalnego makaronu, wg. przepisu Gordona Ramsay’a, przyrządzonego metodą stir-fry (szybkiego smażenia, na rozgrzanym tłuszczu). Jeśli macie wszystkie składniki, przyrządzicie tę potrawę w kwadrans. Zaczynamy?

* zdjęcia także na szybko, jak słońce zaświeciło tak już błyski zostały:)

Jest taka reklama tanich zupek w proszku: zakuwasz-zalewasz? Jestem wielką fanką zupek w proszku (im tańsze, tym bardziej mi smakują) i klika razy w roku pozwalam sobie na nie, jako na swoisty luksus. Makaron, który Wam proponuję, to taka azjatycka wersja fast-foodu, którą przygotowujemy sami, w czasie niewiele dłuższym, niż odstanie w kolejce do kasy, po zakup naszego ulubionego, syntetycznego rosołu.

Mamy tutaj proste połączenie smaków: kurczak (w oryginale była kaczka, ale skąd tu wziąć kaczkę w sklepie osiedlowym?), azjatycki makaron (użyłam japońskiego makaronu pszennego soba – gotuje się tylko trzy minuty!), chrupiąca kapusta pak choi, warzywa wszystko, ze szczyptą przyprawy pięć smaków (którą przygotowałam samodzielnie), imbirem oraz świeżo startą skórką limonki.

Brzmi nieźle? I tak też smakuje!
Zupa w proszku ma przewagę tylko w dwóch punktach: po pierwsze, w przeciwieństwie do pak choi, można ją dostać w każdym sklepie spożywczym, po drugie, kosztuje w granicach 49 groszy – 2 zł.

Jeśli jednak macie ochotę poeksperymentować w kuchni z czymś więcej niż z zalewaniem wrzącą wodą proszku, przepis jest dla Was!:)

Przepis pochodzi z książki „Gordon Ramsay Best Menus”. Jest to pozycja o tyle ciekawa, że (jak możecie zobaczyć poniżej), składa się z 52 propozycji zestawów obiadowych, zapisanych na oddzielnych karteczkach, tak, że w teorii, możemy sami dobierać sobie dowolne kombinacje smaków.

Mamy więc menu sezonowe (wiosna, lato, jesień/zima), podzielone na terytorialnie (śródziemnomorskie potrawy, azjatyckie, arabskie) a także spory aneks dotyczący dodatków do dań (typu: różne rodzaje ziemniaków, ryżu, warzyw). Każda propozycja obiadowa składa się z przystawki/pierwszego dania, dania głównego oraz deseru.

Znajdziemy tutaj dużo dań rybnych, mięsnych (są też oczywiście wegetariańskie, ale uprzedzam lojalnie, że nie będzie ich zbyt wiele) oraz mnóstwo – bo aż 52 propozycje deserów!

Zazwyczaj wolę książki, w których podane jest coś więcej, niż suchy przepis, jednak dla tej zrobię wyjątek: moim zdaniem, ta pozycja to coś w rodzaju kompendium najlepszych przepisów Ramsay’a: znajdziemy mnóstwo sprawdzonych receptur (także tych umieszczonych wcześniej w innych książkach autora!), same porządne przepisy, bez zbędnych zdjęć produktów, talerzyków, zachodów słońca, kwiatków i motyli**.

 

Książka podzielona jest zasadniczo na 3 części: przystawka, danie główne, deser + geograficznie/sezonowo. Na zdjęciu losowo dobrane propozycje
(różne pory roku i różne regiony)
 

Szatę graficzną książki i propozycje menu możecie podejrzeć tutaj, klikając na zdjęcie książki w lewym, górnym rogu (Dla odmiany Ramsay chce być miły i zabawny!:))

Bez względu na to, czy lubicie Ramsay’a czy, tak jak ja, uważacie, że człowiek powinien publicznie zachowywać się przyzwoicie, nawet jeśli w grę wchodzi marketing i duże pieniądze, książkę polecam, ponieważ jest to kawał dobrej roboty!

Rzut na całą książkę. Kartki nie są zbyt wygodne w przeglądaniu, ale solidnie przymocowane do korpusu. Czcionka w sam raz -wewnątrz przepisy bez zbędnych dygresji.


* *Wyjątek stanowią zdjęcia Ramsay’a na początku książki z melonami przy piersi i papryczką chilli w miejscu wąsów.

Słowo o składnikach:

Największy problem miałam z kupieniem przyprawy 5 smaków. Obeszłam trzy sklepy na osiedlu (a co mi tam, spacer dobrze robi dla zdrowia psychicznego!). W sklepach znalazłam: przyprawę do kebabów, przyprawę do gyros, marynatę do skrzydełek kurczaka, marynatę do udek kurczaka, przyprawę do kurczaka, staropolską przyprawę do kurczaka i przyprawę do staropolskiego kurczaka. Niestety, przyprawa 5 smaków, nie znalazła się na liście produktów godnych zamówienia.

Na szczęście, poratowały mnie spore zapasy własnych przypraw oraz wujek google (poratowała mnie ta strona)Przygotowałam więc własną wersję przyprawy 5 smaków. Czy jest autentyczna? Nie wiem. Podobno ile regionów tyle rodzajów. Dla mnie najważniejsze jest to, że mogłam przyrządzić ją sama oraz to, że fajnie pasuje do kurczaka. Ponieważ, moim zdaniem, mieszanka się sprawdziła, poniżej podaję przepis.

