Czy bułeczki mogą być seksowne? Nie wiem, Jamie Oliver mówi że tak.
Miałam ochotę na coś z borówkami, dużą ilością borówek i sięgnęłam po „Seksowne bułeczki Szwedzkie” z książki Jamie Does. Bułeczki przygotowałam na specjalną okazję: spotkałam się z moją przyjaciółką i byłą współlokatorką, Kasią. Kasia miała przyjechać do mnie dzień później, jednak zmieniła plany i uratowały mnie właśnie te bułeczki. Miło było przy nich poplotkować o studiach, mężczyznach, zdjęciach jak wtedy, kiedy mieszkałyśmy razem i gadałyśmy leżąc w łóżkach do późnych godzin nocnych.. Czasem żałuję, że nie mieszkam już z dziewczyną – na pewno zrozumiałaby wiele moich rozterek! :-)
Wracając do bułeczek: to proste i dość szybkie w wykonaniu drożdżowe bułeczki borówkowe. Do bułeczek dodaje się dość popularny w Skandynawii zielony kardamon co sprawia, że są pyszne zarówno same jak i z mlekiem (w podobny sposób przygotowałam bułeczki z cynamonem i kardamonem) . Nigdy nie byłam w Szwecji, ale jako dziecko odwiedziłam Danię i pamiętam jak uderzyła mnie prostota i uporządkowanie przestrzeni. Myślę, że te bułeczki właśnie takie są: proste, autentyczne, letnie.
Zapraszam!
ps. przepis dedykuję moim koleżankom ze studiów, które twierdzą, że przepisy na moim blogu są zwydziwiane i nie mogą dostać do nich składników:-)
ps2. dziękuję Wam bardzo za „One Lovely Blog Award”, postaram się w następnym poście spełnić za dość oczekiwaniom zabawy!
Zanim przejdę do przepisu chciałam napisać kilka słów o Kasi. Nie znałam jej, kiedy wprowadzałam się na stancje, jednak szybko się okazało, że dogadujemy się w mgnieniu oka! To z Kasią przeprowadzałam pierwsze kulinarne eksperymenty na mrożonkach z supermarketu:) Kasia jest też w pewien sposób odpowiedzialna za ten blog, bo to ona sprawiła, że zapragnęłam mieć lustrzankę i wspierała mnie w pierwszych fotograficznych próbach. Nigdy nie sądziłam, że spędzimy dobrą godzinę rozmawiając o kompozycji, blendach czy kolorystyce zdjęć. Na stronie miksturka.blogspot.com możecie obejrzeć jej zdjęcia: zajmuje się teraz głównie fotografią „glamour”.
Wracając do bułeczek, przepis dość prosty i myślę, że mogę go spokojnie polecić każdemu, kto chciałby zacząć przygodę z ciastem drożdżowym. Ciężko mi powiedzieć, co Jamie widzi seksownego w tych bułeczkach, dla mnie na pewno są nieco „rustykalne” (czytaj, mają dużo borówek, wypływa z nich sporo soku i przy jedzeniu można się pobrudzić) i raczej nie chcielibyśmy ich jeść w eleganckiej białej sukience. Ale na spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi są w sam raz!:)
Przyznam, że ciasto dość dobrze wyrosło (użyłam drożdży świeżych zamiast naturalnych) i dlatego, kiedy podzieliłam je na osiem części okazało się, że bułeczki są dość duże. Postanowiłam kroić je na kawałki i podawać z masłem: przypominały mi nieco roladę drożdżową jaką robiła Babcia (ciasto drożdżowe, dużo kakao i cukru). Jeśli będziecie chcieli przygotować te bułeczki, możecie spokojnie podzielić je na mniejsze porcje. Ciasto zadziwiająco dobrze się przechowuje i na drugi dzień nadal jest smaczne.
Uwaga! Słodki sos z borówek przyciąga osy. Mi osobiście to nie przeszkadza, ale jeśli nie lubicie os uważajcie, aby trzymać bułeczki w bezpiecznym miejscu.
Seksowne bułeczki szwedzkie. Z kardamonem.
Przepis z książki Jamie Does.
Na ciasto:
7 g suszonych drożdży (użyłam 20 g drożdży świeżych)
375 ml ciepłego mleka
jedna płaska łyżeczka mielonego kardamonu (Jamie zaleca około 20 utłuczonych strąków kardamonu, dla mnie to zbyt dużo, zgniotłam tylko 10)
2 duże jajka
solidna szczypta soli (użyłam soli morskiej)
200g drobnego cukru (użyłam cukru trzcinowego)
50 g rozpuszczonego masła
800 g białej mąki plus mąka do podsypania
Do posypania (szczerze mówiąc oprószyłam tylko brązowym cukrem)
15 g masła
75 g brązowego cukru
Na nadzienie:
400g borówek (borówek leśnych)
75g cukru
1 pomarańcza (użyłam soku i skórki z jednej cytryny)
Wykonanie:
Drożdże rozpuszczamy w mleku z dwoma łyżeczkami cukru, odstawiamy na bok na kilka minut i czekamy, aż się aktywują. Tak samo postępujemy z drożdżami suchymi.
W dużej misce rozkłócamy jajka, dodajemy kardamon, cukier, rozpuszczone masło, 500g mąki, mleko i mieszamy tak długo aż osiągnie kleistą konsystencję. Dodajemy resztę mąki i wyrabiamy dalej. Ciasto ma być gładkie i dość dobrze odchodzić od ręki (ja do wyrabiania wykorzystałam mikser planetarny). Odstawiamy ciasto w ciepłe miejsce i przykrywamy ściereczką na około godzinę aż ładnie wyrośnie.
W między czasie do miseczki wkładamy borówki, cukier, sok i skórkę z pomarańczy lub cytryny. Mieszamy owoce i lekko je miażdżymy. Jamie zaleca miażdżenie owoców tłuczkiem do ziemniaków, ja rozdrobniłam je nieco (ale niezbyt mocno) widelcem.
Kiedy ciasto jest gotowe kładziemy je na oprószonej mąką stolnicy i delikatnie rozciągamy palcami tak aby było wielkości mniej więcej kartkiA4. Na środek ciasta nakładamy około 3/4 nadzienia borówkowego starając się, aby nie dodawać zbyt dużo soku. Ciasto składamy w kopertę (najpierw górne końce do środka, potem dolne końce do środka: ma powstać właśnei taka koperta). Lekko dociskamy brzegi ciasta.
Kroimy ciasto ostrym nożem na kawałki i układamy na blasze do pieczenia. W bułeczkach robimy małe wgłębienie i łyżeczką nakładamy resztę borówek. Pozwalamy bułeczkom podrosnąć, jeszcze 20 minut smarujemy je masłem, posypujemy cukrem czym wkładamy je do rozgrzanego do 180 C piekarnika i pieczemy około 25 minut.
Smacznego!