Dzień dobry,
Ten rok postanowiłam uczynić, w miarę możliwości, Rokiem Podróży:-).
Nie wiem czy wiesz, ale ostatni tydzień spędziłam w Węgierskiej Prowansji, czyli w .. Tokaju.
Wybrałam się tam z przyjaciółką (która jest też autorką większości zdjęć, autorką zdjęć do mojej książki, fantastyczną fotografką ślubną), żeby się w końcu spotkać, porozmawiać, złapać światło oraz… oczywiście napić się wina!
Tokaj leży tylko 300km od mojego domu, więc uznałyśmy, że będzie to idealne miejsce na wypoczynek i muszę powiedzieć, że się nie zawiodłyśmy!
Jechałyśmy zupełnie same (co jest dla mnie pewnym „treningiem” przed konferencją w Portugalii, na którą wylatuję za dwa tygodnie i będę musiała sobie zorganizować czas sama na 8 dni w tym kraju) i okazało się, że znalazłyśmy tempo idealne...
Oprócz przysłowiowej lampki wina – bo przecież obydwie pijemy niewiele – udało się nam odnaleźć kilka ukrytych perełek, którymi podzielę się z Wami w najbliższych dniach.
Zabiorę Was na wycieczkę po węgierskiej florze, opowiem o kwiatach kłokoczki (które niecały rok temu miałam okazji skosztować na gruzińskim targu), zabiorę Was do manufaktury octu winnego oraz na degustację wina do jednej z najbardziej znanych tokajskich winnic..
A tak wygląda „prawdziwy” rumianek. Wiele osób ma problemy z rozróżnieniem i myli rumianek z innymi astrowatymi. Ja też myliłam, dopóki nie zobaczyłam raz „prawdziwej rzeczy”:)
Powiedzmy, że wycieczkę do aquaparku w Miszkolcu – a jest to dość niesamowite miejsce, ponieważ baseny termalne są zlokalizowane dosłownie w środku kompleksu jaskiń – zostawię sobie dla siebie :-)
Będzie dużo zdjęć, słońca, światła i kwiatów..
To jak, wybierzesz się ze mną?
ps. niespodzianka, którą znają już fani z Facebooka. Na blogu pojawi się zupełnie nowa kategoria, dotycząca samooceny i granic osobistych:)