Dzień dobry,
Właśnie wróciłam z Blog Forum Gdańsk – kilkanaście godzin jazdą PKP dało się we znaki, jednak uważam, że było warto. Nie wiem, ilu z Was śledziło to wydarzenie on-line, jednak chciałam podzielić się z Wami kilkoma, świeżymi jeszcze, przemyśleniami dotyczącymi blogosfery.
Przede wszystkim dziękuję wszystkim osobom, które miałam okazję poznać. Szczególne ukłony dla moich towarzyszek podróży, Anniy-Marii i Karoliniy, bez których podróż nie byłaby tak przyjemna! Miałam okazję zobaczyć się z wieloma blogerkami kulinarnymi, które znałam tylko „z widzenia” a także porozmawiać z blogerkami i blogerami z innych dziedzin.
Duże ukłony należą się także organizatorom, którzy zadbali praktycznie o wszystkie aspekty logistyczne imprezy, dzięki czemu można było skupić się na przyjemności słuchania prelegentów oraz na rozmowach w zakamarkach Centrum Hewelianum. Dodam, że organizatorzy zwrócili także uwagę na „gender balance” (zachowanie równowagi płci) i mogliśmy wybierać wśród przypinek „Jestem blogerem/jestem blogerką”;)
Zapraszam do przeczytania kilku moich subiektywnych uwag na temat tego wydarzenia. Po drodze, aby czytanie było ciekawsze, znajdziecie kilka zdjęć:)
Czy warto było jechać na drugi koniec Polski? Tak! Lista plusów jest długa:
[pullquote]Tak, warto było tłuc się PKP![/pullquote]
+ świetna organizacja konferencji
+ możliwość spotkania wielu ciekawych osób, rozmów poza prelekcjami…
+ bardzo fajne prelekcje, zwłaszcza przypadła mi do gustu prezentacja badań dotyczących chamstwa w sieci oraz aktualnych badań nt. trendów w blogosferze
+ interesujące dyskusje
+ warsztaty fotografii kulinarnej. Cieszę się, że mogłam na nich uczestniczyć, ale mój sprzęt jest dość przestarzały a nie miałam ze sobą statywu, więc nie mogłam robić zdjęć własnym aparatem w warunkach studyjnych..
+ spacer po Gdańsku i Sopocie. Wraz z innymi blogerkami kulinarnymi byłyśmy też w restauracji francuskiej, prowadzonej przez Francuza..
Byłam już nad Bałtykiem latem, ale jeszcze nigdy jesienią. Było pięknie!
Minusy?
– jestem bardzo zawiedziona inauguracyjną prezentacją (kto widział, wie o czym mówię). Rebbeca Blood, ponoć ekspert w dziedzinie blogowania, powiedziała nam, że to Grecy odkryli metodę dedukcji, że było coś takiego jak rewolucja przemysłowa, dawniej ludzie używali maszyn do pisania zamiast komputerów a internet pozwala nam wymieniać się informacjami. Druga część prezentacji była bardziej merytoryczna ale.. po prostu się wyłączyłam. Przepraszam.
– pomimo dużej liczebności, mała widoczność blogerek kulinarnych na panelach dyskusyjnych etc.
Chciałam napisać Wam kilka tematów, które przewijały się na forum i które szczególnie przykuły moją uwgę. Są to tematy, które nie były jakoś szeroko dysputowane, ale mnie wydały się ciekawe z punktu widzenia blogerki kulinarnej.
Oficjalna flaga Blog Forum Gdansk!
1. Są Blogi i blogaski.[pullquote]W blogosferze można zauważyć trend specjalizacji blogów.[/pullquote]
Według badań marketingowych, blogi się specjalizują. Dawniej pisano o życiu osobistym, o wszystkim, co się ludziom podobało etc., teraz zaś blogi osobiste są dla czytelników najmniej interesujące. Czytelników interesują blogi na konkretny temat. Można powiedzieć, że badania w pewien sposób wieszczą zmierzch blogów osobistych („blogasków”). Profesjonalny blog powinien mieć określony cel, społeczność, ciekawą tematykę, aby zachęcić reklamodawców… Niektóre blogi przekształcają się wręcz w serwisy internetowe.
[pullquote]Blog powinien mieć duszę czy jaja?[/pullquote]
Z kąta sali odezwał się jednak głos: „Blog po prostu powinien mieć duszę!„. Dodam, że był to kąt sali okupowany przez blogerki kulinarne. Na twarzach niektórych profesjonalnych, technologicznych i marketingowych blogerów (moja robocza nazwa;)) zagościł uśmieszek. Dziewczyna z drugiego końca sali odparła”Blog powinien mieć jaja!” (można powiedzieć, że to porównanie było potem dość często przytaczane). Nie wnikam czym różni się koncepcja duszy od koncepcji genitalnej, jednak moim zdaniem pokazywało to dwa podejścia do blogowania. Pierwsze: blogujemy w przemyślany sposób, nieobce są nam meandry marketingu, solidnie dobieramy treść. Drugie: tworzymy własnego prywatnego bloga w który wkładamy serce, chcemy żeby miał duszę czyli „to coś”. Zależy nam właśnie głównie na „autentyczności” bloga, nie obchodzi nas to
Które podejście jest lepsze/ważniejsze? Trudno powiedzieć. Wydaje mi się jednak (i nie tylko mi, jak wynikało z rozmów), że blogi „Z duszą” są traktowane troszkę z pobłażaniem jako te, które nie przystają do współczesnych realiów. Tymczasem moim zdaniem, każdy ma prawo założyć takiego bloga jakiego chce: nawet o tym, jakie skarpetki zakłada każdego dnia. Profesjonalizacja bloga nie jest przecież jedyną motywacją osób, które prowadzą swoje internetowe pamiętniki.
