Spis treści
Dzień dobry,
Dzisiejszym postem jestem bardzo podekscytowana, nawet trochę bardziej, niż zazwyczaj :-). Moje ulubione czasopismo Scientific American (dawniej „Świat Nauki”) wydało przeciekawy numer poświęcony żywności.
Scientific American to czasopismo o wspaniałej historii, wydawane od 1845 roku. To co w nim lubię, to często możliwość dyskusji: ktoś napisze artykuł, dwa-trzy numery dalej może ukazać się artykuł osoby, która prowadząc badania doszła do wniosków zgoła odmiennych. Cóż, współczesna nauka rzadko daje jednoznaczne odpowiedzi.
Ale wracając do tematu: znajdziecie tutaj mnóstwo interesującej treści: od historii przechowywania jedzenia, przez to w jaki sposób gotowanie przyczyniło się do rozwoju gatunku Homo Sapiens, przez tak aktualne tematy jak ginięcie pszczół. Oczywiście nie mogło zabraknąć artykułu o organizmach modyfikowanych genetycznie.
Mam nadzieję, że zachęcę Was do zajrzenia!
Nauka czy tradycja?
Osoby, które czytają mojego bloga i nie znają mnie zbyt dobrze, często są zdziwione, że interesuję się sprawami nauki – oczywiście na tyle, na ile mogę jako laik, bez wykształcenia z zakresu nauk ścisłych. Zakładają, że w sumie to na pewno bazuję na „tradycyjnych przepisach babuni” i odrzucam naukę.
Bo:
A) humanistka po socjologii co tam wie, książki co najwyżej może sobie poczytać o podróżach
B) „Słodko wyglądasz” i oczywistym jest, że najlepiej prezentuję się w kuchni;) (nie przeczę, moje ulubione miejsce). Moje ulubione zawołanie: „Hej, mała, czy wiesz, że…”.
C) zioła i ziołolecznictwo to w sumie taka wiedza starodawna, przeciwstawiana chciwym koncernom (kto tak sądzi jest w olbrzymim błędzie, to firmy farmaceutyczne często finansują badania nad ziołami, ponieważ ich marzeniem byłby skuteczny lek pochodzenia naturalnego bez środków ubocznych).
Tymczasem, osoby zajmujące się ziołolecznictwem w Polsce do tej pory korzystają z publikacji (naukowych) profesora Ożarowskiego, badania naukowe dają wgląd w to, jak działają przeróżne mechanizmy, z czym wchodzą w interakcje etc, co nadaje zupełnie inny wymiar wiedzy tradycyjnej. Tak zupełnie na marginesie, to jest publikacja, w którą się ostatnio zaopatrzyłam:
Principles and pratice of phytotherapy. Miały być nowe kozaki, ale co tam, stare jeszcze jare:
Nie wchodząc w dyskusje o charakterze nauki (może innym razem;-)) – staram się w miarę ogarniać podstawy tematu, stąd Scientific American jest zdecydowanie moim ulubionym czasopismem. Okazało się, że w październiku wydano specjalny numer poświęcony żywności, pełen ciekawej treści.
Lektura warta mandatu?
Świat Nauki kupiłam w kiosku. Oczywiście, zabrałam się do czytania w tramwaju, zaraz po tym, jak automatycznie skasowałam bilet. Cóż, jedną ręką nie da się przewracać kartek, więc wrzuciłam bilet „gdzieś” i czytałam sobie w najlepsze. Trwało to do czasu przedostatniego przystanku końcowego, kiedy o bilet poprosili kontrolerzy. Musiał zaginąć w czeluściach mojej troby i moje trzęsące się ręce nie były w stanie znaleźć go w minutę.
Skończyło się wyjściem z kontrolerami („Proszę podać dowód osobisty”/”Poczeka pan minutę, nie będzie dowód potrzebny, mam ten bilet”/”Każdy tak mówi”), znalezieniem biletu po dodatkowych dwóch minutach i reprymendą, że marnuję cenny czas kontrolerów („Proszę Pana – mówię do chłopaka w moim wieku – pana obowiązkiem jest mnie sprawdzić, moim jest mieć bilet – pan mnie sprawdził, ja bilet miałam, nie ma sensu sprawdzać tej historii”).
Pomimo, że nieomal nie dostałam mandatu, warto było się zaczytać.
Oto kilka artykułów, które znajdziecie w tym numerze (dłuższy przegląd filmie)
Dlaczego tabele kaloryczności nie mają większego sensu?
Można się dowiedzieć, czym tak naprawdę jest kaloria i dlaczego tabele kaloryczności nie maja głębszego sensu (1 kilokaloria równa się ilości energii, jaka jest potrzebna do podniesienia temperatury jednego kilograma wody o 1 stopień Celcujsza). Ręka do góry kto wiedział albo pamiętał? Ja kiedyś wiedziałam, ale nie pamiętałam, a to jest jednak różnica ;-).
