Spis treści
Dzień dobry,
Jesień co prawda mamy piękną, można udawać że to jeszcze takie „prawie lato, tylko, że nieco chłodniej”. Jeszcze nie ma porządnych przymrozków i ciągle można znaleźć mnóstwo letnich roślin, wiele z nich powtarza kwitnienie, inne jeszcze są lekko opóźnione w rozwoju i dopiero teraz zaczynają kwitnąć. Zawsze o tej porze roku ogarnia mnie smutek nad ulotnością chwili i zastanawiam się, ile jeszcze roślin mogłoby sobie pięknie rosnąć, gdybyśmy byli w nieco cieplejszym klimacie.
Co z czernicami rosnącymi nieopodal domu? Ich gałęzie uginają się od czerwonych owoców, które prawdopodobnie nigdy nie zdążą dojrzeć w słabym, jesiennym słońcu. Co z nasturcjami, które wciąż chcą jeszcze kwitnąć? Z malinami, które dopiero zawiązują pąki?
Jest jak jest i pracuję jak szalona, żeby zdążyć przed deszczowymi, jesiennymi dniami. Na pierwszy ogień poszła dziewanna drobnokwiatowa, która ciągle wytrwale produkuje coraz to nowe, złote kwiatuszki. Tutaj przeczytacie więcej na temat dziewanny, natomiast dziś zajmiemy się jej praktycznym zastosowaniem. Będziemy robić bodajże najsłynniejszy specyfik dziewannowy, czyli dziewannowe krople do uszu. Tak naprawdę, możecie przygotować je nawet bez dziewanny, ale to już nie będzie to!
Zapraszam!
Dziewannowe krople do uszu – naturalny sposób na bolące uszy
Dziewanna słynie ze swoich właściwości odkażających i przeciwzapalnych, zaś w ziołolecznictwie anglosaskim jednym z najbardziej znanych specyfików jest olej dziewannowy, który stosuje się do leczenia zapaleń uszu – także tych u dzieci. Taki olejek leciutko się podgrzewa i delikatnie zakrapla dosłownie kilkoma kropelkami co godzinę lub dwie do kanału usznego. Pomaga usunąć woskowinę (jeśli taka jest) oraz działa łagodnie przeciwzapalnie i kojąco.
W moim przepisie wykorzystałam olej sezamowy, który słynie ze swoich właściwośći przeciwzapalnych (sam w sobie jest przeciwzapalny, dodatkowo wzmiacniamy go dziewanną), ale teoretycznie można wykorzystać dowolny olej np. oliwę, olej lniany (tutaj uwaga: będzie miał właściwości przeciwzapalne przez około 3 miesiące, dopóki nie zjełczeje).
Dziewannowe krople do uszu: gotowy macerat
Taki olejek dobrze działa również w przypadku bóli pochodzenia reumatycznego, więc spokojnie można go używać także w ten sposób.
Zapraszam do przygotowania, jest to bardzo łatwe!
A tak wyglądają kwiaty dziewanny, gwoli przypomnienia..
Maceracja świeżych kwiatów, kilka uwag praktycznych
To nic innego jak macerat (taki wyciąg) olejowy. Tym razem będziemy pracować ze świeżymi kwiatami (kwiaty dziewanny najlepsze są na świeżo). W ramach Ziołowego 101 dokładnie jeszcze omówię procedurę macerowania świeżych części roślin w oleju, ale tutaj pokrótce jest jedna zasada: trzeba uważać, żeby macerat nam nie zapleśniał.
Dlatego, po pierwsze kwiatów nie myjemy (żeby do oleju nie dostała się dodatkowa woda) albo myjemy i porządnie suszymy np. w suszarce do sałaty.
Po drugie, po zalaniu olejem co dzień czy dwa odkręcamy pokrywkę i jeśli zbierze się tam para wodna to wycieramy ją czystą ściereczką.
Po trzecie, jeśli trzeba, podczas maceracji dolewamy olej, aby przykrył płatki.
To właściwie tyle, samo przygotowanie jest banalne!
Zobacz nasz macerat z dziurawca!
Krople do uszu z dziewanną
- garść kwiatów i pąków dziewanny
- 200 ml wybranego oleju bazowego do zalania maceratu (u mnie olej sezamowy)
- opcjonalnie: 1ml witaminy E (do kupienia w aptece)
- ząbek czosnku, zmiażdżony (można dodać bezpośednio przed użyciem, patrz: tekst w poście)
Przygotowanie kropli do uszu:
Przygotowanie kropli do uszu jest bardzo łatwe.
Kwiaty i pąki – koniecznie świeżo zebrane – wkładamy do czystego słoiczka, zalewamy olejem tak, aby nic nie wystawało. Dodajemy czosnek, jeśli używamy. Zamykamy i przechowujemy przez 10 dni w temperaturze pokojowej (jedni zalecają w ciemnej szafce, inni w obecności światła: ja trzymałam po prostu na półce).
Na początku macerat wygląda tak:
Po 7-10 dniach przecedzamy macerat, dodajemy witaminę E, jeśli używamy.
Zauważcie, że nadal ma piękny kolor (to od oleju sezamowego, jeśli zrobicie na oliwie, będzie miał inny). Na dnie utworzył się osad: są to gumy i żywice, które się wyekstrahowały, ale nie są rozpuszczalne w oleju. Użyłam sporej ilości pączków dziewanny, które są zasobne w te przeciwzapalne substancje.
Użycie:
Przed użyciem olejek trzeba wstrząsnąć, nie martwcie się, jeśli rozłożenie żywic będzie nierównomierne. To taki bonus :)
Olejek najlepiej jest podgrzać w kąpieli wodnej, kiedy osiągnie temperaturę około 40C (wystarczy najzwyklejszy termomentr żeby sprawdzić, ja robię to ogólnie „na dotyk” już) kładziemy osobę, którą boli ucho na boki, delikatnie wlewamy kilka kropli i niech sobie tak poleży. Co 1-2 (a potem wystarczy już kilka razy dziennie) godziny powtarzamy te kilka kropelek. Nie ma potrzeby, żeby wkładać do środka jakaś watę czy coś, jak się wyleje to się wyleje, cyrkulacja powietrza też jest ważna.
I to tyle, proste, prawda?
Życzę Wam, żebyście nie potrzebowali tego olejku i nikogo nie bolały uszy! Ale jak to mówią: przezorny zawsze ubezpieczony.
ps. pamiętajcie, to jest post informacyjny i hobbystyczny, w którym opisuję tradycyjną technikę ziołoleczniczą, nie jest równoznaczny z poradą lekarską i takie tam.