Dzień dobry,
Ależ mamy piękną jesień! Jeszcze nie do końca złotą, ale piękną, słoneczną i polską. Wydaje mi się, że pogoda rekompensuje nam często deszczowe i zimne lato. Mam nadzieję, że utrzyma się jak najdłużej:-) Jeśli o jesieni mowa, to czym byłaby jesień bez grzybów? Dlatego też dzisiaj zapraszam Was na krótką wyprawę po targowisku na którym kupowałam grzyby, oraz na pyszny i bardzo łatwy makaron z grzybami i karmelizowaną cebulką. Co prawda jestem jeszcze w Krakowie, więc samodzielne zbieranie grzybów nie wchodzi w rachubę (z siostrą rozpoznajemy zresztą i tak tylko kozaki, maślaki i borowiki;-)), ale Stary Kleparz jest pełen grzybów, więc można wybrać coś dla siebie!
Makaron jest prosty w przygotowaniu, ale bardzo elegancki i sycący. Karmelizowana cebulka z tymiankiem i octem balsamicznym nadaje mu słodko-kwaskowatego posmaku, zaś przyprawy takie jak czosnek, chilli czy świeżo starta gałka muszkatołowa, moim zdaniem pasują do grzybów idealnie. W sezonie grzybowym polecam z czystym sumieniem!
Zapraszam!
Po grzyby udałam się na moje ulubione targowisko Stary Kleparz w Krakowie. Jeśli będziecie kiedyś w Mieście Królów Polskich, polecam zajrzenie, zwłaszcza, że Kleparz znajduje się około 100 metrów od Barbakanu (niedaleko placu Matejki). Jest nieco zakamuflowany, więc można zapytać o drogę, ale myślę, że nie będzie problemów z trafieniem. Na Kleparz lubię chodzić przede wszystkim ze względu na duży wybór towaru, a zwłaszcza mniej spotykanych warzyw i owoców. Na Kleparzu można kupić różne rodzaje grzybów, pigwę, figi etc. Minus: ceny. Często wyższe niż na targowiskach w innych częściach miasta. Drugi minus: Kleparz jest dość daleko od mojego mieszkania (mieszkam na Nowej Hucie), więc często „codzienne” zakupy robię na osiedlowym rynku, żeby nie wozić ze sobą w tramwaju kilku kilogramów zakupów (tutaj możecie zobaczyć wiosenne zakupy na osiedlowym targu, też jest nieźle zaopatrzony)
Stary Kleparz zasadniczo podzielony jest na trzy (nieformalne) części.
Pierwsza zaczyna się już przed Kleparzem, gdzie starsze panie i panowie nielegalnie (tj. bez opłaty targowej) sprzedają kwiatki, trzy główki czosnku, dwie pary butów i staniki. Zazwyczaj na pięć minut przegania ich straż miejska a potem znów wracają na miejsce.
Przy samym wejściu na targ jest kwatera ze sklepikami (budkami) . Tutaj można znaleźć kwiaciarnie, dobrze wyposażone sklepy z warzywami i egzotycznymi owocami, rybami, piekarnie (w tym oddział słynnej „Piekarni mojego Taty z Krakowa”), czy budki z bakaliami. Z reguły warzywa i owoce tutaj są droższe, ale za to jest dość duży wybór mniej spotykanych płodów rolnych.
Trzecia część to tzw. stoły, czyli typowe stragany z zadaszeniem. Nie muszę mówić, że to moja ulubiona część targowiskach :-) Na straganach znajdziemy prawie wszystko. Mnóstwo rodzajów jabłek, dyni, orzechów.. Jedne stoiska są większe i wyspecjalizowane (np. w sezonie oferują tylko grzyby), inne mniejsze – moim ulubionym jest to, gdzie Pani sprzedaje 6 główek czosnku. Naprawdę, czasem trudno mi zrozumieć, dlaczego ktoś wynajmuje stoisko i sprzedaje sam czosnek – mam koncepcję, że dla starszych osób to nie tyle możliwość dorobienia sobie do emerytury ale przede wszystkim spotkania z innymi ludźmi.
