Spis treści
- 1 Zanim zaczniemy: dwie uwagi prawne.
- 2 Mieszanka essiacowa. Podstawy przygotowania.
- 3 Kilka spraw związanych z tą mieszanką.
- 4 Dawkowanie.
- 5 Oryginalny przepis na mieszankę essiakową według Mary McPherson.
- 6 Przepis na mieszankę essiakową wg. Mary McPherson
- 7 Receptura essiacowa w mniejszych dawkach.
- 8 Mieszanka w warunkach polskich.
- 9 Dywagacja na temat mniszka lekarskiego i jego korzenia.
- 10 Skończyliśmy!
- 11 Bibliografia:
Dzień dobry,
Odkąd napisałam dla Was post o kanadyjskiej mieszance antynowotworowej Essiac, otrzymuję od Was szereg pytań odnośnie tego w jaki sposób przygotować taką mieszankę samemu:-). Tak jak pisałam, herbatę typu essiac można przygotować sobie samodzielnie, niewielką ilością nakładów finansowych. Dzisiaj pokażę Wam trzy sposoby na przygotowanie mieszanki podobnej do Essiacu (który rozumiem jako tradycyjną mieszankę, nie zastrzeżony znak towarowy).
1) Oryginalna mieszanka essiakowa, której recepturę podała przyjaciółka i bardzo bliska współpracowniczka Renne Caisse. Nie dość, że zobaczycie recepturę to jeszcze zaprzysiężone dokumenty na jej prawdziwość:)
2) Lekko opracowana receptura oryginalna, podana wagowo nie objętościowo
3) Moja propozycja przygotowania mieszanki w warunkach polskich.
Nie będę udawać, że post jest jakoś specjalnie miły i prosty, wprost przeciwnie. W sumie zapraszam najbardziej zagorzałych, ziołowych geeków:)
Zaczynamy!
Tradycyjnie, zanim zaczniemy dwie uwagi prawne, które pozwolą mi lepiej spać:)
Zanim zaczniemy: dwie uwagi prawne.
Czytając ten post miejcie na uwadze moje ziołowe BHP. W skrócie: post nie służy do samoleczenia i diagnostyki (do tego służy służba zdrowia), jest postem hobbystycznym i informacyjnym, przedstawia moje subiektywne opinie, jeśli coś robicie, to na własną odpowiedzialność. Jeśli chcecie używać essiacu (nie ważne czy to essiac kupiony w aptece czy preparat zrobiony samodzielnie), należy skonsultować to z lekarzem prowadzącym.
Uwaga numer dwa: obecnie Essiac jest zastrzeżonym znakiem towarowym (w Kanadzie). Pisząc post piszę o tradycyjnej mieszance ziołowej występującej pod tą nazwą, czyli o essiacu w tradycyjnym sensie (chociaż będę się też odnosić do produktu sprzedawanego w aptekach). To są moje subiektywne opinie na temat tradycyjnego remedium, którego receptura znajduje się w domenie publicznej. Piszę w dobrej wierze, w celach hobbystycznych i informacyjnych.
Mieszanka essiacowa. Podstawy przygotowania.
- Przypomnijmy sobie z czego stworzony jest essiac. Oryginalnie są to cztery podstawowe rośliny: korzeń łopianu
- kora wiązu czerwonego
- liście szczawiu polnego (Caisse używała również korzenia i liści
- korzeń rzewienia (rabarbaru lekarskiego)
W tym poście znajdziecie dokładny opis tego, co która roślina do mieszanki „wnosi”.
Kilka spraw związanych z tą mieszanką.
Po pierwsze prawie wszystko co tutaj dodamy to korzenie i kora. Oznacza to, że mieszankę należy przygotowywać jako odwar/wywar. Tj. wszystko bierzemy, gotujemy przez 15 minut na małym ogniu (pod przykryciem). Zostawiamy potem do „naciągnięcia” (przez kilka godzin, nawet przez całą noc). Potem można podgotować jeszcze raz przez kilka minut (tak z 10) i można już podawać. Można sobie większą ilość tej mieszanki przechowywać w zapasteryzowanych pojemniczkach, zamrozić etc. , ale przez kilka dni powinna przetrzymać się dobrze w lodówce, w wyparzonym pojemniczku. Wiecie, nie będziecie za nią płacić kroci, więc można spokojnie robić sobie co trzeb raz na trzy dni.
Po drugie to jest mieszanka goryczowa. To będzie gorzkie. Tj. niedobre. I gorzkie. Ostrzegałam.
