Co się stało ze Świętami?

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Chciałam się z Wami, przed-świątecznie, podzielić kilkoma refleksjami na temat Bożego Narodzenia.  Niedawno umówiłam się z kuzynką w centrum handlowym Galeria Krakowska. Kto nie wie co to jest: to galeria handlowa w samym centrum Krakowa, połączona z Dworcem PKP oraz Dworcem Kolejowym – jej korytarze wyglądają jak ruchliwa ulica. Ciągną nią ludzie robiący zakupy, ale też chcący po prostu wyjść z peronów.

Zamówiłyśmy kawę i siedziałyśmy na ostatnim piętrze obserwując przechodniów. Pomimo że godzina zaskakująco wczesna jak na duże zakupy: 12 w poniedziałek, wszędzie pełno ludzi. Dodam, że nie wybrałyśmy się tam dla przyjemności, ale z obywatelskiego obowiązku wyboru prezentów. Wtedy też mojakuzynka zapytała mnie:

– Co się stało ze Świętami?

No właśnie, co się stało ze Świętami?

ps. zdjęcia do tego postu nie są moje. Pochodzą z przepięknego bloga All The Beautiful Christmas, który po prostu musicie zobaczyć! Zazwyczaj nie umieszczam na blogu innych zdjęć niż własne, ale tym razem zrobiłam wyjątek.

 

Kuzynka kontynuowała:

Kiedy byłam dzieckiem tak się cieszyłam, czekałam na prezenty, patrzyłam na choinkę.. Dziś muszę liczyć się z każdą złotówką wydaną na prezenty, Mikołaje są za każdym rogiem, a wszędzie, zamiast świątecznej atmosfery widzę świąteczne promocje.

Pomyślałam sobie, rzeczywiście. Co się stało ze Świętami? Kiedy byłam dzieckiem:

  • mieszkałam na wsi, a największym marketem był D.H Świt w Tarnowie.
  • marzyłam o lalce Barbie (oryginalnej, której nigdy nie dostałam – ale miałam inne i to ze zginanymi kolanami!) i bajkach Disneya na kasetach (pamiętam, jak rodzice kupili mi Warner Bross i płakałam przez godzinę;)).
  • choinka była sztuczna. Jedna, przywieziona przez Tatę z Rosji, z wkręcanymi gałęziami. Druga, Babcina, z rozkładanymi, drucianymi gałęziami, które trzeba było wymyć, przed przeniesieniem z piwnicy
  • na bańki mogłam patrzyć się godzinami. Szczególnie lubiłam te rosyjskie ze Śniegową Królową.
  • jakiś czas mieszkaliśmy w trzy rodziny (Rodzice, Dziadkowie i Wujostwo) w jednym domu, więc Święta były zawsze wspólne czekaliśmy z kuzynostwem na pierwszą Gwiazdkę.
  • każde z nas chciało mieć kolorowy, różowy opłatek. Potem Dziadek zanosił ten nadgryziony przez nas opłatek krowie i innym zwierzętom gospodarskim
  • Moje najlepsze wspomnienie. Przez jakiś czas Rodzice mieli firmę cukierniczą. Przygotowywali paczki świąteczne – przed Mikołajkami cały pokój był zapakowany słodkimi pralinkami, posążkami Mikołajów, kokardkami.. nie muszę mówić, jak czekałam,aż zaczną przygotowywać słodkie paczki na sprzedaż :-)
  • Babcia przebierała się za Mikołaja, miała brodę z waty i czerwony szlafrok a my z kuzynką dawałyśmy się nabrać.

Co się zmieniło? Oprócz tego, że w końcu znalazło się powiązanie pomiędzy Bożym Narodzeniem, a wydawaniem pieniędzy?

  • Centra handlowe, cóż, kupowanie w nich czegokolwiek dwa tygodnie przez Świętami przestaje być przyjemnością, a staje się obowiązkiem
  • ciągłe reklamy, żerujące na najpłytszych instynktach („święta, święta, weź kredyt na super prezent, kup nasz produkt, to będziesz szczęśliwy w Święta, staniesz się piękny, młody, a Twoja rodzina będzie jak z bajki). Zamiast wprowadzać w świąteczny nastrój, irytują.
  • Mikołaje na każdym rogu: jeżdżą na motorach, kwestują, wyskakują zza zakrętu z kartkami świątecznymi. Co jakiś czas pojawia się także żeńska wersja Mikołaja z dużymi piersiami. Jak dzieciaki teraz wierzą w Mikołaja? (moja siostra przestała w wieku 5 lat i od tej pory dość cynicznie pisała list do Mikołaja – „Drodzy rodzice, kupcie mi….”)
  • życzenia wigilijne się zmieniają (zamiast „ucz się dobrze w szkole” – „żebyś w końcu wyszła za mąż”, „żebyś jakąś pracę po tych studiach znalazła”)
  • w końcu rozumiem te nudne rozmowy, zwane polityką. Kiedy byłam dzieckiem, szłam się bawić i już.
  • moi najbliżsi kuzyni: cóż, nie wiem, co jest w głowach kawalerów i chyba wolę nie wiedzieć :-)
  • Dziadkowie nie mają już krowy. Nie szkodzi. I tak nie produkują już różowych opłatków.
  •  mamy prawdziwą choinkę co roku z ogrodu Rodziców.

Czy Święta umierają pod napływem komercji? A może po prostu dorastamy? Może dzieje się z nami tak, jak jest napisane w Liście do Koryntian: „Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jakdziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce”?

A Wy? Macie jakieś wspomnienia, małe tradycje, do których po prostu, najzwyczajniej na świecie, tęsknicie? Będzie mi niezwykle miło, jeśli zechcielibyście się podzielić..

Szczerze mówiąc, komercja irytuje mnie nieco ale tak na prawdę mnie nie obchodzi.

Zamykam się w kuchni, otwierram książki z przepisami, wyciągam z szafek przyprawy korzenne i przygotowuję to, na co mam ochotę. Nie obchodzi mnie to, że nie będę miała Świąt jak z reklamy. Te są moje.

A narzekania że Święta są komercyjne? Że duchowość zaginęła, szopka Jezusa została przyćmiona przez galerie handlowe a Trzej Królowie w tych czasach kupiliby dary na kredyt? Są takie, jakimi chcemy żeby były.

I tego Wam życzę: żeby, bez względu na wiarę, przekonania,trudności, Święta były takie, jakie chcielibyście je widzieć. 

Jako optymistyczny akcent, jeszcze raz zdjęcie z blogu All The Beautiful Christmas: