Spis treści
- 1 1. Zacznę biegać
- 2 2. Będę jeździć w góry.
- 3 3. Zrobię sobie przegląd organizmu
- 4 5. Codziennie poświęcę 15 minut dziennie na język francuski
- 5 6. Będę uzupełniać na bieżąco kalendarz, zamiast żyć w chaosie
- 6 7. Zrealizuję wszystkie planowane tematy na blogu
- 7 8. Codziennie będę jeść śniadania. I to zdrowe
- 8 9. Pojadę do Maroka
- 9 10. Nauczę się robić zdjęcia z lampami błyskowymi
- 10 Bonusowo:
Zbliża się Nowy Rok, tradycyjny czas podsumowań, postanowień, leczenia kaca i innych takich.
Na snucie planów i podsumowania przyjdzie jeszcze czas, bo trochę tego będzie: nigdy nie miałam tak aktywnego roku. Pomijając może ten kilka lat temu, kiedy studiowałam dwa kierunki równocześnie i zasuwałam od rana do nocy jak mały samolocik.
Dzisiaj po powrocie z drugiego końca Polski siedzę sobie z lampką cydru i przeglądam moje przeróżne noworoczne postanowienia. Wiecie jak to jest: Nowy Rok, nowe życie. Będzie na pewno inaczej niż w roku poprzednim, postanowień chlubnych i rozwojowych tak wiele. Co najlepsze, co roku wielu znajomych znów ma tak ambitne postanowienia, że człowiekowi aż głupio coś małego wybierać i też chce się rozwijać!
Tymczasem w praktyce różnie to bywa, więc dla równowagi podrzucę Wam kilka moich postanowień które jeszcze nie zdążyły się wypełnić.
1. Zacznę biegać
Kupiłam nawet fajne ubrania i buty. Zainstalowałam Endomondo w wersji premium. Było dobrze do pierwszego razu. Po pierwszym razie skończyło się tak:
Ponieważ jestem ekshibicjonistyczną blogerką napisałam nawet na ten temat post pod wdzięcznym tytułem kapusta i lawenda.
2. Będę jeździć w góry.
Mieszkam rzut beretem od Tatr, prawda?
To właściwie planowałam jeszcze przed bieganiem i oczywiście nie omieszkałam się z Wami podzielić. Zaczęło się od małych górek i porządnych butów, bo jakżeby inaczej! Wiecie, sprzęt to podstawa (tak, to było w czasach kiedy jeszcze planowałam zapuszczać grzywkę, to był błąd, przyznaję):
Wszystko było dobrze i pięknie, dopóki najpierw nie dostałam kontuzji kostki (patrz punkt pierwszy).
Potem wybraliśmy się w Tatry i pierwszego dnia przeszliśmy morderczą, wielogodzinną trasę.
Następnego dnia nie mogłam chodzić, każdy krok sprawiał nieznośny ból kolan: zwłaszcza schodzenie z góry, co wydało mi się nie mieć większego sensu.
Tydzień później wybrałam się do lekarza (oczywiście prywatnie, gdybym skorzystała NFZ to już w lutym 2015 mogłabym skonsultować stan kolana) i okazało się, że mam problem z kolanami (tak zwane rozmiękczenie rzepki) który zdarza się młodym ludziom i właściwie nie ma na niego skutecznego lekarstwa.
– To znaczy że nigdy nie będę mogła iść w góry?
– Ależ będzie pani mogła, tylko kiedy zaczną kolana boleć to trzeba wracać.
– A co z bieganiem?
– No, jeśli to jest Pani jedyna radość w życiu i największa to nie zabraniam, ale lepiej znaleźć sobie inny sport.
Mam kilka innych radości w życiu. Z kolanami mam problem nawet po kilkunastokilometrowym szybkim spacerze po płaskim terenie. Tak więc to tyle w temacie maratonów i wysokogórskich wycieczek.
