Spis treści
Dzień dobry,
Późna jesień nas rozpieszcza: nie ma pluchy, nie ma wszechobecnych mgieł, nie ma błota śniegowego ani mrozów. Dlatego też zdążyłam przygotować dla Was ostatni w tym roku wpis o ziołach rosnących u nas w ogrodzie. Tym razem będzie o podstawowym składniku zielonej wróżki, który podobno doprowadzał ludzi na skraj obłędu: o absyncie, czyli bylicy piołun (Artemisia absinthium – będę używać tych nazw na przemian, oczywiście absynt to także nazwa alkoholu z dodatkiem tej bylicy).
Z tego postu dowiecie się, dlaczego absynt był zielem kobiecym, czy rzeczywiście po spożyciu absyntu w powietrzu wirowały zielone wróżki oraz jak można go wykorzystać bez popadania w stan intoksykacji.
Zapraszam!
Bylica piołun (absynt) w ogrodzie
Bylica piołun posiada właściwości mocniejsze od bylicy rosnącej przy drogach, które znane były, jakżeby inaczej: od czasów starożytnych.
Bylica piołun – ziele kobiet.
Nazwa łacińska „Artemisia” wskazuje na to, że absynt rośliną kobiecą: nawiązuje do dziewiczej bogini łowów, kobiet i porodów, Artemidy. Przetrwały również ludowe nazwy takie jak „zioło starej kobiety”, „zioło panieńskie” etc. Bylica reguluje skurcze macicy, dlatego kobiety używały jej głównie na trzy sposoby:
- przy problemach z miesiączkowaniem
- bylica była ziołem stosowanym do aborcji (wywoływała mocne skurcze macicy i używano jej do przerywania ciąży w pierwszych miesiącach)
- bylicę stosowały kobiety przy rozwiązaniu: tak jak w pierwszych miesiącach ciąży powodowała poronienie, tak w ostatnim ułatwiała poród.
Drugi człon nazwy „absinthium” jest związany z właściwościami smakowymi i oznacza po prostu smak gorzki, ponieważ bylica rzeczywiście ma wiele związków goryczowych.
Gorzkie jak bylica.
Właściwie, można spokojnie tak napisać. Bylica jest gorzka, bardzo gorzka. Dzieje się tak ze względu na dużą zawartość związków goryczowych. Wpływają one dobrze na trawienie, sprawiaj też że bylica ma silne działanie odkażające. Po angielsku nazywa się ją „wormwood” czyli „zielem na robaki”. Nazwa ta ma jednak jeszcze starszy źrodłosłów. Pochodzi od dawnego „waremood”(tak, stąd wzięła się też nazwa innego alkoholu, Wermutu) co w wolnym tłumaczeniu oznaczało „przywracający dobre działanie znurzonemu umysłowi”. Bylicę dodawano bowiem właśnie do przeróżnych „zdrowotnych” mieszanek alkoholowych. Takie mieszanki były (są?) świetnie zarówno na pasożyty, jak i na niestrawność.
Bylica: po co mi to? Bylica w kuchni i w kosmetyce.
Bylica piołun w małych ilościach jest świetnym środkiem na niestrawność: wystarczy kilka zalanych wrzątkiem listeczków. To jest obrzydliwe, ale działające. Jednak obrzydliwe. Nie stosujcie bylicy dużych ilości bez konsultacji z lekarzem (nikogo jednak o to nie posądzam, nie da się tego dużo zjeść).
Mój kot – przybłęda. Pamiętacie jaki był chudy przy filmie o książce Dzika Kuchnia?
Skoro jesteśmy przy jedzeniu, różne rodzaje bylic dodaje się w malutkich ilościach do potraw w wielu zakątkach świata. Łukasz Łuczaj notuje, że w Maroku dodaje się odrobiny bylicy do herbaty miętowej, zaś w Japonii obtacza się w niej ryżowe ciasteczka (robiłam nawet takie ciasteczka przygotowując zdjęcia do jego książki, ale niestety z polską bylicą smak nie jest ten). Dodaje się jej także odrobinę np. do win, ale to trzeba lubić gorzkie smaki:)
Jednak najfajniejszym sposobem na używanie bylicy jest jej zastosowanie kosmetyczne. Bylica należy do tej samej rodziny co rumianek, arnika i nagietek i świetnie nadaje się jako zioło do kąpieli. Jeśli kupicie suszoną bylicę w sklepie zielarskim (nie ważne w sumie którą) to właśnie takie zastosowanie będzie miała na opakowaniu.
Bylicę wystarczy zagotować przez 5 minut pod przykryciem w garnku gorącej wody, pozwolić jej przestygnąć i taki garnek wlać do swojej kąpieli. Kąpiel bylicowa delikatnie tonizuje skórę, działa łagodząco i relaksująco, jest przydatna zwłaszcza jeśli bolą nas mięśnie, stawy czy mamy problem z infekcjami grzybiczymi.
Według mnie jest to najciekawsze zastosowanie bylicy piołun i takie, które można wykorzystywać często, jeśli ma się tą roślinę w ogrodzie. Tradycyjnie jednak była dodatkiem do alkoholi, zwłaszcza tych wspomagających funkcjonowanie układu trawiennego. Jednak to raczej coś dla osób lubiących gorycze.
Skoro jesteśmy przy alkoholu.. dawać zieloną wróżkę!
Nikt nie słyszałby pewnie o bylicy piołun gdyby nie napój artystów i złotej młodzieży: absynt. Absynt początkowo nie powstał jednak po to, aby dostarczyć ludziom mocnych wrażeń z pogranicza rzeczywistości i snu. Pierwszy absynt powstał w XVIII wieku w Szwajcarii jako lekarstwo.
