Olej fiołkowy i gliceryt, czyli eksperyment nad kwiatami fiołków.

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Ostatnio opowiadałam Wam o moich najnowszych zakupach ziołowych: mieliśmy pędy chmielu, pokrzywę i fiołki.

Fiołków rok temu miałam całkiem sporo w swoim ogrodzie, co możecie zobaczyć oglądając post i film o fiołkach, jednak tego roku stanowisko nie zakwitło:( Dlatego też postanowiłam wykorzystać te fiołeczki które mam tak, aby służyły mi jak najdłużej.

Wymyśliłam sobie macerat fiołkowy, który wykorzystam do oleju do masażu oraz gliceryt (eksperymentalnie, jako dodatek do kremów i innych takich). Fiołki są bardzo łagodne dla skóry i używa się ich szczególnie w przypadku przetłuszczenia skóry, łagodnych stanów zapalnych, dawniej używany był w pomocniczo w trądziku.

Wyobraziłam sobie, że będę mieć pachnący fiołkami macerat i płyn jednak, jak to bywa, nie zawsze wszytko idzie po naszej myśli i ja też wszystkiego od razu nie wiem!

Dlatego chętnie podsyłam Wam fiołkowe eksperymenty i co z nich wychodzi. Czyli: fiołki. Oczekiwania vs rzeczywistość:)

Zapraszam!

Fiołkowe eksperymenty!

 

Olej fiołkowy – nie zawsze utrzymuje zapach.

Wyobraziłam sobie to tak.

Zrobię fiołki tak jak robię różę pachnącą – spróbuję otrzymać delikatny zapach za pomocą klasycznej maceracji na zimno. Przeznaczeniem oryginalnym jest olej do masażu, więc wybrałam dobrze wchłaniający się olej migdałowy.

Przez dwa dni wszystko szło bardzo dobrze. Idealnie przyjemny zapach fiołków, fantastyczny.

Potem przedobrzyłam i zostawiłam na dwa dodatkowe dni. To też trochę moja wina, bo nie chciało mi się bawić z zielonymi łodyżkami.

Po kilku dniach zapach zmienił się w dziwny, ziemisto-zielny, praktycznie bez śladu fiołkowej słodyczy. Nadal ma właściwości lecznicze, ale niestety, jest mniej romantyczny, teraz jest .. dziwny. Ale jakoś go skomponuję z olejkami eterycznymi:)

Gdybym teraz robiła macerat jeszcze raz, to fiołki zanurzyłabym w oleju migdałowym (rafinowanym najlepiej, żeby był bezwonny)  i trzymałabym tylko 2-3 dni. Kiedy zapach jest bardzo przyjemny, wtedy nie czekałabym dłużej tylko przefiltrowała całość przez gazę i dodała oleju jojoba lub skwalanu dla utrzymania zapachu. Jeszcze lepiej właściwie dodać fixatives (utrwalacza) w postaci jakiejś ciężkiej oleożywicy albo olejku np. styraksu.

Więc moja rada jest taka: nie czekajcie długo przy maceracji fiołków. Jeśli przegapicie, zapach stanie się dużo bardziej intensywny i dziwny.

 

Gliceryt fiołkowy – ciekawy dodatek do kremów i toników dla skóry tłustej

Gliceryt przygotowałam wedle przepisu na gliceryt gemmoterapeutyczny – podobnie jak pączki porzeczki czyli 50% gliceryny i 50% alkoholu. Niestety, skończył mi się spirytus i zalałam całość wódką. Początkowo pomyślałam sobie, że przyda się mi jako składnik do kremów. Zazwyczaj unikam alkoholu w mieszankach, jednak wiem, że wiele osób dobre toleruje je w niewielkich ilościach, zwłaszcza w przypadku skóry tłustej, więc stwierdziłam, że gliceryt będzie idealną opcją. Niezbyt mocno alkoholową (jedynie 20 procent) i lekko nawilżającą dzięki glicerynie. Wyobraziłam sobie, że będę go mieszać z propolisem i zrobię sobie krem propolisowo-fiołkowy, co mi tam:). Gliceryt będzie nadawał się tez jako składnik domowych toników do cery mieszanej i tłustej:).

Przez pierwsze dwa dni fiołki były dość uparte i nie chciały za nic oddać swojego koloru. Domyślam się, że jest to kwestia tego, że gliceryt trzymam w dość niskiej temperaturze i być może, z alkoholem w zbyt małym stężeniu. Zależało mi jednak na tym, aby było możliwie niskoprocentowo. Teraz, po trzech dniach widzę że płyn w końcu zaczyna nabierać koloru: buro-różowego i fiołki zaczynają oddawać kolor. Oczywiście nie spodziewajmy się tutaj zapachu fiołkowego: mikstura pachnie, jednak raczej zielno-spirytusowo.

Teraz, po trzech dniach widzę, że gliceryt zaczyna powoli nabierać buro-różowego koloru i myślę, że za dwa tygodnie bardzo ładnie się wyciągnie.

Ogólnie fiołki bardzo lubią się z octami domowej roboty i wodą.

Pamiętam, rok temu uzbierałam fiołków. Przygotowałam film gdzie robiłam fiołkowy syrop. Film był gotowy w 3/4, ale nigdy się nie ukazał.

Dlaczego?

Dlatego, że postanowiłam przykryć wodę z fiołkami ściereczką i zostawić do „naciągnięcia”. Ściereczka opadła do miseczki i możecie się dowiedzieć co się stało: bawełniana ściereczka „wypiła” cały fiołkowy napar..

[infobox maintitle=”Dowiedz się więcej o fiołkach!” subtitle=”klik!” bg=”orange” color=”black” opacity=”off” space=”30″ link=”https://klaudynahebda.pl/fiolki/”]

Także co do fiołków, to mam mieszane szczęście.. Na pewno daleko mi do fiołkowych królowych takich jak Pincake czy Komarka.  Moja teza jest taka, że nie mam cierpliwości do pieczołowitego przerabiania tych maleńkich kwiatuszków – bo musicie wiedzieć, że jeśli mają być robione „na słodko” to trzeba usunąć zielone części i to jest żmudna historia :) Chociaż rok temu udało mi się zrobić bardzo smaczny fiołkowy mus cytrynowy.

Ale mam nadzieję, że moje obserwacje Wam się przydadzą, gdybyście chcieli spróbować własnych sił!

Ściskam Was serdecznie, jutro będę w Krośnie na kursie gemmoterapii, więc raczej postu nie będzie:)

Podobał Ci się ten post ?Podaj dalej