Wiem, że to zdjęcie łamie wszelkie zasady kompozycji. Ale nie mogłam się powstrzymać. Stoisko z malutkimi główkami czosnku.
Trzecia część Starego Kleparza. Stoły.
Komu świeży szpinak?
Moje ostatnio lubione: stoisko z grzybami. Stoiska posiadają aktualny certyfikat SANEPID.
Podgrzybki..
Opieńki (chyba – nigdy nie próbowałam).
I królewskie borowiki…
W królewskiej cenie..
Jeśli nie macie ochoty na grzyby, to może dynię?
Albo borówki lub coś mocniejszego do przepicia?
Zupełnie fantastyczna rzecz, koniecznie do spróbowania. Sery. Polecam różne rodzaje bundzu. Budz owczy dostępny jest rano, potem pozostaje tylko mieszany. Przed zakupem można spróbować po kawałeczku i wybrać ten, który najbardziej nam smakuje. Bundz jemy na śniadanie, kolację, ja używam go również wszędzie tam, gdzie przepisy polecają mozarellę.
W tygodniu można spotkać także panią z gospodarstwa ekologicznego, która sprzedaje także sery owcze i kozie dojrzewające od kilku miesięcy do trzech lat. Stoiska z serami znajdują się na końcowych kramach. Sprzedają tam też oprawione kurczaki, kaczki etc., jednak nie kupiłabym mięsa które kilka/kilkanaście godzin godzin leżało poza lodówką.
Bundz:
Dlaczego tak lubię targowiska?
Może dlatego, że na targowiskach bywałam i sprzedawałam (ciastka, rośliny), mój Tato czasem jeździ do tej pory. Mój Pan śmieje się, że pochodzę „z kupieckiej rodziny” i może stąd moje przywiązanie do targów, rynków i burków:-) Moje prababcie jeździły na targi sprzedawać jajka i kwiaty i z tego co wiem, dobrze na tym wychodziły. Myślę, że w hipotezie o kupieckich korzeniach coś jest.
Lubię też klimat targowisk, gdzie można na wiele rzeczy popatrzeć, dotknąć, zapytać sprzedawcę etc. Przyznam się Wam jednak, że jestem nieśmiała. Nie jestem zbyt asertywna, kiedy sprzedawcy nagabują na kupno tego czy tamtego kiedy tylko zatrzymam się na sekundę, Często wracam obładowana bardziej, niżbym sobie tego życzyła. Dodatkowo nie umiem się targować (jako kupująca jestem w tym beznadziejna. Za to chętnie negocjuję z klientami, oczywiście w ramach zdrowego rozsądku;)), więc jestem dobrym klientem do wepchnięcia kilku zbędnych rzeczy.
Krótka refleksja na temat fotografowania targowisk:
Targowisko jest chyba jednym z najlepszych obiektów do fotografowania dla osoby, która interesuje się fotografią kulinarną, pochodzeniem żywności etc.
Przyznam się jednak, że mam z tym ogromny problem.
Wstydzę się pytać sprzedawców o pozwolenie na fotografowanie – zazwyczaj spotykam się z przychylnością ale, zwłaszcza starsze panie, często mają obiekcje (wtedy dziękuję i po prostu nie fotografuje). Rozumiem starsze osoby, które nie chcą być fotografowane dlatego też, nie fotografuję ludzi na pierwszym planie i staram się, jeśli ktoś jest zainteresowany, pokazywać zdjęcia właścicielowi danego kramu.
Czasem rezygnuję z dobrego ujęcia tylko dlatego, że wstydzę się zapytać o pozwolenie (a taka odważna dziewczyna ze mnie niby!). Problem pojawia się zwłaszcza wtedy, kiedy mam ze sobą lustrzankę: to jest jednak kawał aparatu i może onieśmielać. Czasem oglądam piękne zdjęcia np. z Włoch. Knajpka, przed nią starszy pan w kapeluszu. Zdjęcie urzekające, ale wiem, że miałabym olbrzymie problemy z podejściem i zapytaniem o zgodę na zrobienie (i publikacje) zdjęcia.