Ano dlatego między innymi sensu nie mają, ponieważ jedząc np. warzywo, wydatkujemy energię organizmu do strawienia i przyswojenia sobie składników odżywczych. I zupełnie inną ilość będziemy wydatkować, jeśli warzywo będzie surowe, inną gdy będzie ugotowane, inną – gdy rozdrobnione…
Ciekawy artykuł!
Jak etycznie jeść rarytasy? Zjadać gatunki inwazyjne!
Koncepcja uznanego kucharza Bun Lai, który pracując w restauracji sushi zamiast sprowadzać delikatesy z drugiego końca globu, łowi u wybrzeży Kalifornii gatunki uznawane przez rybaków za inwazyjne, podaje także na talerzu jadalne rośliny zachwaszczające jego region. Niezły czad, co?
Czy od jedzenia można się uzależnić?
Paul Kenny prowadzący badania nad procesami uzależnień od leków, pokazuje, jak funkcjonują ośrodki nagrody w naszym mózgu, kiedy sięgamy po kolejnego słodkiego pączka.
Czy gotowanie stworzyło człowieka?
Przeciekawy artykuł profesora antropologii Richarda Wranghama, który bada w jaki sposób wynalezienie ognia i pieczystego, wpłynęło na rozwój mózgu i tworzenie społeczności. Jeszcze ciekawsze jest to, jaką drogą doszedł do swoich wniosków! Autor książki, którą chcę przeczytać w tramwaju, ryzykując mandat „Walka o ogień, jak gotowanie stworzyło człowieka”.
Powrót dzikich pszczół.
Wiecie, że w Stanach pszczelarze nie zarabiają na sprzedaży miodów, ale na zapylaniu wielkich połaci upraw? Kiedy na Florydzie kwitną potężne gaje pomarańczowe, pszczelarze z całego kraju zabierają swoje ule w podróż i wynajmują usługi zapylaczy właścicielom plantacji. Nie trzeba zgadywać, jak bardzo sprzyja to przenoszeniu chorób pomiędzy pszczołami.
Specjaliści od pszczół wpadli na innowacyjny (chociaż prosty i logiczny) pomysł, aby zachęcić gatunki dzikich zapylaczy do zamieszkania w pobliżu plantacji. Co bowiem byłoby, gdyby pszczoły miodne zostały całkowicie przetrzebione? Może warto pomyśleć o alternatywie?
GMO, czyli diabeł wcielony?
Doszliśmy do gwoździa programu: na blogu kulinarnym słowa „GMO” zawsze wywołują dużo emocji, zwłaszcza negatywnych. Bardzo interesujący artykuł, który tłumaczy w jaki sposób tworzy się nowe odmiany metodą tradycyjną („medlowską” – Mendel to ten zakonnik od fasolek, kojarzycie?), a jak metodą modyfikacji genetycznej.
Artykuł jest przeglądowy, pokazuje zarówno stanowisko nauki popierającej modyfikacje, jak i potencjalne braki w teorii i zagrożenia. David Freedman przytacza także stanowiska szanowanych badaczy, którzy mają obiekcje co do wprowadzania GMO (pisze także wprost, że posiadanie obiekcji – nawet tych uzasadnionych – wiąże się często z ostracyzmem ze strony społeczności naukowej zajmującej się tematem).
Uwaga! To jest czasopismo naukowe, nie światopoglądowe, więc osoby, które dostają białej gorączki na sam dźwięk akronimu „GMO” (znam na szczęście tylko jedną taką), mogą sobie odpuścić ten artykuł, ponieważ tylko się zdenerwują i stracą czas :-)
Generalnie: przeglądowy artykuł pokazujący stan wiedzy z tematu na dziś.
Zagadki matematyczne.
Coś, co zawsze omijam, ponieważ ponieważ utwierdza mnie w przekonaniu, że moja wyobraźnia matematyczna jest do bani (tak, miałam piątkę z matematyki w liceum, ale to było okupione bólem, krwią i godzinami spędzonymi nad ćwiczeniami – taka matematyczna dysfunkcja mózgu). Ale jeśli jesteście matematycznie bardziej uzdolnieni, będą dla Was ciekawe!
To tylko niektóre z tematów: numer specjalny jest numerem październikowym, kosztuje 12,99 i myślę, że jeszcze macie szansę spotkać go w sklepach.
Rozpisałam się strasznie, ale lubię tego typu klimaty:-)
Zainteresowanym – polecam!
Mój wysłużony egzemplarz:)
ps. to jest gazeta popularnonaukowa, czasem trzeba się nieco wczytać, żeby pojąć o co chodzi – język jest prosty, ale czasem, skondensowany. Ostrzegłam!:)