Po trzecie jeśli przeczytaliście opis w poprzednim poście to już wiecie, że ta mieszanka może być lekko przeczyszczająca. Uważajcie szczególnie z korzeniem rabarbaru. Jeśli będziecie się „bawić” z własnymi proporcjami, nie zalecam zwiększania ilości, bo jest najmocniej przeczyszczający (potencjalnie oczywiście). Dlatego dobrze jest zacząć od małej porcji na początek i też niewielkiej ilości spróbować (np. 30 ml) i zobaczyć po postu w jaki sposób reagujemy.
To są generalnie łagodne zioła bez efektów ubocznych, ale wiadomo jak jest. Niektórzy zjedzą jabłko i już jest ciężko:) Dlatego też, jak zobaczycie w oryginalnym przepisie, taki tonik podaje się w kilku porcjach. Rzadziej, ale częściej:)
Dwa podstawowe efekty uboczne jakie mogą się pojawić: problemy żołądkowe (bardzo rzadko). Mieszanki nie poleca się osobom które mają problemy z kamieniami nerkowymi typu szczawianowego.
Po czwarte jak zobaczycie dalej, nie wszystkie receptury były robione z aptekarską precyzją. Rene Caisse eksperymentowała przez całe życie ze swoją mieszanką, używała ziół, które rosły w jej ogrodzie, miała też zewnętrznych dostawców etc. Nie podchodziłabym do tej mieszanki jakoś strasznie czołobitnie:)
Dawkowanie.
Generalnie jest to tonik zdrowotny. Zazwyczaj w recepturach mówi się o 30 – 50 ml herbaty, która jest rozpuszczona w ciepłej wodzie. Pije się ją raz albo dwa razy dziennie. Oryginalny (w sensie ten Essiac ze znakiem zastrzeżonym) poleca się pić 2-3 razy dziennie po 60 ml, tutaj można podpatrzeć jak to wygląda. Tak więc trzeba popróbować. Aha, to jest gorzkie:)
Zaczynamy!
Oryginalny przepis na mieszankę essiakową według Mary McPherson.
Jeśli czytaliście uważnie poprzedni post, zauważyliście zapewne, że pojawiło się w nim nazwisko „Mary McPherson”, która była przyjaciółką oraz współpracowniczką Rene. W latach 90tych stała się całkiem niesamowita sprawa. Pewnie pamiętacie, że Caisse przekazała recepturę firmie Rasperin. Jednak jej przyjaciółka stwierdziła, że firma nie do końca wywiązała się z obietnic postanowiła udostępnić publicznie całą recepturę. Tak, jak to pamiętała z pracy u boku Rene Caisse.
Zrobiła to z pompą. Miała wtedy 80 lat i zaprzysiężyła recepturę przed burmistrzem miasta. To jest receptura wyjawiona pod publiczną przysięgą. Powiem Wam, że kiedy dotarłam do tej informacji, aż mnie zatkało. Nigdy nie widziałam takiej sprawy. Tutaj możecie zobaczyć pełne skany oryginalnych dokumentów. Wiemy, że pielęgniarki używały często ziół z ogrodu, ale zakłada się, że w recepturze są to dostępne cały rok zioła suszone.
Przepis na mieszankę essiakową wg. Mary McPherson
Poniżej zobaczycie, że to są bardzo duże ilości, których używano w klinice. Jest to receptura dokładnie przepisana ze skanu powyżej. Uncje są to uncje wodne/objętościowe (US fluid ounces), to tak gdybyście chcieli sami sprawdzić, czy dobrze przeliczyłam:)
Składniki:
- 6 1/2 kubka korzenia łopianu, pokrojonego (kubek amerykański to około 240 ml)
- 450 g (funt) ziela szczawiu polnego (najlepiej korzenia i liści) sproszkowanego
- 100-110 g (1/4 funta) kory wiązu czerwonego sproszkowanego
- 1/4 kubka (1 uncja, fluid) korzenia rabarbaru lekarskiego sproszkowanego
Przygotowanie:
(Przepisane z dokumentu:))
Wszystkie składniki wymieszać i przechowywać w ciemnym, suchym miejscu.
Używać 1/4 kubka mikstury (1 uncja) litr wody (32 uncje), w zależności od potrzeb. Ja używam (w sensie nie ja, Klaudyna, ale Mary McPherson) 1 kubka na 7 litrów wody*.
