Dzisiaj będzie taki post specjalny nie-bakłażanowy.
Specjalny, ponieważ dzisiaj gotowałam z moim Panem (co się bardzo rzadko zdarza, więc dla mnie to dodatkowa przyjemność:-))
Ostatnio gotowaliśmy w Walentynki tagiatelle z wołowiną i sosem pomidorowym, Jamiego Oliviera, teraz wybór padł na coś bardziej letniego – specjały z książki Gordona Ramsaya „Great Escape”. Początkowo chciałam wszystko opisać w jednym poście ale dania wyszły naprawdę smakowite więc będzie lepiej, jeśli przedstawię je po troszkę:-)
Zacznijmy od deseru (co jak co, ale deser zawsze, obowiązkowo zjem;)) – pysznej chałwy migdałowej z szafranem. Jest to jedna z tych potraw, które smakują o wiele lepiej niż wyglądają (w książce nie pokusili się o zdjęcie) i szczególnie przyjemnie się ją przyrządza: ja jestem fanką mieszania, a kiedy blanszuje się migdały, wkłada do syropu z brązowym cukrem powstaje naprawdę fantastyczna, zmysłowa mieszanka zapachowa! Polecam zrobić przed randką;-)
Smaczku potrawie dodaje szafran, który oprócz tego, że jest cenną przyprawą, był uważany za afrodyzjak. Podobno w zbyt dużych dawkach prowadzi do euforii i narkotyzuje.. Nie wiem, uważam że to zbyt drogi eksperyment. :-) Moim zdaniem jednak wcale nie barwi potraw na złoty, ale na miedziany kolor..
Chałwa niczym nie przypomina chałwy sezamowej (tureckiej), za którą nie przepadam: to raczej leciutko ciągnące się kulki z zatopionych w złocistym syropie migdałów..
Według Ramsay’a deser powinien móc się pokroić nożem – mój wyszedł lekko klejący, być może dlatego, że mieszałam cukier z wodą – myślę, że gdybym przestała to robić wyszedłby karmel, który utwardziłby całą konstrukcję. W każdym razie, naprawdę polecam, bo i składniki łatwo dostępne i jest po prostu pyszna :-)
Indyjska chałwa migdałowa z szafranem
Przepis: Gordon Ramsay, tłumaczenie autorskie.
Składniki na 6 porcji
(ja robiłam takie małe kuleczki na raz:))
200g zblanszowanych migdałów (blanszowałam sama, na rozgrzanej mocno patelni. Wrzucam migdały i potrząsam patelnią co jakiś czas, az zaczną wydzielać migdałowy aromat)
100ml mleka, pełnotłustego
szczypta szafranu
150 ml ciepłej wody
200 g brązowego cukru (użyłam demerary) * ok 3/4 szklanki
50 g masła + troszkę do smarowania
Migdały i mleko wrzucić do blendera i zmiksować na gładką masę. (Ja połowę zmiksowałam na gładko a część grubiej, aby była ciekawsza tekstura – myślę, że można spróbować migdały posiekać samemu)
Utrzeć szafran w moździerzu na gładki pyłek. Szafran, wodę i cukier włożyć do rondla (robiłam w woku) i podgrzewać na średnim ogniu. Kiedy cukier się rozpuści zwiększyć ogień, doprowadzić do wrzenia i gotować przez 5 minut.
uwaga: ja miksturę mieszałam, ale może gdyby się nie mieszało wyszedłby karmel i chałwa byłaby twardsza. Pole do eksperymentów :)
Dodać pastę migdałowo-mleczną. często mieszać przez 15*20 minut aż masa zrobi się gęsta i będzie ją stosunkowo trudno mieszać dalej. Pod koniec po kawałku dodawać masło i gotować jeszcze 4-6 minut na małym ogniu. Mikstura powinna być błyszcząca i lekko przeźroczysta.
Posmarować masłem płaski talerz (ja posmarowałam bryfankę wyłożoną folią aluminiową), wylać mieszankę ma talerz, wygładzić, tak żeby miała grubość 3-4 centymetrów. Odstawić na pół godziny – po tym czasie można wycinać kwadraty, diamenty (moja była nadal dość miękka – A.C) albo formować kulki. Podawać od razu lub po schłodzeniu w lodówce.
Smacznego!
ps. a to cynamon w laskach, którego użyję w następnych przepisach..