Dzień dobry,
Czasem oglądam blogi kulinarne – zwłaszcza te śniadaniowe – i jestem pełna podziwu dla dziewczyn, które na śniadanie przygotowują różnego rodzaju cuda. Należę do osób, które typu „śniadanie musi być” , ale jeśli mam do wyboru dłużej pospać, a przygotować super śniadanie, cóż… łóżko wzywa :-)
Tym razem jednak postanowiłam skorzystać ze wspólnie spędzonego z moim Panem weekendu i przygotować coś extra: są to moje pierwsze jajka gotowane w koszulkach podane z czosnkowymi croutons (to ładna, bo francuska, nazwa na takie wolno pieczone chlebowe grzanki). No i troszkę zielonej rukoli.
Ponieważ były to właściwie moje dwa pierwsze razy (zarówno jajka jak i croutons), potrzebowałam przewodnika. Tym razem był to Thomas Keller – jeden z najbardziej znanych amerykańskich szefów kuchni i restauratorów. I teraz małe wyznanie: zdradziłam ostatnio Jamiego Olivera, na rzecz tego co oferuje Thomas Keller – jestem urzeczona jego prostymi przepisami, w które wplata elementy techniki gotowania. Nie wiem, jak ten romans się potoczy dalej, ale póki co nie mogę się oderwać od jego książki Ad Hoc at Home: Family-Style Recipes i nie zapowiada się, żebym szybko odstawiła ją na bok*.
O książce napiszę więcej, kiedy trochę bardziej się z nią zaprzyjaźnię – póki co, zapraszam na powolne śniadanie!
* pomimo, że jest to słodko-gorzka miłość. Nie dość, że przecięłam sobie dwa razy palce o grube strony książki (tak, ja to mam szczęście..), to jeszcze po przytaszczeniu tego tomiszcza do domu dostałam bana na nowe książki kucharskie .. ale powiedzmy tak, każde zabezpieczenie da się obejść;-)
Skoro czytacie dalej, to znaczy, że może będziecie mieli ochotę sami spróbować przygotowania jajek w koszulkach i/croutons. Jeśli tak, uczciwie piszę, że trzeba wstać pół godziny przed innymi domownikami, ponieważ przygotowanie jest nieco bardziej czasochłonne, niż zrobienie jajecznicy z pięciu jajek :-)
Tak jak pisałam, korzystałam z przepisów Thomasa Kellera i ustalmy tutaj jedno: każdy element przepisu jest ważny. Poważnie. Jeśli pisze „Zamieszaj wodę dwa razy” – to oznacza dwa razy. Uwierzcie, próbowałam zamieszać i raz i trzy razy (wrodzona ciekawość;)) – i tak jak pisze Keller jest najlepiej. Nie musicie więcej testować:-)
To co, zaczynamy?
Czosnkowe croutons.
Najpierw zrobimy sobie czosnkowe croutons – kiedy będą się smażyły, przygotujemy sobie jajka w koszulkach.
Croutons pomimo długiego czasu smażenia są chrupiące – smak czosnku jest bardo delikatny, lekko wyczuwalny i nieomal słodkawy.
Składniki:
- kilka kromek dobrego pieczywa, skórki odcięte, miąższ porwany na kawałki: jak najbardziej może być lekko czerstwe
- 5 ząbków czosnku, obranych, lekko zmiażdżonych plus gałązeczka świeżego tymianku do smaku (to mój dodatek)
- olej rzepakowy do smażenia
Na patelni rozgrzewamy olej – potrzebujemy tyle oleju, żeby jego wysokość sięgała do około 2.5 centymetra. Rozgrzewamy olej powoli (na małym/średnim ogniu). Kiedy będzie ciepły, dodajemy czosnek oraz tymianek – t.smażymy czosnek na średnim ogniu tak długo, aż stanie się lekko brązowy i chrupiący – co jakiś czas go odwracamy. Uważamy, żeby nie czosnku nie przypalić. Kiedy czosnek zbrązowieje, usuwamy go razem z gałązeczką tymianku.
Teraz dodajemy pieczywo: smażymy na wolnym/średnim ogniu przez około 15 minut. Chodzi o to, żeby powoli nasiąkało aromatem czosnkowego oleju. Nie trzeba się spieszyć, i tak będzie chrupiące:)
W tym czasie przygotowujemy sobie
Jajka w koszulkach:
/chyba powinnam kiedyś nakręcić film jak się to robi:-))/
Potrzebujemy:
- jajek
- soli
- octu winnego
- małej miseczki
- łyżki
- łyżki cedzakowej
- dużego garnka
- mniejszego garnka lub miseczki z lodowatą wodą oraz talerzyk
- małego noża nożyczek (opcjonalnie)
W dużym garnku zagotowujemy wodę z łyżką soli i odrobiną octu winnego (dałam trzy łyżki). Woda powinna delikatnie wrzeć, więc nie musi być na dużym ogniu. Gdzieś obok kładziemy garnek z lodowatą wodą i talerzyk.
Kiedy woda zacznie się delikatnie gotować, ostrożnie rozbijamy jedno jako do miseczki. Bierzemy łyżkę i w dużym garnku mieszamy nią dwa razy (dwa razy robimy okrąg, tak,żeby powstał wodny wir).
Na środek wiru delikatnie wylewamy całe jajko. Na początku opadnie na dół, jednak z czasem powinno unieść się ku górze. Po minucie, półtorej powinno być gotowe (jest gotowe wtedy, kiedy białko się zetnie, ale środek będzie płynny).
Delikatnie przenosimy go łyżką cedzakową do miseczki z lodowatą wodą, żeby przerwać proces gotowania i zachować kształt (próbowałam robić jedno bez tego roku i się rozpłynęło).
Po chwili wyciągamy jajko i przekładamy na talerzyk. Jeśli chcemy nożyczkami lub nożykiem odcinamy „Falbankę” z białka (jeśli nam to przeszkadza – powstaje taki „ogon” podczas gotowania w wirze).
I to właściwie tyle, nasze jajko jest gotowe!
Dwie uwagi:
Jajka gotujemy jedno po drugim. Za pierwszym razem może nie wyjść, trzeba poćwiczyć :-) Chociaż mi się udało za pierwszym razem :-)
Jajka możemy przygotowywać z wyprzedzeniem i przechowywać je w lodówce przez kilka dni. Ja zrobiłam sobie więcej i zjadłam też dzisiaj:) Potem wystarczy je lekko podgrzać: w mikrofalówce lub w piekarniku.
Kiedy mamy i jajka i croutons podajemy je razem, z zieleniną (u mnie rukola, może być roszponka, szpinak), solą, pieprzem, odrobiną octu balsamicznego lub jabłkowego.
Smacznego!
ps. nie jestem wielką fanką intensywnej obróbki komputerowej zdjęć, ale do tych jajek jakoś tak pasował mi retro klimat:-)