Na zielono. Groszek z miętą. Omlet

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Witajcie

Wracam po wakacjach. Było chłodno, słotnie i deszczowo – chociaż nie, jeden był bardzo miły, kiedy chmury na chwilę się rozeszły i jeździliśmy quadem po mazurskich miejscowościach i lasach – nawet prowadziłam :-)

Jeśli chodzi o to co robię teraz.. cóż. Tutaj na wsi jest właściwie nieurodzaj. Nie ma jabłek (i nie będzie ze względu na majowe deszcze), wiśni i śliwek jak na lekarstwo, było trochę porzeczek..
Tęsknię za Krakowem, kolorowym Kleparzem, tonami owoców i warzyw.. chcę zacząć robić przetwory!

Dlaczego nie pojadę? Ano pojadę, ale na krótko – obecnie siedzę większość dnia w polu, przygotowując wrzosy do sprzedaży wysyłkowej. Cóż, coś czuję, że nie jest to moje powołanie :-) Tato chce mnie zrobić kierowniczką tego interesu kiedyś ale chyba podziękuję za stałą pracę – dobija mnie to że każdy dzień w domu jest taki sam: wstaję, sprzątam, pakuję roślinki tudzież inne czynności..nie ma nowych warzyw, nie ma czasu czegoś poważnego poczytać (nie mówiąc już o pisaniu tekstów na konferencje), jeśli chcę coś ugotować to składniki są bardzo ograniczone – a czasu nie ma jechać na targ do miasta.. O raany. Ja to chyba się mieszczuchem zrobiłam :-)

Jednak pociesza mnie jedna rzecz: nie robię tego bezinteresownie i pracując mam przed oczyma nowiutki, czerwony mikser KitchenAid.

Mój Pan mówi, że moje drugie imię to „Zachnianka” (a pierwsze Chaos). Może i Zachcianka. No ale same powiedzcie, czy mikser KitchenAid to taka zachcianka? Nawet jeśli to bardzo dobra zachcianka moim zdaniem :-)

*****************
Mój Tato mówi, że z końcem lipca zaczyna się jesień – jest wielkim fanem jesieni, więc trochę koloryzuje, jednak patrząc na dzisiejszą pogodę trudno się nie zgodzić.

Dlatego też ten post – który miał być postem lipcowym – jest taki troszkę inny. To właściwie fotorelacja z ogródka Babci. Lipcowego i letniego, w pełnym, jasnym słońcu.
Kolor przewodni: zielony. Temat: groszek.

Cukrowy

I bób:


I coś do koloru, coby nie było tylko zielono:



A przepis? Cóż, improwizacja ale dość smaczna improwizacja – smażony na oliwie z miętą świeży groszek położony na puszystym omlecie. Mi smakowało. :-) Właściwie najbardziej smakował groszek, szkoda, że nie zrobiłam całej miseczki.


*******

Omlet z groszkiem i miętą.

Improwizowany.


garść groszku
garść mięty
oliwa z oliwek (dobrze, był olej słonecznikowy:))
ząbek czosnku
3 jajka, żółtka oddzielone od białek.

Na patelnię wlewamy olej, gdy nieco się rozgrzeje dodajemy posiekaną miętę i czosnek. Czekamy aż mieszanka się zaromatyzuje i dorzucamy groszek. Smażymy przez około 5 min – groszek zmięknie i stanie się chrupiący ale wciąż sprężysty.

Ubijamy białka, roztrzepujemy żółtka. Do białek delikatnie dodajemy żółtka, doprawiamy do smaku. Wlewamy na rozgrzaną patelnię z groszkiem. Gdy spód się zrumieni przewracamy na drugą stronę i smażymy jeszcze trochę

Podajemy od razu.

Nie.. wróć.
Robimy zdjęcie i podajemy:)
:-)