Kilka miesięcy temu kupiłam sobie hula hop, mam nadzieję, że mnie nie zabije;)
3. Zrobię sobie przegląd organizmu
Pracuję na własną rękę i nie mam obowiązkowego „przeglądu”. Wiecie, badanie krwi, cukier, cholesterol i te sprawy. Jakoś nie kwapiło mi się do lekarza ogólnego w tym roku, ale nie jestem z tego dumna. Czas skorzystać z osiągnięć XXI wieku i opłacanych składek zdrowotnych.
5. Codziennie poświęcę 15 minut dziennie na język francuski
I przypomnę sobie wszystko co umiałam.
Ekhem.
Dotarłam do 5 lekcji świetnego samouczka Assimil i wiem jak mówi się „Chciałbym kupić tę pułapkę na szczury”. To byłoby na tyle w tym temacie.
6. Będę uzupełniać na bieżąco kalendarz, zamiast żyć w chaosie
Nadal jestem w stanie planować z dokładnością co do tygodnia maksymalnie.
Kalendarz uzupełniałam przez miesiąc.
Ale teraz mam nowy i piękny (pokażę Wam przy innej okazji!) więc oczywiście będzie inaczej!
7. Zrealizuję wszystkie planowane tematy na blogu
Wszystko sobie zaplanuję. Tak z miesiąc wcześniej i będę dokładnie wiedzieć kiedy co nagrywać i filmować. I takie tam.
W praktyce wielu wypadkach się udaje, jednak nie do końca jestem w stanie absolutnie wszystko doprowadzić do końca. Bardzo ładnie udał się cykl Owoce Jesieni, jednak tak naprawdę nie zdążyłam Wam jeszcze wszystkiego na ten temat napisać (mam jeszcze materiały o tarninie, dzikiej róży i głogu, może w styczniu dorzucę!).
Na realizację ciągle czeka materiał o adaptogenach, kremach i mydłach, domowym sprzątaniu: ale dobrze wiecie, że lubię pracować powoli o dokładnie!
W tym roku zrealizowałam około 70% planów blogowych, więc nie jest tak źle. Praca nad blogiem zajmuje mi od kilku do kilkunastu godzin dziennie, jeśli wliczyć odpowiadanie na Wasze wiadomości i czytanie literatury, więc uważam że i tak się udaje sporo:)
8. Codziennie będę jeść śniadania. I to zdrowe
Jasne.
Ale się starałam!
Tego roku postaram się bardziej, bo będziemy robić dużo rosołów. A rosół nawet na śniadanie się nadaje!
Tego roku pamiętajcie, że mam kalendarz, więc może uda się lepiej!
Już wiem gdzie tkwi mój problem: jestem beznadziejna w planowaniu życia a śniadanie trzeba jednak zaplanować. W tym roku będę sobie robić takie rzeczy po które łatwo się sięga;)
9. Pojadę do Maroka
Ze względów najpierw osobistych a potem zawodowych nie udało się zaplanować tych wakacji. W sumie w ostatecznym rozrachunku nie powiem, że siedziałam cały czas w domu;), ale wiecie: sprawa ciągle nade mną wisi:)
10. Nauczę się robić zdjęcia z lampami błyskowymi
Mam nawet dwie: jedną małą i podręczną, z której korzystam dość często. Drugą studyjną, tak ciężką że jeszcze leży w domu rodziców. Rok temu nie ruszyłam ich placem.
Tego ruszę: mam bardzo ciemne nowe mieszkanie, więc nie ma o czym mówić za bardzo. Swoją drogą, nowym czytelnikom przypomnę cykl o fotografii kulinarnej:)
Bonusowo:
Bardzo lubię sobie planować i stali czytelnicy pewnie pamiętają kilka ubiegłorocznych postów, dzięki którym mogli śledzić ewolucję bloga: post o zmianach na blogu (najważniejszy, pamiętacie, że kiedyś był to blog tylko z przepisami kulinarnymi?) czy zakątkowe plany na wiosnę. Najnowsza i największa zmiana w tym roku ma zupełnie inny, techniczny charakter: nowa nazwa (klaudynahebda.pl) i nowy szablon (poczytacie o tym w poście budujemy nowy dom).
To byłoby na tyle.
Oczywiście w tym roku moje postanowienia spełnią się w 100%;).
A jak tam z Waszymi?