 

Przyprawa 5 smaków, domowych sumptem. 

Moja (kryzysowa) wersja przyprawy 5 smaków

W moździerzu ucieramy:

łyżkę ziaren anyżu
półtorej łyżeczki ziaren kopru włoskiego
3/4 łyżeczki cynamonu
pół łyżeczki goździków
pół łyżeczki kolorowego pieprzu (w oryginale syczuański, można też zastąpić mieszanką białego i czarnego. Mi odpowiadał kolorowy)
można dodać też szczyptę ziaren kuminu.

Voila!

Inne składniki:

pak choi – kupiłam na Starym Kleparzu. Zachęcam do wypróbowania, jeśli macie taką okazję. Potraktowałam ją w dość brutalny sposób (szybkie smażenie przez niecałą minutkę), jednak jest świetna, chrupiąca i jednocześnie jedwabista, bez śladu goryczki. Polecam, jeśli się natkniecie na ładne sztuki!
makaron somen – dostałam w większym sklepie osiedlowym, myślę, że można zastąpić innym azjatyckim makaronem, wydaje mi się, że większość, oprócz białych, ryżowych nitek, będzie odpowiednia.

sos ostrygowy zastąpiłam oryginalnym sosem Worcestershire firmy Lea and Perrins. Bardzo polecam jego zakup (jest dostępny w większych supermarketach), świetnie podkręca potrawy i dodaje charakterku, gdy „nie wiemy za bardzo co zrobić”. Jest dość łagodny w smaku i uniwersalny.

Szybki makaron stir-fry z kurczakiem i pak choi.
(intepretacja przepisu Gordona Ramsay’a)
Na dwie duże porcje
(lub na trzy dni dla mało głodnej studentki)

lista składników lekko przeraża, jednak ja większość przypraw/sosów miałam pochowanych w szafkach :-) Zachęcam do przyjrzenia się liście składników, tam, gdzie to według mnie nie wpłynie na smak potrawy, polecam zamienniki.

  • pierś z kurczaka (ok 300g)
  • dwa ząbki czosnku
  • 2,5 cm świeżego imbiru, startego na tarce
  • łyżeczka przyprawy 5 smaków
  • 2,5 łyżki sosu ostrygowego (ja użyłam sosu Worcestershire)
  • 1 łyżka ciemnego sosu sojowego (użyłam wersji chińskiej)
  • łyżeczka mąki kukurydzianej wymieszanej z dwoma łyżkami wody (myślę, że spokojnie może być też skrobia ziemniaczana, chodzi o zagęszczenie sosu)
  • dwie porcje makaronu azjatyckiego (około 120g, użyłam japońskiego somen pszennego)
  • 3-łyżki oliwy (do smażenia wystarczy zwykły olej)
  • czerwone chilli (użyłam w proszku)
  • odrobina oleju sezamowego (może być myślę też np. z orzechów włoskich, lniany a także wyrazista w smaku oliwa)
  • 2 świeżutkie pak choi (opcjonalnie, ale polecam, super są!)
  • dodałam także garść mrożonych azjatyckich warzyw (gotowa mrożonka z pędami bambusa i grzybami mun)
  • sok z połówki limonki + starta skórka limonki do posypania

Wykonanie:

Pierś z kurczaka kroimy na małe kawałeczki (zawsze kroję na osobnej szklanej desce a po krojeniu parzę nóż gorącą wodą by uniknąć ewentualnego skażenia krzyżowego), odkładamy do miseczki, mieszamy z przyprawą 5 smaków, imbirem, czosnkiem, odrobiną soli i pieprzu.

W garnku gotujemy makaron, dwie minuty krócej niż zaleca producent (w przypadku somen minutkę, można też po prostu zalać go wrzątkiem i zostawić na jakieś dwie minutki). Odcedzamy i natychmiast obficie skrapiamy olejem sezamowym (lub innym).

W małej miseczce mieszamy sosy ostrygowy, sojowy, mąkę kukurydzianą i wodę, aż się połączą. Odstawiamy na bok

Rozgrzewamy wok lub inne, głębokie naczynie o grubym dnie. Teraz uwaga: metoda stir fry polega na krótkim smażeniu, ale za to w bardzo wysokiej temperaturze. Dlatego, porządnie rozgrzewamy wok, jednak ciągle mieszamy składniki aby się nie przypaliły!

Na rozgrzany olej wrzucamy kawałki mięsa i smażymy przez 1 * 1,5 minuty, aż zmieni kolor, ale nie będzie całkowicie wysmażone. Usmażone mięso odkładamy z powrotem do miseczki. Do woka dolewamy jeszcze trochę oleju . Wrzucamy chilli, pak choi, warzywa (mogą być jeszcze mrożone). Smażymy przez minutę, następnie dodajemy wymieszane z mąką sosy, szybko mieszamy, dodajemy z powrotem mięso i zmażmy jeszcze przez około 1,5 – 2 minuty, aż sos zgęstnieje.

Wrzucamy makaron i podgrzewamy tak długo, aż makaron będzie gorący (czyli też krótko:)). Podajemy natychmiast, skropione sokiem z limonki i posypane skórką.

Szybkie?
Szybkie!

Smacznego!

ps. na swoje usprawiedliwienie dodam, że egzamin mam dopiero pojutrze.. Więc pouczę się jutro;)

Pak – choi. Szybkie ujęcie.