Spis treści
Dzień dobry!
Wczoraj mówiłam Wam o tym jak zaprosić dzikie rośliny jadalne do swojej kuchni.
Dzisiaj chciałam się z Wami podzielić najłatwiejszym sposobem na przechowanie dzikich roślin takich jak pokrzywa, podagrycznik, lebioda na zimę.Tak sobie bowiem pomyślałam: no dobrze, nie zawsze mam czas chodzić i zbierać. Sezon na pyszne rośliny się skończy i zostanę z niczym. Jednym słowem, czas zrobić zapasy, chociaż niewielkie!
Stąd też pomysł na „szpinak” majowy.
Bardzo prosta technika, dzięki której możecie cieszyć się dzikimi roślinami na dłużej! Dodatkowo, jeśli mieszkacie w mieście, możecie po prostu nazbierać sobie więcej roślin za jednym zamachem!:)
Do tego „szpinaku” nadają się wszystkie rośliny, które mają dość miękkie liście. „Czy nie lepiej na surowo?”. Cóż, w teorii może i lepiej, ale w praktyce przecież nie jemy raczej pokrzywy w sałatkach (chociaż na upartego, można!), zaś większość tradycyjnych preparacji i tak obejmuje lekkie obgotowanie. Więc, dlaczego nie?
Większość dzikich warzyw jest dość neutralna w smaku po obgotowaniu: oczywiście, zachowuje część specyficznego aromatu, jednak powiedzmy sobie szczerze, że szpinak czy rukola również mają swój charakterek. Różnica jest taka, że po prostu się do nich przyzwyczailiśmy!:).
Zatem, do dzieła!
Szpinak majowy z dzikich roślin w trzech krokach.
Krok 1
Zbieramy dużo zieleniny. Proponuję Wam podagrycznik, który jest dość uciążliwym chwastem i/lub pokrzywę. Te dwie rośliny rosną często w skupiskach i po prostu łatwo i szybko zbierzecie dużą ilość!
Ja zebrałam podagrycznik z miejsca, którego Babcia specjalnie nie kosi, żeby zrywać ziele dla królików. Cóż, tym razem muszą się ze mną podzielić! Ale w zamian dostaną wytłoczki z marchewki, które pozostają mi po wyciskaniu soków z nowej wyciskarki, więc nie będą stratne!
Nazbierajcie dużo. Jeśli się Wam wydaje, że już macie wystarczająco dużo ziela, to znaczy, że musicie dozbierać jeszcze 30% więcej.
Nie ma w tym wypadku, że za dużo.
Ja nazbierałam całe naręcze i po obgotowaniu można było je zmieścić w miseczce takiej jak na zdjęciu! Mówię Wam, zupełnie jak szpinak:)
Krok 2
Zagotowujemy wodę. Myjemy zieleninę. Wrzucamy ją do wrzącej wody. Bardzo szybko straci objętość. Gotujemy tak z 3-5 minut, nie dłużej. Ot, tyle, żeby te liście zmalały, ale były nadal jędrne.
Krok 3
Odcedzamy, czekamy aż się schłodzi i grubo kroimy.
Taki „szpinak” jest już gotowy do dalszego wykorzystania.
Możecie go podsmażyć na masełku z odrobiną czosnku i chilli, zupełnie jak „normalny” szpinak.
Możecie go zmielić.
Możecie dodać do zup, tart.
Możecie wreszcie zrobić to co ja, czyli zamrozić, żeby mieć w zimie zapas zdrowej zieleniny.
To tyle, naprawdę łatwe!