Spis treści
Dzień dobry!
Jesień powoli przemienia się w zimę, ale to nie oznacza, że cykl Owoce Jesieni się kończy. Wprost przeciwnie: jest dopiero na półmetku!
[infobox maintitle=”Owoce jesieni: inne posty” subtitle=”Klik!” bg=”orange” color=”black” opacity=”off” space=”30″ link=”https://klaudynahebda.pl/ziola-i-przyprawy/owoce-jesieni/”]
Dzisiaj przygotujemy sobie pyszne jabłkowe z jarzębem: jakimś cudem resztki utrzymały się jeszcze w osiedlowym parku. Robiliśmy już foccacię z jarzębiną i właśnie do tego postu Was zachęcam jeśli po raz pierwszy pracujecie z jakąkolwiek jarzębiną.Dowiecie się z niego miedzy innymi które jarzęby są gorzkie (jarząb pospolity) a które bardzo smaczne (np. jarząb szwedzki, który jest pospolicie sadzony w parkach etc.)
Ten przepis jest jednym z moich ulubionych w całym cyklu Owoców Jesieni. Moja siostra uwielbia słodkie jarzęby i wyskubuje mi je zawsze z miski (muszę ją trochę odganiać, że to do gotowania siostro, do zdjęć potrzebuję, nie wyjedz mi całej miski!), a ta konfitura wybitnie jej pasuje.
Mamy tutaj kwaskowate jabłka, masło (uwielbiam konfitury smażone na maśle! Zobaczcie na jabłkową marmoladę z solonego masła czy dżem z morelami masłem i miodem). Bardzo łatwe do przygotowania i niezwykle smaczne. Nawet, jeśli nie macie już jarzębiny, możecie przygotować sobie konfiturę z samymi jabłkami, najlepiej lekko kwaskowatymi. Zazwyczaj jarzębinę przyrządza się jako dodatek do mięs, ale ta jest pyszna po prostu na kanapce z masłem.
Na potwierdzenie powiem, że miałam sześć słoiczków, ostał mi się jeden:-)
Zapraszam!
ps. do konfitury wykorzystałam jabłka ze starej odmiany (prawdopodobnie Wilhelm Pruski), która rośnie w ogrodzie mojej Babci.
Konfitura z jarzębiną i jabłkami
Składniki:
(polecam od razu podwójną ilość, dużo można zrobić „na oko”:))
- 700g jabłek obranych, pokrojonych na kawałki (na oko to tak z 6-8 sporych jabłek), najlepiej lekko kwaskowatych
- 100 g brązowego cukru (na oko to tak z pół szklanki), biały też może być, ale będzie słodsze
- 30 ml białego wina lub rumu jeśli macie (jeśli nie to trudno:))
- 1/5 łyżeczki cynamonu + kilka goździków + 1/5 łyżeczki gałki muszkatołowej (a na serio tak z 1/3 łyżeczki przypraw do jabłek jakie lubicie!)
- szczypta soli najlepiej morskiej
- 1/2 – 1 kubek jarzębiny (uwielbiam jarząb szwedzki), porządnie umytej, bez szypułek
- opcjonalnie 1/4 kubka wody (gdyby jabłka były zbyt mączyste i zwarte)
- 50 g masła
Przygotowanie:
W garnku z grubym dnem rozpuszczamy masło na średnim ogniu. Kiedy się rozpuści energicznie ubijamy je trzepaczką: wtedy się nie rozwarstwi, ale powstanie z niego rodzaj gładkiej emulsji. Gdy masło zacznie wrzeć zwiększamy lekko ogień, dodajemy przyprawy, co jakiś czas ubijamy trzepaczką (aby się nie przypaliło) i czekamy, aż nabierze lekko karmelowego zapachu. Dodajemy szczyptę soli, jabłka, cukier, rum czy co tam mamy, jarzębinę. Gotujemy na średnim ogniu przez około 10 – 20 minut. Jarzębina straci kolor z czerwonego na pomarańczowy, ale to normalne, nie przejmujcie się.
Gdyby jabłka były mało kwaśne można dodać 1-2 łyżeczki soku z cytryny, gdybyście mieli bardzo, bardzo „mączystą” (w sensie zwartą, bez soku) odmianę można dodać wody i pogotować jeszcze chwilę.
Ja gotuję do czasu, aż jabłka zaczną się same rozlatywać: zajmuje to około 30 minut. Co jakiś czas mieszamy: bardzo, bardzo trudno jest się powstrzymać, żeby nie podjadać!
Przekładamy do wyparzonych słoiczków i albo spożywamy w ciągu tygodnia (najlepiej przechowywać w lodówce) albo pasteryzujemy:)
To tyle, smacznego!