Dzień dobry,
Zapraszam Cię w dalszą część podróży po Portugalii.
Jestem całkowicie zauroczona tym krajem: krajobrazami, łatwością w poruszaniu się, przyjaznymi ludźmi oraz jedzeniem.
Nadaję dla Was z „opóźnieniem”, ponieważ dużo się przemieszczałam z bagażami i akurat w moim ostatnim mieszkaniu w Porto, bardzo słabo działało WiFi (praktycznie wcale).
Zabrałam Cię już nad ocean oraz oczywiście, na targ.
Dziś odwiedzimy niewielkie miasteczko pomiędzy Porto a Coimbrą: Aveiro.
Aveiro zwane jest przede wszystkim z sieci kanałów. Znajduje się niedaleko Oceanu i dawniej słynęło przede wszystkim z naturalnej soli oceanicznej, która nadal jest pozyskiwana tradycyjną metodą oraz z pozyskiwania wodorostów. Wodorosty były następnie sprzedawane głównie jako nawóz.
Dziś oczywiście Averio można odwiedzić w celach turystycznych: to tylko godzinka pociągiem od Coimbry lub Porto, więc zdecydowanie warto wybrać się chociaż ja jeden dzień!
Zapraszam!
Jeśli do miasta przybywasz pociągiem, na początku natrafisz na uroczy, ale niestety nieczynny już dworzec, który znajduje się zaraz obok dworca obecnie używanego. Jest naprawdę piękny!
Trudno nie podziwiać! Stąd też pozwolę sobie na dwa dodatkowe zdjęcia!:)
Do centrum trzeba przejść około 2 kilometrów i powiem szczerze, że taszczenie ze sobą około 15 kilogramowego bagażu, plecaka, lustrzanki, dodatkowej walizeczki na zioła, zwłaszcza po nierównym chodniku, jest dość wyczerpujące!
Na szczęście po drodze można zatrzymać się na kawę i małą przekąskę. Tradycyjną przekąską są tutaj..
W praktyce nazwałabym je koglem moglem w opłatku. Zagęszczone żółtka z cukrem w opłatku. Na konferencji naukowej poznałam wiele osób z Afryki Północnej i było to dla nich coś totalnie nowego. Ja akurat lubię kogiel-mogiel i wyjaśniłam koleżankom z Iranu i z Algierii, że u nas to taka przekąska dla dzieci, którą czasem robili dziadkowie wnuczkom. Dobrze wyjaśniłam?:-)
Tradycyjny kształt to muszelki, ale są obecnie przygotowywane także w formie baryłek, rybek etc:).
Aveiro słynie przede wszystkim z sieci kanałów. Nie są tak duże i romantyczne jak w Wenecji (kanałów jest kilka), jednak obecnie można się nimi także przepłynąć. Głównych kanałów jest pięć, jak palców u ręki i służyły głównie do spławiania soli oraz wodorostów.
Łódki dawniej służyły do zwożenia soli oraz wodorostów.
Dzisiaj można się nimi przepłynąć, co bardzo polecam, ponieważ przy okazji można się dowiedzieć wiele o historii miasta.
Łódki dla turystów, są specjalnie zdobione. Można przejść się promenadą i podziwiać.. ilustracje?
Tutaj bardziej przyzwoita:
Przynajmniej dopóki nie popatrzysz na przód tej samej łódki:
Z łódek można podziwiać między innymi kolorowe, tradycyjne domy rybaków:
Przy okazji zapytałam o rekomendację restauracji. Pan przewodnik powiedział, że razem z kolegami jedzą po drugiej stronie kanału, poza częścią turystyczną.
Bardzo chciałam spróbować jakichś owoców morza, jednak w karcie nie było ryb. Zapytałam kelnera:
Przepraszam, chciałabym spróbować ryby albo owoców morza, ale nie ma ich w tej karcie..
Ah, przepraszam, już przynoszę!
Po chwili zamiast karty dostałam do wyboru to:
Wybrałam zgodnie z rekomendacją ten kawałek z przodu i był pyszny!
Tutaj tak na marginesie. Mam takie wrażenie, że wiele osób w Polsce jest przewrażliwionych na punkcie higieny i bardzo roszczeniowych. Jestem w stanie łatwo wyobrazić sobie taką sytuację w Polskiej restauracji i oburzonych klientów, że kalmar trzymany w ręce.. Mi tam nie przeszkadza, skoro i tak idzie na grilla, jest świeży i pyszny!
W drodze powrotnej do apartamentu (przez przypadek zamówiłam zamiast pokoju całe mieszkanie;)) napotkałam jeszcze inne środki transportu. Jest coś takiego w Vespach, że nie mogę przestać ich fotografować!
I jakieś stylowe autko.
Przepraszam, nie mam pojęcia co to jest:)
W głównych uliczkach miasta znajdziesz sporo sklepów z pamiątkami. Ja zakupiłam oczywiście sól. Najbardziej tradycyjna jest sól „czysta”, ale wiele osób poleca również sól z oregano oraz z papryczkami chilli.
Ciekawostka: sproszkowany soliród (tak myślę). W sklepie pani powiedziała, że to rodzaj wodorostów, ale mi wydaje się, że raczej soliród: sukulent rosnący na wybrzeżu. Służy (podobno) do dosalania potraw.
W sklepach znajdziecie też między innymi kolorowe herbatki..
W wielu miejscach można zakupić też mydełka, na przykład robione na bazie wina albo z solą morską.. Skoro jesteśmy przy mydełkach, to w przyszłym tygodniu (po powrocie) zaczynam wysyłkę musu myjącego własnej roboty, można zamawiać go już w przedsprzedaży:)
Żałuję, że moja walizka jest bardzo ciężka. No dobrze, 15 kg to może nie za dużo (pogoda była bardzo zmienna, mam więc i lekkie sukienki i swetry), ale jednak koniec końców nie da się w niej za dużo upchać. Wzięłabym więcej soli:).
Aveiro znajdziecie także wiele urokliwych zakątków.
Jest ciekawie także po zmroku:
Łódka:
Oczywiście nie obędzie się bez wieczornego wina..
Przyznam, że wybrałam Aveiro z innego powodu. Chciałam pobyć trochę w ciszy nad Oceanem, zaś jest to miasto, gdzie w odległości około 30 minut jazdy autobusem można dojechać do plaż Costa Nova, ale to już zupełnie inna historia, którą opowiem Ci następnym razem!
Do zczytania!