A Wy? Jakie macie sposoby na fotografowanie w terenie? Czy prosicie o pozwolenie na fotografowanie czy raczej staracie się „pstrykać” po kryjomu? (Jakbym mogła się wtopić w tło i udawać, że mnie nie ma, chętnie bym to robiła;)). Spotkaliście się z nieprzyjemnymi sytuacjami fotografując?
Wracając jednak do głównego tematu. Zapraszam Was na pyszny makaron z grzybami i karmelizowaną cebulką. Karmelizowanie cebulki z dodatkiem octu balsamicznego podpatrzyłam u Jamiego Olivera (robił kiedyś konfiturę cebulową) i zdecydowanie polecam Wam tę metodę. Do sosu dodałam również odrobinę nieodtłuszczonego kakao w bloku, jest to jednak tylko i wyłącznie moja fanaberia. Kakao daje głębszego, ziemistego posmaku do potraw. Poza tym kupiłam całą tabliczkę, więc muszę ją jakoś zużyć (więcej na ten temat możecie przeczytać w poście o Fabryce Czekolady Williego). Zapewniam Was jednak, ze makaron będzie równie pyszny bez tego dodatku! Jeśli możecie, postarajcie się jednak o całą gałkę muszkatołową. Ma fantastyczny, ziemny posmak, dużo subtelniejszy od tej mielonej. Cała gałka jest dość łatwo dostępna, ja kupiłam ją w osiedlowym sklepiku – wystarczy poszperać na lepiej zaopatrzonej półce z przyprawami.
Zapraszam!
Uwagi techniczne:
– makaron jak to makaron jest prosty i szybki w przygotowaniu. Do wykonania tego przepisu potrzebujemy jednak dwóch patelni lub rondelków z grubym dnem.
– makaron jadłam na dwa sposoby. Pierwszy raz przygotowałam go do zdjęć i zjadłam prosto z talerza. Resztę wrzuciłam na patelnię i podgrzałam razem z sosem, kiedy Pan wrócił z pracy. Było jeszcze lepsze! Bardzo polecam tę opcję.
– użyłam kakao nieodtłuszczonego (w kostce). Jest to jednak składnik zupełnie nieobowiązkowy:-)
Makaron z karmelizowaną cebulką i podgrzybkami.
(na około 2 porcje)
– 4 średnie cebule (użyłam cebuli perłowej i czerwonej), pokrojone
– 3 łyżki octu balsamicznego
– 200 g grzybów (miałam w spiżarce podgrzybki), oczyszczone i pokrojone w kawałki
– listki oberwane z kilku gałązek świeżego tymianku
– 2-3 małe ząbki czosnku, posiekane w kosteczkę
– szczypta chilli (opcjonalnie)
– świeżo starta gałka muszkatołowa
– świeżo starte kakao (opcjonalnie)
– sól, pieprz do smaku
do smażenia: oliwa, olej rzepakowy lub klarowane masło (używam klarowanego masła).
dodatkowo: około 200 g makaronu ugotowanego al dente. Ja użyłam spaghetti.
Do podania:
sól, pieprz
oliwa dobrej jakości
natka pietruszki.
Na patelni rozgrzewamy olej. Kiedy będzie rozgrzany, wrzucamy posiekane cebule, świeży tymianek i smażymy na średnim ogniu, aż zmiękną (około 5 minut). Dolewamy ocet balsamiczny i smażymy jeszcze przez kilka minut na małym ogniu, aż cebula się skarmelizuje.
Rozgrzewamy drugą patelnię lub rondelek i smażymy na niej grzyby przez około 8 minut. Grzyby dodajemy do skarmelizowanej cebulki. Doprawiamy do smaku solą, pieprzem, czosnkiem, chilli, gałką muszkatołową i kakao. Można także dodać więcej oliwy. Gotujemy na wolnym ogniu jeszcze przez około 15 minut, aż grzyby zmiękną i będą aromatyczne.
Podajemy z makaronem, polane oliwą i doprawione do smaku.
Uwaga: zauważyłam, że makaron wymieszany z grzybami i podgrzany razem przez kilka minut jest dużo smaczniejszy, niż podawany osobno, dlatego polecam tę opcję:)
Smacznego!