– Naprawdę pieczesz chleb?
– Tak piekę.
-Ale taki prawdziwy?
– Ano.
– Masz pewnie taką specjalną maszynę?
– Mam, ale nie zawsze korzystam, ostatnio zarabiam ręcznie…
– Jak Ci się chce? To pewnie strasznie trudne
– Wcale nie. Lubię piec.
– I zajmuje dużo czasu..
– Oj, nie tak dużo, tylko trochę planowania…
Takie rozmowy prowadzę dość często kiedy częstuję nową koleżankę lub kolegę jakimiś swoimi wypiekami. Często przynoszę je na uczelnię, bo piekę prawie co drugi dzień a ileż mogą zjeść dwie osoby? ( w tym taki niejadek jak ja?)
Z reguły na zajęcia przychodzę objuczona torbami. Mam w nich notatki, książki, zakupy z rynku, zapas jedzenia na cały długi dzień.. i jeszcze tysiąc drobiazgów o których nie mam pojęcia, że noszę je ze sobą. Często waży to parę dobrych kilogramów i moje plecy się buntują. Najgorzej jest kiedy wracam z rodzinnego domu – wtedy mam osobną reklamówkę od Mamy, osobną od Babci.. Znajomi śmieją się, że widać, iż ze wsi wróciłam, a mój Pan twierdzi, że wyglądam jakbym kursowała pociągiem relacji Kraków- Dworzec Główny – Azerbejdżan.
Wracając do pieczenia chleba. Lubię piec. Zaczęłam tak „na poważnie” wtedy kiedy Mama mojego partnera zapytała czy chcę maszynę do chleba. Zgodziłam się z przyjemnością, mając nadzieję, że się nie rozmyśli:-) Był czas, kiedy używałam jej codziennie, przez kilka miesięcy. Prawie wcale nie kupowaliśmy chleba. To nic, że nastawiałam ją, kiedy wracałam z zajęć, często po 20.00 i wstawałam po północy, żeby wyciągnąć bochenek. To nic, że nie miałam dobrych przepisów i ciasto często było kruszące, nie wyrastało i następnego dnia traciło świeżość. To nic, że chleb miał dziury od mieszadeł i trudno go było kroić. To nic, że musiałam specjalnie kupować suszone drożdże i że wypiek tych chlebów zapewne kosztował więcej, niż zakup w sklepie. Do maszyny byłam tak przywiązana, że nawet na wakacje uprosiłam Pana, by zawiózł mi ją do domu rodzinnego..
Teraz, po przerwie znów „wkręcam się” w pieczenie. Nie ukrywam, że bardzo ciekawe są dla mnie przepisy opierające się na drożdżach i recepturze typu „zamieszaj i poczekaj” a następnego dnia upiecz. Dużo przyjemności sprawia mi używanie rzymskiego garnka.
Póki co sporadycznie korzystam z maszyny. Z reguły, piekę dwa- trzy razy w tygodniu: kiedy wracam około 21 do domu robię bigę a następnego dnia, gdy mam mniej zajęć, piekę około 15.00 po południu. Różne chleby: na słodko, na słono, z bakaliami.
Mam nadzieję, że wkrótce dorosnę do zakwasu.
Póki co, chciałam Was przekonać do spróbowania własnych sił.
- Nie jest trudne
- Nie potrzeba specjalnego sprzętu
- Nie zajmuje dużo czasu.
- A ile przyjemności!
Przedstawiam przepis na chleb pszenny (pochodzi z www.pracowniawypiekow.blogspot.com). Chleb robiłam drugi raz, za pierwszym wyszedł zakalec, za drugim wyrósł ładnie – ciasto było dość lejące, obficie podsypałam je mąką, aż stało się zwarte i zostawiłam do wyrastania.Był chrupiący, z niezbyt grubą skórką i moim zdaniem, za mało słony – można dodać o łyżeczkę soli więcej.
Jasny, pszenny chleb z garnka
- 500 g mąki pszennej
- 350 g wody
- 1,5 łyżeczki soli (10 g) ( myślę, że można więcej, być może dlatego, że używam morskiej)
- 10 g drożdży
Wszystkie składniki umieścić w misce i wymieszać łyżką przez 30 sekund.
Miskę przykryć i odstawić na 12-18 godzin.
Następnie przełożyć ciasto na oprószoną mąką stolnicę, złożyć je na pół. Przełożyć na ściereczkę obsypaną mąką i zostawić do wyrastania:
ja przełożyłam chleb ze ściereczką do koszyka do wyrastania (można też przełożyć go ze ścierką do miski).
Odstawić na ok. godzinę.
W tym czasie garnek żeliwny (mój ma średnicę 24 cm) wstawić do zimnego piekarnika i nagrzać piekarnik do 230 st C.
Po ok. pół godzinie zdjąć przykrywę garnka, przełożyć wyrośnięty chleb do garnka, przykryć przykrywką i piec 20 minut.
Po tym czasie zdjąć przykrywkę i dopiekać kolejne 15-30 minut. Skórka powina być złocista i chrupiąca.
Po upieczeniu wyjąć chleb z garnka na kuchenną kratkę i ostudzić.
Metoda bez garnka:
Jeśli mamy kamień, można go rozgrzać w piekarniku do temperatury 230 st C. Jeśli nie, blachę wykładamy papierem do pieczenia, nagrzewamy piekarnik i wyrośnięty chleb przekładamy na gorącą blachę.
Po 10 minutach, zmniejszamy temperaturę do 210 st C i pieczemy kolejne 25-40 minut (czas pieczenia zależy od stopnia zrumienienia chleba – upieczony chleb, popukany od spodu, wydaje głuchy odgłos).
Po upieczeniu ostudzić na kuchennej kratce.
Smacznego!