Składniki gotować na mocnym ogniu przez 10 minut, potem przykryć i zostawić w ciepłym miejscu do ostygnięcia (najlepiej przez całą noc). Następnie jeszcze raz podgrzać do czasu, aż zacznie mocno parować, pozwolić mieszance lekko przestygnąć i przelać ją do pasteryzowanych słoików. Można przechowywać w szafce, jednak jeśli już się otworzy słoiki, należy mieszankę przechowywać w lodówce.
Oryginalny dopisek: receptura musi być przygotowywana tak, jak napisano.
Niestety, nie dopisano dawkowania, ale obstawiam jakieś 30 – 50 ml po dwa razy dziennie (tylko obstawiam)
* nie pytajcie mnie skąd rozbieżności, pewnie po prostu każdy wolał nieco inne stężęnie. Dalej będzie bardziej przyjazny przepis i tak:)
Receptura essiacowa w mniejszych dawkach.
Istnieje nieco inna wersja, podana przez Mali Klein w książce „The Essiac Book”. Są tam podane ilości wagowe (którymi jak widać pielęgniarki się tak sobie przejmowały) oraz mniejsza ilość surowca
Składniki:
- 120 g korzenia łopianu (posiekany)
- 80 g szczawiu (liść lub z całej rośliny), sproszkowany
- 20 g kory wiązu czerwonego, sproszkowanej
- 5 g korzenia rabarbar/rzewienia, sproszkowanego
Zauważcie, że w każdej recepturze ilość rzewienia jest śladowa:)
Przygotowanie:
15 g mieszanki gotować w 1.5 litra wody (najlepiej miękkiej) przez 10 minut. Moim zdaniem, można zrobić tak jak wyżej, z zostawieniem całości w cieple, mieszanka będzie wtedy mocniejsza.
Ta receptura ma również dawkowanie: 30 ml herbaty rozpuszczonej w 30 – 60 ml gorącej wody, pite wieczorem lub na czczo, po przebudzeniu.
Jeśli czytacie po angielsku, bardzo łopatologicznie i prosto (chociaż ja chyba też prosto piszę:)) kwestia rozpisana jest na tej stronie.
- 120 g korzenia łopianu (posiekany)
- 80 g szczawiu (liść lub z całej rośliny), sproszkowany
- 20 g kory wiązu czerwonego, sproszkowanej
- 5 g korzenia rabarbar/rzewienia, sproszkowanego
Mieszanka w warunkach polskich.
W porządku.
Wiemy już jak wygląda mieszanka oryginalna. W Polsce będziemy mieć problem głównie z jednym składnikiem: korą wiązu czerwonego. Z tego co dowiedziałam się w sklepie zielarskim, nie jest jeszcze dopuszczona do obrotu w naszym kraju (to typowo amerykański składnik).
Możecie mieć też problem z dostaniem liścia i korzenia szczawiu polnego. Po prostu nie ma go w farmakopei, bo to jest surowiec „ludowy” w tym przypadku.
Nie ma co jednak rozpaczać, ponieważ pierwszy i drugi problem można moim zdaniem rozwiązać.
1) kora wiązu: w poprzednim poście przeczytacie co dokładnie tutaj robi. Jak zauważycie, w oryginalnym przepisie nie jest jej zbyt dużo. Moim zdaniem można ją spokojnie p0minąć i albo zwiększyć ilość korzenia łopianu albo pominąć ją całkowicie (tylko zmniejszyć wtedy proporcjonalnie korzeń rzewienia, ten mocno działający w dużych dawkach:)).
Ewentualnie zastanowiłabym się nad zastąpieniem jej korzeniem mniszka lekarskiego*, który również ma świetne działanie tonizujące i co więcej, prowadzi się nad nim bardzo intensywne badania w kwestii działania na komórki rakowe.
2) korzeń szczawiu polnego: raczej nie dostaniecie go w sklepie zielarskim, trzeba sobie uzbierać i ukopać Ja w swojej mieszance zastąpiłam go po prostu tanim i łatwo dostępnym korzeniem szczawiu kobylaka: również rośliny o bardzo łagodnym działaniu (stosuje się go przy biegunkach etc).
Jak więc widzicie, mamy wszędzie rośliny, które pobudzają czynności wątroby, nerek i układu pokarmowego oraz mają działanie tonizujące a także nawzajem się wspierają.
Drobna uwaga: szczaw zawiera szczawiany, więc jeśli ktoś ma problemy z kamieniami nerkowymi typu szczawianowego, to wiadomo, musi się zastanowić.
