Ostatnio udało mi się kupić na Kleparzu rzodkiewkę która smakuje rzodkiewką: jest twarda, pikantna, lekko gorzka i chrupiąca. Daleko inna od tych bez smaku, które można kupić zimą w marketach. Straciłam już nadzieję, że znajdę właśnie taką a tu proszę!Myślę, że jest duża szansa, że została wyciągnięta prosto z ogródka: w ogródku u Babci już rosną rzodkiewki, jednak dopiero za tydzień będą dobre.
Do tego świeżutki szpinak o jędrnych liściach i szeleszczących przy pocieraniu łodyżkach, do tego pojawiły się malutkie pomidorki z Mielca i Krzeszowic (oczywiście szklarniowe, ale zawsze to nasze:)) Byłam dość wcześnie, więc zdążyłam jeszcze kupić kawałek buncu owczego i małe, okrągłe cukinie. Nie wiem jeszcze co zrobię z tymi wszystkim produktami (zwłaszcza z serem, mam sporo i ze szpinakiem, może tarta?jakieś pomysły?), jednak póki co przygotowałam kanapkę. Po prostu. Wiem, że to żaden przepis, jednak dla mnie – kwintesencja wiosny. Tak po prostu.
Miłej wiosny!
ps. jeśli macie okazję, zajrzyjcie na Stary Kleparz. Jeszcze nie ma dużego wyboru, ale na stołach z tyłu pojawiają się różne dobre rzeczy:)
Ależ się stęskniłam za porządną rzodkiewką! To nic, że pęczek jeszcze z ziemią!