[uwaga: to najdziwniejszy i chyba najmniej kulinarny post jaki napisałam w przeciągu trzech lat na blogu:-).Wpis dedykuję mojej siostrzyczce ]
Od kilku lat szał na Halloween mnie omija.
Raczej nie wykrawam dyni (bo za późno sobie o tym przypominam)
Nie piekę strasznych ciasteczek (z reguły przed Wszystkim Świętym i tak jest dużo pracy w domu lub, trzeba dojechać szybko ze studiów do domu rodzinnego)
Nie przygotowuję potraw z dyni (bo zostawiam ją sobie na listopad i początek grudnia)
Nie przebieram się (gdzie? na wsi?:-))
O ile nie gotuję, mam bardzo duże umiłowanie do wszelkiego rodzaju mrocznej i dziwnej muzyki (mam całe „creepy” playlisty), lubię też książki z nadnaturalną nutką. Dziś chciałam Wam napisać właśnie o jednej z takich książek, która jest ulubioną lekturą mojej siostrzyczki: Koralina i tajemnicze drzwi.
Lekturą nie tylko na Halloween. Na podstawie książki powstał również film pod tytułem „Koralina”, wykonany z dbałością o szczegóły i piękną muzyką.
To pierwsza i jedyna książka o którą poprosiła mnie moja siostra.
Byłam dumna,że chce coś przeczytać przez wakacje i przedłożyła chociaż raz lekturę nad komputer i łażenie po drzewach.
Jest to jakaś rekomendacja, prawda?
Zapraszam!
ps. jeśli interesują Was podobne klimaty – jakiś czas temu pisałam o świetnej grze dla dzieci: Botanicula.
Książka Koralina to nowela Neila Gailmana – speca od łączenia świata realnego z nadnaturalnym. Napisał bardzo poczytną w Stanach książkę „Amerykańscy bogowie” (przeznaczoną dla dorosłych czytelników), natomiast Koralina jest skierowana również dla dzieci. Krytycy porównują go Carolla Lewisa i twierdzą, że tworzy światy tak psychodeliczne jak te z Alicji w Krainie Czarów.
Ani ja ani moja siostra nie przepadamy za Alicją. Jest zbyt dziwna.
Jednak Koralina to coś zupełnie innego.
Mała dziewczynka o dziwnym imieniu Koralina (tak, Koralina, Pani nauczycielka w podstawówce podkreśliła jej to w zeszycie jako błąd:-)) przeprowadza się z rodzicami do nowego domu. Rodzice są bardzo zajęci: tato ciągle pracuje przy komputerze, mama kończy opracowywać katalog ogrodniczy.
Rodzice nie potrafią zbyt dobrze gotować. Nie mają czasu na zabawę (bo przecież pracują przy komputerze) i mała Koralina by nie umrzeć z nudów odkrywa zakamarki domu. W jednej ze ścian znajdują się zamknięte na klucz tajemnicze drzwi a w nich – kto by się spodziewał? – przejście do innego i równocześnie tego samego, świata. Świata, w której mogą spełnić się wszystkie jej marzenia. Czy jednak naprawdę?
Różne okładki Coraliny:
Albo taka:
Najpierw obejrzałyśmy film pod dyrekcją Henry Selicka. Psychodeliczny, kolorowy, podobny do dzieł Tima Burtona. Z bardzo piękną, dziwną muzyką. Na przykład taką:
Najpierw, po obejrzeniu filmu, radośnie ją kupiłam. Przeczytałam wtedy, kiedy przeczytała to Magdalena. Nieco zbyt późno. To tak dziwna i w pewien sposób straszna opowieść, że dziwię się, że się jej podobało.
Coś o trudnych wyborach.
O tym, czy warto marzyć.
W konwencji jak najbardziej Alicja w Krainie Czarów: dziwno, straszno, niby dla dzieci, jednak może nie do końca (teraz przecież wszyscy dbają,żeby dzieci się zbyt nie bały:-)), napisane bardzo fajnym językiem. Literatura dobrego lotu.
Film również jest bardzo fajny. Lubicie Tima Burtona, polubicie też Koralinę. Jeśli zdecydujecie się obejrzeć sami lub z dziećmi (jednak nie zostawiałabym dziecka samego z tą animacją, moja siostra jest po prostu zaprawiona w bojach – bałam się chyba bardziej niż ona;-)) film, to zerknijcie potem koniecznie na YouTube na kulisy powstawania filmu. Warto docenić pieczołowitość z jaką został wykonany (jeśli chcecie obejrzeć jeden film z tego postu, obejrzyjcie ten!):
Polecam bez względu na to, czy wykrawacie dynię na Halloween czy nie.
I na zakończenie, dwie rzeczy dla miłośników dziwno-mrocznego klimatu dwie rzeczy.
Pierwsza: strasznie, strasznie podoba mi się mroczno-romatyczny styl Tima Burtona (wiem,ciężko to uwierzyć patrząc na mnie). Ostatnio zakochałam się totalnie w takim oto gorsecie, który moim zdaniem idealnie się wpasowuje w taką konwencję (gorset ze strony restyle.pl):
I druga rzecz: jedna z najdziwniejszych, zdecydowanie najdziwniejszych rzeczy, jakie zdarzyło mi się ostatnio słuchać. Nie wiem kto jest autorem, nie znalazłam innej wersji niż fan made. Moim zdaniem, zdecydowanie w takim psychodelicznym klimacie.