Czyli taka mieszanka mogłaby wyglądać w ten sposób:
- 140 g korzenia łopianu (posiekanego)
- 80 g korzenia szczawiu kobylaka (tak samo posiekanego)
- 5 g korzenia rabarbaru/rzewienia, sproszkowanego
Ewentualnie, można się zastanowić nad dodaniem np. 20 – 30 g korzenia mniszka lekarskiego. Wszystko można kupić w dowolnym sklepie zielarskim za jakieś 15 złotych i będzie tego duużo.
Dywagacja na temat mniszka lekarskiego i jego korzenia.
Przetrząsnęłam dość dokładnie bazę badań medycznych PubMedu i jasno widać, że od około 2010 roku prowadzi się coraz więcej działań nad potencjalnym działaniem antynowotworowym mniszka, niektóre badania wskazują wręcz, że może mieć działanie podobne do chemioterapii.
Jeden z czytelników zwrócił uwagę, że dr Henryk Różański (znany na pewno osobom, które interesują się ziołolecznictwem: to jest doktor nauk biologicznych, nie lekarz,żeby było jasne) pisze, że „Zgodnie ze współczesną wiedzą nie zaleca się mniszka osobom z chorobami nowotworowymi” (tutaj jest wyjaśnienie). Ponieważ, świetna skądinąd strona doktora Różańskiego jest dla wielu osób podstawą wiedzy o ziołolecznictwie, żeby mieć czyste sumienie muszę się odnieść do tej sytuacji:)
Doktor Różański z zasady nigdy nie podaje źródeł, więc nie wiadomo jak bardzo współczesna jest „współczesna wiedza” (i też nigdy nie wiadomo co oznacza „poważne czasopismo”, niestety). Ten artykuł został napisany w 2009 roku, więc bardzo możliwe, że po prostu coś się uaktualniło.
Mamy kilka możliwości
1) po prostu są nowe badania
2) zespoły badawcze pracujące jedynie nad mniszkiem się nie znają lub Autor strony interpretuje dane na swój sposób.
Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę się wymądrzać i rzeczywiście dr Różański jest osobą z ogromną wiedzą, jednak wydaje mi się, że jeśli prowadzi się x,y,z badań nad danym aspektem konkretnej rośliny, coś jest na rzeczy (zresztą, obecnie nikt nie zna się na wszystkim). Normalnie nie odniosłabym się nawet do tej sytuacji i bardzo szanuję wiedzę pana doktora (choć wkurza mnie strasznie, że nigdy nie ma źródeł i nie wiadomo skąd są badania). Piszę tylko po to, żebyście wiedzieli, że są rozbieżności i żebyście mogli sami zdecydować co i jak:). Tak to w nauce czasem bywa. Oraz oczywiście po to, żebyście mi nie zarzucili zachęcania do podtruwania:).
Ja osobiście bym korzeń dodała, natomiast no, będę uczciwa i powiem, że nie każdy by dodał. Wydaje mi się, że umieszczenie tej informacji jest fair.
Jeśli jednak będziecie taką mieszankę robić jako zdrowotny tonik np. na problemy z wątrobą etc., to nie ma żadnego problemu.
Skończyliśmy!
Uff, skończyliśmy!
Mam nadzieję, że w jasny sposób przedstawiłam Wam, jak można przygotować taką mieszankę w domu. Nie pisałam chyba jeszcze tak rozbudowanego recepturowo postu:) Podkreślam, traktujcie ten post jako informacyjny i hobbystyczny, zawsze dobrze jest używać własnego rozsądku i oczywiście podpytać się lekarza, jeśli to ma być wsparcie dla chemioterapii.
W każdym razie życzę Wam i Waszym bliskim dużo zdrowia!
Bibliografia:
- świadectwo dopuszczenia do obrotu mieszanki Essiac (tej „oryginalnej” i „zastrzeżonej”) wraz z uzasadnieniem co robi jakie zioło. Jest to też strona oficjalnego producenta
- świetna strona o essiacu w tradycyjnym rozumieniu tego słowa.
- opinia o essiacu Amerykańskiego Towarzystwa Walki z Rakiem
- opinia o essiacu brytyjskiej strony badań nad rakiem
Mam nadzieję, że chociaż część z Was jest zaciekawiona tą opowieścią. Bo to w sumie historia, jakich mało.
– See more at: https://klaudynahebda.pl/essiac-lekarstwo-na-raka-cz-1/#sthash.391ghEOH.dpuf