Dopiero w 1840 roku zaczęto go dodawać do racji żołnierzy francuskich walczących w Afryce z malarią. Żołnierzom jednak napój tak zasmakował, że po powrocie do ojczyzny (chyba bardziej zasmakowały im dodatkowe atrakcje wizualne po zażyciu niż sam alkohol) nie chcieli zrezygnować z picia absyntu. Tak właśnie narodziła się moda na picie absyntu we Francji?
Skąd zielona wróżka?
Pijący absynt twierdzili, że w omamach, często o charakterze erotycznym, odwiedza ich zielonkawa, kobieca postać.
Czy mogło się tak zdarzyć, czy to tylko podtrzymywana przez absyntowych pijaków legenda?
Zielona wróżka nawiedza pijącego absynt (malarz: Victor Oliva)
Zielona wróżka rzeczywiście mogła nawiedzać pijących absynt, chociaż bardziej prawdopodobne, że jeśli już, były to raczej nieokreślone, zielonkawo-żółte plamy. W bylicy piołun, oprócz substancji goryczowych znajduje się jeszcze jedna – toksyczny w dużych ilościach tujon, występujący głównie w olejach eterycznych tej rośliny (tujon występuje też w dużych ilościach w olejku z thuji, dlatego też tego olejku nie wolno stosować do domowej aromaterapii). Tujon spożyty w dużych ilościach powoduje między innymi halucynacje, zaczyna widzieć się rzeczy najpierw na żółto, potem na niebiesko. Pamiętamy z przedszkola że żółty plus niebieski daje zielony, więc bardzo prawdopodobne, że gdzieś w międzyczasie pojawiała się wyczekiwana i seksowna (nie spotkałam się z podaniem o brzydkiej i strasznej) zielona wróżka. Innym wyjaśnieniem halucynacji jest to, że składniki absyntu (wszak to nie tylko bylica, ale też np. anyż) działają równocześnie uspokajająco i pobudzająco, więc mózg głupieje jeszcze bardziej niż przy piciu samego spirytusu.
W drugiej połowie XIX wieku zaczęto krytycznie przyglądać się absyntowi, zwłaszcza, że występowały przypadki zapicia się nim na śmierć. Uważano, że winny jest właśnie tujon. Tymczasem, o ile tujon mógł przywołać wróżkę z krainy marzeń, w absyncie nie znajdowało się go aż tyle, aby zabić delikwenta. Po prostu fizycznie absynt jest tak gorzki, że nie dałoby się wypić zabójczej dawki tujonu ( 45 mg na kilogram ciała). Śmierciom z przepicia była winna raczej jakość alkoholu niż sama bylica piołun: dawniej alkohol nie przechodził kontroli jakości i często było po prostu potwornie zanieczyszczony.
Absynt: według ludzi z początku XX wieku, źródło wszelkiego zła. A taka ładna ta roślinka.
Wokół absyntu powoli zaczęła narastać moralna panika, którą podsycił szczególnie incydent w 1905 roku. Otóż pijany szewc Jean Lanfrare zamordował w pijackim szale swoją ciężarną żonę i dwójkę małych dzieci. Miał ku temu poważny powód: żona odmówiła mu wypolerowania butów. Tego pamiętnego dnia Lanfrare spił się winem, innymi destylatami pośledniej jakości oraz właśnie absyntem. Wszystko na dodatek popił kawą. Jego napad szału (stąd nazwa „szewska pasja”) został jednak przypisany jedynie absyntowi. Więzienny psychiatra stwierdził, że oskarżony wykazał działania typowe dla ofiary uzależenia absyntowego. Trzy lata później zatroskani o zdrowie i życie pijaków szwajcarscy obywatele przegłosowali w referendum zakaz pożywania absyntu. W sumie dobrze, że nie oberwało się kawie. W roku 1915 zakazano absyntu w wielu krajach europejskich oraz w Stanach Zjednoczonych.
Oczywiście, bo zakazie spożywania absyntu ludzie nadal pili alkohol, zapijali się na śmierć, niszczyli życie swoje oraz swoich rodzin. Jednak można było powiedzieć, że przynajmniej zrobiono „coś” wycofując zabójczy trunek.
Dlaczego obecnie można kupić absynt bez problemu?
Dlaczego teraz bez problemu można zamówić ten niebezpieczny trunek? W roku 1998 zniesiono zakaz sprzedaży absyntu, jednak postanowiono go dokładnie kontrolować (określono stężenie tujonu). W 2011 roku w parlamencie francuskim przegłosowano ustawę która pozwala nawet na produkcję absyntu dawnymi metodami, oczywiście, przy użyciu wysokojakościowego alkoholu. Od tej pory można cieszyć się absyntem, ale nie słyszałam, żeby do kogoś przyszła zielona wróżka. Cóż, może nie podoba się jej w XXI wieku?
Od stu lat nikt nie widział już absyntowej wróżki..:(
Wiecie, tak się zastanawiam nad jedną rzeczą. Zobaczcie jaką ta bylica piołun jest dwulicową rośliną. Mogła pomagać przy porodzie, albo wywoływać poronienie. Mogła wspomagać trawienie albo przyczyniać się do halucynacji. Kwestia dawki.
Ale ja nie o tym: absynt uważano w pierwszej połowie XX wieku za źródło zła wszelakiego. Absynt zdelegalizowano, ale zło wszelakie nadal jest na świecie. Tak się zastanawiam: czy mamy jakiś absynt XXI wieku? Wiecie, taką substancję, której zbanowanie powinno przywrócić ład i porządek?