2. Blogosfera kulinarna jest specyficzna i rządzi się swoimi prawami.
[pullquote]Czy blogosfera kulinarna jest oddzielnym fragmentem polskiej blogosfery?[/pullquote]
Blogerek kulinarnych na konferencji było bardzo dużo (około 20-30?), jednak wydaje mi się, że nie byłyśmy wystarczająco widoczne na panelach etc. Główny prym wiedli blogerzy technologiczni, zajmujący się marketingiem, mediami społecznościowymi itd. Co prawda Dorota Kamińska została uczestniczyła w panelu na temat motywacji a Polka została zapytana o krytykę na blogu kulinarnym, ale moim zdaniem to zdecydowanie za mało. Troszkę tak, jakbyśmy były „tym dziewczynami od gotowania”, które nie mają nic do powiedzenia na temat kształtu polskiej blogosfery, marketingu czy budowania społeczności internetowych..
Rozmawiając wieczorem z innymi blogerami usłyszałam cenną uwagę: „Mam takie wrażenie, że jest blogosfera a obok blogerki kulinarne i szafiarki (blogerki modowe)”. Myślę, że właśnie troszkę tak jest, że mamy „swój własny światek” i tak też jesteśmy postrzegane.
Nie zrozumcie mnie źle: inni uczestnicy traktowali nas z sympatią i bardzo życzliwie, jednak mimo wszystko nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że wiele osób sądzi, że jesteśmy takim.. wykrojonym kawałkiem blogosfery.
3. Jest bardzo wiele pomiędzy blogerkami kulinarnymi a innymi rodzajami blogów.
[pullquote]Czytelnicy blogów kulinarnych bardzo krytycznie odnoszą się do reklam na blogach[/pullquote]
Jedną z podstawowych jest podejście do reklamy. Bloger testujący sprzęt komputerowy cieszy się, kiedy jego blog dostanie propozycje reklamy/ sponsora (oczywiście na uczciwych, satysfakcjonujących obydwie strony warunkach). Jego czytelnicy nawet mu pogratulują.Na blogach kulinarnych natomiast reklama jest czymś wstydliwym, pewną formą tabu, czymś co sprawia, że „zatracamy autentyczność”, czymś z czego czasem nawet trzeba się tłumaczyć (pisałam o tym kiedyś w poście marketing na blogach kulinarnych). Myślę, że wynika to przede wszystkim z braku jasnych zasad w stosowaniu reklamy na blogach (gdzie produkt testowany powinien być oznaczany jako testowany, reklama jako reklama) oraz z obawy, że bloger który coś reklamuje, będzie w stosunku do nas nieszczery i będzie starał się „przemycać” pewne treści w swoich postach. Pewnie i takie rzeczy mają miejsce, jednak marketing szeptany jest po prostu nieuczciwy i nieetyczny. Te dwa podejścia do reklamy bardzo mnie uderzyły.
Zapewne w sieci pojawi się jeszcze wiele komentarzy Blog Forum Gdańsk. Mam nadzieję, że mój będzie zwłaszcza ciekawy dla tych, którzy na Forum nie byli a interesują się częścią kulinarnej blogosfery.
Jestem ciekawa co Wy o tym sądzicie? Czy blog musi mieć duszę? Czy reklama na blogu jest podpisaniem cyrografu? Jakie są zagrożenia związane z reklamą a jak w etyczny sposób powinno się ją prowadzić? Gdzie zmierza kulinarna blogosfera? Oczywiście interesują mnie wszystkie Wasze spostrzeżenia:-)
Edycja: tych, których zainteresował temat, odsyłam do prezentacji slajdów p. Hatalskiej i dr Batorskiego (jej, zobaczyłam go na żywo! cytowałam jego prace w mojej pracy mgr:)) dotyczących trendów w blogosferze:
Jesteś blogerką modową, masz fajne buty.
Jesteś blogerem technologicznym, masz iPada2
Jesteś blogerką kulinarną – masz jedzenie!
Nasze przekąski w drodze powrotnej:)
{jakość zdjęcia jest jaka jest: robiłam je w nocy w pociągu}
Zresztą, miałyśmy również co pić. W szerszym kontekście widoczne kieliszki z malinówką:) W towarzystwie nawet opryskliwy konduktor nie jest straszny!