Nowy kolor ścian! [Zobacz efekt końcowy!]

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Zapraszam Cię do kolejnego wpisu z serii remontowej.

Nie wiesz o co chodzi? W skrócie: remiontuję stary, PRLowski dom, w którym mieszkałam w dzieciństwie i przygotowuję w nim biuro oraz magazyn dla mojego sklepu. Ma to być moja przestrzeń, w której dobrze się czuję, do której mogę zaprosić zarówno przyjaciół jak i zbłąkanych klientów:).

Ostatnio zastanawialiśmy się nad wyborem koloru farby, dzisiaj przyszedł czas przedstawić efekt końcowy!

Jeśli interesuje Cię, jaka koncepcja stała za doborem kolorów, dlaczego takie, przeczytaj ten post.

Przyznam, że do tej pory nie mogę się przyzwyczaić: to zupełnie inne kolory, niż te, które w domu były przez kilkanaście lat (natomiast nie kilkadziesiąt, ponieważ za kaloryferem odkryłyśmy z Mamą również akcenty niebieskie)

Trochę historii: za żeliwnym kaloryferem (kaloryfery to też inna historia, bo okazało się, że muszę wymienić), niebieskości i wzory z wałka. Oczywiście, ta część została nietknięta. 

 

 

Ślady starej farby znalezionej Za grzejnikiem w domu mojej Babci :-)

A post shared by Klaudyna (@klaudyna.hebda) on

 

Jakimi farbami malowałam?

Tak jak pisałam poprzednio, malowałam we współpracy z farbami Magnat z serii Sypialnia i Pokój Dziecka. Są to farby ceramiczne, które mają zdolność pochłaniania formaldehydów (związki, które znajdują się min. w lakierach). Jeśli interesuje Cię ten temat, zapraszam do postu, w którym wybieram kolory farb z tej serii. 

Malowanie ścian: zobacz efekt końcowy!
 


Ze swojej strony mogę powiedzieć, że maluje się nimi bardzo dobrze, mają bardzo delikatny zapach podczas malowania. Póki co, zachowują delikatny pobłysk i moim zdaniem podkreślają nierówności ścian. Mi to pasuje, ponieważ celowo chciałam zachować fakturę oryginalną i jak najjmniej ingerować w strukturę ściany, natomiast weź to pod uwagę. Jeśli checsz mieć idealnie gładką ścianę, to trzeba ją wcześniej idealnie zagruntować.

Mówię tutaj z prespektywy osoby, która pracuje w starym domu: mi to zupełnie nie przeszkadza:). Szczerze, ten pobłysk nawet lekko rozświetla pomieszczenie.

Farby mają osiągnąć pełnię właściwości po 28 dniach: teoretycznie mają być zmywalne i radzić sobie z problemami życia codziennego, typu rozlane płyny etc (na stronie producenta możecie przeczytać więcej). Ja mam jednak trochę inne (większe) potrzeby: herbata jak herbata, ale jak podłączę destylator i coś tam mi kapnie, albo będę dla siebie robić mydło w płynie, to byłoby fajnie móc zetrzeć.

Dodatkowo do biura może przychodzić sporo osób, będę przez nie przenosić paczki (a wiadmo, czasem coś spadnie, człowiek się otrze o ścianę, coś tam nogą przesunie), więc na pewno będzie duże pole do zabrudzeń.  To moja pierwsza farba ceramiczna i jestem bardzo podekscytowana tym, że będę mogła ją zmywać. Wiadomo, nie mam nierealistycznych oczekiwań, ale powiedziałam sobie, że jak coś jest do pokoju dziecka to może i u mnie da radę;).

