Dzień dobry,
Za oknem szaro i buro.
Siedzę i piszę pracę magisterską, mój mózg domaga się glukozy. Tylko i jedyne glukozy, w czystej postaci.
Ponieważ moja praca dotyczy blogów, (surfuję oczywiście tylko i jedynie w celach naukowych;)) w siecioprzestrzeni.
Trafiam na blog o życiu w Krainie Uśmiechów – Tajlandii. Strona „O mnie” zaczyna się tak:
Kim nie jestem
Nazywam się Maciek Klimowicz i nie jestem milionerem, nie wygrałem na loterii, niemam bogatej cioci z Ameryki ani szczodrych sponsorów. Zanim ruszyłem w świat żyłem jak wszyscy, miałem mieszkanie, pracę, kota. Byłym reporterem Polskiego Radia Wrocław, redaktorem magazynu Men’s Health, współpracowałem z magazynami ”Runner’s World”, „Podróże” i „Wino”. Pracowałem od rana do popołudnia i uparcie marzyłem, żeby coś zmienić.
Maciek pracuje w Tajlandii jako nauczyciel angielskiego.
Ma lekkie pióro, cięty język, wnikliwie obserwuje rzeczywistość, robi piękne zdjęcia.
I co więcej, w jednym ze swoich wywiadów, umieścił przepis na banany karmelizowane w mleku kokosowym.
Specjalnie dla nich opuściłam stanowisko walki i obeszłam osiedle w poszukiwaniu mleka kokosowego.
Banalne do przygotowania, pyszne jedzone jeszcze na gorąco, wywołują uśmiech nawet w najbardziej ponury dzień.
Gorąco polecam!
Uwaga co do zdjęć – czasem mnie pytacie co i jak fotografuję.
To zdjęcie zrobiłam bardzo szybko, około godziny 15tej czyli prawie przed zachodem słońca;-) Zależało mi,żeby zjeść banany jeszcze gorące, był to mój pierwszy porządny posiłek tego dnia. Fotografowałam na balkonie, obiektywem makro 60mm, ISO 100, bez blendy.
W obróbce dodałam lekką vinietę, żeby było bardziej „retro” – rzadko to robię (w sumie chyba pierwszy raz), ale czasem lubię się pobawić:) Na części zdjęć wykorzystałam dość niestandardowe proporcje obrazu: 8.5: 11.
Gdybym miała więcej czasu, zapewne zrobiłabym też zdjęcie z filtrem polaryzacyjnym: nie przepadam za metalicznym odblaskiem nieba w zupach i kremach. Niektórym to nie przeszkadza, ja lubię mieć opcję wyboru:)
To chyba tyle, co do ustawień!
Karmelizowane banany w mleku kokosowym.
/przepis zaczerpnęłam od Maćka Klimowicza, urozmaiciłam go o ziarenka granatu, które nadają fajnego kontrastu. Uwielbiam granaty, tutaj dodają fajnej chrupkości i odrobinę goryczki/.
Składniki:
/moim zdaniem dla dwóch osób/
- 4 dojrzałe banany
- puszka mleka kokosowego
- olej do smażenia: u mnie łyżka klarowanego masła
- 1/2 kubka cukru: ja miałam w szafce tylko cukier krystalizowany, brązowy – stąd ciemniejszy kolor mleczka
- szczypta soli
- ziarenka wyłuskane z granatu: opcjonalne, lecz mocno rekomendowane
- nie próbowałam,ale myślę,że fajny byłby np. dodatek anyżku etc.
Patelnię rozgrzewamy, dodajemy na nią tłuszcz.
Banany obieramy, kroimy na połowy.
Banany smażymy na tłuszczu, aż się nieco przyrumienią.
Tymczasem w garnku podgrzewamy mleko kokosowe z cukrem, mieszamy aż cukier się rozpuści. Uważamy,żeby mleko nie wykipiało. Ja robiłam wszystko na dużym ogniu i często mieszałam.
Mleko wlewamy na patelnię z bananami. Smażymy na dużym ogniu przez kilka minut (około 3 minuty), ciągle mieszając. Mleko zgęstnieje, nabierze ciemniejszej barwy (to karmelizacja cukru). Trzeba ciągle mieszać i uważać, żeby się nie przypaliło od spodu!
Gorące banany ostrożnie (bo są gorące to raz, dwa – mogą się rozpadać) przekładamy na spodeczki. Posypujemy granatem i podajemy gorące.
Jemy z uśmiechem!
Smacznego!