Lato nas nie rozpieszcza.
Gdzie się podziało?
Z nieba nieprzerwanym strumieniem siąpi zimny deszcz. Mam nadzieję, że już niedługo.
Tym czasem, na poprawę nastroju, zapraszam Was na kolejną po ratatouille, letnią potrawę wywodzącą się z Francji – clafoutis z czereśniami i borówkami.
„Elegancja-Francja”, mówi moja koleżanka.W odniesieniu do kuchni „coś” w tym jest. Kulinarny słownik pełen jest francuskich wyrazów. Nie dość, że wyglądają co najmniej dziwnie, to nie wiadomo do końca jak je poprawnie wymówić. Dla mnie, bądź co bądź amatorki, kuchnia francuska jest nieco przerażająca. Wymagająca lat szkolenia, precyzji, czasu..Podchodzę do niej z respektem.
Na szczęście kuchnia francuska to nie tylko haute-cuisine, kuchnia wysoka, najlepszych restauracji, ale także pyszna, sycąca i prosta kuchnia codzienna. Do tego nurtu zalicza się clafoutis. Clafoutis to rodzaj pieczonego deseru, dla mnie połączenie ciasta, puddingu i naleśników. Brzmi co najmniej dziwnie? Zapewniam, że to idealny letni deser: sprężysty w środku, lekko karmelowy,pełen letnich owoców, niezbyt słodki i uwaga: przygotowuje się go góra 10 minut (bez pieczenia) metodą „najpierw zamieszaj a potem wymieszaj i upiecz!”.
Czego więcej można chcieć od deseru w środku lata?
Zapraszam!
Długo nie mogłam się przekonać do clafoutis. Trudno mi przekonać się do ugotowania czegoś, czego nazwy nie potrafię nawet dobrze wymówić. Poza tym, wszystko co jest „podobne do sufletu”, budzi u mnie podejrzliwość. Tym razem jednak odłożyłam na bok swoje obawy i okazało się, że zupełnie słusznie! Kiedy jednak sprzedawczyni w warzywniaku powiedziała „właśnie mamy czereśnie, zerwane trzy godziny temu z naszej działki”, nie zastanawiałam się długo.
Clafoutis potrafi, oczywiście przy pomocy dorosłych, przygotować nawet kilkuletnie dziecko. Największą pracą, było właściwie pestkowanie czereśni. Oprócz tego wystarczy przygotować mleczno-jajeczną masę z odrobiną jajek i mąki, przelać wszytko do foremki i zapiec w piekarniku. Po co?
Otrzymamy pachnący deser, pełen letnich owoców. Na początku miąższ będzie puszysty i delikatny, jednak z czasem ciasto opadnie i stanie się bardziej zwarte. To nic. Zapomnijcie o fikuśnych sufletach czy martwieniu się o zakalec. Tak ma być i już:) Dodatkowo, bardzo smakowały mi mocno przypieczone boki ciasta, skarmelizowany podczas pieczenia brązowy cukier to jest to!
Swoje clafoutis, możecie spałaszować prosto z foremki, kiedy jest jeszcze ciepłe i delikatne. Jadłam je także na drugi dzień, konsystencją przypominało nieco chłodny, gęsty grysik. Nadal zachowało swój smak: lekko słodki ale równocześnie świeży, rześki i prosty. Już wiem, że będzie to mój awaryjny letni deser.
Zapraszam do spróbowania:)
Proste letnie clafoutis z czereśniami i borówkami (jagodami).
zmodyfikowany przepis Nigella Slatera z książki Tender II.
400 g czereśni
200 g borówek (leśnych jagód)
70g masła
80 g brązowego cukru
2 jajka
90g przesianej przez sito białej mąki
150ml pełnotłustego mleka
ekstrakt z wanilii (użyłam pigwówki)
cukier puder do posypania
Czereśnie pozbawiamy pestek (niektórzy twierdzą, że pestki dodają potrawie fantastycznego smaku. Ja jednak wolę dodać wypestkowane owoce). Mieszamy czereśnie i borówki, posypujemy kilkoma łyżkami cukru.
Mąkę, jajka, mleko, cukier, ekstrakt z wanilii lub alkohol, rozbijamy trzepaczką na gładką masę. W rondelku lub mikrofalówce rozpuszczamy masło, dodajemy je do mieszaniny.
Owoce wkładamy do małej foremki (około 20cm na 20cm), zalewamy masą jajeczną. Pieczemy około 35cm w piekarniku nagrzanym na 180C (do „suchego patyczka). Ciasto delikatnie wyciągamy z piekarnika i posypujemy cukrem pudrem. Podajemy jeszcze ciepłe.
Smacznego!