Jeśli będę zadowolona myślę, że bardzo mocno rozważę dobór tej farby (przynajmniej nad poziom płytek) do mojego laboratorium kosmetycznego, które mam w planach, kiedy tylko zakończę ten drobny.. ekhem „remoncik”.*

*ps. tak naprawdę, to najpierw chciałabym sobie zrobić jeszcze sypialnię, ale nie jestem gotowa psychicznie, bo ten pokój został Oficjalną Graciarnią Remontową i wiadomo jak jest:)

Nowy kolor, nowa energia

Często mam wrażenie, że domy mają swoją duszę: nasiąkają zapachami i energią danej rodziny.

Po śmierci Dziadków miałam taki długi, prawie dwuletni etap, kiedy nie mogłam zebrać się psychicznie, aby cokolwiek w tym domu ruszyć. Nie miałam ochoty go odwiedzać, nie czułam potrzeby zmian.. Nie umiem tego wyjaśnić, ale miałam wielki problem, żeby przestawić choćby krzesło..

Myślę, że miałam gdzieś silną, wewnętrzną potrzebę tym razem, żeby zrobić coś zupełnie na świeżo. Stąd też kafelki. Bardzo cieszę się również, że do przedpokoju się przełamałam i wybrałam ten kolor (w palecie: „Intrygujący labradoryt”). Jak widać na filmie, wyszło dość intensywnie, ale moim zdaniem bardzo fajnie i jakoś tak intuicyjnie czuję, że jest to kolor, który aktualnie był mi potrzebny.

Reszta jest dość stonowana („Romantyczny diament”, czyli mój kolor bazowy, taka stłumiona biel + szarość za kozą), więc wiem, że są to pomieszczenia, w których będę mogła się skupić, a co ważniejsze: dadzą mi pole do dodatków.

Co dalej?

Przede wszystkim: woda. Aktualnie mam problem z zaworami i czekam na mojego Rycerza NaBiałym Koniu, zwanego Panem Hydraulikiem. Do tego momentu nie mam wody i herbatkę mogę pić „na niby”, w pustych filiżankach;)

 

Oprócz tego priorytetem jest urządzenie tego konkretnego pokoju: będę więc robić biurko (oczywiście z historią:)), już teraz pokazuję Ci przedsmak tego, co czeka nas wkrótce..

Niezbędne będą na pewno zakupy takich prozaicznych rzeczy jak szafki biurowe, krzesło..  Wysoko na liście moich priorytetów jest także biblioteczka, ponieważ moje książki biedne póki co leżą na podłodze i aż mi się serce kraje.

Jeszcze nie zdecydowałam, czy będzie to regał na zamówienie, czy jakiś „podkręcony”, łatwo dostępny model.

Nie chcę kupować jakoś specjalnie dodatków, ponieważ wolę dodawać je na samym końcu.. No, chyba, że jednak się na coś skuszę, to dam znać..;).

W dalszej perspektywie, do wymiany na pewno będę miała kuchenkę gazową oraz ogólnie czeka mnie „ogarnięcie” całej sypialni plus instalacja gazowa. Ale kto by teraz myślał o zimie, prawda? Małymi kroczkami, na razie mam nadzieję wypić pierwszą, inauguracyjną herbatkę pod koniec tygodnia!

Fartuszek, który mam na sobie, to fartuszek lniany, zaprojektowany przez moją Mamę, nie mogę się z nim rozstać, jest mięciutki i praktyczny, z wieelkimi kieszeniami.  Możesz zakupić taki sam tutaj

 

Przyda się, zwłaszcza, że czeka mnie (znowu, a jakżeby inaczej) sporo pracy, związanej z przeniesieniem olejków, kremów, kartonów, maseł do nowego miejsca (na częście lodówkę do cytrusów mam już na miejscu). Trochę tego będzie, dlatego postanowiłam sobie umilać pracę jak to tylko możliwe!

Myślę, że już samo przebywanie w tym miejscu, będzie mi przypominać podróż do Portugalii, gdzie wybrałam się z racji międzynarodowej konferencji aromaterapeutycznej rok temu.

Pozdrawiam ciepło!

Podobał Ci się ten post? Podaj dalej!