Dzień dobry,
Dziś będziemy robić coś w czym jestem zdecydowanie najlepsza, czyli działać na ostatnią chwilę. A dokładniej, pozwolę sobie dzisiaj wpuścić Was w maliny. Zupełnie dosłownie, ponieważ dziś zajrzymy na malinową plantację i będziemy zbierać liście malin. Teraz? W październiku?
Październik jest piękny i jak się zaraz przekonacie, maliny puszczają teraz jeszcze młode odrosty, niektóre nawet z pąkami: możemy mieć przy odrobinie szczęścia liść maliny tak wartościowy jak z początkiem czerwca!
Po co zbierać liście malin? Pisałam Wam już o tym przy okazji 8 ziół najlepszych dla kobiet.
Podczas podróży do Estonii czy Rumunii wielokrotnie słyszałam, że liście maliny suszy się właśnie na zdrowotny, zimowy „czaj”.
To bardzo dobry pomysł, marzy mi się, żeby i u nas malinowe liście stały się popularne, ot, żeby ludzie wiedzieli, że kiedy zbierają maliny mogą też zapakować do kieszeni (a jeszcze lepiej do koszyka!) trochę liści i potem zaparzyć z nich świetną herbatę!
My robimy tak, że zbieramy liści po troszku, rozkładamy na stole w salonie na drewnianej podkładce i suszymy je niespiesznie w temperaturze pokojowej: za 1-2tygodnie i są gotowe! Po suszeniu chcecie je przechowywać w ciemnym, przewiewnym miejscu. Ważne jest tylko, aby nie suszyć ich w pełnym słońcu: nie chcemy niepotrzebnie tracić substancji leczniczych, prawda?
W filmie opowiadam więcej na temat malinowych liści, więc zapraszam na vlog!
Liść maliny: zbieramy malinowe liście
Jeśli nie macie malinowych krzaczków, nic straconego: liść maliny można kupić w formie herbatki. W jakiś sposób jest on siekany czy mielony i przypomina takie „Wiórki”. Ja liść przechowuję w całości, ale domyślam się, że zmielony właśnie nabiera takiego specyficznego kształtu: rok temu próbowałam herbat malinowych od różnych producentów i wszystkie wyglądały podobnie:)
Liść maliny w ciąży i przed porodem
O liściu maliny napisałam już sporo, jednak pojawiają się pytania dotyczące stosowania liści maliny w ciąży i podczas karmienia piersią.
Liść maliny jest świetnym tonikiem kobiecym, dla pań w każdym wieku (zawiera dużo minerałów), zaś szczególnie dla dziewczyn, które planują ciążę, ponieważ wzmacnia macicę. Tradycyjnie, zielarki anglosaskie polecają liść maliny przed zajściem w ciążę (żeby działał to tak z 2-3 napary dziennie trzeba pić), w ciąży, podczas porodu oraz karmienia piersią.
Liść maliny pity w ciąży (ale uwaga! pominąwszy pierwszy trymestr! w praktyce zaczyna się pić znowu od połowy drugiego do końca trzeciego, także podczas porodu) działa tonizująco i lekko rozkurczająco na mięśnie macicy, sprawiają, że skurcze są bardziej regularne, mniej bolesne i przez to ułatwiają poród. Liść maliny wspomaga także laktację, więc może być pity podczas karmienia.
Uwaga też tutaj jeszcze jedna: obecnie położne i lekarze zalecają dużo ostrożniejsze dawkowanie, zazwyczaj w trzecim trymestrze.
Jedna z moich ulubionych zielarek, Anne McIntyre, poleca następujące dawkowanie dla zdrowej, prawidłowo przebiegającej ciąży:
- kubek naparu dziennie po pierwszym trymestrze (tutaj dowiesz się jak prawidłowo przygotować ziołową herbatę!)
- od szóstego miesiąca w zwyż – kubek trzy razy dziennie
- na początku akcji porodowej jeśli to możliwe nawet kubek co godzinę, kiedy już się nie da to próbować nawet po kilka łyczków
- po porodzie można pić 1-3 razy dziennie, żeby wzmocnić macicę oraz pobudzić laktację
To jest dawkowanie tradycyjne, najlepiej dopytajcie sie lekarza lub na szkole rodzenia, bo niektórzy polecają liść dopiero od ostatniego miesiąca ciąży. Liść maliny to chyba jeden z najbezpieczniejszych surowców zielarskich jakie istnieją, ale nie traktujcie tej rady jako wskazania lekarskiego (nowi czytelnicy nie zawsze wiedzą, ja zawsze podkreślam że to blog hobbystyczny). Osobiście brałabym takie dawkowanie będąc w ciąży, ale zawsze można zapytać lekarza.
Zobaczcie jakie piękne, malinowe odrosty…
I jeszcze malinki są!
To jak, kto da się wpuścić w maliny?
Jeśli macie możliwość uzbierać liści malin na zimę albo znacie kogoś kto ma, to naprawdę, gorąco zachęcam, żeby się z nim podzielić informacją i motywacją co do zbioru!
ps. opisując Wam dawkowanie korzystałam z Anne McIntyre: The Complete Woman’s herbal.